Ubrałam
się w swój standardowy strój do szkoły, czyli w białą koszulę z
kołnierzykiem, ciemną spódnicę w kratkę sięgającą do kolan, granatowy
rozpinany sweter z logo szkoły i tego samego koloru krawat. W
mojej szkole taki strój jest obowiązkowy. Dyrektorka to sobie ubzdurała.
Ja osobiście wolę się ubierać w normalne luźne ciuchy, a nie jakieś
koszule... Jest w nich okropnie niewygodnie! To czasami mnie dobija. I
to właśnie jeden z minusów tej szkoły.
-Andie, widziałaś gdzieś moją sukienkę?- zapytała mnie z paniką w głosie Alex.
-Szkolną?- chciałam się upewnić.
-Mhm...
-Nie, nie widziałam. A nie zaniosłaś jej do pralni?
Dziewczyna
przeklęła i nim się obejrzałam, a już jej nie było. Tak się śpieszyła,
że nie zamknęła za sobą drzwi. Rozbawiona pokręciłam głową. Alex zawsze o
czymś zapominała, a ja oczywiście jej o wszystkim przypominałam.
Założyłam swoje czarne baleriny, wzięłam torbę z książkami i już miałam
wychodzić, gdy do pokoju wbiegła zdyszana Alexandra.
-Sukienka się znalazła?- zapytałam.
-Sukienka się znalazła?- zapytałam.
-Taak, ale zapomniałam ją wyprać- jęknęła.
-To załóż coś innego- zaproponowałam tak od niechcenia.
-Koszula...- powiedziała z miną męczennicy.
Alex z tą miną wyglądała komicznie! Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem.
-No co?- zdziwił ją mój nagły atak śmiechu.- Nie powinnaś się śmiać z przyjaciółki, która przeżywa tutaj dramat!- oburzyła się.
-Wiem, wiem...- Z trudem stłumiłam śmiech.- Też nie lubię nosić koszul.
Minęłam przyjaciółkę. Nadal miała tą śmieszną minę. Zatrzymałam się dopiero w drzwiach i powiedziałam:
-Czekam przed budynkiem.
Wyszłam
z pokoju. Na korytarzu ściany były koloru białego. Zawsze mnie to
dobijało. Wszędzie dominowała biel. Nie dość, że była na korytarzu, to
jeszcze była ona we wszystkich pokojach, łazienkach... Nawet
szkoła, do której chodzę jest pomalowana na biało, mimo że to zupełnie
inny budynek. Zawsze pocieszałam się tym, że bynajmniej kwiaty są innego
koloru...
Na
korytarzu wszyscy chodzili tam i z powrotem. Zresztą jak zawsze.
Przeszłam przez hol i w końcu doszłam do klatki schodowej. Od razu
usłyszałam rozmowy, które niosło echo z dołu na górę. Zaczęłam
nasłuchiwać. Po kilku sekundach ze skwaszoną miną stwierdziłam, że
jedną z tych osób jest Nathan, który jest najbardziej znienawidzonym
przeze mnie osobnikiem na świecie. Zawsze dokucza mi przy każdej
nadarzającej się okazji. Toleruje go jedynie ze względu na resztę
paczki, do której należę... Nie chciałam od samego rana się
na niego natknąć. Postanowiłam, że nie będę się śpieszyła i powolnym
krokiem ruszyłam przed siebie. Dopiero gdy przeszłam jedną trzecią drogi
zobaczyłam, że Nathan stoi w miejscu i rozmawia z Jaredem. Odruchowo
się cofnęłam. Chciałam już zawrócić i wyjść z budynku inną drogą, ale
nie chciało mi się wracać, a poza tym nie chciałam wyjść na tchórza.
Wzięłam głęboki wdech, wyprostowałam się dumnie i ruszyłam pewnym
krokiem przed siebie. Jak tylko pojawiłam się na polu widzenia
chłopaków, ci przerwali rozmowę. Całkowicie ignorując obecność Nathana
zwróciłam się do jego towarzysza:
-Cześć!
-Cześć!
-Siemka Andie! Jak leci?- zapytał entuzjastycznie Jared.
-Ok, a u ciebie?
-Luzik. Chloe już idzie?- spytał znudzonym głosem.
-Nie widziałam jej- odparłam szczerze.- Chyba sobie jeszcze na nią poczekasz.
Chłopak przewrócił oczami. Nie dziwiłam mu się. Czekanie na Chloe nie miało nigdy końca. Ta, żeby przyszła na czas, graniczyło z cudem.
-Dziewczyny- westchnął ciężko.- Idę po nią.
-Ok, a u ciebie?
-Luzik. Chloe już idzie?- spytał znudzonym głosem.
-Nie widziałam jej- odparłam szczerze.- Chyba sobie jeszcze na nią poczekasz.
Chłopak przewrócił oczami. Nie dziwiłam mu się. Czekanie na Chloe nie miało nigdy końca. Ta, żeby przyszła na czas, graniczyło z cudem.
-Dziewczyny- westchnął ciężko.- Idę po nią.
Jared
poszedł, zostawiając mnie sam na sam z Nathanem! Posłałam mu gniewne
spojrzenie, którymi zaszczyciłam jego plecy. Nabrałam do płuc powietrza, po
czym wypuściłam je ze świstem. Nie miałam zamiaru tu zostać ani minuty
dłużej. Mijając Nathana nawet nie zaszczyciłam go swoim spojrzeniem, ale
kątem oka widziałam, że ten mi się przygląda. Przeszły mnie ciarki.
Przyśpieszyłam.
-Tylko się nie potknij!- krzyknął za mną zaczepnie i się zaśmiał.
-Bez obaw!- odkrzyknęłam przez zaciśnięte zęby.- Choć ty byś się pewnie z tego cieszył!
Chłopak
mruknął coś pod nosem. Nie usłyszałam co, bo byłam już daleko od niego.
Pewnie była to jakaś zaczepka. Biegłam przeskakując dwa, trzy schodki na
raz. Nie wiem dlaczego mi się tak śpieszyło. Zatrzymałam się dopiero na
parterze. Zdyszana otworzyłam drzwi na zewnątrz. Przywitał mnie
oślepiający blask słońca. Przymrużyłam oczy, które zaczęły mi łzawić.
"Jaka szkoda, że nie wzięłam ze sobą okularów przeciwsłonecznych",
pomyślałam zmartwiona. Zrobiłam krok do przodu i na kogoś wpadłam.
-Uważaj, Andie- usłyszałam głos, który jak mi się wydawało należał do Pauli.
-Sorki- przeprosiłam.- Słońce mnie oślepiło.
Podniosłam
wzrok na nią. Była trochę wyższa ode mnie. Zresztą jak każdy. Oczy
ponownie mi załzawiły. Wszystko widziałam rozmazane. Przetarłam je czym prędzej. Wiedziałam, że zaraz będę wyglądała tak, jakbym płakała.
-Jak było u rodziców Paula?- zapytałam, gdy sobie przypomniałam, dlaczego Pauli nie było wczoraj na zakupach.
-Polubili mnie!- powiedziała radośnie, wręcz krzyknęła.
-To wspaniale!- cieszyłam się razem z nią.
-A już miałam wątpliwości.
-Do czego?- zdziwiłam się.
-No, że mnie nie polubią... Bynajmniej matka Pala- wyjaśniała.
-No co ty?! Jak ciebie można nie polubić?!- wybuchłam. Paula to fajna dziewczyna. Dobrze wychowana i niczego jej nie brakuje.
-Matka Paula nie chciałaby mieć biednej, źle wychowanej synowej...- zaczęła wyliczać, ale jej przerwałam:
-Ale tobie tego nie brakuje!- wrzasnęłam.
-No wiem, ale Paul coś wspominał, że jego matka miała dla niego wybraną dziewczynę...- powiedziała zmartwionym głosem.
Zatkało
mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Dziwnie się czułam, ale nie umiałam
wyobrazić sobie, jak czuła się moja przyjaciółka jak to usłyszała.
-Ale Paul cię kocha... I nie zostawi cię dla...- Słowa: "innej dziewczyny" nie chciały przecisnąć mi się przez gardło.
-Wiem- uśmiechnęła lekko.
-To o co się martwisz?
-Sama nie wiem.
Wzniosłam
oczy ku niebu. Z budynku wyszła reszta naszej paczki. No oprócz
Nathana. Nigdy z nami nie szedł do szkoły. No chyba, że nie było słońca... A tak to zawsze przychodził sam. Nie
wiem dlaczego. Oczywiście mnie to jakoś specjalnie nie
interesuje. Po prostu jestem ciekawa. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że mimo, że wychodził później to w szkole był szybciej niż ja czy ktoś inny z moich przyjaciół. Znał jakie skróty, o których nikt nie wiedział, czy co?
Przerwałam swoje rozmyślania i razem z przyjaciółmi
poszłam do szkoły. Ulice w tym czasie były zapełnione. Uczniowie szli do
szkoły, a inni ludzie do pracy... Jeśli chodzi o pogodę to była
śliczna. Zresztą jak zawsze. Nie było, co narzekać. Już po kilku
minutach doszliśmy do szkoły. Tam pożegnaliśmy się, a ja z Matthewem i Nicole
poszłam na historię. W korytarzu minęliśmy Nathana. Znowu pojawił się szybciej od nas! Czasami mam wrażenie, że on się
teleportuje, czy coś w tym stylu. Skoro ja mam ten mój dar, to on może
potrafi się teleportować? Zaśmiałam się w duchu ze swoich podejrzeń, bo to
było głupie. Popatrzyłam przed siebie i przez przypadek natknęłam się na spojrzenie Nathana. Ten krzywo mi się przyglądał. Co ja u licha znowu zrobiłam? Odwróciłam wzrok, bo ta jego blada twarz mnie przerażała. Pokręciłam ze zdziwieniem głową i poszłam z Matthewem i Nicole pod salę
historyczną.
Pierwsze
trzy lekcje minęły mi w spokoju, ale na WOS-ie i angielskim Nathan
strasznie mi dokuczał. Nie mogłam się na niczym skupić. Jak go
ignorowała, to jeszcze bardziej dawał o sobie znać. Z czasem
zaczął rzucać we mnie papierkami. Powiedziałabym o tym wszystkim
nauczycielowi, ale wtedy Nathan zacząłby się ze mnie naśmiewać.
Zacisnęłam szczęki i czekałam, aż lekcje się skończą. Jak tylko
zadzwonił dzwonek, zerwałam się z miejsca i szybkim krokiem poszłam na
lunch. O dziwo w stołówce byłam pierwsza. Byłam tak wkurzona, że nawet
odechciało mi się jeść. Usiadłam przy stoliku przy którym zawsze
siadałam ze swoją paczką i postanowiłam poczekać na przyjaciół.
-A tobie co?- zapytała mnie Chloe patrząc na mnie pytająco i siadając na przeciwko mnie.
-A tobie co?- zapytała mnie Chloe patrząc na mnie pytająco i siadając na przeciwko mnie.
Zerknęłam wymownie na Nathana, który siadał obok niej. Od razu zrozumiała, o co chodzi.
-Niedługo jest bal absolwentów!- zaświergotała Alex.
-I
co w związku z tym?- syknęłam nie odrywając wzroku od chłopaka, który
był wyraźnie zadowolony z tego, że ponownie udało mu się mnie wkurzyć.
-Pomyślałam
sobie, że moglibyśmy gdzieś pojechać- powiedziała najwidoczniej
niezadowolona z tego, że nie okazałam nawet najmniejszego entuzjazmu.
Jej słowa jakoś do mnie nie docierały, ale gdy ponownie usłyszałam słowa "bal absolwentów", to odruchowo popatrzyłam na przyjaciółkę. Nie lubię takiego typu uroczystości. Były tego dwa powody. Pierwszy to to, że jak kiedyś byłam na weselu przyjaciółki mojej mamy, to w trakcie tańca się potknęłam i wpadłam prosto w tort. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. To trauma do końca życia! Teraz, gdy ktoś wspomni o balu to obawiam się, że ktoś może mnie na niego zaprosić i wtedy przytrafi mi się to, co na weselu mojej mamy przyjaciółki, tyle że wpadnę w coś innego... Drugi powód mojej niechęci do takiego typu uroczystości jest to, że nie mam z kim pójść na taki bal. Chłopaka nie mam, a sama przecież bym nie poszła. Na zaproszenie kogoś nie mam
odwagi. Zresztą... Zawsze można się jakoś wykręcić. A poza tym, to bal absolwentów ma
być dopiero w przyszłym tygodniu w piątek popołudniu...
-Super!- ucieszył się w Paul.
-Super!- ucieszył się w Paul.
-Pojedźmy w...- zaczęła Nicole, ale Jared jej przerwał.
-W góry!
Krzyknął to tak głośno, że zadzwoniło mi w uszach, a większość ludzi ze stołówki popatrzyła w naszą stronę.
-Chciałam powiedzieć to samo- burknęła Nicole.
-Przykro mi bardzo, ale byłem pierwszy- zaśmiał się wesoło.
-Wiecie, ja myślałam o tym samym- przerwała im Alex.- Moi rodzice mają domek w górach. Jak wyjazd wypali to w nim zamieszkamy.
-Czemu wyjazd ma nie wypalić?- spytał Matthew.
Alex wzruszyła ramionami.
-Ok, ale zmieścimy się w tym... domku?- spytała niepewnie Paula.
-Jasne- zaśmiała się dźwięcznie Alexandra.
-Zapowiada się niezła zabawa!- W oczach Nathana zabłysł znajomy błysk satysfakcji. Co on znowu wymyślił?! Chłopak zerknął znacząco na Jareda, Paula i Matthewa. Ci uśmiechnęli się się do niego, a Paul parsknął śmiechem.
-O co wam chodzi?- zapytała z przerażeniem w głosie Chloe.
-Nic, nic...- Paul próbował stłumić śmiech.
-Musieliście na coś wpaść, skoro tak się śmiejecie!- Chloe nie dawała za wygraną.
-Im nie wolno ufać- szepnęła do mnie Paula.
"Ale Paulowi to ty ufasz", powiedziałam w myślach.
-Słyszeliśmy to- również szepnął Jared.
Szczerze to byłam ciekawa, co oni takiego wymyślili. Zaczęłam się nad tym gorączkowo zastanawiać, ale moje myśli przerwał Nathan:
-Nie myśl tak, bo mózg ci się przegrzeje.
-No co ty nie powiesz- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Nathan uśmiechnął się złośliwie. Popatrzyłam na niego z mordem w oczach, ale to go tylko rozśmieszyło. Wypuściłam ze świstem powietrze z płuc. Dlaczego on tak na mnie działa? Ja zawsze się na niego wściekam, a gdy ja mu odpyskuje, to on nic sobie z tego nie robi!
-Co będziemy robić w górach?- spytała Alex. Chciała zmienić atmosferę pomiędzy mną, a Nathanem.
-Jak to co?! Chodzić!- krzyknął Paul.
-Spotkamy tam misie grizzly?- spytał Nathan.
-Oby nie!- Nicole przyłożyła sobie dłoń do serca.
-A to czemu?
-Idiota z ciebie- mruknęłam pod nosem.
-Słyszałem- powiedział beznamiętnie chłopak.
Znowu ten jego ton głosu! Czemu to zawsze ja się złoszczę?! Popatrzyłam na chłopaka i zobaczyłam, że ten się uśmiecha z satysfakcją. Zdziwiło mnie to. Przecież on nie słyszy moich myśli...
-Zaraz zadzwoni dzwonek- powiedziała Nicole.
Obejrzałam się dookoła. Stołówka była już prawie pusta. Zaczęliśmy się zbierać. Nie chcieliśmy się spóźnić na lekcje. Bynajmniej ja. Nathan przechodząc obok mnie, jak na złość rozczochrał mi włosy! Jak zwykle uśmiechał się zadowolony z tego, że jeszcze bardziej niż się dało w świecie mnie wkurzył! Nie umiałam pohamować ogarniającej mnie złości, więc powiedziałam przez zaciśnięte zęby:
-O co wam chodzi?- zapytała z przerażeniem w głosie Chloe.
-Nic, nic...- Paul próbował stłumić śmiech.
-Musieliście na coś wpaść, skoro tak się śmiejecie!- Chloe nie dawała za wygraną.
-Im nie wolno ufać- szepnęła do mnie Paula.
"Ale Paulowi to ty ufasz", powiedziałam w myślach.
-Słyszeliśmy to- również szepnął Jared.
Szczerze to byłam ciekawa, co oni takiego wymyślili. Zaczęłam się nad tym gorączkowo zastanawiać, ale moje myśli przerwał Nathan:
-Nie myśl tak, bo mózg ci się przegrzeje.
-No co ty nie powiesz- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Nathan uśmiechnął się złośliwie. Popatrzyłam na niego z mordem w oczach, ale to go tylko rozśmieszyło. Wypuściłam ze świstem powietrze z płuc. Dlaczego on tak na mnie działa? Ja zawsze się na niego wściekam, a gdy ja mu odpyskuje, to on nic sobie z tego nie robi!
-Co będziemy robić w górach?- spytała Alex. Chciała zmienić atmosferę pomiędzy mną, a Nathanem.
-Jak to co?! Chodzić!- krzyknął Paul.
-Spotkamy tam misie grizzly?- spytał Nathan.
-Oby nie!- Nicole przyłożyła sobie dłoń do serca.
-A to czemu?
-Idiota z ciebie- mruknęłam pod nosem.
-Słyszałem- powiedział beznamiętnie chłopak.
Znowu ten jego ton głosu! Czemu to zawsze ja się złoszczę?! Popatrzyłam na chłopaka i zobaczyłam, że ten się uśmiecha z satysfakcją. Zdziwiło mnie to. Przecież on nie słyszy moich myśli...
-Zaraz zadzwoni dzwonek- powiedziała Nicole.
Obejrzałam się dookoła. Stołówka była już prawie pusta. Zaczęliśmy się zbierać. Nie chcieliśmy się spóźnić na lekcje. Bynajmniej ja. Nathan przechodząc obok mnie, jak na złość rozczochrał mi włosy! Jak zwykle uśmiechał się zadowolony z tego, że jeszcze bardziej niż się dało w świecie mnie wkurzył! Nie umiałam pohamować ogarniającej mnie złości, więc powiedziałam przez zaciśnięte zęby:
-Jaszcze raz dotkniesz moje włosy, a obiecuję ci, że nie ręczę za siebie!
-Ojojoj, już się boję.- I udał, że się mnie boi.
Zacisnęłam
ręce w pięści i nie mrugając oczami obserwowałam, jak chłopak i reszta
moich przyjaciół opuszcza stołówkę. Jak już zostałam w niej sama, dopiero
wtedy poszłam na trygonometrię, bo nie chciałam się na nią spóźnić. Tą
lekcję też miałam z Nathanem. Co za pech! Równo z dzwonkiem byłam pod
salą. Z klasą weszłam do sali. Nathan specjalnie mnie popchnął tak, że
wylądowałam na ścianie. "Idiota", pomyślałam i w tym właśnie momencie
chłopak się odwrócił i uśmiechnął złośliwie. Dosłownie jakby słyszał
moje myśli, co było niemożliwe. Pokręciłam głową i poszłam usiąść do
ostatniej ławki koło okna. Nathan na szczęście siedział na drugim końcu
sali. Moje przyjaciółki, Chloe i Nicole usiadły przede mną. Po tym, jak
facet od trygonometrii patrzył na Nicole wiedziałam, że zaraz ją zapyta.
Nie myliłam się, bo po chwili ją zapytał. Współczułam przyjaciółce. Z
nerwów wszystkiego zapomniała, a wczoraj jeszcze wszystko tak pięknie
umiała.
-Widzę,
że znowu się nie nauczyłaś.- Nauczyciel uśmiechnął się złośliwie. Po
chwili dodał z udawaną przykrością- Niestety muszę ci postawić złą ocenę.
Nicole
spuściła skruszona głowę. Tak bardzo zrobiło mi się jej żal. Chciałam
jej jakoś pomóc, ale nie wiedziałam jak. Nic nie poradzę na to, że
Nicole wszystko umie, a gdy przyjdzie co do czego, to zaraz
wszystko zapomina. Spojrzałam na Lewisa. Jak zwykle uśmiechał się z
satysfakcją. Zagotowało się we mnie. Zacisnęłam szczęki. Skupiłam się na
tym, by zatrzęsła się podłoga pod stopami Lewisa, ale nie
wychodziło mi to. Dopiero po kilku próbach udało mi się. Nauczyciel
wylądował plackiem na podłodze. Wyglądało to komicznie. Był to
niezapomniany widok. Można było pomyśleć, że mężczyzna się potknął. Nie
mogłam dłużej wytrzymać i parsknęłam śmiechem, tak jak reszta klasy.
Szybko jednak wybuch ten zastąpiłam udawanym atakiem kaszlu. W tej
chwili czułam się wspaniale, a za razem byłam przerażona. Po raz
pierwszy wywinęłam nauczycielowi taki numer. Nigdy wcześniej nie
przyszłoby mi to do głowy. No, ale jak człowiek się wkurzy, to różne
rzeczy przychodzą mu na myśl...
-Macie
natychmiast się uspokoić!- wrzasnął nauczyciel. Był tak wściekły, że
gołym okiem było widać, jak żyła pulsowała mu na skroni.
Klasa
próbowała się uspokoić, ale nie było to łatwe. Sama się o tym
przekonałam, bo nadal chichotałam. Wzięłam głęboki wdech, by się
uspokoić, ale tym razem to nie podziałało. Uspokoiłam się
dopiero wtedy, gdy Lewis spojrzał na mnie tak złowrogo, że aż przeszły
mnie ciarki. Mężczyzna podszedł do tablicy, by napisać temat. Gdy szedł
to patrzył pod nogi. Rozśmieszyło mnie to i zachichotałam, ale
przestałam, gdy nauczyciel odwrócił się by sprawdzić, kto to się zaśmiał. Zaczęłam
się skupiać na lekcji, ale nagle ogarnęła mnie wielka chęć pognębienia
Lewisa jeszcze przez jakiś czas. Może to dla tego, że chciałam się na
nim odegrać za to, co robił Nicole. Prawie doprowadził ją do załamania
psychicznego. Już od pierwszego dnia w szkole ciągle brał ją do tablicy i
odpowiedzi. Tak jak teraz. Zamiast udzielić jej jakiś korków, po prostu pomóc dziewczynie, on jeszcze bardziej ją gnębił... Zatarłam z uciechy ręce na myśl, że zrobię mu kolejnego psikusa, a on nie będzie o tym wiedział. Ponownie chciałam zrobić tak, żeby zatrzęsła się podłoga, ale mi nie wyszło. Spochmurniałam. Skończyła się zabawa. Szkoda, bo było fajnie. Nauczyciel skończył pisać na tablicy. Cofając się potknął się o własne nogi. Pewnie zapomniał pod nie patrzeć. Mimowolnie zaśmiałam się. Jakoś nie mogłam się powstrzymać. Może to dlatego, że miałam z tego niezłą frajdę?
Niespodziewanie na dworze zaczął wiać strasznie silny wiatr. Natychmiast przestałam się śmiać, bo dotarło do mnie, że to ja go nieświadomie wywołałam. Chciałam go jakoś zlikwidować, bo przypominał wichurę, ale nie mogłam jednak tego uczynić. Nie dość, że nie mogłam się skupić, bo byłam wystraszona, to jeszcze nie wiedziałam jak mam to zrobić. Jeszcze nigdy nie udało mi się wywołać tak potwornie silnego wiatru... Wiatr tak mocno zawiał, że otworzył okno i wdarł się do klasy. Zaczęło mi wiać w uczy, więc je zakryłam rękoma. Kartki, co leżały na biurku zaczęły latać po całej klasie. Był to niezapomniany widok, nie do opisania! Mogłabym patrzeć na to całe wieki. Przez ten widok zapomniałam, że to ja wywołałam ten wiatr. Uprzytomniłam sobie to dopiero po dłuższej chwili. Z przerażeniem zaczęłam rozglądać się po sali. Dotarło do mnie, co zrobiłam! Wcale nie było mi w tym momencie do śmiechu mimo, że cała klasa chichotała, a Lewis latał po całej sali usiłując zebrać te wszystkie papiery. Przyznam, że wyglądało to przekomicznie, ale mimo to się nie śmiałam. Jedna z kartek (o ile się nie mylę, to była jakaś kartkówka) przyległa do twarzy nauczyciela. Facet próbował ją ściągnąć, ale za bardzo mu to nie wychodziło. Gdy już zrobił, co musiał, stanął tak, by cała klasa go widziała i na całe gardło się wydarł, byśmy przestali się śmiać. Zrobił się przy tym czerwony jak burak. Zrobiło mi się go żal. Westchnęłam ciężko, bo nie mogłam nic zrobić. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Nathan patrzył na mnie tak jakoś dziwnie. Jakbym zrobiła nie wiadomo, co. Przeraziłam się na myśl o tym, że mógłby coś podejrzewać. Czym prędzej popatrzyłam w inną stronę i mój wzrok wylądował na nauczycielu, który był całkiem rozczochrany. Kartki latały po całej sali. Okno nadal było otwarte. Nikt go jeszcze nie zamknął? Niepewnie wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę otwartego okna. Nikt nie zwracał na mnie nawet najmniejszej uwagi. Wszyscy byli zajęci tym, co działo się w sali. Kto zwróciłby uwagę na mnie? Doszłam do okna i je zamknęłam, a raczej usiłowałam zamknąć. Nie sądziłam, że ten wiatr jest tak silny! Byłam jakoś dziwnie słaba i nie miałam tyle siły. Dopiero po długim czasie dopięłam swego i zamknęłam to okno. Od razu znalazłam się w centrum uwagi. Wszyscy oprócz nauczyciela na mnie patrzyli.
-Zbierajcie papiery!- warknął Lewis.
Niespodziewanie na dworze zaczął wiać strasznie silny wiatr. Natychmiast przestałam się śmiać, bo dotarło do mnie, że to ja go nieświadomie wywołałam. Chciałam go jakoś zlikwidować, bo przypominał wichurę, ale nie mogłam jednak tego uczynić. Nie dość, że nie mogłam się skupić, bo byłam wystraszona, to jeszcze nie wiedziałam jak mam to zrobić. Jeszcze nigdy nie udało mi się wywołać tak potwornie silnego wiatru... Wiatr tak mocno zawiał, że otworzył okno i wdarł się do klasy. Zaczęło mi wiać w uczy, więc je zakryłam rękoma. Kartki, co leżały na biurku zaczęły latać po całej klasie. Był to niezapomniany widok, nie do opisania! Mogłabym patrzeć na to całe wieki. Przez ten widok zapomniałam, że to ja wywołałam ten wiatr. Uprzytomniłam sobie to dopiero po dłuższej chwili. Z przerażeniem zaczęłam rozglądać się po sali. Dotarło do mnie, co zrobiłam! Wcale nie było mi w tym momencie do śmiechu mimo, że cała klasa chichotała, a Lewis latał po całej sali usiłując zebrać te wszystkie papiery. Przyznam, że wyglądało to przekomicznie, ale mimo to się nie śmiałam. Jedna z kartek (o ile się nie mylę, to była jakaś kartkówka) przyległa do twarzy nauczyciela. Facet próbował ją ściągnąć, ale za bardzo mu to nie wychodziło. Gdy już zrobił, co musiał, stanął tak, by cała klasa go widziała i na całe gardło się wydarł, byśmy przestali się śmiać. Zrobił się przy tym czerwony jak burak. Zrobiło mi się go żal. Westchnęłam ciężko, bo nie mogłam nic zrobić. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Nathan patrzył na mnie tak jakoś dziwnie. Jakbym zrobiła nie wiadomo, co. Przeraziłam się na myśl o tym, że mógłby coś podejrzewać. Czym prędzej popatrzyłam w inną stronę i mój wzrok wylądował na nauczycielu, który był całkiem rozczochrany. Kartki latały po całej sali. Okno nadal było otwarte. Nikt go jeszcze nie zamknął? Niepewnie wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę otwartego okna. Nikt nie zwracał na mnie nawet najmniejszej uwagi. Wszyscy byli zajęci tym, co działo się w sali. Kto zwróciłby uwagę na mnie? Doszłam do okna i je zamknęłam, a raczej usiłowałam zamknąć. Nie sądziłam, że ten wiatr jest tak silny! Byłam jakoś dziwnie słaba i nie miałam tyle siły. Dopiero po długim czasie dopięłam swego i zamknęłam to okno. Od razu znalazłam się w centrum uwagi. Wszyscy oprócz nauczyciela na mnie patrzyli.
-Zbierajcie papiery!- warknął Lewis.
To
do mnie jakoś nie dotarło. Byłam trochę zmęczona i ledwo, co trzymałam się na nogach. Nie wiem dlaczego. Rozglądnęłam się po klasie. Nathan znowu dziwnie się na mnie patrzył. Zaczęłam się bać, że mógł coś zauważył, ale to przecież nie było możliwe. Na wszelki wypadek
wszystko sobie po kolei przeanalizowałam. Nic nie mógł zobaczyć. Uspokoiłam
się. Może patrzył tak na mnie z powodu moich rozczochranych włosów? Dyskretnie przeczesałam je palcami.
Klasa
wstała z ławek i zabrała się za wykonywanie polecenia. Chyba jako
jedyna nie zbierałam tych kartek papieru. Tak dziwnie się czułam. Byłam wykończona.
-A ty Elson, co tak sterczysz?!
Aż
podskoczyłam. Serce tak zaczęło mi walić,
że przez chwilę miałam wrażenie, że wyskoczy mi z piersi. To Lewis stał
przede mną i patrzył na mnie złowrogo. Przyznaję, że jeszcze
nigdy nie widziałam go tak rozwścieczonego. Jego wzrok przenikał mnie na
wskroś. Przeszły mnie ciarki.
-Później pobujasz sobie w obłokach- powiedział cicho, ale po chwili wrzasnął- A teraz zbieraj te papiery!
-Później pobujasz sobie w obłokach- powiedział cicho, ale po chwili wrzasnął- A teraz zbieraj te papiery!
Przestraszyłam
się nie na żarty. Ominęłam go szerokim łukiem. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo byłam wykończona i ledwo, co
trzymałam się na nogach. Wcześniej tak bardzo tego nie odczuwałam.
Zamiast zbierać kartki, to ja schowałam się na końcu sali za ławkami w
kącie i tam przysiadłam. Lewis nie mógł mnie tam zauważyć. I dobrze.
Przyglądałam się, jak wszyscy robią porządek w klasie. Nikt się mnie nie
czepiał, że nie pomagam. I dobrze. Nie miałabym jak tego wytłumaczyć.
Klasa skończyła swoją robotę akurat wtedy, gdy zadzwonił dzwonek ogłaszający
koniec lekcji. Wtedy wstałam z podłogi. Już lepiej się czułam.
Ucieszyłam się z tego powodu, bo po tej lekcji miałam mieć wf, a
nauczycielka, a żona Lewisa nawet gdy ktoś się źle czuł, kazała ćwiczyć.
Wredna babka. Wzięłam swoją torbę z książkami i poszłam na wf. Jak
wychodziłam z klasy, Lewis patrzył na mnie tak jakoś krzywo. Widział, że
nie pomagałam klasie?
Hej! Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodobał. Jest dużo ciekawszy niż ten poprzedni ;) Za wszelkie błędy jakie wystąpiły (o ile są) bardzo przepraszam. Ten rozdział akurat kopiowałam z poczty i mogłam zgubić jakieś słowa :/ Następny rozdział powinien pojawić się za jakiś czas. Zapraszam do komentowania i pozdrawiam gorąco ;*
madziula0909
Rozdział długi. Bardzo mi się podobało. Życzę weny. ~Alice
OdpowiedzUsuńHejka to jest naprawdę fajne i pomysłowe. Jak widzisz zajrzałam i zdecydowanie będę robiła to częściej. Pozdrawiam i życzę weny. Little Shadow
OdpowiedzUsuńWitaj. Zostawiłaś u mnie na blogu link tutaj, więc jestem. Wiem, że trochę późno, ale jednak ;). Ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że miałam trochę wątpliwości, czy zajrzeć tutaj, a jak już zajrzałam, to nie wiedziałam, co mam napisać. Ale już wiem, więc już tylko na temat.
Na początku fabuła Twojego opowiadania nawet mnie zainteresowała, a po przeczytaniu wszystkich rozdziałów już śmiało mogę stwierdzić, że zaintrygowała mnie na tyle, że prawdopodobnie zostanę tutaj na dłużej. Ale nie obiecuję, że zawsze będę na bieżąco.
A twój styl pisania bardzo przypadł mi do gustu. Piszesz lekko, przyjemnie się czyta. Ale brakuje mi miejscami większej ilości opisów. Cóż, od zawsze należałam do tych, którzy je uwielbiają :D No i wychwyciłam trochę błędów. Ale zdarzają się one każdemu. Z czasem na pewno nabierzesz wprawy :)
A jeśli chodzi o to, jak mi się podoba fabuła... Na razie trudno mi cokolwiek powiedzieć. Mało pojawiło się nawet o samej Andrei. Pozwól, że z opinią poczekam jeszcze jakiś czas, dobrze? Bo to, że ma niezwykłe umiejętności, straciła brata i ma konflikt z pewnym chłopakiem to trochę za mało. Mam nadzieję, że rozumiesz...
Cóż, to pozostaje mi czekać na nowy rozdział. I prosiłabym o poinformowanie mnie na moim blogu. Adres znasz :)
Pozdrawiam i do napisania.
Lilka24
Zostawiłaś reklamę, wiec jestem;) Opowiadanie ciekawe, podoba mi się ilość opisów i ogólny zarys historii. Mogłabyś się mniej skupiać nad nieistotnymi rzeczami w stylu, kto ma jaką lekcję, opisami większości zajęć itp. W końcu to nie jest chyba główny wątek;) Natomiast ciekawi mnie postać głównej bohaterki i ten jej nienaturalny dar. Myślę, ze może sporo namieszć w opowiadaniu. I że ta jej niechęć do Nathana kiedyś przerodzi się w coś więcej;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
A w wolnej chwili zapraszam do siebie;) Reklamę zostawiłam w spamie;)
sila-jest-we-mnie.blogspot,com
Hejka! Opowiadanie naprawdę świetne. Coś czuje, że ten chłopak o którym mówiła jej przyjaciółka może być jej zaginionym bratem. A ten cały Nathan wygląda mi na wampira. To całe czytanie w myślach... Muszę kończyć, bo koleżanka po mnie przyszła. Do następnego.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie niesamowite! Genialnie główna bohaterka zemściła się na nauczycielu, ale wichura za oknem? Nie dziwie się zatem jej, że była wykończona! Jakby nie patrzeć wcześniej, chyba raczej nie bawiła się w takie rzeczy, toteż jej energia nieco szybciej się wyczerpała, co świetnie opisałaś jako wielkie zmęczenie :3
OdpowiedzUsuńNie dziwie się, że ma ona uczucie, jakby każdy wiedział, że coś przeskrobała, bo gdy człowiek ma sekrety jest nieco paranoiczny, bo zawsze tacy ludzie myślą "czyżby ktoś jednak się o tym dowiedział?"
To Twój pierwszy blog, tak? Warto byłoby zająć się jego wyglądem, bo widać gołym okiem, że jestem początkującą blogerką :) Jak się mawia "najważniejsze pierwsze wrażenie" i choć każdy wiem, że "nie ocenia się książek po okładce" my zwykli śmiertelnicy samoistnie to robimy. Nie mniej naprawdę się cieszę, że z ludzką naturą walczę i przeczytałam Twoje opowiadanie :3
Od dzisiaj masz wiernego czytelnika :3 Żałuje, że wcześniej nie znalazłam Twojego bloga, a raczej, że wcześniej nie skorzystałam z Twego zaproszenia. Nie mniej prędzej, czy później w końcu tutaj zagościłam i jestem więcej niż zadowolona z tego powodu :3
Nie mogę się doczekać dalszego losu bohaterki i tego, czy ktoś w końcu domyśli się o jej "darze"? Co z jej bratem? No i czyżby Nathaniel był wampirem? Może jest sidhe z Unseeli?
Nie wiem, czemu ostatnio wyjeżdżam ze szkockimi wróżkami z ciemnych dworów... :3
Może jest demonem? Może aniołem (mało prawdopodobne)? Ja chyba jednak będę miała nadzieje, że któryś z Twoich pozytywnych postaci będzie czasem porastał sierścią i nie koniecznie chodzi mi o wilkołaka (bardziej kociołaka).
Uwielbiam takie opowiadania, bo choć sama wiem bardzo dużo o istotach okultystycznych, to niestety nigdy nie udaje mi się napisać o nich opowiadania, bo zawsze jest tam wszystkiego nadmiar T-T Dlatego też podziwiam Cię, że udało Ci się coś takiego stworzyć :3
Czasem zdarzały Ci się drobne literówki (niestety jestem osobą zapominalską i nie jestem w stanie Ci ich wskazać), więc dobrze by było gdybyś przed publikacją przeczytała rozdział po (załóżmy) godzinie po napisaniu i kilkakrotnie (chyba wiele osób mówi: trzykrotnie) go przeczytała, aby sprawdzić błędy :3
Nie mniej już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Kiedy go napiszesz?! Bo naprawdę nei wytrzymam, ale cieszę się, ze nie zakończyłaś rozdziału w jakiejś dramatycznej, czy ważniejszym punkcie opowiadania, za to masz ode mnie wielgachny plusik :3
Naturalnie życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwo czasu wolnego!
Pozdrawiam ^^
life-of-heros.blogspot.com
Cieszę się, że mój blog ci się podoba ;) Chyba skorzystam z twojej rady i zanim opublikuje rozdział to przeczytam go, żeby sprawdzić, czy nie ma żadnych błędów :P Również pozdrawiam!
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńOd razu skomentuję rozdział którego nie skomentowałam bo nie skomentowałam, więc skomentuję teraz i zabieram się za kolejny. Wydaje mi się, że... Że ten... Aha. Że jest to chyba najdłuższy rozdział jaki napisałaś do tej pory, ale zdecydowanie brakowało mi tutaj opisów. Wszelakiej maści opisów. Możesz opisywać wszystko od ubrania, po nastroje. To Twoje opowiadanie i masz nieograniczone możliwości! Opisuj wszystko co tylko przyjdzie ci do głowy. Ja jeśli nie wiem jak coś opisać posiłkuję się internetami . Na przykład opisując pogodę mogłaś napisać że świeciło słońce, a promienie słoneczne ogrzewały twarz dziewczyny, czy coś takiego. Ja na początku jak zaczynałam też niczego nie opisywałam praktycznie, no to po co? Opisy są znacznie ważniejsze niż dialogi, bo dają wgląd czytelnikowi w świat który stworzyłeś, więc nie krępuj się i Opisuj śmiało. Jeśli nie wiesz na przykład jak opisać pokój, rozejrzyj się po swoim, popatrz jaki kolor mają ściany, co gdzie leży, stoi, siedzi. Czerp inspiracje z otoczenia po prostu :) Co do rozdziału teraz, bo ja mam taką przypadłość, że bardzo lubię pisać nie na temat, to bardzo podobało mi się to jak zemściła się na nauczycielu za to że gnębił jej koleżankę. Ale... Przecież to normalne że belfer będzie brał do tablicy, chyba że on tak wyczynia co lekcja z nią. If you know what i mean. Obawiam się natomiast, że wiem... Kim jest Nathan. Czy ona mu się nie spodobała przypadkiem że tak jej dokucza? Pozdrawiam i życzę weny!
Też się zgadzam, że to chyba najdłuższy rozdział ;) Co do opisów... Czasami po prostu nie wiem co napisać i dlatego w rozdziale dominują dialogi ;p dziękuję za rady, na pewno z nich skorzystam ;D Również pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńCóż, właściwie opisany w tym rozdziale Nathan już właściwie nie jest tajemnicą, nie wiem czy mnie to rozczarowało czy nie, ale jednak mam nadzieję, że wprowadzisz (lub już istnieje, ale po prostu później uda się ją rozszyfrować) taką postać, która początkowo będzie niepozorna, ale później wniesie wiele :) Sam rozdział był przyjemny, rozbawiła mnie perspektywa znalezienia się w torcie :D Nie pasowało mi tylko "supcio" wypowiedziane przez Paula... jakoś sobie nie wyobrażam, żeby którykolwiek z moich kolegów powiedział "supcio", ale może niepotrzebnie się czepiam :D Nie wiem czy nieuważnie czytałam, ale... dlaczego na początku po prostu nie nazwałaś stroju mundurkiem? Oczywiście mogłaś opisać jak wygląda, ale jakoś tak bohaterka wydawała się nie wiedzieć co to właściwie takiego jest :D Rozdział ogólnie mi się podobał, robisz postępy co się chwali oczywiście :*
OdpowiedzUsuńWitam :3 Dziękuję za komentarze na moim blogu, jestem wdzięczna.
OdpowiedzUsuńPrzeszłam do drugiego rozdziału i właśnie myślę co, by tu napisać. Bohaterka wydaje mi się typową nietykalną, ciapowatą kujonką. Zbyt szybko denerwuje się na Nathana a on, zachowuje się jak szczeniak.
Jestem zaskoczona wiekiem bohaterów. Jeden 19 inny 17 inny 16. Wszyscy chodzą do jednej szkoły prawie na jedne zajęcia. Niektórzy są tak głupi, że nie przeszli z klasy do klasy? x.x Zemsta na nauczycielu, hmm, ciekawa. Chociaż zachowanie wiatru jest dziwne. A on wkurzył się o to, że mu karteczki latały? Głupi nauczyciel. Hmm, wykryłam błąd w zdaniu. Kartki co były na biurku. No nie pasuje mi to zdanie i to bardzo. :c Zachowanie chłopaków na stołówce mnie nie zdziwiło. A ich nagły wybuch śmiechu i dziwny plan, podsunął mi myśl, że będą się działy dzikie rzeczy tam w tym domeczku...
Pozdrawiam gorąco :*
Dziękuję bardzo za komentarz! To u mnie kolejny uśmiech na twarzy! Jeśli chodzi o ten błąd, to już lecę go poprawić ^.^
UsuńBardzo świetny rozdział ♥♥♥
OdpowiedzUsuńI love it ♡♡♡
Grr. Ja też nienawidzę białych pomieszczeń. Mam traumę po tym, jak kiedyś w podstawówce, na wycieczce szkolnej musieliśmy spać w przeokropnym hotelu, którego pokoje wyglądały jak z jakiegoś psychiatryka normalnie. Nie spałam całą noc.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, ja już bym się dawno skapła, że Nathan jest wampirem. Jak nie wychodzi na słońce i czyta w myślach... To musi nim być. Ale dodajmy, że normalni ludzie nie pasjonują się krwiopijcami i tego typu stworzeniami, więc...
Tylko dziwi mnie to, dlaczego on jej tak robi na złość. Tak bez powodu? Nie wierzę, musi mieć w tym jakiś ukryty motyw.
Fajne to było jak się Lewis przewrócił, tylko interesuje mnie to, jak ona zdołała zatrząsnąć ziemią tylko w jednym miejscu? Powinna się przynajmniej cała szkoła zatrząść.
Myślałam, że Andy umie wszystko kontrolować, a jednak niekoniecznie, ale cóż - nie można wszystkiego.
Nathan jest wampirem, czy tylko mi się wydaje?
OdpowiedzUsuńJa też bym się zezłościła na nauczyciela, jakby zaczął się wyżywać na mojej przyjaciółce, chociaż nie wiem, czy odważyłabym się zrobić tak jak An (gdybym miała takie moce :))
Świetne! Błędy schowały się za kulisami.
Lecę czytać dalej. Pozdrowionka i weny,
Dravelia
Kolejny rozdział! :) Nie dziwię się Andie, też zemściłabym się na nauczycielu, który uwziął się na mojej przyjaciółce. Sądzę, że Nathan też ma jakieś moce: czytanie w cudzych myślach, albo coś. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNathan wydaje mi się być ciekawą postacią ;) Ciekawi mnie co z tego wyniknie dalej.. :)
OdpowiedzUsuńhttp://magiafuego.blogspot.com/
Lubię Nathana, czuję, że ona mu się po prostu podoba i dlatego ją zaczepia. Andy chyba nie radzi sobie z kontrolą... Ciekawe czemu?
OdpowiedzUsuńhttp://zasnute.blogspot.com/
Ciekawy rozdział. Najlepsza była akcja na trygonometrii. Jak widać dar Andrei może się też przydać do takich rzeczy :D.
OdpowiedzUsuńBędę czytać dalej.
Hej!
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie ta akcja z nauczycielem, też bym tak chciała. No i od razu też go znienawidziłam, nie powinien się cieszyć z tego że stawia komuś złą ocenę, dobrze mu tak, ja bym go jeszcze trochę pomęczyła XD I zastanawia mnie Nathan on chyba coś wie...
Pozdrawiam,
Juliet
Dziękuję wszystkim! Jesteście kochane! :***
OdpowiedzUsuńHey!
OdpowiedzUsuńUdało mi się dzisiaj przeczytać drugi rozdział, więc powoli idę do przodu z Twoim opowiadaniem. :)
Podobała mi się akcja z zemstą na nauczycielu ^^ też bym tak zrobiła, gdybym mogła. Należało mu się. Trochę jednak faktycznie brakowało mi opisów emocji by bardziej wczuć się w bohaterkę, ale myślę, że dalej będzie lepiej. Może uda mi się przeczytać kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Dziękuję ślicznie! :* Bardzo się cieszę, że podoba Ci się akcja z zemstą na nauczycielu. Ja sama gdybym mogła to bym tak zrobiła, ale nie wiem, czy bym dała radę. Jakoś nie mam do tego serca... Właśnie wiem, że jest mało i to bardzo tych wszystkich opisów, ale jak dojedziesz dalej, to będzie tylko lepiej. Jeszcze raz dziękuję! Pozdrawiam serdecznie! :***
UsuńNauczyciel godny samego Severusa Snape'a! ❤
OdpowiedzUsuńHaha! Zgadzam się! ♡
UsuńNie w każdej koszuli jest niewygodnie, nie przesadzajmy xD
OdpowiedzUsuńCzyli koszule nie były obowiązkowe? Można było też nosić sukienki? - To jest średnio opisane i przez to nie do końca jest zrozumiałe.
Nadal są spacje przed znakami interpunkcyjnymi takimi jak wykrzyknik i znak zapytania.
Kiedy przeczytałem o tym, że niemal każdy jest wyższy od Andrei, to przypomniało mi się jak kiedyś powiedziałem do żony "Mamusia nie uczyła by z większymi od siebie nie zadzierać?" odpowiedziała mi "mniejszych od siebie nie znam" potem dodała "z wyjątkiem dzieci i karłów" xD.
"Matka Pala" - Nie powinno być "Paula"
Widzę mamusia Pawła (wybacz, że go spolszczyłem) myśli tak jak matka mojej bohaterki - Marta Montenegro - liczy się majątek, tytuł i pozornie dobre wychowanie.
Nathan - czyżby był jakimś nadprzyrodzonym? Wampirkiem?
"Jak go ignorowała" - ignorowałam
Nathan i jego dokuczanie - chciałbym się dowiedzieć na czym to owe "dokuczanie" polega. Ciśnie mi się też na usta przysłowie stare jak świat "kto się czubi ten się lubi". Być może ze strony Nathana te zaczepki nie są po to by dać Andrei do zrozumienia, że jej nie lubi, a tylko i wyłącznie są formą takich końskich zalotów.
Jest Paula i Paul - już wiem, że jakbym czytał będąc nietrzeźwy, to mógłbym ich pomylić xD Ale nie czepiam się bo u mnie też jest "Wiktor i Wiktoria" chociażby. W innych opowiadaniach też by się kilka takich odpowiedników znalazło.
"Spotkamy tam misie grizzly?" - Nie,, ale może natraficie na potwora z Loch Ness, albo Wielką Stopę ;-) (Jak czytam ich dialogi to naprawdę mam wrażenie jakbym przyglądał się rozmowie takich dzieciaczków w przedziale wiekowym 10-14 lat.
Ale Nathanie kobiet się nie bije, a przynajmniej nie bez powodu, bo tego nawet usprawiedliwić nie można, nie da się jakoś załagodzić owej winy. - W mojej ocenie Nathan to niewychowany szczeniak, którego rodzice nie wychowali. Jak można popchnąć dziewczynę bez powodu? To nie przedszkole czy podstawówka! Ktoś powinien podejść do tego gówniarza i wypłacić mu siarczysty policzek skoro rodzice nie umieli go wychować, to niech chociaż ktoś obcy mu pokarze iż to co dajemy wraca do nas ze zdwojoną siłą lub zwyczajnie po dwakroć.
"załamanie psychiczne" dziwnie brzmi, lepiej brzmi "załamanie nerwowe", Jednak nie ma w tym nic dziwnego, że nauczyciel nie ma ochoty dawać korków uczennicy i to za free (takie życie, za wszystko się płaci). Poza tym chyba panują takie zasady, że ucznia którego prowadzi się w szkole, nie można "korepetytować".
"wiać w uczy" - uszy.
Widać, ze Andrea przestaje panować nad żywiołami którymi ma możliwość sterować(?) - nie jestem pewny czy "sterować" to odpowiednie słowo.
"trochę zmęczona" ale "ledwie trzymałam się na nogach" - to chyba bardzo zmęczona. Czyżby te niesamowite zdolności ją w jakiś sposób wysysały z energii? Zregeneruje się pewnie, prawda?
Nathan się patrzy na Andre jakby coś wiedział, tak więc jedno co przychodzi mi do głowy to podejrzenie, że z nim także jest coś nie tak i też ma jakieś nadprzyrodzone moce, albo jest jakąś fantastyczną osobą.
To musiał być fajny widok takie fruwanie kartek po klasie i nauczyciel, który podskakuje i próbuje je złapać xD.
Widzę państwo Lewis to się dobrali... ;-)
Do fantasty nigdy nie byłam szczególnie przekonana, bo wszędzie są powielane schematy i ciężko o jakąś świeżość, poza tym historie fantastyczne zazwyczaj opierają się tylko na tym co fantastyczne i niemożliwe, a cała reszta jest ujednoliconym, utopijnym i zakłamanym tłem. U ciebie choć władanie żywiołami to dla mnie nowość, to cała reszta jest podobna jak wszędzie indziej - wszyscy bogaci, dobrze ubrani, problemy błahe, znienawidzony kolega, grupka przyjaciółek - nie potrzebnie podążałaś schematem, bo na samą Andreę miałaś dobry pomysł, tylko jej otoczenie leży, kwiczy i wzywa o pomstę do nieba (nie ma w nim nic nowego, jest to co niemal wszędzie na blogach z opowiadaniem fantastycznym).
OdpowiedzUsuńMuszą nosić w szkole mundurki? Serio?!
OdpowiedzUsuńNathan (kocham to imię <3) mi się podoba. W sumie nie wiem, czemu Andrea tak go nie lubi. Może to właśnie dlatego chłopak tak z niej żartuje? Bo wie, że to ją bardzo drażni? Też bym miała ubaw, bo on właściwie nic aż takiego bardzo złego jej nie robi. A to jego przychodzenie do szkoły... Czyżby to był wampir (wybacz, jeśli gadam głupoty. Po prostu jestem przesadnie podejrzliwa xD)? I wydaje mi się, że rzeczywiście podejrzewa o coś naszą bohaterkę.
A o nauczycielu nie będę w ogóle się wypowiadać, bo zaraz walnę referat na pół strony z argumentami, dlaczego nie powinien pracować w zawodzie. Ale dobrze, że Andrea utarła mu nosa na oczach całej klasy! Zuch dziewczyna!
Wycieczka? W góry? I to z Nathanem? uhuhu xD
Tu błędów jest mniej i zaczyna się rozkręcać akcja :)
OdpowiedzUsuńJak go ignorowała, to jeszcze bardziej dawał o sobie znać.
ignorowałam
Zaczęło mi wiać w uczy
uszy
Pojawił się też nowy bohater - Nathan, który choć mnie teraz drażni (jak można popychać dziewczynę?...) to myślę, że okaże się całkiem fajnym chłopakiem. Pewnie to on pomoże bohaterce w okiełznaniu swoich mocy, bo widać, że coś z nim jest nie tak (blada twarz, nie wychodzi na słońce, jest bardzo szybki, plus czytanie w myślach, obstawiam wampira, mam rację?). Tylko on zwrócił na nią uwagę gdy wywołała wiatr.
Niedługo przeczytam kolejne rozdziały i skomentuję :)
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
Hej ^^
OdpowiedzUsuńNo, po prostu boskie. Siedzę i się uśmiecham, tym bardziej, że sama miałam ochotę komuś porządnie przyłożyć na wykładzie z prawa... Co tam, że zmarnowałam dwie godzin na przygotowanie prezentacji? Co z tego, że to nie moja wina, że podał takie same tematy i mnie, i innej parze? W końcu to ja mogę robić od nowa na za dwa tygodnie, bo czemu nie...
Ale nie o to przecież chodzi.
Andreę nadal odbieram w bardzo pozytywny sposób, chociaż twierdziłaś, że mogłoby być inaczej. Jak na razie bardziej irytuje mnie Nathan, chociaż jednocześnie w naturalny sposób ciągnie mnie do tej postaci. No wiadomo - taki bad boy, a dziewczyny mają to do siebie, że ich lubią. Przynajmniej ja zawsze miałam słabość do takich postaci, nawet jeśli podnosiły mi ciśnienie ^^
Na pierwszy rzut oka widać, że coś jest z chłopakiem nie tak. Jest niezwykły, wiadomo, ale mimo wszystko... Intrygujesz i tyle, nawet jeśli znając tematykę opowiadania, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, kim jest Nathan ^^ Dlatego z czystym sumieniem mogę Ci już na tym etapie historii napisać, że bardzo ładnie to wplotłaś. Zmęczenie, które dopada Andreę, również.
Jej dar... On to wie, prawda? Czyta jej w myślach. Obserwuje. I wyciąga wnioski, choć trudno na tym etapie stwierdzić jakie. Z jakiegoś powodu ją drażni, ale jednocześnie dziewczyna go intryguje, być może dlatego, że może okazać się jedyną niezwykłą osobą.
Och, chwila... No i ta akcja w klasie. Cudeńko, jak już wspominałam, poza tym podoba mi się, że Andrea nie jest perfekcyjna do bólu w panowaniu nad swoimi zdolnościami. Dobrze, dobrze. To wciąż wymyka jej się spod kontroli, wykańcza ją i przeraża; tym większy plus, bo gdyby to pisała chociażby Meyer, mielibyśmy na tym etapie cukierkową Mary Sue, a wtedy by mnie chyba coś trafiło xD
Zastanawia mnie nie tylko Nathan, ale również spojrzenie, którym obdarza Andreę na koniec nauczyciel. Czyżby to bardziej złożona sprawa? Nie mam pewności, to zresztą mógł być przypadek, ale kto Cię tam wie?
Tak czy inaczej, podoba mi się. Zabieram się za ciąg dalszy, ale najpierw...
"Chciałam już zawrócić i wyjść z budynku inną drogą, ale nie chciało mi się wracać, a poza tym nie chciałam wyjść na tchórza." Bogini Ty moja, kumulacja! Potrójne powtórzenie xD Z błędami jest dużo lepiej, mimo pewnych niedoskonałości, ale to zdanie najbardziej dało mi po oczach.
Pozdrawiam i życzę weny,
Nessa.
Hejcia!
OdpowiedzUsuńSama nie rozumiem Nathana, co on ma do głównej bohaterki, że zachowuje się jak skończony gbur... Na jej miejscu po prostu przywaliłabym takiemu z liścia i nie udawała, że toleruję gnidkę, ponieważ mamy tych samych przyjaciół. Nie wszyscy w paczce muszą się lubić. :P Co do samej sytuacji - widać, iż używanie umiejętności wyczerpuje Andreę. Czyżby dar czerpał swoją siłę z jej energii życiowej? Jeśli tak, to lepiej, aby nie używała go zbyt często, gdyż może się to dla niej źle skończyć. To, kim jest Nathan wiem, ponieważ przeglądałam kiedyś i teraz stronę z bohaterami oraz gadałyśmy sporo o tym blogu i jego ukończeniu. Gdyby nie ten fakt, pewnie bym się zastanawiała, czemu jest taki szybki, choć samo unikanie słońca dużo mówi (w zależności od opowiadania one tolerują lub nie tolerują światła słonecznego). XD
Uwagi:
"-Andie, widziałaś gdzieś moją sukienkę?- zapytała mnie z paniką w głosie Alex." - lepiej by brzmiało "Alex zapytała mnie z paniką w głosie"
"Chciałam już zawrócić i wyjść z budynku inną drogą, ale nie chciało mi się wracać, a poza tym nie chciałam wyjść na tchórza." - lepiej by brzmiało "odruchowo się cofnęłam, by zawrócić, ale nie chciałam wyjść na tchórza"
"-No, że mnie nie polubią... Bynajmniej matka Pala- wyjaśniała." - powinno być "... matka Paula"
"Jak go ignorowała, to jeszcze bardziej dawał o sobie znać" - powinno być "jak go ignorowałam..."
"...co na weselu mojej mamy przyjaciółki" - powinno być "na weselu przyjaciółki mojej mamy"
"Ja zawsze się na niego wściekam, a gdy ja mu odpyskuje, to on nic sobie z tego nie robi!" - tu drugie "ja" jest niepotrzebne
"Nie myliłam się, bo po chwili ją zapytał" - lepiej by brzmiało "... po chwili to zrobił", skoro w poprzednim zdaniu już było o tym, iż ją zapyta
"Może to dla tego, że chciałam się na nim odegrać za to, co robił Nicole" - powinno być "dlatego"
"Uprzytomniłam sobie to dopiero po dłuższej chwili." - lepiej by brzmiało "przypomniałam..."
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May