poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 27

      Odsunęłam się od Nathana. Czułam się... dziwnie. Policzki wciąż mnie paliły. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie sądziłam, że kiedyś się na to zdobędę. Tak naprawdę chciałam poznać w końcu prawdę, a że on chciał w zamian, bym go pocałowała to... To niech się cieszy, bo więcej tego nie zrobię. Nigdy!
      Unikałam spojrzenia chłopaka, ale po kilku minutach niepewnie na niego zerknęłam. Miałam wrażenie, że w jego oczach skaczą iskierki szczęścia. Zmarszczyłam czoło, a on uśmiechnął się szeroko. Cierpliwie czekałam, aż coś powie, ale z jego ust nie wydobywały się żadne słowa. Założyłam ręce na piersi i wyczekiwałam odpowiedzi. Mijały sekundy, a mi się wydawało, że były to godziny. Czułam się... skrępowana?
      Od tamtego dnia minęło kilka dni. Nathan oczywiście nic mi nie powiedział. Zagotowało się we mnie i miałam ochotę dać mu z liścia, ale nie wiedząc czemu, powstrzymałam się i tylko wyszłam. Gdybym mogła, to trzasnęłabym drzwiami. Do teraz chodziłam naburmuszona i starałam się unikać wampira, ale nie było to łatwe, ponieważ spotykałam go niemal na każdym kroku. Za każdym razem śmiał się ze mnie, przez co robiłam się jeszcze bardziej zdenerwowana. Okłamał mnie i nie miałam zamiaru szybko mu przebaczyć. Miałam wielką ochotę wyciągnąć coś od Jessici, ale Nathan wciąż miał siostrę na oku. Nie rozumiałam, co działo się wokół mnie.
      Przez ostatnie dni pojawiło się wiele tajemnic, a większość z nich nie została wyjaśniona. Denerwowało mnie to, ale przecież nie mogłam wszystkiego wiedzieć. Musiałam czekać, a z moją cierpliwością czasami było ciężko. Często przesiadywałam na wieży, gdzie oprócz przyjemnego dla uszu śpiewu ptaków, niczego nie było słychać. Rozmyślałam niemal nad wszystkim. Często moje myśli szły w kierunku rzeczy, jakie się pojawiały i zostawały jak na razie niewyjaśnione. Miałam nadzieję, że uda mi się coś wykombinować, ale nie. Momentami nie czułam się na siłach.
      Jak co dzień siedziałam na wieży. Tym razem jadłam mandarynkę i delektowałam się jej smakiem. Wzrok miałam utkwiony w niebo i wpatrywałam się w szybko poruszające się na nim chmury. Kąciki moich ust uniosły się, kiedy zawiał ciepły wiaterek, rozwiewający moje włosy na wszystkie strony. Zgarnęłam je na bok i przytrzymałam, by nie przeszkadzały mi w patrzeniu.
      — Całe dnie tutaj siedzisz — w drzwiach stanęła Jessica i zaśmiała się.
      Włożyłam ostatni kawałek mandarynki do buzi i wzruszyłam ramionami.
      — Nic innego nie mam do roboty — westchnęłam.
      — Przemęczasz się — zmarszczyła czoło.
      — Naprawdę? Ciekawe, w jaki sposób — zadrwiłam.
      — Umysłowo — zachichotała.
      — Zabawne — powiedziałam z sarkazmem.
      Założyłam ręce piersi i spojrzałam na czarownicę przenikliwym wzrokiem. Przyszło mi na myśl, że mogłabym od niej czegoś się dowiedzieć. Nathana nie było, a wiedziałam, że Jessica z miłą chęcią wszystko by mi powiedziała. Nie było problemu. Wystarczyło tylko poprosić...
      — Jessi... — zaczęłam słodko.
      — Jeśli masz na myśli to, co ja, to nie — powiedziała pewnie, ale jej spojrzenie mówiło co innego.
      — Ale dlaczego?! — oburzyłam się. — Przecież chciałaś mi powiedzieć!
      Czarownica westchnęła. Zerknęła gdzieś w bok. Dokładniej to w las. Przez chwilę tam patrzyła, po czym ponownie spojrzała na mnie. Wpatrywała się w moją twarz dziwnym wzrokiem. Zmrużyłam oczy, a jej usta wygięły się w podkówkę. Ponownie westchnęła, w tym samym czasie kręcąc głową.
      — Nie dasz mi spokoju — zaśmiała się.
      — Nie — wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
      Dziewczyna zagryzła dolną wargę. Jeszcze raz rozejrzała się dookoła, by po chwili machnąć lekceważąco ręką. Czyżby obawiała się Nathana? Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła. Złożyła ręce, jakby do modlitwy i zamknęła oczy. Wyszeptała jakieś niezrozumiałe słowa. Zmarszczyłam czoło i uważnie obserwowałam jej poczynania. Czarownica rozłożyła ręce, w których pojawiła się... mgła? Była gęstą jak mleko. Usiadłam po turecku i popatrzyłam dziwnie na dziewczynę.
      — No nie patrz tak na mnie — zwróciła mi uwagę.
      Rozbawiona pokręciłam głową.
      Jessica dmuchnęła w dłonie i mgła zaczęła rozchodzić się dookoła mnie i młodej czarownicy. Kąciki ust Jessi uniosły się lekko, a ja niepewnie zaczęłam rozglądać się dookoła. Na chwilę zrobiło się tak bardzo biało, że zaczęło razić mnie w oczy. Musiałam je zamknąć, bo zaczęły mi łzawić. Po kilku sekundach otworzyłam je i ujrzałam niewyraźny zarys domu, który wydawał mi się być dziwnie znajomy. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jest to mój dom! Mimowolnie oczy mi załzawiły, ale to może dlatego, że obraz był trochę rozmazany. Przetarłam je wierzchem dłoni, a gdy ponownie spojrzałam przed sobie, zobaczyłam mamę.
      Kobieta miała rozpuszczone włosy, opadające na jej chudą twarz, ale w totalnym nieładzie, a ciuchy miała wymiętolone. Szła, jakby zaraz miała upaść. Była strasznie chuda. Jej policzki były zapadnięte, natomiast oczy czerwone od płaczu, pod którymi znajdowały się wory.
      Ścisnęło mnie w sercu. Miałam ochotę podbiec do rodzicielki i mocno ją przytulić, ale wiedziałam, że było to niemożliwe. Zacisnęłam szczęki i siłą powstrzymywałam cisnące do oczu łzy. W gardle poczułam gulę, której nie mogłam się pozbyć. Chrząknęłam. Mama podeszła do skrzynki pocztowej i chudymi dłońmi wyciągnęła list. Z trudem go otworzyła i przeczytała. Mrużyła przy tym oczy i marszczyła czoło. Po chwili po jej zapadniętych policzkach zaszły spływać gorzkie łzy. Wybuchła głośnych płaczem. Rzuciła na ziemię papiery, a sama pobiegła do domu, trzaskając za sobą drzwiami. Na nogach jak z waty podeszłam w miejsce, gdzie wcześniej stała mama. Kuknęłam i zaczęłam czytać list, a raczej papiery rozwodowe.
      Obraz momentalnie znikł. Kucałam na wierzy i oniemiała wpatrywałam się w podłogę. Przeniosłam powili wzrok na Jessicę, w której oczach krył się ból i współczucie.
      — To o to chodzi? — zapytałam drżącym głosem. — Rozwodzą się?
      — Tak — szepnęła młoda czarownica i pokiwała lekko głową.
      — Ale dlaczego nie chcieliście mi o tym powiedzieć? — mówiłam prawie niesłyszalnie z wielką gulą w gardle.
      — Pomyśl, co twoja matka może zrobić później — mruknęła.
      Spojrzałam gdzieś w bok i zagryzłam wargę. Gdy po zaginięciu Theo mama się załamała, wcale nie wychodziła ze swojego pokoju. Doskonale pamiętałam, jak moje dziecięce oczy patrzyły, jak rodzicielka z dnia na dzień staje się... obca. Wtedy nie mogłam nic zrobić, a teraz? Też nie mogłam. Byłam bezsilna. Straciła kolejne dziecko, a do tego tata będzie chciał rozwodu. To cios poniżej pasa. Zostanie sama i przez myśl mi przeszło, że mogłaby się zabić, ale wydawało mi się to głupie. Tak sobie wmawiałam, ponieważ nie zniosłabym jej śmierci. Ona nie mogła tego zrobić. Z chęcią pokazałabym się jej, ale nie mogłam. Jak przypominałam sobie ostatnie spotkanie z Nicole, to miałam obawy. Bałam się, że mogłoby być tak samo, jak z nią. A nawet gorzej. Nie chciałam jej skrzywdzić. Nie mogłam też zadzwonić i powiedzieć, że nic mi nie jest, ponieważ żądałaby, bym wróciła do domu. Poza tym szukaliby nas. Tak jak teraz... Wszystko było bez sensu!
      — Będzie dobrze — powiedziałam szeptem i uśmiechnęłam się blado. Bardzo chciałam, by tak było.
      Jessica odpowiedziała mi tym samym. Jej uśmiech był sztuczny. Taki wymuszony. Westchnęłam ciężko i mijając ją, zeszłam po schodach. Za sobą słyszałam kroki. Przewróciłam oczami. Miałam nadzieję, że jak wyjdę z zamku, to Jessica nie pójdzie za mną, ale myliłam się. Jęknęłam.
      — Chcę pobyć sama — powiedziałam, siląc się na miły ton.
      — Wciąż jesteś sama. Może pora to zmienić? — czarownica odparła z wyrzutem i założyła ręce na piersi.
      Spojrzałam w swoje jakże bardzo interesujące trampki. Może rzeczywiście powinnam była przestać nad tym wszystkim myśleć? Tyle że nie potrafiłam. To mnie przerastało. Skrzyżowałam ramiona i po długiej chwili milczenia, popatrzyłam na Hiller.
      — Jutro — powiedziałam dumnie.
      — Co jutro? — zdziwiła się.
      — Jutro... to się skończy. Jeszcze dzisiaj chcę pobyć sama. Proszę — zakończyłam szeptem.
       Czarownica wzniosła oczy ku niebu. Uśmiechnęłam się lekko i z wdzięcznością, ale ona tego nie widziała, bo poszła. Otuliłam się rękami i zaczęłam iść w stronę lasu. Nie miałam pojęcia, dlaczego szłam akurat tam i to sama, ale miałam przeczucie, że i tak nic mi się nie stanie. Nawet nie miałam w planach się oddalać. Chciałam po prostu pobyć... sama. Zdawałam sobie sprawę, że oddalałam się od Jessi i Nathana, ale... nie wiedziałam, czego chciałam. Może o tym wszystkim zapomnieć?
      Szłam wąziutką ścieżką. Dookoła rosły drzewa i krzewy, wokół których była trawa, mająca piękny, zielony kolor. Wdychałam cudowną woń drzew, jaką uwielbiałam. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Co jakiś czas kopałam szyszki, jakie napotkałam na swojej drodze. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że w dzień las nie jest tak straszy, jak nocą. Czułam, że mogłabym nawet tam zamieszkać. Ptaki jak co dzień śpiewały przyjemną piosenkę, a niektóre skakały z gałązki na gałązkę i patrzyły na mnie. Gdzieś w oddali przemknęła mi ruda wiewiórka, ale szybko schowała się w krzakach. Las tętnił życiem, a ja... nie, co stwierdziłam ze smutkiem. Musiałam wziąć się w garść!
      Usiadłam na drewnianym moście, pod którym wolno płynęła rzeka. Nogi zwisały poza most, dzięki czemu zaczęłam nimi machać. Oparłam brodę na dłoni i wlepiłam wzrok w połyskującą w świetle dziennym tafle wody. Widok ten dziwnie mnie uspakajał i pozwalał na moment oderwać się od rzeczywistości. Zmrużyłam oczy, po czym je zamknęłam. Wsłuchałam się w dźwięk płynącej rzeki, mieszający się z ćwierkaniem ptaszków. Mogłabym tak siedzieć cały dzień.
      — Andrea? — usłyszałam niepewny, aczkolwiek znajomy głos.
      Z przerażeniem otworzyłam szeroko oczy i momentalnie wstrzymałam oddech, bo doszła do mnie woń krwi... człowieka. Powoli odwróciłam głowę w stronę chłopaka. ,,Nie. To nie może być prawda. On nie ma prawa tu być! Co on tutaj robi?!’’ — histeryzowałam w myślach. Tak bardzo mi znane, niebieskie oczy wpatrywały się we mnie ze szczęściem, a jednocześnie z niedowierzaniem. Jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Zrobił krok w moją stronę, a ja w tym samym czasie wstałam i szybko cofnęłam się. Chłopak zmarszczył czoło. Tak. Przede mną stał Eric Rooker. We własnej osobie. Żałowałam, że postanowiłam tu przyjść. Że też to zawsze mi coś musi się przytrafić...
      — Ty... żyjesz — powiedział tonem, jakby właśnie odkrył Amerykę.
      ,,Nie. Umarłam.’’ — cisnęło mi się na usta. ,,Dla ciebie. Dla was wszystkich...’’
      — Gdzie byłaś przez ten czas? — zapytał.
      Nie wiedziałam, czy mam stać, czy uciekać. Wolałam tę drugą opcję, ponieważ nie chciałam zrobić mu krzywdy, a z drugiej strony miałam wielką ochotę go przytulić. Zdałam sobie sprawę, że tęskniłam za nim. Bardzo...
      Nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa, a nawet się ruszyć. Zaczynało mi już brakować powietrza. Miałam wrażenie, że moja twarz staje się sina. Nie mogłam czuć tego zapachu! Zrobiłam kilka kroków w tył, omal nie potykając się o własne nogi. Eric nie czekając na moją odpowiedź, niespodziewanie i szybko, niemal biegiem, podszedł do mnie i mocno przytulił. Cała zesztywniałam. Wystraszona wypuściłam resztki powietrza. Spanikowałam i gdy wzięłam wdech, bo musiałam, zaczęłam się wyrywać, ale chłopak ani myślał mnie puścić. Zapach jego krwi nie był tak piękny, jak Nicole, ale i tak bardzo mnie kusił. Miałam ochotę wbić się kłami w jego szyję, mimo iż wiedziałam, że będę tego żałowała do końca życia. Był tak blisko... ,,Nie! Opanuj się!’’ — wydarłam się w myślach.
      — Wszyscy cię szukają. Ja też — powiedział ciepło i z... wyrzutem?
      Moje serce ogarnęła fala ogromnego ciepła, a do oczu zaczęły cisnąć się łzy szczęścia. Nie mogłam ich uronić... Wargi zaczęły mi drżeć. Ponownie wstrzymałam oddech, ale nie było to łatwe. Woń przyprawiała mnie niemal o zawroty głowy. Nie mogłam tak stać. Musiałam coś zrobić!
      — Nie — powiedziałam drżącym głosem i znowu poczułam ten kuszący zapach.
      — Co ,,nie’’? — zapytał zdziwiony i odchylił głowę, by spojrzeć mi w oczy.
      Zerknęłam w inną stronę, by tylko na niego nie spojrzeć. Ponownie zaczęłam się wyrywać, ale jego uścisk był tak silny, że nie byłam w stanie. Chłopak wziął mnie pod brodę i zmusił, bym na niego spojrzała. Mimo to wciąż rozglądałam się dookoła, byleby nie spotkać jego oczu. Brak powietrza zaczynał dawać o sobie znać. Zacisnęłam dłonie w pięści i zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że jak wsłucham się w przyśpieszone bicie serca Erica, to coś mi pomoże, ale nie udało się. Łapczywie zaczerpnęłam powietrza, bo nie byłam w stanie wytrzymać. Rooker myślał, że chcę go przytulić, więc zrobił to samo, ale tak naprawdę ułatwił sprawę. Przybliżyłam usta do jego szyi i wbiłam już wystające kły w miejsce, gdzie znajdowała się tętnica. Gorącą krew zaczynała zaspakajać mój głód. Piłam bez opamiętania, ale po chwili zdałam sobie sprawę, co zrobiłam. Z trudem oderwałam się od Erica i pośpiesznie cofnęłam, przez co zaplątały mi się nogi i runęłam na ziemię. Nawet nie starłam krwi, która spływała mi po brodzie. Wystraszona spojrzałam na chłopaka, z którego oczu na odległość raziło przerażenie, niedowierzanie, szok, strach... Serce biło mi jak oszalałe, a jak Eric dotknął swojej rany, z moich oczu popłynęły słone łezki. To pogorszyło sytuację, ponieważ chłopak jeszcze bardziej przerażony cofnął się o kilka kroków, gdy zobaczył, że moje łzy są krwawe. Zakryłam dłońmi usta i starałam się stłumić szloch. ,,Jestem potworem...’’ — pomyślałam.
      Chciałam uciekać, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Cała się trzęsłam. W oczach Erica stałam się krwiożerczą bestią. Poznał moje prawdziwe ja. Może to i nawet lepiej? Wstałam na miękkie nogi i zrobiłam krok w jego stronę, ale ten w tym samym momencie w tył. Marzyłam o cofnięciu czasu.
      — Eric... — tylko to wydobyło się z moim ust. Nie potrafiłam powstrzymać płaczu.
      Chłopak otwierał i na przemian zamykał usta. Wiedziałam, że chciał uciekać, ale coś go trzymało. Tylko co?
      — Czym ty jesteś? — wydobyło się z jego ust.
      Aua. Zabolało. Bardzo... ,,Czym ty jesteś? Czym ty jesteś?...’’ — jak echo huczało mi w głowie. Zapytał o mnie jak o jakąś rzecz. Czy mogłam spodziewać się czegoś gorszego? Pewnie tak. Mógł niczym mała dziewczynka z piskiem uciekać jak najdalej stąd. Czy czułam się z tym źle? Oczywiście. To była chyba jedna z najgorszych rzeczy, jakie mi się przydarzyły.
      — Eric... — ponowiłam próbę. — Nikomu nic nie mów... — wychrypiałam.
      Moje słowa wydawały mi się być śmieszne, a nawet bardzo. To było głupie, że w takim momencie mówiłam takie coś! Ale co innego miałam zrobić? Mogłabym uciec, ale... nie potrafiłam.
      Spojrzałam w szeroko otwarte oczy... przyjaciela?
      — Zapomnij... Zapomnij o mnie, o naszym spotkaniu, o... o tym, co przed chwilą się wydarzyło... O wszystkim. Po prostu zapomnij — szepnęłam, ale na tyle głośno, by mnie usłyszał. — I... odejdź.
      Roztrzęsiona zakryłam dłonią usta, a drugą złapałam się za głowę. Rooker zrobił się jakiś dziwny. Pokiwał twierdząco głową i nadzwyczaj w świecie sobie poszedł. Nie miałam pojęcia, czy to dobrze, czy źle. Przecież mógł o wszystkim powiedzieć. Była jeszcze szansa, że nikt by mu nie uwierzył, a bardzo chciałam, by tak było. Pragnęłam wymazać z pamięci to, co przed chwilą się wydarzyło.
      Miałam cofnąć się, ale ktoś zamknął mnie w szczelnym uścisku. Przestraszyłam się, ale gdy odwróciłam głowę, ze spokojem stwierdziłam, że był to Nathan. Mocno wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać głośniej, niż poprzednio. Na szczęście miał ciemną koszulkę, bo inaczej czerwone plamy byłyby bardzo widoczne.
      — Cii — pogładził mnie po włosach.
      — On wszystko powie — załkałam jeszcze głośniej.
      — Nie powie — zaśmiał się cicho.
      — Skąd wiesz? — spojrzałam na niego załzawionymi oczami. Czy on zawsze musi mieć na twarzy ten uśmiech?!
      — Zahipnotyzowałaś go — powiedział dumnie.
      — Co?! — wyrwałam się z jego uścisku i na moment zapomniałam o tej całej sytuacji.
      — To. Zahipnotyzowałaś go. Dhampiry też to potrafią.
      — Ale... skąd wiesz?
      — Wyobraź sobie, że umiem czytać w myślach. Zapomniałaś? — wyszczerzył zęby w uśmiechu, a ja poczułam się głupio.
      Cieszyłam się, że odkryłam swoje nowe umiejętności, ale nie potrafiłam tego okazać. Wciąż czułam się podle po tym, co zrobiłam. Po moich policzkach wciąż spływały łzy, więc wampir ponownie mocno mnie przytulił. Pociągnęłam nosem. Byłam mu wdzięczna. Trudno było mi uwierzyć, że czasami potrafił zabłysnąć. Ciekawiło mnie, jak on mnie znosił. Przecież tak go denerwowałam... tym ciągłym płaczem...
      — Skąd wiedziałeś, że tu jestem? — zapytałam cicho, gdy oddaliliśmy się o kilka metrów od miejsca zdarzenia.
      — Bardzo trudno jest cię wywąchać — powiedział z sarkazmem. Miałam wrażenie, że chciał mnie tym rozbawić.
      — Super — westchnęłam i otarłam z policzka ostatnią łzę.
      Wydawało mi się, że mój wyraz twarzy wciąż przypominał zbitego psa, dlatego uniosłam kąciki ust, choć byłam pewna, że uśmiech wyglądał na sztuczny. W milczeniu z Nathanem doszłam do zamku. Zastanawiałam się, ile jeszcze będziemy tam siedzieć. Nie mogliśmy przez kilkanaście najbliższych lat... Bardzo chciałam zamieszkać wśród ludzi, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, jak to może się skończyć. Wcześniej zaatakowałam Nicole, a teraz Erica... Na myśl mi przyszło, że Nathan zjawił się dużo wcześniej i pozwolił, bym ugryzła Rookera...
      — Bingo — zaśmiał się Nathaniel.
      Spojrzałam na niego oniemiała.
      — Dobrze myślisz — wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
      — Że... — nie dokończyłam. — Zrobiłeś to specjalnie — spojrzałam na niego wilkiem. — Nie lubisz go.
      — Nie lubię — potwierdził.
      — Ale w tym przypadku... — zawahałam się i spojrzałam w dół.
      Nie mogłam obwiniać Nathana, że nie zareagował. Przecież nie powinnam była wciąż czekać, aż coś zrobi za mnie, że będzie mnie... niańczył. Może to dobrze, że nic nie zrobił? Powinnam się uczyć na błędach... Tylko skąd miałam wiedzieć, że Eric będzie w tym lesie?!
      — Już nie ważne — westchnęłam ze zrezygnowaniem.
      — Teraz będziesz wiedziała, żeby się nie oddalać — mruknął pod nosem.
      — Nie wiedziałam, że tam będzie! — warknęłam.
      — Tylko się nie unoś — zaśmiał się dźwięcznie. — Nie wiedziałaś, ale mogłaś się spodziewać, że możesz napotkać na drodze człowieka. Trzeba się ze wszystkim liczyć.
      Zamrugałam oczami. Dlaczego przy tym, jak to wszystko mówił, czułam się głupia? Może rzeczywiście taka byłam...?
      — Mam tego dość — powiedziałam, jakbym chciała uniknąć dalszej rozmowy. W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech. Przewróciłam oczami.
      Usiadłam w ruinach zamku. Zgięłam nogi w kolanie i owinęłam je rękami. Spojrzałam w ziemię, a później na niebo, na którym przemieszczały się kłębiaste chmury. Poczułam chłodny powiew i byłam pewna, że był to wiatr, ale później nic nie czułam. Zmarszczyłam czoło i zaczęłam rozglądać się dookoła. Myślałam, że to Nathan chciał mnie przestraszyć, ale nie zobaczyłam go. Miałam zamiar wstać, ale ujrzałam zdjęcie. Otworzyłam szeroko oczy i wzdrygnęłam się. Ono mnie prześladowało! Już miałam je wsiąść do ręki, by porwać je na strzępy, kiedy usłyszałam krzyk Jessici.
      — Nie ruszaj!
      Zastygłam z dłonią oddaloną od zdjęcia o kilka milimetrów. Odruchowo cofnęłam ją i zdezorientowana spojrzałam na czarownicę, która do mnie podbiegła.
      — Dlaczego? — zapytałam zdziwiona jej zachowaniem.
      — Najlepiej się odsuń — spojrzała na mnie poważnie. Popatrzyłam na nią jak na idiotkę. — No już — dodała, gdy wciąż siedziałam w miejscu.
      Wolno wstałam i odeszłam krok od feralnego papieru. Jessi złapała mnie za ramię i odsunęła za siebie. Jak na taką drobną dziewczynę, była silna. Zaciekawiona patrzyłam na nią. Jeszcze nigdy nie wiedziałam czarownicy tak bardzo skupionej. Niespodziewanie z jej rąk ,,wystrzelił’’ czarny promień, który uderzył, a raczej próbował zetknąć się z podobizną mojej mamy i biologicznego ojca. Przestraszona niespodziewanym atakiem — o ile tak to można było nazwać — podskoczyłam i powstrzymałam się od piśnięcia. Widziałam, jak Jessi denerwuje się. Ponowiła próbę, ale fotografia, jakby żyła własnym życiem, w szybkim tempie ,,odfrunęła’’ na bok. Jeszcze kilka razy to się powtórzyło i z niepokojem stwierdziłam, że z każdą próbą zniszczenia zdjęcia, ono znajdowało się bliżej mnie. Zrobiłam krok do tyłu.
      — No stój w miejscu! — warknęła czarownica, gdy ponownie próbowała trafić w swój cel.
      Fotografia, niczym ptak, zaczęła lecieć w moją stronę. Zrobiłam szybki unik, ale ona zawróciła i ponownie zmierzała w moim kierunku, a Jessica w nią celowała — bezskutecznie. Musiało to wyglądać zabawnie, ale jak dla mnie nie było to przyjemne doświadczenie. Dziwnie się czułam, gdy atakowana mnie kartka papieru, przedstawiająca podobiznę moich rodziców. Co to miało być?!
      — Zrób coś! — krzyknęłam do czarownicy, gdy ponownie znalazłam się pod ostrzałem.
      Z moich dłoni wystrzelił ogień, który spalił zdjęcie tuż przy mojej twarzy. Poczułam swąd spalenizny. Z Jessicą odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo. Tak jak kiedyś, fotografia odnowiła się. Nie wiedziałam dlaczego, ale pobiegłam w przeciwnym kierunku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak mocno waliło mi serce.
      Tak jak przedtem, obrazek leciał za mną. Jessica z groźnie zmrużonymi oczami wycelowała w niego. Czarny promień przeleciał mi tuż nad głową. Zszokowana usiadłam na ziemi. Wytrzeszczyłam oczy i przełknęłam głośno ślinę. Przeczesałam dłonią rozpuszczone włosy i wypuściłam głośno z ust powietrze. Spojrzałam przed siebie, a później jak Jessi rozejrzałam się dookoła, ale nic nie zobaczyłam.
      — Gdzie to jest? — zapytała czarownica.
      — Nie wiem — szepnęłam.
      Czy to było dziwne, że Jessica uganiała się za zdjęciem, a ja przed nim uciekałam?
      Zobaczyłam przerażone oczy czarownicy, a już po chwili coś przewróciło mnie na ziemię. Czułam się, jakby przygniotła mnie skała. Jęknęłam zbolała. Jak się później okazało, był to Nathan, a nad nami przeleciało nieszczęsne zdjęcie.
      — Dlaczego to się mnie uczepiło? — syknęłam. Kątem oka zobaczyłam, jak Jessica i Nathan zerkają na siebie. — I czemu nie mogę tego dotknąć?!
      — Bo... — Jessi nie dokończyła, ponieważ ponownie wycelowała w cel.
      Pokręciłam z niedowierzaniem głową. To było nadzwyczaj dziwne. I głupie. Co to w ogóle miało być?!
      Cudem wyszłam spod Nathana i stanęłam na równe nogi. Wampir zrobił to samo i gdyby nie odtrącił fotografii, to dostałbym prosto w twarz. Otworzyłam buzię, bo wydawało mi się, że nędzna kartka miała czarne, jak koraliki, oczy. Złapałam się za ramię Nathana, bo inaczej z wrażenia przewróciłabym się. Zauważyłam, że jego dłoń była poparzona. Już miałam coś powiedzieć, gdy poczułam na plecach pieczenie. Z moich ust wydobyło się zdziwione ,,Au’’. Dałam dłoń za siebie, by złapać się za obolałe miejsce, ale wylądowała w niej... kartka. Przełknęłam głośno ślinę. Nie wiedziałam dlaczego, ale oczy Nathana wyrażały strach. Chciałam jeszcze spojrzeć na jego siostrę, ale poczułam w brzuchu silny ból, a już po chwili miałam wrażenie, że latam. Skręciło mi się w żołądku i zbierało na wymioty.
      Tak naprawdę przemieszczałam się w zadziwiająco szybkim tempie — w prędkości światła. Rozbolała mnie głowa i chwilami miałam ochotę zwymiotować. Nie byłam w stanie zakryć dłonią ust. Zatrzymałam się dopiero na drzewie. Dokładniej to przednia część mojego ciała wylądowała na korze z ogromną siłą. Nawet nie krzyknęłam. Jedynie z moich ust wydobył się przeciągły jęk, a po policzkach zaczęły spływać łzy bólu. Zsunęłam się na ziemię i wylądowałam na plecach. Wszystko bardzo mnie bolało.
      Leżałam i czułam, jakby stratowało mnie stado koni. Gorzej. Słoni! Jeszcze nigdy tak długo nie byłam w bezruchu. Plusem było, że poznałam odpowiedź na swoje pytanie. Nie mogłam dotknąć zdjęcia, bo ono mnie przeteleportowało. Minusem natomiast było miejsce. Znowu byłam w nieszczęsnym lesie...
      Obolała wstałam z ziemi i stanęłam na równe nogi. Zachwiałam się, ale przytrzymałam się drzewa. ,,Nie mogło być przyjemniejszego lotu’’ — przemknęło mi przez myśl. Rozejrzałam się dookoła w nadziei, że ujrzę znajomą twarz. Westchnęłam ze zrezygnowaniem, gdy nikogo nie zobaczyłam. Mogłabym tak ciągle stać w miejscu, ale robiło się coraz ciemniej. Postanowiłam udać się w kierunku, gdzie było najjaśniej. Zrobiłam kilka kroków, ale w pewnym momencie drzewa dosłownie stanęły mi na drodze. Zmieniły swoje położenie. Stanęłam jak wryta i oniemiała wpatrywałam się w zjawisko. Cofnęłam się o krok, a później o kolejny. ,,To nie działo się naprawę...’’ — powtarzałam w myślach. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie... W ciemność.
      Przełknęłam głośno ślinę. Szłam niemal bezszelestnie, ale od czasu do czasu słychać było trzask gałęzi, na które stawałam. Bacznie rozglądałam się na boki, w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. Serce waliło mi jak oszalałe, a strach we mnie narastał. Niby nie powinnam się bać, ale byłam sama w ciemnym lesie. Nie wiedziałam, czego mogłam się spodziewać. Na myśl mogły mi przychodzić przeróżne rzeczy, a pewnie i tak żadna nie byłaby trafna.
      Usłyszałam na dole syk i od razu się wzdrygnęłam. Wokół mojej nogi wił się ohydny wąż. Miałam ochotę zacząć krzyczeć, ponieważ nie wiedząc czemu, akurat te stworzenia budziły we mnie lęk. Bardzo się ich bałam. Nie miały nóg i wiły się... Do tego ich... głowa? Chyba tak to można było nazwać... Coś okropnego! Zakryłam sobie dłonią buzię. Myślałam, że jak będę stała nieruchomo, to gad sobie pójdzie, ale nie. Wciąż stał, a raczej leżał w miejscu, by po chwili owinąć się wokół mojej nogi. Mimowolnie zadrżałam. Na skórze pojawiła mi się gęsia skórka i wykrzywiłam usta w grymasie obrzydzenia. Bezgłośnie powtarzałam, by wąż znikł, ale moje błagania nie przynosiły wyczekiwanych osiągnięć. Jęknęłam i jak stworzenie wiło się się po mojej nodze coraz wyżej, zaczęłam nią machać na wszystkie strony, by tylko go ,,z trzepać’’. Zaczęłam panikować jeszcze bardziej i mało brakowało, a zaczęłabym krzyczeć. Gad upadł na ziemię, a ja skorzystałam z okazji i szybko pognałam w przeciwną stronę, nie pozbywając się z twarzy wyrazu obrzydzenia.
      Zatrzymałam się między drzewami i zdyszana oparłam się o jedno z nich. Starłam z czoło zimny pot. Zamknęłam oczy, ale szybko je otworzyłam, bo nad głową przeleciały mi nietoperze. Tym razem nie byłam w stanie powstrzymać głośnego pisku. Wzdrygnęłam się po raz kolejny. Miałam dziwne wrażenie, że drzewa po jednej stronie zaczynały zbliżać się do siebie. Zmrużyłam oczy. Rzeczywiście tak było. Wyglądało to, jakby zatrzaskiwała się strzelina. Co najgorsze — to zmierzało w moim kierunku. Nie miałam innej opcji i musiałam zacząć biec w głąb lasu, gdzie było jeszcze ciemniej. Szybko przebierałam nogami. Minuty zdawały mi się ciągnąć w nieskończoność. Nie miałam pojęcia, ile tak biegłam, ale byłam wykończona. To cud, że nie wpadłam na coś i że te drzewa mnie nie przygniotły. Wybiegłam na mniej zagęszczony teren, a drzewka zamknęły za mną przejście.
      Rozejrzałam się uważnie. Nie kojarzyłam tej części lasu. Ta była... inna. Miałam takie dziwne przeczucie, ale drzewa rosły, tylko wydawały się być inne. Wolałam trzymać się od nich z dala. ,,Moja wyobraźnia mnie przeraża’’ — pomyślałam. Zrobiłam pierwszy, niepewny krok i zaczęłam iść w nieznane. Wciąż wydawało mi się, że byłam pod ostrzałem czyiś spojrzeń. Nie czułam się z tym dobrze, ale chciałam też dowiedzieć się, czy rzeczywiście jest ze mną coś nie tak. Z lękiem zerkałam na każdy krzew i drzewko. Przełknęłam głośno ślinę. Niespodziewanie wpadłam na pień. Cofnęłam się i rozmasowałam obolałą głowę. Spojrzałam na korę drzewa i zobaczyłam w niej... oczy! Duże i czarne z bardzo widocznymi białkami! Zszokowana przetarłam swoje. Miałam nadzieję, że miałam jakieś omamy, ale niestety tak nie było. Wyminęłam krzew i biegiem pognałam jak najdalej. Zatrzymałam się niedaleko jakieś chaty. Chciałam się cofnąć, ale nie wiedziałam, czego mogę się tam spodziewać. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że coś, a raczej ktoś chciał mnie zwabić. W gardle zaczęła dokuczać mi wielka gula. Nabrałam łapczywie powietrza i z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w domek jak w nienaturalne zjawisko.

Rozdział z dedykacją dla Wampir Wampirowej, która tak bardzo czekała na Erica ♥ :***
Hej, hej kochani! Wróciłam! :3 Rozdział krótszy, ale jest! Wow. Udało mi się go na dzisiaj napisać! Hehe. Nie ma to jak siedzieć po nocach xD
Hm... Rozdział jak już wspomniałam krótszy, ponieważ i tak nawciskałam Wam sporo tych informacji i wrażeń, że postanowiłam resztę dać na kolejną notkę. I tak. W rozdziale 28 również będzie się duuużo działo! Hehe. Wpadłam na genialny pomysł ( według mnie )! Podejrzewacie może coś? ^-^
Hm... Co sądzicie o spotkaniu Andrei z Ericem? Taa... W końcu kogoś dziabnęła xD Spodziewaliście się go? Ale już od razu mówię, że więcej się nie pojawi...
Ech. Czy tylko mi się wydaje, że moment, w którym to uganiali się za zdjęciem był... dziwny i... głupi? No bo mam takie wrażenie...
Na koniec było trochę opisów, ale mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym :D
Chciałam przypomnieć o głosowaniu w ankiecie na blog miesiąca ( link do ankiety: http://katalog-opowiadan-o-wampirach.blogspot.com/2015/07/konkurs-na-blog-miesiaca-lipiec-2015.html ). Ponownie z całego serduszka dziękuję osobie, która mnie zgłosiła! ♥♥♥  :*** Jeśli uważacie, że zasłużyłam, to zachęcam do głosowania. Dziękuję z całego serducha za każdy głos! ♥♥♥
Również ruszyła akcja: People, who read say. Jeśli nie pisaliście opinii na temat mojego bloga, a chcielibyście, to tu podaję link: http://interankiety.pl/interankieta/17d4f324a01d59e04fd82be79a85ae4d Również za każdą opinię ogromnie dziękuję! ♥♥♥
DZIĘKUJĘ KOCHANI ZA 50000 WYŚWIETLEŃ! JESTEM W SZOKU, A JEDNOCZEŚNIE MEGA SZCZĘŚLIWA! DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERDUCHA, A PRZEDE WSZYSTKIM ZA TO, ŻE JESTEŚCIE ZE MNĄ, MIMO IŻ CZASAMI NAPRAWDĘ PRZYNUDZAM ♥♥♥♥♥♥
Również dziękuję ogromnie incaligo za nominację. Jeszcze w tym tygodniu odpowiem :D :****
Jeśli znajdziecie błędy, to skopiujcie odpowiedni fragment. Słownik w telefonie nie słucha się mnie i tworzy swoje słowa... Chlip :'(
Hm. To tyle. Pozdrawiam Was cieplutko i ślę buziaki! Ściskam! :***

Maggie

52 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Spotkanie Andrei z Eric'kiem było... dziwne. Myślałam, że jakoś będzie bardziej na nią wpływał, a raczej jego krew. Brakowało mi tego opisu, gdzie ona ledwo wytrzymuje. Jest dhampirem (dobrze napisałam?) i myślałam, że traci zmysły przy człowieku. Co prawda, wbiła się w szyję chłopaka, ale jakoś nie odczułam, żeby była strasznie spragniona. I jestem ciekawa, od którego momentu zaczęła go hipnotyzować? Bo jakoś od razu dziwnie mi było, że tak spokojnie zareagował.
      I fakt, ta akcja ze zdjęciem było troszkę dziwna XD goniące Andreę zdjęcie XD ciekawe jak to musiało śmiesznie wyglądać XD
      Okay, lecę przeczytać ostatni rozdział, a potem będę starała się być na bieżąco. Taką mam przynajmniej nadzieję, bo mam tak mało czasu ostatnio... T.T
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Nawet fajny pomysł. Przejrzysty i genialny rozdział. Ojciec And to idiota. A ten las, masakra. Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Cieszę się ogromnie, że Ci się podoba! ^-^ Hm... Może kiedyś zmienisz zdanie o tacie Andrei ;) Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  3. Tak tu jeszcze wspomnę - OJCIEC ANDREI TO NIE IDIOTA!
    Tak to najwyżej na Erica można mówić xD Tak, nie lubię tego gościa. Nathan, kurde zrobiłabym to samo xD Jak my się dobrze znamy xD
    Hm... Właściwie to ja na tego typka nie czekałam, dobrze, że już się nie pojawi. Jak wziął w paluchy jej brodę, to myślałam, że eksploduję. Ale Nathan to sprytnie wykombinował, trzeba przyznać :D
    I się przytulali! Częściej proszę taki scenki! xD
    Hm... jestem ciekawa co do tego domku...
    No nic, teraz znów trzeba czekać.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe. Nie sądziłam, że ktoś tak bardzo go polubi ( większość mówi, że to idiota xD ) :D Hm... Ja to lubię Erica. Trochę... Ale już się nie pojawi ;) Hehe. No zobaczymy, czy będzie więcej takich scenek z Nathanem i Andreą. A z tym domkiem to już będzie w kolejnym rozdziale! :D Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***

      Usuń
  4. Erica w tym lesie się nie spodziewałam. Tak się zastanawiałam czy Andrea go zaatakuje. No i zaatakowała. Dobrze że w porę zdała sobie sprawę z tego co robi, bo inaczej by go zabiła.
    To zdjęcie jest coraz bardziej dziwne. Najpierw oprócz ojca pojawiła się na nim jeszcze matka, a teraz ją przeteleportowało.
    Ciekawe co to za chatka przed którą Andrea się przeniosła.

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć :D Hehe. Racja. Dziwne to zdjęcie. A pomysł na nie chyba nie jest zły? (: A już w kolejnym rozdziale dowiesz się, co będzie dalej :D Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***

      Usuń
  5. Cześć kochana ! :)
    Serdecznie gratuluję Ci tych 50 tys wyświetleń w niecały rok. Na pewno dopijesz 100000 wyświetleń do listopada, wtedy kiedy wybije roczek Twoich opowiadać o Andrei :) Swoją drogą jestem ciekawa ile wyświetleń masz dziennie :D Po cichutku Ci tego zazdroszczę, ale wiem że Ci to wszystko się należy! :)

    Andrea coraz bardziej mnie zadziwia, sadziłam że to taka cichutka skromna dziewczyna, a tutaj proszę bardzo. Lew z ładną buźką :) Eric mnie zaskoczył i to w tym dobrym kierunku. Nigdy go nie lubiłam, a tutaj no taka mała nutka skłonności w jego kierunku :) Nie zawiodłaś mnie, w żadnym procencie. Mówiłaś, że dużo będzie się działo i tak było. Oby tak dalej! :) Po za tym las, taka mroczna sceneria ♥.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Dziękuję kochana ogromnie! ♥ :*** Hehe. No nie wiem, czy do listopada będzie 100000 xD A widzisz! Andrea też potrafi pokazać pazurki! :3 Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć :P Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  6. Szczerzę mówiąc, to Erica się nie spodziewałam. Nawet nie chciałam go zobaczyć, ale zaskoczył mnie. Andrea mnie trochę zdziwiła; myślałam, że zacznie się robić taka... lalkowata? Taaa, miękka klucha. Jak zwykle się mylę, Andrea ma pazury - jak rasowa puma ;))
    Działo się dużo, ale dla mnie wciąż za mało ;D
    Mam nadzieję, że będzie więcej akcji w 28 rozdziale.
    Gratuluję ci tych wyświetleń - należało ci się!
    Nie wiem, czy wiesz, ale masz 69 obserwatorów... XD

    http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam w wolnej chwili cc;;

    Weny kochana!
    Buziaki, Hariet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć! :D Hehe. No nasza Andrea też potrafi pokazać pazurki xD Oj! Teraz będzie się jeszcze więcej działo! :D I dziękuję za gratulację. I wiem, że mam tylu obserwatorów ( jestem w szoku ). Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  7. Witaj kochana :*
    Na początek pragnę Ci pogratulować tych wyświetleń. Naprawdę zasłużyłaś, twoje dzieło jest genialne i warte przeczytania. Zdecydowanie będzie to blog roku! :D czy miesiąca.
    A teraz takie małe błędziki:

    1."Czyży obawiała się Nathana? Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła." - chyba wdarła się literówka powinno być "Czyżby"

    2."Doskonale pamiętałam, jak moje dziecięce oczy patrzyły, jak rodzicielka z dnia na dzień staje się... obca. Wtedy nie mogłam nic zabić, a teraz?" - chyba zamiast "zabić" będzie "zrobić"

    3. Tu chciałam powiedzieć że nadużywasz tych "..." 3 kropek naprawdę w wielu zdaniach są zbędne. Miałam to pisać w poprzednim rozdziale ale poczekałam do następnego. To tak jakbyś ty nie wiedziała co dalej napisać albo bohaterka co chwila myśli, choć jest opisane co myśli. Albo jak coś mówi, też trochę zbędne. Oczywiście czasami potrzebne kropki ale ciut ich za dużo.

    A sam rozdział no świetny. Naprawdę nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Eric no nic dziwnego że go ugryzła, pragnienie wampira. No i wiedziałam że Jessika się wygada w końcu :D A to zdjęcie ciągle tajemnicze. Fakt dość dziwna scena z uganianiem się za zdjęciem. A kto ją chciał zwabić, oj na pewno będzie w następnym rozdziale jestem bardzo ciekawa.
    Bardzo ciekawy rozdział :)
    Pozdrawiam ciepło :* ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana z całego serduszka za miłe słowa ♥ :*** Jejku. Ty to zawsze coś znajdziesz. Jak to miło mieć osobę, która coś znajdzie ( bo ja zawsze czytam i to pominę xD ). Dziękuję ogromnie za wskazanie błędów. Już poprawiłam :D Cieszę się bardzo, że podobał Ci się rozdział i że udało mi się Ciebie zaskoczyć. Już w kolejnym rozdziale będzie, kto chciał zwabić Andreę :P Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
    2. Wierz mi nie szukam tych błędów celowo. Same się trafiają :) No oczywiście że czekam na wyjaśnienia.
      Całusy :*

      Usuń
  8. Kochana, naprawdę bardzo ci dziękuję za dedykację i za Erica <3 Nawet nie wiesz, jaki ja miałam banan na twarzy, jak on się pojawił, omal się nie zaczęłam wydzierać XD Uwielbiam go, uwielbiam ciebie i jeszcze raz ogromnie ci dziękuję, słowa tego nie wyrażą, jak bardzo :D To dla mnie zaszczyt.
    Szkoda, że Eric się już nie pojawi, ale cóż, masz swoją wizję i plany i ja to szanuję. Niemniej jednak nie ukrywam, że mi szkoda, ale trudno się mówi, jakoś to przeżyję ;) Jak już wspominałam, uwielbiam gościa i nie rozumiem, dlaczego inni go nie lubią, haha :D Tak, wiem, ja to mam dziwny gust i zazwyczaj właśnie tak mam, że lubię tych, których nikt nie lubi XD Cóż. Ale naprawdę się ucieszyłam, że on się pojawił. Rozczuliło mnie to, kiedy powiedział, że ją szukał, bo to znaczyło, że o niej nie zapomniał, przecież by nie mógł, bo by miał do czynienia ze mną! ^-^ Ale on się o nią naprawdę martwił, to było widoczne, w końcu jest ona dla niego ważna. Nawet nie wyobrażam sobie, co ten chłopak musiał czuć, gdy ją odnalazł. Podobał mi się moment z tym ugryzieniem, ale pomyślałam sobie od razu, że co teraz będzie, wszystko się wydało. Andie go jednak zahipnotyzowała i przyznam, że świetnie to wykombinowałaś ^-^ No ale Nathan to mnie wkurzył, zakończył tak bestialsko taki wspaniały moment, niech no ja go tylko... Dobra, koniec tego, bo się zapędzam zbytnio. Dziękuję ci za Erica jeszcze raz <3
    Nathan to kłamca, szantażysta, egoista i zazdrośnik ;-; Dobra, on mnie za to znienawidzi, ale musiałam. I on się potem dziwi, że Andrea mu nie ufa! Mam nadzieję, że w końcu się z tym trochę zmieni, skoro są na siebie skazani.
    Ta sytuacja ze zdjęciem naprawdę mnie zaskoczyła, ale nie jest to wcale dziwne. W końcu to opowiadanie fantasy, takie rzeczy mogą się w nim dziać, nieprawdaż? ;)
    Powiem ci, że jeszcze większym zaskoczeniem były dla mnie te papiery rozwodowe. Nie dziwię się Johnowi, w końcu został ugodzony w samo serce. Kobieta jego życia go zdradziła i ukrywała przed nim całą prawdę przez szesnaście lat. Kto by na jego miejscu na to tak nie zareagował? Ale wiesz, sądziłam, że on to przemyśli przez jakiś czas i wróci, bo nie wyobrażałam tego sobie inaczej. Teraz mama Andie już całkowicie się załamie. Obawiam się, że może chcieć coś sobie zrobić.
    Przepraszam za taki marny komentarz, ale mam jeszcze zaległości, mam nadzieję, że mi wybaczysz :) Jeszcze raz ogromnie dziękuję, dziękuję i dziękuję, jesteś kochana <3 Pozdrawiam, czekam na kolejny i życzę mnóstwa weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuj kochana! Obiecałam i dotrzymałam obietnicy! :D Ale zastanawiałam się, jak to wszystko zrobić... xD Cieszę się ogromnie, że tak Cię uszczęśliwiłam! :D No tak. Już Eric się nie pojawi... No po prostu nie ma na niego miejsca :/ Wiesz? Jesteś jedną z tego naprawdę baaardzo nielicznego grona osób, które lubię Rookera xD Hehe. Nathan to Nathan. Nie lubi gościa ( hihi ) :D Cieszę się, że według Ciebie to ze zdjęciem nie było dziwne xD Hm. No zobaczymy, co będzie z mamą Andrei :3 A komentarz wcale marny nie jest! To ja dziękuję kochana! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  9. Hejo! :*
    Robi się coraz dziwniej szczerze mówiąc. O.o
    Więc jednak rozwód. Szkoda. Tak wiele razem przeszli i teraz koniec ich wspólnego życia... :C
    Nie rozumiem, co Eric tam robił. Naprawdę oni wszyscy nadal jej szukają...? Ło. Fajnie czytało się te zmiany jego uczuć, w zależności od reakcji Andrei. No i rzuciła się na niego i jeszcze go zahipnotyzowała...! Szok po po prostu. Przynajmniej nikt się o tym nie dowie, choć biedny Eric będzie miał ranę, a może nawet bliznę na szyi, a najlepsze, że nie będzie pamiętał skąd. :P
    Wtedy okazuje się, że Nathan o tym wszystkim wiedział. I nic nie zrobił. (Milutki jak zawsze! :D) Swoją drogą, czy w czasie tego wydarzenia nie był dzień? Czy słońce (nawet jeśli za chmurami) nie powinno robić krzywdy wampirowi? :3
    Oczywiście wisienka na torcie, czyli nagła teleportacja do dziwnego lasu, w którym prawdopodobnie Andrea spotka się z ojcem, a te oczy, które widzi, należą do tej całej wiedźmy, tak wnioskuję. ^^
    Coraz bardziej to się robi nierealne, ale ja tak marudzę, bo właśnie rezygnuję z fantastyki, a przynajmniej z tej całkowicie surrealistycznej. Zresztą tego jeszcze nie postanowiłam. Ale nieważne. Mimo wszystko jestem ciekawa co dalej! ;)
    Czasem odnoszę wrażenie, że posiadanie tylu zdolności przez bohaterów to przesada i pisząc kiedyś inne opowiadanie, lepiej się ograniczaj, nieraz mnogość niesamowitych darów nieźle gryzie w oczy... Taka rada. ;3
    Koniec mojego biadolenia, tradycyjnie oceanu weny i mam nadzieję, że na wakacjach było fajnie! <3
    ~Rebb~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe. Będzie jeszcze dziwniej, ale za to ciekawiej :D Rozwód... No co poradzisz? Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć ^.^ No Nathan przecież zawsze jest milutki! A jak! To przecież on! :D W trakcie wydarzenia był dzień, ale słońce nie świeciło ;) No cóż. Mają trochę zdolności, ale takie to u mnie wampiry (: Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  10. Rozdział świetny. Zawsze czymś zaskoczysz. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału.
    Gratuluję Ci tylu wyświetleń. Też bym chciała w tak krótkim czasie mieć tyle wyświetleń.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że Ci się podobało! ^-^ I dziękuję bardzo. Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  11. To cwaniak! Tak myślałam, że naszą Andreę wyroluje i zrobi w Karola! Poza tym nie dziwie się radości Nathaniela! xD
    Jessica jest naprawdę potrzebna w tym opowiadaniu!
    Widocznie, jako jedyna potrafi powiedzieć prawdę prosto w oczy (czasami jednak za pomocą czarów), a dzięki czemu staje się naprawdę wspaniałą przyjaciółką. Coraz częściej się do czarownicy (wiedźmy) przywiązuje... naprawdę fajowska Ci wyszła! ^w^
    Masz mnie!
    O rozwodzie nie pomyślałam. W swej naiwności (która gdy teraz tak patrze nie różni się zbytnio od Andrei) wierzyłam, że John naprawdę kocha Emily (dobrze zapamiętałam ich imiona?) i po przemyśleniu wszystkiego, jednak jej nie zostawi. Chociaż do czasu aż nie wstanie na równe nogi. W takiej chwili naprawdę powinni trzymać się razem. Właśnie stracili drugie dziecko, a on? Ten palant (wybacz za wyrażenie) się z nią rozwodzi i nie pomyśli, że nic by się nie stało, gdyby nie przekraczał ograniczeń prędkości i kogoś nie zabił!
    On nie lepszy!
    Moim zdaniem zabójstwo jest...
    Hmm... Chyba nawet pisząc nie mogę się do tego przyznać. Zdrada jest dla mnie niestety gorszym grzechem niż zabójstwo. Jednakże chociażby z przyjaźni i współczucia nie powinien on zrobić czegoś takiego matce swoich dzieci. To był okrutne!
    Chociaż z jednym zgadałam... Aczkolwiek, Andrea twierdzi, że jej matka ma na tyle rozumu w głowie, że nie wpadnie na genialny pomysł "Jak pozbyć się wszelkiego bólu, żalu i wyrzutów sumienia". Z całą pewnością człowiek w takim stanie (na dodatek z depresją, a wiem, że wtedy człowiek ma bardzo pesymistyczne i samobójcze pomysły) jest do tego zdolny i nie patrzy wtedy na to z drugie strony.
    Iż to jest bezmyślny pomysł, który na dłuższą metę nie pomoże. Że skażemy swoich bliskich na cierpienie. (Dla tych, co wierzą) Że trafimy do piekła (lub do Hadesu).
    Ogólnie całkowicie zaskoczyłaś mnie spotkaniem z Erickiem. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Całkowicie mnie tym zaskoczyłaś! To było fenomenalne!
    Już myślałam, że go nawet nie ugryzie!
    No i dar perwersji... Ja to pomyślałam, że może Nat stanął za nią i odwalił tą robotę z hipnozą za nią. A tu taka niespodzianka! Andrea coraz bardziej staje się wampirkiem! :D
    Akcja z fotografią?
    Zacytuje Andreę: "Musiało to wyglądać zabawnie [...]" - Właśnie tak wyglądało! A z pewnością w mojej wyobraźni po przeczytaniu opisów!
    Do czasu, aż fotografia nie ugryzła (przypiekła?) Nathaniela. Wtedy sytuacja wydała mi się groźniejsza. Na dodatek te oczka... grr! Przypomina mi to potworki, które ja maluje na rogach kartek.
    Las...
    Teraz się okaże, że czeka na nią Slender man, albo Licho... T~T
    Nie martw się! Zapale dla niej świeczkę ku pamięci!
    Ja z całą pewnością wolałabym zostać zmiażdżona przez drzewa niż poszłabym do lasu. Może nawet próbowałabym metody na zapomnienie matki Andrei?
    Nigdy nie byłam na jej miejscu, więc możliwe że i mi by się włączył "instynkt samozachowawczy" i bym zwiewała, gdzie pieprz rośnie. Nawet jeżeli boje się dotknąć kory drzewa w obawie przed czającymi się tam robakami...
    To tak, jak moja mama dzisiaj (śmiejąc się ze mnie). Moja czteroletnia siostra ze spokojem wyszła z pokoju, mówiąc przy łazience (gdzie była moja mama), że w salonie jest pszczoła. Ja sobie jadłam tam śniadanie, patrze pszczoła. Z piskiem (dosłownie dziesięć sekund po stwierdzeniu mojej siostry) wyleciałam z pokoju o mało nie łamiąc sobie nogi.
    Dla nich to było zabawne, a ja się obraziłam na siostrę, bo zostawiła mnie pszczole... to mała sadystka! Nawet biła mnie kapciem, albo rzuca we mnie żelkami... No i straszy pszczołami tylko wtedy, gdy ich nie ma.
    Taa... o lasie pisałam, nie?
    Dogłębnie współczuje Andrei takiej sytuacji. Ciemny las jest moim najgorszym koszmarem! >.<
    Rozdział był kongenialny, feeryczny, bajeczny, fantastyczny, momentami przerażający, wszech-wspaniały i apolliński!
    Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwo czasu wolnego!
    Bussis! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że polubiłaś Jessi. No tak. Dla Andrei to teraz przyjaciółka :* Tak, dobrze zapamiętałaś imiona rodziców. Hm. Rozwodzą się... Chwila. Olśniło mnie! Dzięki Tobie kochana wpadłam na pomysł! Dziękuję! ♥♥♥ I na pewno zaskoczę ( z tym rozwodem oczywiście xD ) :D Hm. Według mnie to i zabójstwo, i zdrada są okropne. Jak to będzie z mamą Andrei, to już niedługo się przekonasz ;) Cieszę się bardzo, że udało mi się Ciebie zaskoczyć :3 Hehe. Ja to nie chciałabym zostać zmiażdżona przez drzewa. W lesie zawsze może być ciekawe! Może spotka się wilkołaka... ( Tak! Tak! Wilkołaki będą, ale w swoim czasie! Mam co do nich plany! :D ). Ooo. Biedna Mika. Wiesz. Ja kiedyś byłam z siostrą w domu i wleciał szerszeń >.< W szkole natomiast kolega znęcał się nad biedną muchą... Cieszę się baaardzo, że Ci się podobało! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  12. No hej :D
    I nareszcie jestem :) Przepraszam za zwłokę ;/ Znowu! :(
    Stworzyłaś niesamowitą historię :D A ten rozdział jest po protu epicki !
    Bardzo podobała mi się akcja z Ercikiem ( nie to, że jestem sadystką hehe ), no bo w końcu Andrea jest dhampirem, też ma pragnienie :D
    A Nathan jak zawsze świetny! Zahipnotyzowałaś go! - hehe, jak ja go kocham :* Mój <3<3
    A ta akcja z fotografią - świetna, kochana :D Nathan jak jej bronił :D A ja zacieszałam :*
    Kochana, Ty stworzyłaś tak niesamowite opowiadanie, że ja nie potrafię nazwać mojego podziwu :D
    Przed tym opowiadaniem trzeba rzucać się na kolana i bić czołem pokłony o ziemię. To coś wspaniałego :D Ja w tej historii odnajduję wszystko zarówno rzeczy fantastyczne jak i ludzkie, emocje i serca z kamieni ( w tym wypadku tatuś Andrei). Dziękuję Ci z całego serca, że piszesz, że tworzysz tak niesamowity świat. Że zawsze, gdy już nie mam na nic siły, wiem, że gdy wejdę na tą stronę, znajdę coś co mnie podniesie z ziemi, otrze mi łzy, sprawi, że się uśmiechnę, że będę wszystko przeżywać z Andreą, śmiać się z Nathanem i czarować z Jessi :D
    Dziękuję Ci za to, że na kilkanaście minut mogę zniknąć dla świata, że jestem gdzieś daleko od rzeczywistości, wychodzę poza horyzonty!!
    Twoje opowiadanie to jedno z moich ulubionych, które na zawsze pozostanie w moim sercu i wiem, że zawsze gdy będę miała taką potrzebę, mogę tu wrócić :D
    Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne!!
    Masz niesamowity talent, jesteś po prostu... niesamowita!!
    Chciałabym żyć w Twoim opowiadaniu... co ja gadam... gdy ja to czytam...to tam ŻYJĘ!!
    Porywasz moje emocje, mnie całą!!
    Dziewczyno, proszę, nigdy nie przestawaj pisać, bo masz wielki dar!
    Kocham Cię bardo i ślę uściski :*
    Twoja Vicky :*
    P.S. Wybacz błędy, padam dzisiaj na twarz po pracach na podwórku.
    Kocham Cię, laska :D




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku. Kochana... Wzruszyłam się, jak przeczytałam Twój komentarz ( ale tak naprawdę się wzruszyłam, a że jestem wrażliwa, to łzy zaczęły mi lecieć z oczu xD ). Nawet nie wiesz jak ogromnie się cieszę, że tak bardzo Ci się podoba. Aż cieplutko robi mi się w sercu, gdy czytam tak cudne słowa. Robi mi się głupio, że ja Ciebie tak nie chwalę. Muszę się poprawić :D Nie sądziłam, że moje opowiadanie będzie wywierało na kimś takie emocje. Dziękuję za wspaniałe słowa kochana! ♥♥♥ :*** I nigdy nie przestanę pisać. To jest pewne w stu procentach! :D Cieszę się ogromnie, że rozdział Ci się podobał i że udało mi się Ciebie zaskoczyć :3 No tak. Nathan jak zawsze niewinny xD Pozdrawiam cieplutko kochana i jeszcze raz dziękuję za tak cudowne słowa! Ściskam! :***

      Usuń
  13. Rozdział cudny. Biedna Andrea... Szkoda mi jej. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. Zobaczymy, czy sobie poradzi. Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  14. W końcu chyba wiem czemu nie mogłam dodawać komentarzy..Może jakoś temu zdradzę na przyszłość. (WP nie współpracuje dobrze z blogspotem)
    No ale wracając do treści.. Najpierw ten poprzedni rozdział. Skąd ja wiedziałam, czego Nathan będzie chciał w zamian za informacje, których i tak nie dał -_-.
    Tego co piszesz nie da się skomentować. Mistrzostwo Świata i okolic
    Do następnego :)
    incaligo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo kochana, że już jesteś! :D Haha! To, co Nathan chciał, to można było się domyśleć xD Nawet nie wiesz, ile radości sprawiają mi Twoje słowa. Dziękuję z całego serducha! ♥ Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  15. Hej Kochana, doleciałam. Spóźniona, ale jestem? Pisze z telefonu więc wybacz błedy i niezbyt długi komentarz - zapewne, ale nienawidze pisać z telefonu! -.-'
    Więc. Uwielbiam Nathana! Po prostu moge czytać w kółko sceny z nim. Jessie.. Nie wiem, mam do niej jakieś mieszane uczucia. Cos mi w niej nie pasuje nadal, ale ja tak mam, zawsze gdy ktoś sie pojawia nwy, więc sie nie przejmuj!
    An? Uwielbiam gdy jest taka zakłopotana. Czasem przypomina mi moją Em. ALe powiem Ci jedno, zaskoczyłas mnie tym atakiem na ludzia! :D Kompletnie się nie spodziewałam że dasz tu taką scene. Ok, wilki, inni czarodzieje, wampiry.. ale człowiek w lesie? :D Nie wiem, czemu to mnei aż tak zaskoczyło ale było dobre.
    Ah. No i kocham twoje opisy, są cudowne <3

    Do kolejnego moja Kochana pisareczko! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo kochana, że Ci się podoba :D Hm. Może kiedyś przekonasz się do Jessi xD Tak sądziłam, że uda mi się zaskoczyć spotkaniem z Ericem i cieszę się bardzo z tego powodu ^-^ Pozdrawiam kochana cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  16. Świetny rozdział. Całkiem sporo się w nim działo, co w sumie podobało mi się. Nie spodziewałam się Erica, ale przynajmniej dzięki jego pojawieniu się wiemy, że jeśli Andrea się postara to potrafi się powstrzymać. Fakt ugryzła go, ale powstrzymała się zanim przyniosło to jakieś tragiczne skutki, za co należą się jej gratulacje. Zresztą nawet jeśli nie odnalazłaby w sobie tej samokontroli to był Nathan. Wydaje mi się, że gdyby sytuacja wymknęła się dziewczynie z rąk, to on już by na to zaradził. A tak przynajmniej odkryła w sobie nową zdolność.
    Ach te zdjęcie... Cóż te latanie za Andreą było rzeczywiście dziwne, ale nie zmienia to faktu, że ciekawi mnie, co potoczy się dalej. W końcu dziewczyna znowu wylądowała w lesie... No właśnie, czekam na więcej i życzę weny! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że Ci się podoba. Jak na razie to jeszcze nie koniec akcji. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale Was wszystkich zaskoczę :D Hehe. Nathan mimo iż nie lubi Erica, to pewnie nie pozwoliłby na jego śmierć :3 I cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć ^.^ Również pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  17. Łał no Erica to się nie spodziewałam. Fajnie, że Andrea potrafi się kontrolować (tak mi się wydaje, po tej akcji). W ogóle wspaniale, że przy niej ciągle jest Nathan <3. Również dużo się działo w tym rozdziale. Uwielbiam takie!!
    Wspaniały rozdział ja zawsze :******.
    Czekam na nn i przepraszam, że tak krótko, ale wyjeżdżam za dwa dni i mam urwanie głowy :<.
    Ściskam :*
    http://palace-to-crumble.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć :D Hehe. Będzie się działo jeszcze więcej! Masz to jak w banku! :3 Cieszę się, że Ci się podobało. Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  18. Hejka! Wybacz spóźnienie :D Miałam natłok roboty...
    Dobra, zacznę od tego, że całkowicie zapomniałam o Ericu... uwierz mi, kiedy przeczytała, że to on się pojawił, to oczy mi omal z orbit nie wyszły! Matko przenajświętsza...
    Ale cóż, stało się. Andrea po raz pierwszy napiła się ludzkiej krwi i, muszę przyznać, podobała mi się ta scena. No i kolejny moment, kiedy bohaterka odkrywa swoje moce :P Ten wampiryzm jest całkiem fajny...
    Ten fragment ze zdjęciem był dla mnie raczej nieco zabawny :)
    Już to chyba mówiłam, ale powtórzę - ojciec Andrei jest chory! Poważnie...
    Wybacz, że nie zostawiam dłuższego komentarza, ale nie dam po prostu rady...
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że udało mi się Ciebie zaskoczyć! :D No nie dziwię się, że zapomniałaś o Ericu. Dawno go nie było xD Hehe. No fakt. Ta scenka ze zdjęciem zabawna, ale według mnie i tak trochę dziwna. Tata Andrei może i jest ( jak Ty to ujęłaś ) chory, ale ma ku temu powody. Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  19. "spojrzałam przed sobie" - siebie - ten błąd popełniasz nagminnie.
    "w totalnym nieładnie" - nieładzie
    Opowiadanie troszkę stoi w miejscu. Oprócz rozwodu i ciągłego wałkowania tematu zdjęcia nie ma tutaj nic ponadto.
    Dlaczego fotografia latała? Dlaczego Andrea hipnotyzuje? Co z jej talentami (panowanie nad żywiołami)?
    Wprowadzasz dużo wątków, a ja chciałbym już poznać choć jedną zależność.
    Nie lubię Natana.
    Polubiłem wiedźmę.

    Pozdrawiam:
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może popełniam go często, bo jak piszę rozdziały, to tylko na komórce. Uwierz, ale słownik żyje swoim życiem -,- Tylko jak czytam rozdział, to zawsze coś pominę... Dziękuję za wskazanie błędów! :3 Fotografia latała, bo jak było wspomniane w którymś z rozdziałów, jest zaczarowana. A Andrea hipnotyzuje, bo dhampiry też to potrafią ;) Natomiast jeśli chodzi o dar Andrei, to już w kolejnym rozdziale będzie to wyjaśnione. Mam nadzieję, że zaskoczę :D Heh. Jesteś drugą osobą, która nie lubi Nathana ( Ruda też czasami kręci nosem xD ). Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  20. Pierwszy raz weszłam na twój blog I szczerze nie załuje , swietnie wyszła ci ta notka :) Tak jak inne rowniez :) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromne, że Ci się podoba! :D Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i będziesz śledzić losy bohaterów ^-^ Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  21. Naprawdę po raz kolejny mam mętlik w głowie i nie wiem, co mam myśleć na temat Nathana... Jak już wpisuję go na swoją czarną listę, to on nagle zaczyna szczerze (tak mi się wydaje) troszczyć się o Andreę i zyskuje u mnie plusy. A później jest gorzej, i znowu lepiej. Takie góry i doliny... powoli sama się gubię.
    Mi scena ze zdjęciem nie wydawała się głupia, a wręcz upiorna. Chyba bym zemdlała ze strachu na miejscu Andrei i wcale nie uważam, żeby była jakimś tchórzem, czy coś...
    Jej mama... Może właśnie o to chodzi Michaelowi? Żeby się jej pozbyć i w ten sposób ukarać Johna? Bo myślę, że mimo wszystko mężczyzna bardzo by przeżył, gdyby postanowiła odebrać sobie życie... Jednak tyle lat razem przeżyli i byli ze sobą w naprawdę ciężkich chwilach, a teraz zostawił ją samą... Nie mówię, że to tylko jego wina, jednak mógłby pomyśleć o tym, że Emily też jest tym wszystkim zmęczona a jaj stan psychiczny nie polepszy się przez rozwód. Mógłby się z tym wstrzymać...
    A co do końcówki: Może to chodzi o chatkę tej wiedźmy, która pomaga Michaelowi? W sumie nie wiem, czy chciałabym o niej przeczytać :P Z jednej strony zżera mnie ciekawość, ale z drugiej nie wiem, czego miałabym się po niej spodziewać...
    No i Eric! Przyznam Ci, że ja też lubiłam tego chłopaka! Ale i tak podziwiam Anę, że tak długo panowała nad sobą! myślałam, że od razu się na niego rzuci i rozszarpie na strzępy, a ona mimo wszystko jakoś próbowała z tym walczyć i całkiem nieźle jej to wychodziło! Naprawdę, podziwiam!
    No i takim oto sposobem nadrobiłam wszystkie zaległości i w końcu będę mogła być z blogiem na bieżąco! Na początku rzeczywiście było trochę nudno i Andrea nie raz irytowała mnie swoim histeryzowaniem i zajmowaniem się błahymi tematami, zamiast przejmowaniem się tym, co naprawdę ważne, ale muszę przyznać, że nie żałuję, ze przeczytałam całość, a nie streszczenie, bo ogólnie bardzo spodobała mi się historia, jaką chcesz nam opowiedzieć. Więc z niecierpliwością czekam na nowość i mam nadzieję, że uda mi się przeczytać i skomentować zaraz po tym, jak ją dodasz :)
    Buźki:*
    http://uwiezieni-w-przeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe. Z Nathanem już tak jest. Troszczy się o Andreę, ale lubi jej dokuczać ( choć to czasami jest dziecinne ) xD Cieszę się, że scena ze zdjęciem nie była dla Ciebie dziwna, choć przyznaj, że musiało to dziwnie wyglądać, jak ono ,,uganiało’’ się za Andie :P Hehe. Nie o to do końca chodzi Michaelowi. Chce, by John cierpiał, ale na celu ma też coś innego ( kosztem Johna i Emily ). Ha! W kolejnym rozdziale wszystkich Was zaskoczę! I pomyśleć, że pomysł wpadł mi dopiero niedawno... Ale to nie koniec akcji, a szczególnie w kolejnym rozdziale! Oj będzie się działo :D Hehe. Jesteś jedną z tej garstki ( oprócz Ciebie są jeszcze ze 2-3 osoby ), która polubiła Erica xD Może i Andrea długo się powstrzymywała, ale i tak go capnęła xD Podziwiam Cię, że w chciało Ci się nadrabiać te wszystkie rozdziały. Szacun! :D I uprzedzałam, że początki były nudne, ale teraz będzie już tylko ciekawiej! :3 Cieszę się bardzo, że spodobała Ci się historia. A rozdział pojawi się już dzisiaj ( ale jakoś w nocy... muszę jeszcze skończyć pisać xD ). Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***

      Usuń
  22. Przykro mi z powodu mamy Andrei. Nie dziwię się, że kobieta jest załamana i ja również uważam, że może próbować się zabić. Choć tego nie popieram to chyba bym ją zrozumiała.
    Rzeczywiście zaskoczyłaś pojawieniem się Erica. Chyba wszystkich bym się spodziewała, ale przez ostatnie wydarzenia i rozdziały kompletnie zapomniałam o tej postaci;D A tu proszę. taki szok. Dobrze, że go zahipnotyzowała. A teraz przynajmniej będzie uważac i może nie zacznie znowu łazić sama po lesie, wiedząc do czego jest zdolna.

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też jest szkoda mamy Andrei. Cieszę się bardzo, że udało mi się Ciebie zaskoczyć pojawieniem się Erica. Nie dziwię się, że o nim zapomniałaś. Sporo czasu minęło od ostatniego pojawienia się jego ;) Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  23. No i znowu jestem :D
    No i dlaczego nie chcieli jej powiedzieć o takiej błahostce jak rozwód?! Przecież dokładnie to samo widziała i słyszała wcześniej, gdy to nagle wizja, czy coś takiego wymieszała jej się ze snem. Po co ukrywali to? Poza tym, nawet jeśli Andie pójdzie do domu, to chyba niczego to nie zmieni. Nie jest córką Johna i jej powrót nie przekona ojca do powrotu do kłamliwej matki, która trzęsła portkami. Chociaż de facto, John wcale nie był lepszy. Dobrali się kłamcy xD
    Aj! Taką mi nadzieję zrobiłaś na lepszy posiłek xD A tu bach! Otrzeźwiała tak szybko, jak się zatraciła. Cholera! Szczerze trzymałam kciuki, że niemalże go zabije, że no prawie prawie! Ewentualnie, że Hitler powstrzyma ją przed popełnieniem najgorszej zbrodni na świecie, ale że chociaż on straci przytomność! Uważam, że Andie jest zbyt delikatna na wampira ;-; Bez przeszkód mogłaby być wiedźmą (wybacz mi to określenie, ale to z przyzwyczajenia). One są przynajmniej w połowie dobre xD U niektórych nawet w całości :P No niestety, ale na wampa to ona jest za delikatna. Choć z drugiej strony! Jej cudowny nauczyciel Nathan też nie pokazał pazurka. A może oni wszyscy są delikatni? :x
    Ja to Cię podziwiam za te wszystkie opisy, bo ja nigdy nie mam do nich cierpliwości. To mi sprawia takie katusze... :x A u Ciebie wychodzą rewelacyjne! Podziwiam, podziwiam.
    Na pewno ojciec ją zwołał. Nie ma innej opcji. To co, może jakieś torturki? :D Takie tam łamanie na kole, wyrywanie paznokci, łamanie piszczeli xD
    Dobra dosyć tych sadystycznym pomysłów :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe. No dobrali się kłamcy xD Hm. Nie chciałam zabijać Erica. Przynajmniej dla osób, którzy go lubią xD Ale jeśli tak bardzo chciałabyś czytać o wyrzutach sumienia Andrei... xD Może i Andie jest delikatna, ale wampirem to ona jest w połowie ;) Cieszę się bardzo, że podobają Ci się moje opisy. Dziękuję za pochwałę :* Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  24. Hejka!
    Przepraszam, że tak późno :(
    Nie spodziewałam się tu Erica. Bałam się, że Andrea go zaatakuje czy coś... A jego reakcja jak najbardziej normalna, chociaż... Ja bym chyba uciekła od razu gdybym tylko zobaczyła te krwawe łzy. No no Andrea potrafi hipnotyzować :) Szkoda, że Eric już się nie pojawi... był fajny.
    Lecę dalej :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć :D Tak naprawdę to nie miałam zamiaru zabijać Erica. Też go lubię i razem z Tobą należę do tej naprawdę nielicznej grupki osób, która go lubi xD Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***

      Usuń
  25. Udało mi się zapomnieć o Ericku, a on się nagle pojawił. To było mega zaskakujące, ale pozytywnie.
    Mamie Andrei się nie dziwię, ale nigdy nie lubiłam tej kobiety i jakoś nie boli mnie jej krzywda, depresja i załamanie. Jak dla mnie to mogłabyś te postać uśmiercić, a mnie pewnie i tak by to nie obeszło. W ogóle rodzice Andrei to jacyś tacy dziwni byli...
    Dzięki pojawieniu się Ericka wiem już, że Andrea może się powstrzymać i nie musi wyssać całej krwi z ludzia, a to dobrze, bo może dzięki temu będzie mogła powrócić między ludzi.
    Ogólnie zaczyna zastanawiać mnie Nathaniel. Jakim cudem on został zapisany do szkoły? Kto przychodził na jego wywiadówki? Ogólnie nie wiem co mi nagle odbiło by drążyć takie szczegóły. Może po prostu go nie lubię i tego nie ukrywam i dlatego doszukuje się w jego postaci braku logiki i nieścisłości.
    Moim zdaniem czasami się za bardzo na czymś rozwlekasz, przez co czytanie twoich opisów niekiedy nuży i męczy, ale poza tym to jest okay.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Hejo!

    Tego, że Nathan nic nie powie, można się było spodziewać. Wykorzystał okazję, jak palant, ale w sumie to do niego pasuje. Co do Andrei - pomyślałam, że skoro nikt jej niczego nie mówi to polezie do domu, żeby sama się przekonać, o co chodzi z jej matką. A jeśli Nathan tak bardzo się tego boi, nie może nauczyć jej, jak panować nad sobą, żeby nie rzuciła się na innych ludzi, a nie separować ją? Nie rozumiem jego postępowania.

    Ciekawe, jakoś z Nicole tak nie rozmawiała, jak z tym typkiem, tylko od razu chciała się na nią rzucić, a tutaj miła pogawędka, chociaż przez myśl jej przelatuje, że może jednak powinna uciec, bo może mu krzywdę zrobić. Coś mi tu nie pasuje. I jeszcze dała się przytulić? Hah, no nierealne. Nathan jakoś nie uczył jej opanowania w takiej sytuacji, więc nagle, z dupy, nie mogłaby tak się zachowywać przy starym koledze, tylko próbować go zjeść, jak Nicole. Cóż, Andrea bez problemu by mu się wyrwała, w końcu była silniejsza, bo to dhampir? Jak widać wcale nie chciała, żeby ten Eric ją puścił. Spotkanie z nim jest jak scena z musicalu, gdzie następuje kłótnia o coś, a nie krwiożerczego dhampira, który już dawno powinien go rozszarpać i jego ofiarę. Szkoda, bo potencjał tej sceny był, ale zmienił się w sprzeczkę nastolatków. :/ Skoro go dziabnęła to znaczy, że Eric też stanie się krwiopijcą? Nie lepiej go przygarnąć, skoro już i tak się stało? Andrea nie zaatakowała Rookera, tylko go ugryzła. Nie może na równi stawiać sytuacji z nim i Nicole, ponieważ na tamtą rzuciła się, jak jakieś zwierze. I to było właśnie ciekawe i realistyczne, a to co się tutaj stało ani trochę. Hahaha, czyli Nathan nie pomógł tutaj, bo nie lubi Erica, natomiast Nicole to ocalił, bo tak? W końcu przygarnął sobie Andreę, więc jest dla niej swojego rodzaju nauczycielem, który powinien wpoić jej, jak przetrwać w ludzkim świecie, jako krwiopijca. On natomiast reaguje, kiedy mu się umyśli. I Andrea się myli, on powinien zareagować, bo jest bardziej doświadczony i nauczyć ją samokontroli. Właściwie już nie wiem, po co on tu jest? Skoro nic nie robi, to nie rozumiem, po co zawraca Andrei tyłek.

    Ciekawe, czemu nagle teraz zdjęcie ją "teleportowało", gdy go dotknęła, skoro poprzednio kilka razy się pojawiało, dotykała go i nic się nie działo. To zdjęcie staje się jakieś specjalne z czasem, czy jak, bo nie bardzo rozumiem?

    Pozbycie się węża również jest nierealne. Gdyby zaczęła się tak ruszać, od razu zostałaby ugryziona. Sam z siebie wąż nie dałby się zrzucić, trzeba go odwijać od ogona, żeby coś to dało.

    Poza tym przyjemnie i szybko się czytało caluśki rozdział. Opisami nie nudzisz, są bardzo szczegółowe, ale nie męczą czytelnika, a to mało kto potrafi. :D

    Uwagi:
    "Od tamtego dnia minęło kilka dni" - to naprawdę bardzo dziwnie brzmi, lepiej by brzmiało "od tamtej chwili..."
    "Założyłam ręce piersi i spojrzałam na czarownicę przenikliwym wzrokiem" - zabrakło słowa "na" po "ręce"
    "Po chwili po jej zapadniętych policzkach zaszły spływać gorzkie łzy" - chyba "zaczęły" zamiast "zaszły"
    "Kuknęłam i zaczęłam czytać list, a raczej papiery rozwodowe" - chyba chodziło o "kucnęłam"
    "— Wciąż jesteś sama. Może pora to zmienić? — czarownica odparła z wyrzutem i założyła ręce na piersi" - lepiej by brzmiało "splotła ręce na piersi"
    "Zapytał o mnie jak o jakąś rzecz" - nie rozumiem tego zdania, nie ma ono sensu, bo chłopak nie jest w sklepie, gdzie kupuje Andreę jak puszkę groszku xd
    "Zamrugałam oczami" - raczej "powiekami"
    "Już miałam je wsiąść do ręki..." - chyba "wziąć"
    "Jeszcze nigdy nie wiedziałam czarownicy tak bardzo skupionej" - chyba chodziło o "widziałam"
    "Dziwnie się czułam, gdy atakowana mnie kartka papieru..." - chyba "atakowała"
    "Tak naprawdę przemieszczałam się w zadziwiająco szybkim tempie — w prędkości światła" - chyba "z prędkością światła"

    Pozdrawiam cieplutko,
    Lex May

    OdpowiedzUsuń