niedziela, 5 kwietnia 2015

Święta w wykonaniu Nathana i Andrei

      Andrea i Nathan już od samego rana myszkowali w kuchni, by przygotowywać smakołyki na święta. Wampiry oczywiście niczego nie jadły, ponieważ jedzenie im nie smakowało i było dla nich ohydne. Poza tym nie było im do życia potrzebne. Andrea natomiast była dhampirem i od czasu do czasu potrzebowała zjeść ludzkie jedzenie i z tego powodu zdecydowała się na zrobienie smakołyków, którymi były... Ciasta. Robiła je według przepisu swojej świętej pamięci babuni, która była wspaniałą kucharką! Andrea już jako mała dziewczynka poznawała z nią tajemnice kulinarne i bez opamiętania zajadała tak bardzo smaczne i lubiane ciasta, że mama dziewczyny zabraniała je jej jeść, ponieważ pochłaniała je w ogromnych ilościach. Babcia Elizabeth natomiast nie widziała żadnego problemu i pozwalała wnuczce na wszystko, ponieważ kochała ją całym sercem, a po kryjomu dawała jej do jedzenia przeróżne tłuste rzeczy, ponieważ według niej dziewczynka była za chuda i chciała ją utuczyć. Staruszka sama była przy kości, ale za to chciała dla swojej małej wnuczki jak najlepiej.
      — Ile jeszcze tego? — zapytał ze zrezygnowaniem, a jednocześnie z wymalowanym na twarzy przerażeniem Nathan, kiedy Andie zaczęła szukać kolejnego przepisu na ciasto.
      — Tyle, ile będzie trzeba. — Andrea uśmiechnęła się słodko do wampira, pokazując przy tym rząd swoich białych zębów, połyskujących w świetle zapalonej lampy.
      Dziewczyna z wampirzą szybkością przewracała kartki zeszytu w kratkę, w którym jej babcia swoim piórek zapisywała tajemnice tak pysznych smakołyków. Zerknięcie na jedną ze stron zajmowało jej krócej niż ułamek sekundy. Andrei się to podobało, ponieważ jeszcze szybciej mogła zająć się pieczeniem ciast. Nathan natomiast coraz szerzej otwierał oczy, gdy przysłuchiwał się myślom Andie, która jak tylko spojrzała na jakiś przepis, wahała się, który wybrać. Myślał, że dhampirzyca postradała zmysły i chwilami uważał ją za wariatkę. Nie znał jej jeszcze od tej strony i był to dla niego niewielki szok. Zawsze uważał dziewczynę za taką, która zdrowo się odżywiała, a słodkości jadła co jakiś czas, ale żeby w takich ilościach? To była dla niego nowość.
      — Mam! — zawołała radośnie Andrea. — Co myślisz o jabłeczniku z orzechami?
      — No... Yyy... Ten tego... — jąkał się i podrapał z zamyśleniem po głowie. — Ja i tak nie będę tego jadł.
      Andie wzruszyła ramionami i zabrała się za przygotowywanie niezbędnych składników. Gdy już wszystko było gotowe, zaczęła robić cisto. Miała właśnie zamiar porwać w ręce mąkę, ale nie znalazła jej. Popatrzyła z w wielkim zdziwieniem w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała. Otworzyła buzię, by coś powiedzieć, ale z jej ust nic się nie wydobyło. Zaczęła się rozglądać dookoła siebie. Patrzyła nawet pod stół, ale po mące nie było żadnego śladu. Zagryzła mocno dolną wargę i z wymalowanym na twarzy zmartwieniem, zabrała głowę spod stołu. Okazało się to być ogromnym błędem, ponieważ przed oczami zrobiło jej się biało, a na twarzy poczuła puszyste coś. Do ust dostał się jej biały proszek, którym okazała się być tak bardzo poszukiwana przez nią mąka. Andrea wypluła ją z buzi, bo sama była niedobra, a to spowodowało, że wyglądało to tak, jakby z niej wychodził biały dym, przez który było widać, co znajdowało się po jego drugiej stronie. Oniemiała dziewczyna otarła białymi dłońmi oczy, by ujrzeć, kto był sprawcą tego całego zdarzenia. Zanim to jednak zrobiła, jej uszu dobiegł tak bardzo jej znany głośny śmiech.
      — Nathan! — warknęła, ale w jej głosie można było dosłyszeć nutkę rozbawienia.
      — Tak? — zapytał wampir, robiąc niewinną minę i z trudem tłumiąc kolejny wybuch śmiechu. — Czy coś się stało?
      — Ależ oczywiście, że nie! — zaprzeczyła z chytrym uśmieszkiem Andrea i z wampirzą szybkością, nabrała do swoich rąk mąkę i zgrabnie rzuciła nią w twarz niczego nieświadomego Nathaniela, przez co wokół niego powstał biały dym.
      — Ej! — krzyknął zaskoczony wampir. — A to za co?
      — Nie udawaj, że nie wiesz! — powiedziała ostro dhampirzyca, ale nie ukrywała rozbawienia. Już po chwili wybuchła perlistym śmiechem.
      Nathan korzystając z nieuwagi Andrei, nabrał w dłonie sporo mąki i tak jak poprzednio rzucił nią w dziewczynę. Andie od razu zareagowała i z groźnie zmrużonymi oczami, podeszła do Nathaniela. Chłopak wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i przeczesał swoje kiedyś czarne włosy, które obecnie były koloru białego. Wpatrywał się w Andreę, która według niego jak się złościła, wyglądała uroczo. Mówił jej to już setki razy, ale dziewczyna na te słowa zawsze zgrzytała głośno zębami i patrzyła na niego groźnie, kiedy to on miał niezły ubaw z zaistniałej sytuacji. W obecnej chwili oboje byli rozbawieni, ale dziewczyna udawała groźną, choć Nathan i tak wiedział, że jest inaczej. Dowiedział się o tym dzięki jej myślom, których dhampirzyca nie potrafiła ukryć, a bardzo by chciała. Nie lubiła, jak Nathaniel mieszkał w jej głowie, bo to ją drażniło. Obiecała sobie, że kiedyś nauczy się ukrywać swoje myśli i będzie w końcu miała przewagę nad wampirem.
      Andrea jeszcze przez jakiś czas stała na przeciwko Nathana, nie zważając na to, że był od niej wyższy o dobrą głowę. Nie obchodziło ją, że była niska. Stała na palcach, co i tak nie pomagało i patrzyła na niego z mordem w oczach, który i tak był udawany. Miała zamiar wsiąść do rąk mąkę i rzucić nią w wampira, ale Nathaniel wiedział, co dziewczyna zamierza i w porę się odsunął. Zszokowana Andrea otworzyła lekko usta. Z rękami zaciśniętymi w pięści, szła w stronę Nathana. Ten przed nią uciekał, a sprawiało mu to nie małą frajdę. Uśmiechał się do siebie w duchu, kiedy to Andie za wszelką cenę próbowała go dogonić, ale nie było to proste, ponieważ była od niego wolniejsza. Przypominało to gonitwę obu bałwanów w zimie, gdyż Nathan i Andrea byli cali biali. Gdyby ktoś w tym momencie wszedł do kuchni, to nie wiedziałby, czemu wciąż sypią się mąką. Dziewczyna jednak się nie poddawała i za pomocą swojego daru sprawiła, że przed wampirem pojawiła się ognista ściana i ten od razu stanął jak wmurowany, ponieważ ogień palił stworzenia takie, jak on. Gdyby zrobił krok do przodu, to pozostałby z niego czarny proszek.
      — Taki mądry jesteś? — zapytała z drwiną Andrea i uśmiechnęła się szeroko, po czym spojrzała na wampira spod rzęs.
      — No... — Nathan na chwilę zaniemówił.
      Andie w końcu mogła zrobić to, co z całego swojego serca chciała. Wzięła do rąk mąkę i nim tylko Nathaniel zdążył się wycofać, ona wrzuciła mu za koszulkę biały proszek. Zaśmiała się wesoło, jak osiągnęła swój cel. Wampir również zachichotał pod nosem. Porwał Andreę w swoje ramiona i chciał ją cmoknąć w policzek, a później w usta, bo wiedział, że to ją wkurzy, a mu sprawi radość, ale dziewczyna w porę zorientowała się, o co chodzi i uciekła chłopakowi, by wystawić mu język, jak małe dziecko. Tak też wyglądała, tylko trzeba było jeszcze zrobić jej dwa warkoczyki, lub wysoko kitki. Wampir uśmiechnął się blado, bo zrobiło mu się smutno.
      — To z ciasta nici — powiedziała zmartwiona Andrea, poszukując w szafce paczki mąki, której jak na złość nie mogla znaleźć.
      — Można kupić — zaproponował Nathaniel, któremu zaczął wracać dobry humor.
      — Nie! — zaprzeczyła dhampirzyca. Zeszła ze stołka, na którym stała, by przeszukiwać szafkę, która była wysoka, a przez jej krótkie nóżki do niej nie sięgała i uśmiechnęła się wesoło. — Czas na pisanki!
      Nathan uśmiechnął się lekko. Sprawiało mu radość, jak dziewczyna była wesoła. Zrobiłby wszystko, by była szczęśliwa. Dla niej to nawet wskoczyłby w ogień. Była mu bardzo bliska, a może i nawet za bardzo? Z dnia na dzień miał wrażenie, że jest dla niego kimś więcej, niż tylko przyjaciółką, a utwierdzało go w tym to, że jej piękny uśmiech sprawiał, że on sam stawał się szczęśliwy i miał zamiar robić wszystko, by nie znikał z jej pięknej i zawsze pogodnej twarzyczki. Coraz bardziej czuł, że kocha ją jeszcze mocniej i mocniej. Cieszył się w głębi ducha, że dziewczyna nie słyszała jego myśli, ponieważ w tym momencie prawdopodobnie uciekałaby najszybciej jak się da, gdzie pieprz rośnie, ponieważ ona zarzekała się, że nic do niego nie czuje i nie zniosłaby, gdyby Nathan ją kochał, bo ona nie chciała mieć chłopaka, a tym bardziej męża. Bała się tego i sama nie wiedziała, dlaczego? Nie chciała też być tak szybko dorosła, dlatego nie miała zamiaru wiązać się w poważne związki. Wolała jeszcze poczekać i cieszyć się młodością, która dla niej miała trwać wieczność.
      Andrea nalała do garnka wodę, gdzie wrzuciła dziesięć idealnie białych i czystych jajek, które dała na gaz. Nathan w tym czasie rozpuścił kit pszczeli, z którego z czasem powstał czarny wosk. Z tego mieli oboje robić pisanki, które Andreę nauczyła jej babunia. Dhampirzyca z niecierpliwością czekała, aż jajka w końcu się ugorują. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy to woda zaczęła kipieć, a bąbelki wesoło rosły na tafli, po czym szybko pękały. Nathaniel widząc radość Andie, śmiał się z niej, ponieważ zachowywała się jak małe dziecko, które właśnie miało dostać tak bardzo długo wyczekiwaną rzecz. Dziewczyna zauważywszy, że jest obiektem kpin, wystawiła wampirowi język i zrobiła obrażoną minę. Mimo to i tak była rozbawiona tą całą sytuacją.
      Po ugotowaniu się jajek i ich wystygnięciu, ponieważ na gorących nie było można robić pisanek, gdyż wosk zamiast zastygać, spływał po jaku, pozostawiając po sobie czarny ślad, który jak się zdrapało, pozostawiał jasnobrązową plamę, która brzydko wyglądała, Andrea i Nathan zaczęli się zabierać za swoją robotę. Jak się okazało, wampirowi praca szła zwinnie i bez najmniejszych trudności. Wydawało się, że robił już to tysiące razy. Jednak naprawdę tak nie było, ponieważ Nathan robił to w wampirzym tempie, a wampiry potrafiły wszystko. Nie było dla nich rzeczy niemożliwych! Andrea widząc, jak jej konkurent robi prześliczne pisanki, jej serce ogarnęła ogromna zazdrość. Nie mogła znieść myśli, że jest on od niej lepszy w rzeczy, którą ona robiła nieskończenie wiele razy, a on dopiero pierwszy raz w życiu, gdyż to robótka dla kobitek! Zacisnęła mocno szczęki i kątem oka patrzyła to na dzieła wampira, które zapierały dech w piersiach, to na swoje, które były niczym. Zagryzła dolną wargę, a Nathan to widząc, uśmiechnął się pod nosem.
     Andrea namoczyła główkę szpilki w wosku, by po chwili nanieść gorącą ciecz na jajko i zrobić wzorek. W tym samym momencie drzwi z hukiem się otworzyły, które kopnięciem wywaliła mała dziewczynka, która miała usta wykrzywione w szerokim, ale za to dziecięcym uśmiechu. Wystraszona Andie nieświadomie zrobiła na swoim wielkanocnym jajku krzywy wzorek, który okropnie kontrastował się z resztą. Dhampirzyca zazgrzytała głośno zębami i spojrzała z mordem w oczach na roześmianą twarzyczkę dziecka, które nie zdawało sobie sprawy z tego, co zrobiło.
      Dziewczyna mierzyła się wzrokiem z przybyłą młodą damą, która miała oczy tak samo szare i błyszczące, jak ona tyle, że nieruchome. Tylko Nathan ze zdziwieniem dostrzegł, że dziewczynka była ubrana, jak na Halloween. Nie dość, że miała czarną, długą i potarganą sukienkę, która leżała na niej jak worek, to jeszcze na jej czarnych jak noc kręconych i długich włosach, znajdował się szpiczasty i podziurawiony kapelusz, tego samego koloru. Przybyłej pomyliły się chyba święta!
      — A ty to kto? — zapytał z nieudawanym zaciekawieniem Nathaniel.
      — Mary — w kuchni rozległ się dźwięczny głos dziewczynki.
      — A mogłabyś dokładniej? — wampir uśmiechnął się szeroko.
      Dziecko wzruszyło ramionami i podeszło do Nathana, by wręczyć mu już niedbale zwiniętą w rulonik kartkę żółtego papieru. Andrea bacznie obserwowała poczynania dziewczynki, gdy Nathaniel wziął od niej notkę. Rozwinął ją i jego oczom ukazał się napis, napisany pochyłym i ledwo czytelnym pismem. Zaczął czytać:
"Andreo!
Oto Twoja nieznośna kuzynka, którą masz się opiekować przez całe święta. Ja już mam jej po dziurki w nosie, bo to diabeł wcielony! Mam nadzieję, że jak ją od Ciebie odbiorę, to będziesz jeszcze żyła, w co nie wątpię. Może pod Twoją opieką się zmieni. Ja na razie muszę od niej odpocząć. Życzę powodzenia!
PS Pewnie zastanawiasz się, jakim cudem jest Twoją kuzynką? To długa historia, której raczej Ci nie opowiem."
      U Nathana z każdym kolejnym słowem, na jego twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Nie mógł uwierzyć, że ta dziewczynka mogłaby być kuzynką Andrei i to jeszcze czarownicą! Przecież ona była dhampirem, co wiązało się z tym, że jej ojciec był wampirem. Jej rodzina naprawdę stawała się jakaś pokręcona. Brakowało jeszcze jakiegoś wilkołaka! Byłby wtedy komplet!
      — Eee... Nathan? — zapytała niepewnie Andrea, spoglądając w końcu na wampira.
      — Hm? — Uśmiechnął się szeroko.
      — Co tam pisze? — zadała kolejne pytanie. W jej głosie można było doczytać się zaciekawienia, a jednocześnie przerażenia.
      — To twoja kuzynka — oznajmił Nathaniel, wskazując na stojącą na przeciwko dziewczynkę, która uśmiechała się niewinnie.
      — Co? — zapytała, otwierając szeroko buzię i oczy. Jej mina była komiczna!
      Dhampirzyca wyrwała Nathanielowi w ręki kartkę i zaczęła ją czytać. Jej oczy wyrażały coraz to większe niedowierzanie. Nie mogła uwierzyć, że Mary mogłaby być z nią spokrewniona. "Ciekawe, z której strony?!", pomyślała oburzona, przyglądać się dziewczynce, która patrzyła na nią swoimi dziecięcymi oczami. Andrea wzięła głęboki wdech i wysiliła się na blady uśmiech. Dowiedziawszy się, że ta mała istota jest czarownicą i do tego jeszcze taką wredną, zaczynała się bać. Nie chciało jej się wierzyć, że mogłaby być aż taka wredna, ale w głębi serca miała tą dużą obawę.
      — Cześć kuzynko — powiedziała wesoło Mary i pomachała pewne swoją małą dłonią do Andrei.
      — Eee... Cześć — powiedziała niepewnie dziewczyna i pomachała lekko do Mary, na co ta pokazała rząd sowich bielutkich ząbków. — Ile ty w ogóle masz lat?
      — Osiem — oznajmiła dumnie mała czarownica i spojrzała na Andie spod rzęs.
      — Mhm — bąknęła od nosem Andrea i usiadła na stoliku, by powrócić do robienia pisanek.
      — Chcę jeść — powiedziała Mary, gdy tylko dhampirzyca zamoczyła główkę szpilki w wosku.
      — Nathan, zrób jej coś — poprosiła dziewczyna, nie patrząc na czarownicę.
      — Ale ja chcę, byś ty mi zrobiła! — zaprzeczyła Mary i popatrzyła na swoją opiekunkę z wyrzutem, a jednocześnie z wrogością. Zmarszczyła groźnie nosek i czekała, aż ta raczy na nią spojrzeć.
      Andrea westchnęła ciężko, ponieważ już po raz kolejny musiała przerywać swoją pracę. Zaczynało ją to trochę drażnić, ale starała się zachować spokój. Powili odstawiła na stół zaczętą pisankę i szpilkę, po czym podeszła leniwym krokiem do lodówki i zaczęła w niej szukać czegoś, co posmakowałoby małej czarownicy. Zanim znalazła to, co byłoby odpowiednie, doszedł do niej swąd spalenizny. Na chwilę znieruchomiała, by zaraz poderwać się i szybkim ruchem niczym torpeda, podjeść do piekarnika. Otworzyła jego drzwiczki, zza których zaczął wychodzić czarny dym u wyciągnęła już całkiem spalone na węgiel ciasto. Taki pyszny kruszon, z którego pozostał czarny proszek. Dhampirzyca pociągnęła nosem i z żalem odstawiła ciasto. Już miała odwrócić się, by zacząć w lodówce szukać czegoś, co mogłaby zjeść jej podopieczna, kiedy zauważyła, że Mary już znalazła sobie pożywienie. Oto właśnie zajadała się przeróżnymi ciastami, które dhampirzyca upiekła! Nathan natomiast stał w drzwiach i patrzył z rozbawieniem na zaistniała sytuację. Wiedział, co miało się wydarzyć. Długo nie musiał czekać na reakcję Andrei. Najpierw z ust dziewczyny wydobył się okrzyk niedowierzania, a po chwili jej twarz zrobiła się czerwona ze złości. Kipiała od środka, bo mała czarownica bezkarnie zajadała jej przepyszny sernik z galaretką!
      — To tylko dziecko — zachichotał Nathan i popatrzył z rozbawieniem na Andreę.
      — Dziecko? — zapytała z niedowierzaniem Mary i popatrzyła z mordem w oczach na Nathaniela.
      Żałowała w tym momencie, że jej wzrok nie mógł zabijać. Nie znosiła, jak ktoś uważał ją za małą dziewczynkę. Była za dumna, by pozwalać, by ktoś tak na nią mówił! Chciała być dorosła i marzyła, by ludzie taką ją postrzegali, by nie parzyli, ile ma lat! Denerwowało ją to i w jej sercu pojawiała się wtedy nienawiść. Zawsze z tego powodu robiła osobie, która tak ją nazwała psikusa. Było to spowodowane tym, że chciała się odegrać, ale i z przyjemności.
      — Co? — zapytał z niepokojem w głosie Nathan, kiedy to Mary stanęła na przeciwko niego i zmrużyła groźne swój mały nosek. Andrea wykorzystała ten doskonały moment i w wampirzym tempie schowała pozostałości po cieście do szafki, którą zamykało się na klucz. Ozdobny kluczyk schowała do tylnej kieszeni swoich ciemnych spodni, po czym oparła się o blat stołu i jak gdyby nigdy nic, z niewinnym wyrazem twarzy zaczęła oglądać swoje bardzo fascynujące paznokcie. W tym samym momencie Nathan mierzył się wzrokiem z Mary. Dziewczynka niespodziewanie wyciągnęła rękę przed siebie i szepnęła coś pod nosem. Wampir nie rozumiał jej słów, ale to, co się wydarzyło, odebrało mu mowę. Poczuł, że jego nos i uszy zaczynają rosnąć. Już po chwili zorientował się, że ma trąbę i ogromne uszyska. Wyglądał jak prawdziwy słoń, tylko był blady i miał czarną czuprynę. Mała czarownica uśmiechnęła się szeroko, kiedy to Andrea dławiła się ze śmiechu i pokazywała palcem na wampira. Z jej oczu zaczęły wypływać krwawe łzy, które pojawiły się przez tak wielkie rozbawione.
      — Zabierz to! — krzyknął spanikowany Nathan, na co Mary tylko szatańsko się zaśmiała. Odwróciła się na pięcie, by dokończyć jedzenie ciasta, ale nigdzie go nie dostrzegła.
      — Gdzie moje cisto?! — warknęła przez zaciśnięte zęby, patrząc z nienawiścią na dhampirzycę.
      — Mnie się pytasz? — Andrea udawała głupią.
      — A widzisz tu kogoś innego?! — krzyknęła głośno, przez co Andie zadzwoniło w uszach. — Gdzie je schowałaś?!
      — Upiekłam je dla siebie! — oburzyła się dhampirzyca wiedząc, że postępuje niekulturalnie i źle, ale nie mogła znieść myśli, że dla niej miało nic nie pozostać. Zachowywała się jak dziecko i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
      Zdenerwowana czarownica podeszła do Andrei i spod swojego czarnego kapelusza zajrzała jej głęboko w oczy. Ta tylko zacisnęła szczęki i bez nawet najmniejszego wahania, spojrzała na dziewczynkę dumnie. Mary z wymalowanym na twarzy uśmiechem cicho szepnęła pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa, które sprawiły, że Andie wyrósł ogromny nos, porośnięty wielkimi brodawkami. Dziewczyna zakryła nieszczęsny widok dwoma rękami, po czym niczym torpeda pobiegła do łazienki. Na miękkich nogach podeszła do lustra i zlękniona zajrzała w nie. Widok jaki zobaczyła, przeraził ją. Teraz była podobna do swojej ciotki! Z jej ust wydobył się głośny krzyk przerażenia i rozpaczy. Oczy dziewczyny zaszył łzami, które po chwili wielkości grochów, zaczęły jej spływać po twarzy, pozostawiając za sobą czerwony ślad.
      — Tak nie może być! — pisnęła do sobie.
      Oderwała wzrok od swojego koszmarnego odbicia i szybkim krokiem, stawiając ciężko swoje stopy na podłodze wyłożonej ciemnymi panelami, poszła do pokoju, gdzie zastała kłócącego się Nathaniela z małą czarownicą. Zaczynały już latać wazony, które rozbijały się o ścianę. Andie zdenerwowała się, ponieważ wampir rozbił dzbanek po jej prababci, który miał jeszcze przeżyć wiele długich i wspaniałych lat. Teraz leżał rozbity na miliony malutkich kawałeczków na podłodze. Dhampirzyca na ten widok zazgrzytała głośno zębami tak, że ten dźwięk doszedł do kłócących się osób, ale oni i tak nie zwrócili na to nawet najmniejszej uwagi. Andie poczuła narastającą złość na Nathana, ponieważ ten wciąż rozbijał co nowe ozdoby, które skradły jej serce. Postanowiła załatwić tą sprawę pokojowo, puki było co jeszcze zbierać.
      Wyczarowała w swojej dłoni ogień i podeszła do Mary, która popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Otworzyła szeroko oczy i znieruchomiała, ponieważ doskonale wiedziała, że czarownice były palone na stosie i bała się panicznie ognia tak samo, jak wampiry. Nathaniel odsunął się o dobre trzy kroki i uśmiechnął się z drwiną do małej Mary, która zaczynała się bać. Dziewczynka wiedziała, że dhampirzyca nie miała prawa jej nic zrobić, ale miała tą niewielką obawę, której za nic w świecie nie mogła się pozbyć. Była jak ten mały ptaszek, który został uwięziony w klatce i za żadne skarby świata, nie mógł się z niej wydostać.
      — Odczaruj mnie, a nic ci się nie stanie — zagroziła Mary dhampirzyca i uśmiechnęła się szatańsko, zbliżając dłoń z ogniem do twarzy małej czarownicy. Tak naprawdę nie miała zamiaru jej krzywdzić, bo chciała ją tylko nastraszyć.
      Nie wiedząc czemu, dziewczynka się zlękła. Popatrzyła swoimi szarymi oczami na Andreę, które wyrażały złość, po czym bąknęła coś niezrozumiałego i czar prysł. Zadowolona dhampirzyca złapała się za swój nos i odetchnęła z widoczną ulgą. Uśmiechnęła się z wyższością, a jednocześnie z wdzięcznością do podopiecznej. Czuła się szczęśliwa, bo na powrót wyglądała normalnie. Zaciśnięciem dłoni w pięść zgasiła niebezpiecznie palący się ogień. Mary odetchnęła z ulgą, ale to nie zmieniło faktu, że była wściekła. Nic nie mówiąc, ruszyła w stronę wyjścia z kuchni.
      — A ja? — zapytał z wyrzutem Nathan i posłał za Mary smutnawe spojrzenie. Dziewczynka na te słowa automatycznie zatrzymała się, po czym spojrzała niechętnie na Andreę.
      — Jego też możesz — powiedziała beznamiętnie dhampirzyca i uśmiechnęła się lekko.
      Mary przewróciła oczami, szepcząc te same słowa, co przy Andie, by odczarować Nathaniela, na którego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Mała czarownica prychnęła i szybkim krokiem weszła do salonu. Rozsiadła się wygodnie w fotelu i dumnie zarzucając swoje czarne włosy do tyłu, wzięła do ręki pilot i włączyła telewizor. Na kanale, na który się włączył, leciał według jej uznania tandetny film nie dla takich osób, jak ona, a mianowicie jakiś kryminał. Mary ze znudzeniem przyciskała przyciski pilota, w poszukiwaniu czegoś normalnego. Po kilku minutach natrafili na bajkę, gdzie pośród łąk wesoło sobie kicał biały króliczek wielkanocny. Uśmiechnęła się radośnie i odstawiła pilot obok siebie, by owinąć swoje krótkie rączki wokół nóg i zacząć oglądać. To była bajka w jej guście.
      — Co oglądasz Mała? — zapytał z zaciekawieniem Nathaniel, siadając obok Mary.
      Wystraszona czarownica porwała w swoje małe ręce pilot i wyłączyła nim telewizor. Przybrała znudzony wyraz twarzy i zaczęła przeczesywać palcami swoje długie włosy, które układały się w idealne loki. Nie chciała, by Nathan odkrył jej największy sekret, że jest jeszcze taka dziecinna, więc zaczynała się denerwować. Zagryzła lekko dolną wargę i schowała twarz we włosach. Starała się zachowywać tak, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Nathaniel natomiast wiedział, czego obawiała się Mary, ponieważ słyszał jej myśli, kiedy ta o niczym nie miała bladego pojęcia. Matka jej nie powiedziała, że wampiry czytają w myślach.
      — Nic — bąknęła, starając się, by jej głos niczego nie zdradził. — Same dziecinady lecą — zaczęła się żalić.
      — Czyżby? — zapytał z drwiną w głosie, na co czarownica posłała mu mordercze spojrzenie.
      W tym samym czasie Andrea kończyła robić pisanki. Była jak jeszcze nigdy bardzo dumna ze swojego dzieła. Miała zamiar pokazać je Nathanowi, kiedy to przez otwarte okno wleciało jajo sporych rozmiarów. Było pomalowane w kolorowe plamy, które nawet ładnie się ze sobą kontrastowały. Zafascynowana dhampirzyca wzięła jajko do ręki i zaczęła się jemu uważnie przyglądać. Niczego nadzwyczajnego w nim nie dostrzegła, ale mimo to wyglądnęła przez okno, by sprawdzić, kto je wrzucił. Nikogo nie zobaczyła, co ją bardzo zdziwiło, ale za to w zielonej trawie zobaczyła kolejne barwnie ozdobione jajko. Podniosła ze zdziwienia jedną brew, po czym zwinnie nie odstawiając na miejsce trzymanej pisanki, wyskoczyła przez okno, nie wydając ze zetknięciu się stóp z ziemią żadnego dźwięku. Powoli schyliła się i bez chwili zastanowienia porwała w swoje ręce jajo, które było równie wielkie, co wcześniejsze. Andrea rozejrzała się dookoła i w oddali pod drzewem, ujrzała koleje ozdobione jajko. Zmarszczyła czoło, ale poszła w jego stronę. Dojście do celu zajęło jej co najmniej sekundę, ponieważ poruszała się w wampirzym tempie. Do dziewczyny dotarło, że te pisanki mają ją dokądś zaprowadzić. Oniemiała patrzyła na wyznaczony szlak, bo doskonale widziała, że co kilka kroków znajdowały się jajka wielkanocne w nienaturalnych wielkościach. Szła szybko i zbierała pisanki, nie wiedząc dlaczego. Przecież mogła je omijać bez żadnego nawet zaszczycenia ich swoim spojrzeniem, ale tak nie robiła. Droga wcale jej się nie dłużyła, ponieważ poruszała się szybkim krokiem. Czuła tylko ciepły powiew wiatru, który rozwiewał na wszystkie strony jej brązowe włosy. Jak już zebrała wszystkie jajka, które nie mieściły jej się w dłoniach, zdała sobie sprawę z tego, że znalazła się punickie wyjścia, czyli w drzwiach wejściowych domu.
      — Co? — wykrztusiła, a słowa z trudem przecisnęły jej się przez gardło.
      W pewnym momencie poczuła, jak skorupki w jajkach jak na zawołanie, zaczynają pękać. W każdej po kolei robiły się coraz to większe dziury. Andrea z wrażenia opuściła na ziemię pisanki, co tylko przyspieszyło... Okres wykluwania się. Z jajek wyszły małe pisklaki. Dhampirzycę nie zaskoczyło to, że były trzy razy mniejsze, niż skorupki, z których się wykluły tylko to, że były tych kolorów i wzorków, co one! Kurczaczek, który wyszedł z pisanki w kolorowe groszki, zamiast być żółty, był w kształtach i kolorach takich, jakie miała jego skorupka. Tak było z pisklęciem ze skorupki ze wzrokami w paski, ciapki, gwiazdki i wiele innych. Andie z niedowierzaniem patrzyła na to zjawisko. Wytrzeszczyła tylko oczy na moment, kiedy to pisklaki wesoło ćwierkając, zaczęły na nią skakać, bo prawdopodobnie uważały ją za swoją mamę. Dziewczyna przeraziła się nie na żarty i zaczęła oddalać się od kurczaczków. Weszła do domu, ale ptaki niestety poszły za nią. Gdzie ta się nie ruszyła, on podążały tam, gdzie ona.
      — To jakieś jaja są?! — pisnęła z przerażeniem Andrea. Nie mogła uwierzyć temu, co widziała.
      Jej uszu doszedł dźwięk dwóch głośnych śmiechów, podobnych do dzwoneczków, dzwoniących barwnie i czysto. Domyśliła się, że był to Nathan i Mary, którzy z ukrycia obserwowali całe zdarzenie. Andie poczuła, że w sercu pojawia się jej złość, której chciała dać upust. Zacisnęła szczęki i ze świstem wciągnęła do płuc powietrze. Nigdy nie lubiła, jak stawała się obiektem kpin. Raniło ją to, ale zawsze starała się tego nie pokazywać i śmiać się z resztą z siebie. Czasami jej to się nie udawało i chciała płakać. W tym momencie z trudem powstrzymywałam się przed falą płaczu, bo nie chciała pokazać, że tak bardzo się tym przejmuje. Zrobiła się tylko na niegdyś bladej twarzy cała czerwona i zacisnęła w pieścić swoje dłonie.
      — Nie widzisz, że oto właśnie zostałaś mamusią? — zaśmiał się wesoło Nathan, wychodząc wraz z Mary zza ukrycia.
      — Właśnie zauważyłam — warknęła Andrea i wzięła głęboki wdech, który miał jej pomóc uspokoić się.
      — To dlaczego jesteś taka zła? — zadał kolejne bezsensownie pytanie.
      — Kurczaki! — Dhampirzyca spojrzała wymownie na pisklaki. — Nie widzisz, jak wyglądają?! Jak...
      — Ja je zaczarowałam — powiedziała głośno Mary i wypięła dumnie pierś.
      — Aha... A gdzie ich tata? — zadała retoryczne pytanie Andie.
      — No jak to gdzie? — oburzył się Nathan i zrobiła smutną minkę. — Właśnie stoi przed tobą!
      — Mhm... — Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
      Niespodziewanie Nathaniel wziął w ramiona Andreę i złożył na jej ustach długi pocałunek. Dziewczyna zarzuciła mu na szyję ręce i przylgnęła do niego całym swoim ciałem. Obydwoje bardzo długo trwali w swoim słodkim pocałunku, nie patrząc na to, że Mary udaje, że wymiotuje tęczą.


Witam kochani! ♡ Dziś przybywam z miniaturką świąteczną i mam ogromną nadzieję, że Wam się spodobała. Właśnie w piątek przyszło mi na myśl, by zamiast rozdziału, napisać ją. Akurat w mojej głowie zaczął się pojawiać cały jej obraz i szkoda mi było jej nie napisać. Jak widać, pisałam ją z perspektywy trzecioosobowej i mam nadzieję, że nie wyszła mi najgorzej. Jakoś rzadko tak pisywałam. Nie wiem sama, dlaczego zdecydowałam się, by napisać akurat tak xD Ale mam nadzieję, że miniaturka przypadła Wam do gust am do gustu, a w  szczególności koniec, bo jakoś pomyślałam sobie, że fajnie by było tak zrobić, bo w końcu ona nie nawiązuje do historii :D Więc jej ocenę zostawiam Wam, a ja nie mam żadnych pytań xD
Chciałam też polecić Wam bloga Eve Lovsed http://vampireandmillionaire.blogspot.com Dziękuję kochana i zapraszam do czytania! :*
Chciałam Wam również złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt! To życzę Wam, byście spędzili je w dużym gronie rodziny, gdzie panuje wspaniała atmosfera! Oczywiście standardowo smacznego jajka i święconek, mokrego dyngusa! Choć i tak ma padać deszcz, więc na pewno nie będzie suchy :D I w ogóle wspaniałych Świąt Wielkanocnych! ♡ :*
A w wolnej chwili na pewno nadrobię u Was zaległości. Do napisania! :***


madziula0909

35 komentarzy:

  1. Pierwsza wooooow :D Opłaca się siedzieć po nocy, bo nie da się spać... Kochana wchodzę na bloggera i patrzę u Cb coś nowego, myślę sobie : może nowy rozdział i raptem sobie przypominam,o czym pisałaś mi na gg. Bardzo mi się spodobał ten wpis. Tyle fantastyki... Niezła ta jej kuzyneczka Mary :D dała im trochę popalić z tą swoją magią. A potem ten pomysł z kolorowymi pisankami, z których wychodzą takie kurczaczki. I ta słodka chwila : Andrea - matka, Nathan - ojciec. Uwielbiam tę parę! No i na końcu ten pocałunek, nie spodziewałam się tego mała :* Zaskoczyłaś mnie! Czekam na nowy rozdizał kochana :D I czasami dodawaj takie odskocznie - wciągają :D Pozdrawiam i weny życzę skarbie <3 Zapraszam do mnie na nowy, jeśli masz chęć :D Twój blog po prostu wymiata! Rządzisz mała <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww! Ja też zaraz będę "rzygać tęczą" ♥ Niech on ją naprawdę kocha, no! Ten specjal jest wspaniały! Mary jest wspaniała! Nathan jest wspaniały! Podobnie jak cały blog ♥♥♥
    Lecę go dodać do mojej księgi wspominek (zapisuję tam wszystko, co jest dla mnie ważne) :D Podbiłaś moje serducho :3 Lawiny weny życzę, buziaki :*
    PS. Postaram się dzisiaj dodać coś u siebie c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super!!! Nieźle to wymyśliłaś. Andrea i Nathan-rodzice ♡♡♡♡ I ten pocaunek na koniec ♡♡♡♡ Ale byłoby super gdyby coś po między nimi w opowiadaniu się działo. ..no wiesz "miłość rośnie wokół nas" hahaha..bredzę...juz czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://przyjaznprzetrwakazdatajemnice.blogspot.com/
      zapraszam na mojego nowego bloga

      powiem że to dzięki tobie założyłam bloga z opowiadaniem. Zainspirowałaś mnie! I jeszcze strasznie mi się spodobało imię twojej bohaterki Andreii i nie jesteś na mnie zła że go użyłam le jako imię bohaterki drugoplanowej? Jeśli ni będzie ci to pasowało to zmienię

      Usuń
  4. Madziu, poprawiłaś mi humor tym rozdziałem. Jest prześwietny! ^-^
    Nie wiem, skąd ty bierzesz pomysły, ale są genialne! To, jak Andie i Nathan robili ciasta i rzucali się mąką... A potem wejście małej czarownicy, no wybuchnęłam śmiechem, jak weszła przez drzwi! To było mistrzowskie! A jak zaczarowała nos Andrei i strzelała fochy, to po prostu padłam. Przy kurczakach miałam ochotę tarzać się po dywanie. Wygrałaś mi dzień, dziewczyno ♥
    Ten pocałunek... Podejrzewałam, że się tu pojawi, ale nie w tym momencie. Pięknie to opisałaś, dodało to takiego uroczystego nastroju. Chociaż wiesz, że ja wolę Erica XD
    Kochana! Nie umiem składać życzeń, ale tobie za nie dziękuję i wiedz, że w dwóch słowach: Wesołych Świąt, jest wszystko to, co najlepsze i najważniejsze. Cóż, no i jeszcze... smacznego jajka! ^-^

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju jak słodko ^_^ mam nadzieję że w normalnym rozdziale między Andreą a Nathanielem również coś zaiskrzy ;-) Czekam na NEXTA!

    OdpowiedzUsuń
  6. Miniaturka jest SUPER!! Szkoda, że Mary nie będzie w historii właściwej (A może będzie?)
    Jeju, jak ja się śmiałam! Dawaj szybko nn!
    Drav

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogłam się doczekać tej miniaturki od chwili, kiedy powiedziałaś mi, że planujesz ją wstawić, ale musze Ci powiedzieć, że opłacało mi się czekać. To jest wspaniałe. No nareszcie w końcu ją pocałował(nie szkodzi, że to miniaturka i nie ma wpływu na główną historię)liczy się fakt, że to zrobił. Czekałam na tą chwilę od samego początku opowiadania. Kochana ty dobrze wiesz, że ja kocham czytać twojego bloga, w ogóle go kocham łącznie z bohaterami( szczególnie jednego, ale nie powiem którego, no w zasadzie to dwóch z tym, że drugiego sobie wymyśliłam;))
    Także ja spadam bo jestem w trakcie pisania 4(jej)
    Czekam na nn, pozdrawiam i życzę lawiny weny i czasu
    Jessi;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie super pomysł z miniaturką! Na prawdę mega!
    Andra i Nathan są tutaj na prawdę uroczy. :D A z tą kuzynką to także trafiłaś! :D Ale i tak najlepszy pocałunek! Awww :3
    Czekam w takim razie na rozdział!
    Buziaczki! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG. Genialny rozdział.
    Czekam na next i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też napisałam taki rozdział. Twój jednak jest dłuższy oraz o wiele lepszy. Kuzynka Andrei? Ja nie mogę ta akcja z telewizorem! Boska!
    Tylko ja wiem, że zawsze narzekam i zawsze mi coś nie pasuje i ja bardzo się cieszę z tego pocałunku, ale tak nagle? To na ten rozdział czy na stałe, bo mam wrażenie jakiegoś małego przeskoku?.
    Rozdział mi się bardzo podobał, do końca nie ogarniam jak oni robili te jajka z woskiem. No ale nieważne. XD
    Wesołych i Radosnych!
    Pozdrowionka
    L.d.A

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne opowiadanie, aż się dziwię czemu tak mało komentarzy jest pod postem. Świetnie, jak zawsze u Ciebie. Nic do zarzucenia, warto było czekać ♥

    Dziękuję kochana za polecenie mojego skromnego bloga, nie wieżę, że chciałaś poświęcić czas, aby mnie promować. Jesteś genialna pisarką i osobą ;*

    Pozdrawiam serdecznie i życzę z całego serducha weny! ;*
    Eve Lovsed.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzisiaj powiem z góry, ze nie mogę się za bardzo rozpisywać, bo nie mam czasu, ponieważ siedzę u dziadzia razem z rodzicami i patrzę w ekran telefonu + od razu zapowiadam, że komentarz będzie z błędami, bo nie przepadam za pisaniem ich na komórce :D
    Mi się wszystko bardzo podobało, na początku miałam ochotę przyłożyć tej małej, ale później było już okej xD
    Zakończenia lepszego nie mogłaś wymyślić!!! ^_^ :* :3 <3 Zakochana jestem!!! <3 szkoda, że to nie ma powiązania z historią.... :( No ale cóż, trzeba się zadowolić tym, co się ma xD
    Smacznego jajka już nie pożyczę, ale mokrego Dyngusa jak najbardziej! :D
    Pozdrawiam, do napisania! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetnie Ci to wyszło! Wiedziałam, że między Andreą a Nathanielem coś będzie i się nie myliłam :) Mary najlepsza! Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze pojawi w Twojej powieści. Nawzajem!
    http://myenchantix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Miniaturka ogółem wyszła ciekawie, dużo się w niej dzieje, jak na taki króciutki rozdzialik. Pomysł z dziewczynką czarownicą nieźle mnie rozwalił, chociaż nie spodziewałabym się kuzyki.
    Szkoda, że relacje Andrei i Nathana nie są takie, jak w tej miniaturce, chociaż kto wie... Wszystko jest możliwe, prawda?
    Ogólnie cały rozdzialil bardzo mi się podobał, jednak dererwowała mnie w nim jedna rzecz, mianowicie powtórzenia. Co chwilę powtarzało się dhampirzyca, dhampirzyca, dhampirzyca... Jak na początku zamieniałaś to z imieniem dziewczyny, tak pod koniec praktycznie pojawiała się tylko ta dhampirzyca. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, jednak to wyjątkowo raziło w oczy.
    To ja czekam na nowy rozdział.
    Weny i mokrego Dyngusa (bo smacznego jajka to już nie za bardzo...)
    lilka24

    OdpowiedzUsuń
  15. Andrea i Nathan się pocałowali *O* O boże :O Jeeeejuuu, czekałam tylko na to ♥ W końcu! Boszz, oni są taką uroczą parą :♥
    Aaaa pomijając pocałunek.. ;3
    Rozwaliłaś mnie z tą kuzynką xd w dodatku czarownica..nie wierzę ;o
    Dobra..ktoś może pomyśleć, że jestem jakąś psycholką, ale gdybym ja miała do czynienia z takim denerwującym dzieckiem to zabiłabym się, bo przecież nie zabiłabym dziecka! Broń boże XD Ale pewnie zamknęłabym je gdzieś xd Ale potem było okeej, bo ta dziewczynka była taka słodka, i Nathan pocałował Andreę *♥*

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej :*
    Fajny pomysł z tą miniaturką świąteczną.
    Podobało mi się, jak oni się nawzajem z tą mąką ganiali, to musiało być niezłe xD No jak małe dzieci dosłownie... :)
    A ta kuzynka, matko co za denerwujący... dzieciak, dobrze, że później się uspokoiła trochę.
    A ta scena na koniec, kurczę zaskoczyłaś mnie, w życiu bym się tego nie spodziewała, ale było super, ładna by z nich para była <3
    Czekam na następny rozdział i weny życzę ;)
    Pozdrawiam :**
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajna miniaturka świąteczna. Dziwna była ta kuzynka Mary i na początku jej zbytnio nie polubiłam, lecz pod koniec fajny żart zrobiła z Nathanielem. Koniec bardzo mi się spodobał. Ten pocałunek mmmrrr :P
    Nie mogę się doczekać nowego rozdziału.
    Przy okazji zapraszam cię na nowy rozdział na moim blogu http://kronika-dark-hills.blogspot.com/.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Ha, ha, ha! Nie ma to jak bitwa na mąkę!

    OdpowiedzUsuń
  19. Kyaaaa~ *okrzyk radości*
    Oni się pocałowali, pocałowali się, Nathan kissed her! Okej, już się opanowuję.
    ...
    Oni się pocałowali!
    Nawet nie wiesz, jak ja się ucieszyłam. Ale idźmy od początku.
    Nie ma to jak wojna na mąkę. Współczuję im natomiast faktu, że muszą to potem posprzątać (life's cruel).
    Jak mnie wkurzyła ta mała czarownica! Jest jak mój siostrzeniec - słuchaj jej, to nie zamieni cię w ropuchę. Grrr. Nienawidzę takich bachorów.
    Jednakże słodkie jest to, że to przede wszystkim Nathan zaplanował coś takiego ^^ Znowu chce mi się piszczeć :D Na dodatek kurczaki, jeju, te malutkie są takie słodkie :3
    Tia, wiem, że gadam jak niewyżyta maniaczka romansów, ale to twój rozdział tak na mnie wpłynął, nie dziw mi się :P
    No co ja jeszcze mogę napisać? Przede wszystkim pochwalam twój pomysł na to, że nazwałaś tutaj Andreę mamą tych pisklaków (znowu okrzyk radości i zduszony pisk), co było naprawdę urocze. A jak Nathanowi padła rola ojca, uśmiechnęłam się jak głupia xD
    Rozdział mnie rozbawił i ucieszył, dlatego plus dla ciebie ;D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Przybywam z opóźnieniem.. :(
    Uwielbiam Nathana <3
    Chciałabym poznać takiego wampira. Masz jakiegoś w wyposażeniu do wypożyczenia? :)
    Kocham Twoje opowiadanie! <3 Czekam na rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  21. Mączana bitwa ;P Ta miniaturka była naprawdę bardzo fajna. Mary najlepsza! A kurczaczki są słodkie *.^

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej! :*
    Będzie krótko, bo cza iś spacz... ;D
    Słoooooooooooooooodziutkie! ^^
    Bitwa na mąkę, wkurzająca kuzynka czarownica, kurczaczki z pisanek, a nawet pieczenie ciasta - nawet nie wiesz, jak szczerzyłam się do mojej cegły (telefonu :*) jak to czytałam... I jeszcze ten pocałunek na koniec! ^^
    Czuję się zazdrosna, Nathan kocha Andreę, a nie mnie. Chlip. :P
    Uwielbiam te ich przyjacielskie porachunki... ^^ Coś mi to przypomina... ;D
    Dobranoc :**
    ~Rebecca~

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie bardzo wiem, co napisać o tym rozdziale. Zacznę od tego, że osobiście nie bardzo lubię te wszelakie dodatki, które autorki dodają do opowiadań. Lubię ciągłą akcję, a takie przerywniki, które nie mają wiele wspólnego z aktualną akcją są dla mnie... neutralne. Przeczytałam, ale nie wiem co na ten temat myśleć. Przede wszystkim mam tutaj na uwadze postacie Nathana i Andrei. Do tej pory między nimi nic się nie wydarzyło, raczej byli sobie nieprzychylni, ciągle się kłócili i dopiero chyba w ostatnim rozdziale doszli do porozumienia. A tu już od samego początku jest mowa o jakiejś miłości, o tym, że Nathan kocha Andie, a ona nie chce się wiązać i nie chce mieć męża! To ostatnie mnie mega rozśmieszyło, bo przecież ona mentalnie jest jeszcze dziewczynką, a nie kobietą. Więc gdzie tu mowa o jakimś mężu!?
    Będę szczera, kochana, bo przecież o to tutaj chodzi. Rozdział był gorszy od poprzednich. Opisywałaś wszystko zbyt dokładnie! Cieszę się, że lubisz pisać opisy i bardzo mi się to podoba, ale czasami przesadzasz. Są sytuacje, momenty, czynności, które nie wymagają tak szczegółowego opisywania. Wszyscy wiemy jak się robi pisanki, jak się piecze ciasta itp. Po co o tym tak dokładnie pisać? Przeczytałam dwie strony rozdziału i miałam dość... Tym bardziej, że wszyscy niedawno robiliśmy to samo. Akcja tak naprawdę zaczęła się dziać dopiero po pojawieniu się Mary. Fajny pomysł z wykluciem się kurcząt z pisanek, ale rozdział ogólnie mnie nie powalił. Wolę te aktualne wydarzenia;)
    Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale myślę, że lepiej dostać szczery komentarz niż jakieś wymyślne pochwały, które nic nie wnoszą;)
    Pozdrawiam!
    Jeśli masz ochotę to u mnie nowość;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Końcówka najlepsza! Super miniaturka Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  25. Przyznaję, że taka odskocznia od opowiadania jest czymś, co wyszło tutaj na plus. Oczywiście nie sugeruję nic złego, oj... ja to czasami źle ubiorę coś w słowa...
    Co prawda czytam ją po świętach, ale mimo wszystko spodobał mi się jej klimat. Utrzymana w delikatnym tonie, taka serdeczna, radosna... myślę, że powinnaś nam częściej tutaj serwować tego typu niespodzianki!
    Mary taka "dorosła", a jednak ciągle dziecko. Ogólnie małe, wredne "stworzonko", a tak urocza <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Hahahh, zabawny rozdział, dawno takiego nie było :D.
    Początek taki słodki, spokojny i zabawny, jak nigdy :D. A tu nagle wchodzi burza (Mary), która przewraca dom do góry nogami ^_^. Mimo to, Andrea z Nathanem ją przyjęła. Ja to bym inaczej postąpiła i podziwiam, Andree za to.
    Moim zdaniem, taka krótka zmiana dobrze zrobiła. Zero przemocy, ale a to więcej uśmiechu i dobra :D!
    Czekam na nowy i przepraszam, że dopiero teraz piszę :<.
    Pozdrawiam! :*
    http://palace-to-crumble.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Szybko napiszę. Rozdział baaardzo mi się podobał. Tak samo 18. Świetny pomysł z tymi świętami. Z niecierpliwością czekam nn i mnóstwa weny życzę:*

    OdpowiedzUsuń
  28. Tak, tak tak! W końcu słodki buziak! :D
    Już myślałam, że będą się przed tym bardziej bronić ;)
    Dodatek całkiem przyjemny, szczególnie akcja z mąką :)
    Totalna beztroska i chociaż chwilowe oderwanie od problemów :)
    Jak to dobrze, ze Andrea w końcu zaczęła się uśmiechać tak szczerze.
    Rozdział jak zawsze cudowny! :)
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  29. Gratulacje, nominowałam Cię do LBA! Szczegóły na moim blogu :
    http://myenchantix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  30. Ojejku!
    Już tydzień po Świętach, a ja dopiero zjawiam się z komentarzem. ;-;
    Znowu. To. Samo.
    Ych, bardzo Cię przepraszam. :<
    A co do miniaturki - ojeeeej! *-*
    Oni się pocałowali! ♥♥♥
    To takie piękne! Dlaczego to nie ma nic wspólnego z ich obecną sytuacją?
    Miniaturka wyszła Ci przeurocza i proszę o więcej takich skarbów! <3
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  31. No dobra, dobra, jestem wreszcie... Tak, wiem, znowu przychodzę tak późno, mimo że obiecałam, że będę... Wcześniej. No ale cóż, święta, wyjazdy... Dużo do robienia. Także przepraszam za tak długo nieobecność (znowu >.<) i za krótkość tego komentarza... Niestety, nadal mam dużo do nadrabiania, jeszcze teraz taki... Trudny tydzień...
    No, w każdym razie. Mi się bardzo podobało :) Ogólnie trochę nie lubię, jak w trakcie opowiadania pojawiają się takie krótkie historie, w których wszystkie zachowania i uczucia niewiele mają wspólnego z z tym właśnie opowiadaniem, ale nie ważne, zawsze to coś :3 I, pomijając ten brak połączenia z opowiadaniem,. treść jest świetna :) Nie mówię, że nie podoba mi się, jak to napisałaś, ale chyba wolę, jak piszesz w pierwszej osobie ;)
    Ale... Jakie to uroocze! ^w^ I ta bitwa na mąkę *___* Nie mam pojęcia dlaczego, ale wydaje mi się, że musieli wyglądać cudownie tacy cali... Obmączeni XD Dziwne, prawda? :P
    Podsumowując - śmieszne i urocze; idealne ♥
    Mam nadzieję, że niczym Cię nie uraziłam, bo ani trochę nie miałam tego na celu ^-^
    Pozdrawiam i życzę masy weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj!!
    Trochę (sporo) się spóźniłam, ale to siły wyższe o nazwie Internet mi nie pozwoliły przybyć szybciej. Jednak przybyłam, zobaczyłam i pokochałam!
    W trzech słowach :D
    Ta miniaturka jest wspaniała! Jak ja uwielbiam, gdy ludzie, coś takiego piszą! To chyba są jedyne święta o których ja nie zrobiłam miniaturki -_-
    Pieczenie ciast... mrr... mogłaby zrobić, jakieś ciasto z toffi... wtedy Mika złożyłaby przyjacielską wizytę! ^o^
    Wojna na mąkę... bogowie! To mi przypomina robienie naleśników z moją przyjaciółką, co prawda później latałam po całym domu z odkurzaczem, a jej matka myślałam, że dostała jakiegoś mega łupieżu, bo gdy potrząsnęła głową mąką jej z głowy leciała xD
    Używanie mąki zamiast wody, jest super!
    Nathaniel... sam fakt, że on jest i robi psikusy, a do tego odkrył się ze swoimi uczuciami (tralala! Nie słyszę, co mówisz o miniaturce! Nie widzę nic o tym, że ta treść nie nawiązuje do opowiadania! Ja tam mam swoją teorię).
    Twój Nathaniel i mój Ryan by się dogadali! xD
    Mary... gdy ją zobaczyłam, pomyślałam od razu i Krwawej Mary, a wtedy natomiast zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem tamta Mary nie była starsza, a na dodatek ta, gdzieś zgubiła lustro... trochę strachu się najadłam xD
    Wyobraziłam sobie dość realistycznie transformację Nathaniela i wręcz pokładałam się na ziemi ze śmiechu! To było apollińskie!
    Jejku... ale Andrea jest chytra na słodycze! Ja bym chciała tak umieć, ale niestety prędzej dam innym i sama nie będę miała, bo w przeciwnym wypadku sumienie mnie zje... moje sumienie jest niesprawiedliwe!
    Jajka... przez moment myślałam, że Andrea spotka Królika Wielkanocnego, a gdzieś wyskoczy Jack Mróz (oglądałaś Strażników Marzeń?), a po nim North (tzw. Święty Mikołaj), nie wspominając o Dziadkowym Ludku i Zębowa Wróżka...
    No, a później pomyślałam i trzymałam kciuki, że z tych jajek wyklują się żmije i oplotą ją uważając ją za mamusie... ja i moja wyobraźnia -_-
    Miniaturka genialna, apollińska, fenomenalna, baśniowa, oszałamiająca, wspaniała i feeryczna!
    Również życzę Ci (trochę spóźnione) wesoła święta wielkanocne i mokrego dyngusa! Ślę morze weny, góry pomysłów i mnóstwo czasu wolnego!
    Bussis! ^^

    OdpowiedzUsuń
  33. Hejo!

    Doprawdy Nathana dziwi, że niby Andrea ma kuzynkę wiedźmę, a sam ma siostrę czarownicę. Im też w rodzinie jeszcze wilczka brakuje.

    Co do tej "miłości" to raczej wyczuć się jej nie da. Raczej nie wyszłoby to w głównej historii, natomiast sam opis, czemu Andrea nie chce się z nikim związać, trochę mi się nie zgadza. W końcu niby chciała być z tym Rookerem, ale jak zawsze miała zbyt dużo "ale". Jednak nie przeszkadzało jej to w zazdroszczeniu przyjaciołom, że kogoś mają. Sama jednak nic nie robiła, by swoją sytuację zmienić.

    Przerywnik jest spoko, dało się odczuć tę "luźną" atmosferę mimo tego magicznego świata, w którym żyją. Można pomyśleć, iż to normalni nastolatkowie, gdyby nie fakt, że wymieniono rasy, do których należą. :P

    Uwagi:
    "...w którym jej babcia swoim piórek zapisywała tajemnice tak pysznych smakołyków" - chyba chodziło o "piórem"
    "Nie lubiła, jak Nathaniel mieszkał w jej głowie, bo to ją drażniło" - nie wydaje mi się, żeby on mieszkał w jej głowie, może "mieszał"?
    "Andrea jeszcze przez jakiś czas stała na przeciwko Nathana, nie zważając na to, że był od niej wyższy o dobrą głowę" - "dobrą" jest tu zbędne
    "Miała zamiar wsiąść do rąk mąkę i rzucić nią w wampira..." - chyba "wziąć"
    "...gdyż wosk zamiast zastygać, spływał po jaku..." - chyba miało być "jajku"
    "Wystraszona Andie nieświadomie zrobiła na swoim wielkanocnym jajku krzywy wzorek, który okropnie kontrastował się z resztą" - "się" jest zbędne
    "Dhampirzyca wyrwała Nathanielowi w ręki kartkę i zaczęła ją czytać" - zamiast "w" powinno być "Z"
    "Otworzyła jego drzwiczki, zza których zaczął wychodzić czarny dym u wyciągnęła już całkiem spalone na węgiel ciasto" - zamiast "u" powinno być "i"
    "— Gdzie moje cisto?! — warknęła przez zaciśnięte zęby, patrząc z nienawiścią na dhampirzycę" - chyba chodziło o "ciasto"
    "Postanowiła załatwić tą sprawę pokojowo, puki było co jeszcze zbierać" - powinno być "póki"
    "Było pomalowane w kolorowe plamy, które nawet ładnie się ze sobą kontrastowały" - "się" jest zbędne
    "... nie wydając ze zetknięciu się stóp z ziemią żadnego dźwięku" - brzmi dziwnie, lepiej "nie wydając przy zejściu żadnego dźwięku"
    "Andrea z wrażenia opuściła na ziemię pisanki, co tylko przyspieszyło" - chyba chodziło o "upuściła"
    "Gdzie ta się nie ruszyła, on podążały tam, gdzie ona" - raczej "one podążały"
    "— Nie widzisz, że oto właśnie zostałaś mamusią? — zaśmiał się wesoło Nathan, wychodząc wraz z Mary zza ukrycia" - raczej "z ukrycia"

    Pozdrawiam cieplutko,
    Lex May

    OdpowiedzUsuń