niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 39

      Dominic z Andreą zatrzymali się, kiedy usłyszeli krzyk przepełniony pełnym bólu cierpieniem. Obydwoje byli zaniepokojeni. Wiedzieli już, że coś się działo, ale pozostawało jedno pytanie. Co? Wilkołak ruszył pierwszy. Andie powoli szła za nim. Im znajdowali się bliżej celu, ich serca biły szybciej, a w żyłach Dominica pulsowała adrenalina. Gdy wyszli z tuneli, znaleźli się w lochach. Nie zobaczyli nic oprócz leżącej za kratami dziewczyny. Jej długie, czarne włosy zasłaniały niemal całą twarz. Było widać jedynie jej lekko rozchylone usta.
      — Nie podchodźcie — wyszeptała dziewczyna. Mimo iż mówiła cicho wiedziała, że ją usłyszą.
      Zgarnęła z oczu zabłąkane kosmyki włosów i spojrzała na nich śmiertelnie poważnie.
      Pokazała im się jej jeszcze dziecinna twarz. Byli zaskoczeni, bo sądzili, że skoro chodzi o dziewczynę z przepowiedni, to starszą. Andreę ogarnęło współczucie. Dziewczyna, a raczej jeszcze dziewczynka, miała przed sobą całe życie. Mogła bawić się ze znajomymi, a zamiast tego musiała stawić czoła złu. To było okrutne.
      Dominic rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu w celu doszukania się czegoś podejrzanego. Niczego nie dostrzegł, jednak miał pewne obawy, że coś jest nie tak, a słowa Lilith tylko utwierdziły go w tym fakcie. Andrea również domyślała się, że coś jest na rzeczy.
      Za towarzyszami dało się słyszeć głośne zderzenia się ze sobą dwóch metalowych płyt. Drgnęli. Już po chwili do ich uszu zaczęły dochodzić dziwne odgłosy jak i swąd spalenizny. Powili odwrócili się do tyłu i ujrzeli zbliżającą się w ich stronę maszynę, która ziała ogniem. To ona wydawała dźwięki. Przypominała ogromny okrąg, a z jego dziur ział ogień na odległość kilku metrów. Chcąc nie chcąc, Dominic z Andreą musieli się odsunąć, żeby nie mieć uszczerbku na zdrowiu. W ostatnim momencie odskoczyli na bok. Gdy tylko wylądowali na zimnej podłodze, poczuli na plecach coś ciężkiego, co uniemożliwiło im wstanie. Ich ciała zaczęły owijać świecące się na czerwono sznurki w okolicach nóg, pasa i szyi. Andie miała wrażenie, że się dusi, natomiast wilkołak denerwował się, bo był bezsilny.
      Ciszę, jaka panowała, przerwały kroki, które roznosiło echo. Przed towarzyszami stanęła starsza kobieta, uśmiechając się złowieszczo. Jej oczy, koloru krwistej czerwieni, patrzyły na nich z mordem, ale i radością. Skąd ona była? W końcu schwytała całą trójkę z przepowiedni. Czego jej jeszcze brakowało do szczęścia? Musiała ich tylko zabić.
      — Znów ty — westchnął Dominic.
      — Stęskniłeś się? — zapytała Hilda z pogardą.
      Wilkołak miał przed oczami sytuację sprzed kilku lat.
     Był wtedy sześciolatkiem. Jego ojciec poszedł na spotkanie z watahą, natomiast matka została z nim w domu. Nic nie zapowiadało się na przybycie osoby, która tak naprawdę nie powinna przychodzić. Był słoneczny dzień, a w jednej chwili stało się pochmurnie i mrocznie. Do domu weszła starsza kobieta, na pozór wyglądająca na sympatyczną. Nawet jej twarz na taką wyglądała. Nie biła od niej żadna zła energia, ale to były tylko pozory.
      — Kim pani jest? — zapytała matka Dominica, wchodząc do pomieszczenia, gdzie znajdowało się jej dziecko z nieznajomą.
      Staruszka nie odpowiedziała. Jej wargi drgnęły. Spojrzała zaciekawionym wzrokiem na małego blondynka, który patrzył na nią lekko przestraszony. Dopiero gdy pojawiła się jego matka, poczuł się pewniej. Przechylił główkę na bok, a jasna grzywka opadła na dziecięce, duże oczy.
      — Dlaczego nic pani nie mówi?
      Julie, gdyż tak miała na imię matka dziecka, podeszła do swojego synka. Chciała wziąć go na ręce i przytulić, jakby chciała go przed czymś uchronić. W tym samym momencie, gdy chciała to zrobić, ujrzała czerwone oczy przybyłej. Pobladła na twarzy, a serce jej przyśpieszyło. Stało się to, czego obawiała się najbardziej.
      — Witam cię — wyszeptała czarownica.
      Kobietę drgnęła usłyszawszy chrapliwy głos. Stanęła przed małym chłopczykiem, by zasłonić go swoim ciałem.
      — Czego od nas chcesz? — zapytała.
      — Nic wielkiego. — Usta wiedźmy wykrzywiły się w tajemniczym uśmiechu.
      — Nie wierzę ci — syknęła matka.
      — Słusznie. — Zaśmiała się. — Chcę go zobaczyć. — Wskazała uchem głowy na Dominica.
      — Nie. Zostaw nas w spokoju — zaprzeczyła ostro.
      — Myślisz, że możesz mi rozkazywać? Jesteś w błędzie.
      Zaciekawiony zaistniałą sytuację chłopczyk wyjrzał zza pleców rodzicielki. Posłał czarownicy lekki, nieśmiały uśmiech, jednak szybko znikł, gdy staruszka nie zareagowała. Z powrotem schował się za plecami matki, gdy zmrużyła oczy.
      — Twoja osoba przeszkadza mi w wypełnieniu mojego czynu — powiedziała twardo Hilda. — Póki żyjesz, przepowiednia jest zepsuta.
      Julie nic nie powiedziała. Poczuła silny ból, który przeszywał ją na wskroś. Przerażony chłopiec odsunął się na bok i z szeroko otwartymi oczami patrzył, jak bezwładne ciało jego matki upada na podłogę i już się nie rusza. Twarz Julie zastygła w grymasie i smutkiem w zielonych tęczówkach.
      Czarownica podeszła do Dominica. Uważnie przyjrzała się jego rysom twarzy, a przede wszystkim niebieskim oczom. Zajrzała w ich głąb i już wiedziała, że to on. Jedna z osób z przepowiedni. Czuła to, gdyż ona ich ze sobą łączyła.
      — Czeka cię trudne zadanie, mały. — Zaśmiała się złowieszczo. — Jesteś słaby.
      Wyciągnęła w jego kierunku dłoń, ale szybko pożałowała. Ledwo zetknęła się ze skórą chłopca, a poczuła silne porażenie prądem. Syknęła i potarła obolałe miejsce. Dopóki żyli jego rodzice, był nietykalny.
      — Wilkołaki — syknęła pod nosem z pogardą.
      Niespodziewanie zniknęła jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, pozostawiając oniemiałego chłopczyka. Miał czerwone policzki i mokre od płaczu oczy. Czekał, aż jego matka się obudzi, ale nic takiego się nie stało. Po dłuższej chwili niepewnie podszedł do niej.
      — Mamo... — Potrząsł ją za ramkę. — Mamo? Obudź się! Mamo, obudź się! Mamo...
      Kucnął i z niedowierzaniem przyglądał się martwej twarzy rodzicielki.
      Teraz Dominic poczuł wściekłość, która rosła z sekundy na sekundę. Zacisnął dłonie w pięści. Miał ochotę rzucić się z nimi na wiedźmę, by pomścić śmierć matki, ale nie był w stanie się podnieść. Jego rodzice wiedzieli o przepowiedni, która się go tyczyła, dlatego póki żyli, a on nie miał o niej pojęcia, był nietykalny. Dopiero jak został sierotą i o wszystkim się dowiedział, został narażony na atak ze strony Hildy. Głęboko w sercu cierpiał, jednak nie chciał dać tego po sobie poznać.
      Hilda wyczarowała w dłoniach kielich wykonany z prawdziwego złota. Podeszła do swoich więźniów i każdemu nacięła na skórze ranę, by do naczynia polała się ich krew. Nikt nie mógł temu zapobiec, bo wciąż byli unieruchomieni. Następnie wiedźma nacięła swoją skórę i pozwoliła, żeby jej krew wymieszała się z krwią wybrańców. Podeszła do wszystkich trzech płomieni, wilkołaków, czarownic i wampirów, które wyczarowała za machnięciem dłoni. Były ułożone w trójkąt. W ich środek wlała zawartość kielicha. Rozbłysło czerwone światło. Z kręgu płomieni wydostała się zimna fala powierza, która zaczęła się wydostawać na zewnątrz.
***
      W sercach wszystkich nadnaturalnych zaczęło kiełkować jeszcze silniejsze uczucie nienawiści, niż do tej pory było. Gatunki nienawidziły się jeszcze bardziej. Nikt nawet nie zastanawiał się, skąd pojawiło się to uczucie. Czym było ono spowodowane? W ciągu ułamka sekundy przyjaciel stał się największym wrogiem. Szybko zostały zapomniane wszystkie radosne chwile, jakie zostały do tej pory spędzone. Teraz liczyła się jedna rzecz. Zabić bliźniego, który pochodził z innego gatunku.
      W miejscu, gdzie dość blisko siebie mieszkały wilkołaki i wampiry, na jednej z wysokich i masywnych gór, zaczęli się zbierać nadnaturalni. Wszystkie wilkołaki były przemienione w wilki, a wampiry stały gotowe do walki. Wystarczył jeden ruch, by wszyscy ruszyli na siebie. Prowadzeni przez jakąś niewidzialną siłę, każdy chciał zabić swojego przeciwnika, zanim sam zostanie pozbawiony życia, a następnie zaatakować kolejną osobę. Rozpętała się krwawa walka na śmierć i życie. Albo się przeżyło, albo umarło.
      Na jednej ze skał mierzili się ze sobą wampir i wilkołak. Ten pierwszy zwinnie unikał ataki tego drugiego. Kilka razy jego skóra została draśnięta przez ostre zęby zwierzęcia, jednak rany szybko się goiły. Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby wampir wskoczył na grzbiet wilkołaka i skręcił mu kart. Młode cielsko upadło na ziemię i już się nie podniosło, natomiast sprawca, dumny z siebie, szybko znalazł kolejną ofiarę.
      W innym miejscu wściekły wilkołak rozszarpywał ciało jednej z wampirzyc. Nie miał przy tym skrupułów. Po kolei odrywał ręce, nogi, a krew rozpryskiwała się na wszystkie strony, brudząc również śnieżnobiałą sierść oprawcy. Jego brązowe oczy mroziły krew w żyłach. Zabicie ofiary dodało mu jeszcze więcej siły i wiary w siebie. Z łatwością oderwał głowę od ciała. Charakterystyczne łamanie się kości powodowało przyjemne uczucie radości. Koiło jego umysł. Wyrzucił głowę kilka metrów dalej, która uderzyła o jednego z wampirów, popychając go w przepaść. Głośny krzyk rozproszył pobliskie ptaki.
      Gdzieś dalej jednemu wampirowi została oderwana ręka. Poczuł niemiłosierny ból, ale mimo to nie poddawał się. Drugą dłonią atakował brunatnego wilkołaka. Zrobił unik, gdy ten się na niego rzucił i uśmiechnął się z wyższością. Jego radość długo nie trwała, ponieważ inny wilkołak oderwał mu głowę. Nawet nie zdążył krzyknąć. Jeszcze przez jakiś czas chodził, lecz obydwaj jego oprawcy rzucili się na niego i doszczętnie zmasakrowali ciało wampira.
      Brat zmarłego, który wszystko widział, krzyknął głosem przepełnionym rozpaczą. Rzucił się na winnych i mimo że był jeden, jego wściekłość pozwoliła mu górować nad wilkołakami. Jednemu zachłannie wgryzł się w szyję. Jad od razu zabił nadnaturalnego. Drugiego potraktował identycznie, przy okazji wbijając w jego serce srebrny sztylet, który podniósł z ziemi. Odsunął się od pokonanego. Z rąk wyleciała mu broń. Spojrzał na ciało brata, a raczej na to, co z niego pozostało, bo wszystkie wnętrzności wyszły na zewnątrz, powodując nieprzyjemny zapach. Chwilę później poczuł wbijające się w swoje plecy ostre pazury. Jeden z wilkołaków wziął w paszczę jego rękę i zaczął tarmosić jego ciałem, jak szmacianą lalkę.
      Niegdyś zielona trawa była teraz pokryta czerwienią. Ziemia wchłaniała coraz więcej rubinowej cieczy niewinnych osób. W kałużach krwi bez przerwy stawały czyjeś stopy, a poszczególne części ciała były porozrzucane niemal wszędzie. Nawet na jeden z konarów drzew został wbity pysk czarnego jak smoła wilkołaka z wydłubanymi oczami. Jeszcze ciekła z niego świeża krew. Tuż obok biegł podpalony wampir, który za wszelką cenę chciał ugasić palący się na nim ogień. Nikt nie słyszał jego przepełnionego cierpieniem krzyku.
      Od strony północy zaczęły przybywać krwawe wilkołaki i czarownice. Ci pierwsi od razu rzucili się na wszystkich. Mieli przewagę nawet nad zwykłymi wilkołakami. Byli od nich więksi i silniejsi. Z kolei czarownice posługiwały się czarami, przez co miały spore szanse na przetrwanie. Za użyciem jednego zaklęcia mogły unieruchomić kilka osób na raz.
***
      — Co się dzieje?! — krzyknęła zdezorientowana Hilda, kiedy z jej rąk zniknął kielich.
      Powędrowała wzrokiem w stronę wejścia i ujrzała nie kogo innego, jak właśnie Hekate, która zdążyła już uwolnić osoby z przepowiedni. Zaśmiała się złowieszczo i popatrzyła na przywódczynię czarownic z pogardą. Na twarzy miała ohydny uśmiech, a w oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
      — Nie sądziłam, że przyjdziesz. Jestem zaskoczona — powiedziała szczerze Hilda.
      Hekate nic nie odpowiedziała. Wstydziła się za osobę, którą była Hilda. Nikt nie wiedział o tajemnicy, jaką skrywała. Gdyby ujrzała światło dzienne, czarownice straciłyby do niej zaufanie. Nie mogła pozwolić na to, by prawda wyszła na jaw, dlatego cieszyła się, kiedy ślad po wiedźmie zaginął. Mimo to obawiała się, że sekret nie będzie długo skrywany i kiedyś będzie musiała wszystko powiedzieć.
      — Przegrasz tę wojnę — powiedziała dziarskim tonem przywódczyni.
      — Czyżby? — syknęła z nienawiścią Hilda. — Wiesz, że jeszcze możesz do mnie dołączyć?
      — Nie mam zamiaru. — Hekate zmrużyła oczy.
      — Nie chcesz pomścić matki. Wyparłaś się jej!
      — To nie jest prawda. Na zawsze pozostanie w moim sercu — powiedziała szczerze i przyłożyła dłoń w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. — Ale wiem, że nienawiścią niczego się nie zdziała. Co ci to da, jak ich wszystkich pozabijasz? Nie poczujesz ulgi, jaką chciałabyś mieć. To nie przywróci jej życia!
      — Myślałam, że się zmienisz i staniesz po mojej stronie — wyszeptała Hilda. — Zawiodłam się na tobie, siostro.
      Hekate skrzywiła się na twarzy, słysząc ostatnie z wypowiedzianych słów. Od wielu lat nie przyznawała się do siostry. Wciąż ją kochała, ale nie mogła znieść, że ta przeniosła się na ciemną stronę. Nie mogła nic na to poradzić i cierpiała z tego powodu. Udawała, że żywi nienawiść do Hildy, a tak naprawdę zastanawiała się, co z nią się dzieje. Martwiła się o siostrę i marzyła, że któregoś dnia stanie przed nią i okaże się, że na powrót znalazła się na dobrej drodze. Obawiała się momentu, w którym to będzie musiała się z nią zmierzyć. Dlaczego nie mogł być to ktoś inny?
      Wzrok osób z przepowiedni, którzy usłyszeli słowo ,,siostro’’, zawrócił się na Hekate, następnie na Hildę i z powrotem na tą pierwszą. Nie mogli uwierzyć w to, co usłyszeli. W ustach wiedźmy zabrzmiało to groźnie, natomiast gdyby ktoś inny to wypowiedział, zapewne byłoby magicznie. Jedyne, co czuli, to szok. Na chwilę zapomnieli, że byli narażeni na niebezpieczeństwo.
      — A ja na tobie — rzekła twardo przywódczyni. — Nie chciałam, żeby tak się stało.
      Hilda uśmiechnęła się z widoczną kpiną. Już dawno nie czuła miłości do siostry. Stała się dla niej zupełnie obcą osobą i nie przejmowała się, że będzie musiała ją zabić. Była dla niej nikim. Totalnym zerem. Widok bólu, jaki by jej sprawiała, przyprawiałby ją o radość.
      — Już nie graj takiej dobrej — powiedziała wiedźma, mrużąc przy tym oczy.
      W tym czasie Lilith podeszła do Andrei i szepnęła jej na ucho:
      — Trzeba będzie ją zabić.
      — Jak? — zapytała bezsilnie Andie. Nie widziała żadnego sposobu.
      — Awena dużo opowiadała mi o przepowiedni. — Ukradkiem spojrzała na Hildę, która, na szczęście, nie zwracała na nie uwagi. — Moc, którą posiadają osoby z przepowiedni, może ją zabić.
      — Co? — tym razem odezwał się Dominic. — Jaka moc?
      Patrzył na dziewczynkę jak na niezrównoważoną psychicznie osobę. Jej słowa wydawały się być absurdalne i głupie. Lilith nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi na jego zachowanie. Wzięła go i Andreę za ręce. Szepnęła jakieś słowa, które były zrozumiałe jedynie dla niej. Nawet Hekate i Hilda, które popatrzyły na nią, nie rozumiały ich znaczenia.
      Z rąk wybrańców zaczęły wychodzić smugi oślepiającego światła, które w kilka chwil oświetliły całe pomieszczenie. Krótko po tym zaczęła formować się biała kula. Z każdą sekundą powiększała się, by w końcu osiągnąć metrowy rozmiar. W zadziwiająco szybkim tempie znalazła się przed Hildą. Ciało czarownicy mimowolnie zaczęło być w nią wciągane. Rozległo się przeraźliwe wołanie o pomoc. W tym samym momencie wydarzyła się rzecz, której nikt by się nie spodziewał. Z ciała Hildy wyszła dusza. Była piękna. Miała śliczne rysy twarzy, a w oczach było można utonąć. Od razu było wiadomo, że za życia była przepiękną kobietą. W ułamku sekundy jej oczy przybrały kolor głębokiej czerwieni, a włosy jak i cała reszta jak noc czerni. Z jej dużych ust wydobył się głośny wrzask, który powodował gęsią skórkę.
      Ciało Hildy zniknęło w białej kuli, która od razu stanęła w płomieniach. Zamieniła się w pył, a ten zniknął. Czarna dusza budziła grozę i strach u wszystkich zebranych. Hekate, która stała najbliżej niej, odsunęła się o kilka kroków. Duch był hipnotyzujący, a jego włosy tańczyły na wietrze, który pojawił się znikąd, choć nie było żadnych okien, a drzwi wciąż były zamknięte. Dusza popatrzyła na przerażone twarze.
      — Mara? — szepnęła cienkim głosem przywódczyni czarownic.
      Duch zaczął się śmiać. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i w tempie przemieszczającego się wiatru przemknął drogę dzielącą ją do Andrei i wszedł w jej ciało.
      Dziewczyna zachłysnęła się powietrzem. Jej oczy przybrały kolor czerni z białkami włącznie. Odbijało się w nich światło. Usta wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu, natomiast skóra stała się idealnie gładka i jeszcze bledsza, niż była. Biła od niej groza i pogarda do innych.
      — Andrea? Jesteś tam? —zapytał zdezorientowany chłopak.
      — Chyba śnisz! — odpowiedziała mu dziewczyna nie swoim głosem i zaczęła się śmiać.
      Zaczęła iść w stronę wyjścia, ale Hekate powstrzymała ją za pomocą czaru, przez co wpadła na niewidzialną ścianę. W jej oczach pojawiła się wściekłość. Zacisnęła dłonie w pięści, po czym rzuciła na przywódczynię zaklęcie, które spowodowało, że ta znieruchomiała i zaczęła się dusić. Andrea podeszła do niej. Nakreśliła na jej policzku ostrym paznokciem głęboką ranę. Strużka krwi spłynęła na ziemię. Długo nie zastanawiając się wbiła kły w szyję czarownicy. Jej bezwładne ciało upadło, a w ust dhampirzycy wyciekała jeszcze szkarłatna ciecz. Jej wargi lekko drgnęły. Tylko jej jeden ruch dłonią spowodował, że Dominic i Lilith zostali rzuceni na zimną i twardą ścianę. Sama Andrea zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
      Dominic zaklął pod nosem.
      — Kto to Mara?! — warknął.
      — Wiedz tylko, że trzeba będzie ją zabić — wyszeptała smutnym głosem Lilith.
      — Jak?! To duch!
      — Nie ją zabić, tylko Andreę. Zanim dusza Mary wyjdzie z jej cała.
      Oniemiały wilkołak spojrzał na dziewczynkę. Jej twarz była śmiertelnie poważna, a w oczach pojawiło się tyle uczuć, które trudno było rozpoznać.
***
      Rose i Theo obserwowali, jak na jednej z gór toczyła się walka. Dziewczyna-duch za każdym razem, gdy tylko zobaczyła, jak ktoś odrywa komuś głowę, zamykała oczy. Wiedziała, że dojdzie do wojny, ale miała nadzieję, że jakimś cudem uda się jej uniknąć. Theo wziął ją za rękę i pociągnął w przeciwnym kierunku, by nie musiała na to wszystko patrzeć. Żałował, że nie mógł nic zrobić. Był przecież tylko duchem.
      Teleportowali się do domku Belli, gdzie znajdowała się również Jessica. Starsza czarownica patrzyła niewidzącym wzrokiem gdzieś w dal za oknem, natomiast młodsza siedziała podkulona obok jednego z krzeseł.
      — Dlaczego na was nie zadziałał czar? — zapytała Rose, próbując jakoś odgonić swoje myśli od rzezi, jakiej była świadkiem.
      — Bo my znamy osoby z przepowiedni — odparła krótko Isabella.
      Odwróciła się od okna i uśmiechnęła blado.
      — Czuję, że coś poszło nie tak — wyszeptała.
      Serce jak dotąd cichej Jessici zabiło mocniej. Co mogło pójść niezgodnie z planem? Czy nagle miało się okazać, że przepowiednia się nie spełni? Nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Musiał być jakiś sposób na to, że jednak się wypełni. Może ktoś z trójki został zabity?
      — Nawet o tym nie myśl — powiedziała Isabella, czytając w myślach wnuczki.
      — A jeśli tak się właśnie stało? — zapytała Jessica ze ściśniętym gardłem. — Sama powiedziałaś, że jest coś nie tak.
      — To tylko przypuszczenia. Mogą być błędne — wyjaśniła Bella.
      — A jak nie? Co wtedy?
      — Nie martw się na zapas.
      Otuliła się dłońmi. W głębi serca czuła to samo, co Jessica. Miała obawy.
      — Nie możecie temu zapobiec? — zapytał Theo, a Rosie od razu popatrzyła na Isabellę.
      — Niestety nie. Nie mamy takiej mocy — odpowiedziała łamiącym się głosem.
***
      Na szczycie góry stanęła Andrea. Miała doskonały widok na całą walkę. Silny wiatr rozwiewał jej włosy powodując, że wyglądała na jeszcze mroczniejszą, niż była. Jeden z wilkołaków rzucił ciało martwego wampira tak daleko, że wylądowało ono u stóp Andie. Dziewczyna spojrzała na nie i nawet się nie skrzywiła. Uśmiechnęła się szeroko. Widok wnętrzności nie przerażał jej. Jedynie silny odór ją drażnił. Pchnęła nogą ciało. Sturlało się po stromym zboczu i zniknęło w ciemnościach otchłani. Dhampirzyca podniosła wzrok na zachmurzone niebo. Rozłożyła ręce i zamknęła oczy.


Rozdział z dedykacją dla Chichocik, która odwiodła mnie od mojego szalonego pomysłu i Lex May, która jeszcze bardziej udoskonaliła mój pomysł. Dziękuję Wam z całego serducha! ♥♥♥ 


Hejo kochani! :3
I mamy rozdział! Wiem, że początek jest koszmarny, ale przyznam się, że pisałam go na siłę. Nie wiedziałam, jak ubrać to wszystko w słowa i jak dojść do momentu, w którym to zaczyna się rozkręcać :/
Opis tej całej ,,rzezi’’ też jest okropny. Doskonale o tym wiem, ale pierwszy raz pisałam coś takiego, więc proszę, żebyście byli wyrozumiali. Starałam się to opisać tak obrazowo, ale mi nie wyszło ;(
W ogóle jak Wam podobała się notka? To przedostatni rozdział (jeszcze będzie epilog), więc cieszcie się. Rozstaniecie się z Andreą xD Czym Was zaskoczyłam najbardziej? Spodziewaliście się, że usłyszycie jeszcze o Marze? A co sądzicie o tym, że Hekate jest siostrą Hildy? Tym też Was zaskoczyłam? A Andrea? Macie jakieś zdanie na ten temat? :D
Z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze, bo zastanawia mnie, co macie do powiedzenia. Poza tym... Mimo że dużo działo się w tym rozdziale, ja uważam go za kiepski :/
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***

Maggie

22 komentarze:

  1. Nie błagam tylko nie koniec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo! :3
      Kiedyś i tak musiałabym zakończyć tę historię. Ale po tej będę pisała nowego bloga (:
      Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***

      Usuń
  2. Rozdział super. Czekam na next. Ale szkoda że prawie koniec :(
    Pozdrawiam,
    Clairy Blue.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo! :3
      Dziękuję bardzo, cieszę się ogromnie, że się podobało ♥ Kiedyś musiałam skończyć tego bloga, ale później zaczynam pisać nowego :D
      Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***

      Usuń
  3. Czuję się jakbym odbierała nagrodę Nobla! *ociera łzy wzruszenia* Jestem taka dumna i wdzięczna! Mamo, nie podziękuję Ci, bo nie miałaś z tym nic wspólnego. *wystawia język* Taki żarcik. xD
    Nasza firma specjalizuje się we wszelakiej niwelacji szalonych pomysłów, polecamy się na przyszłość! Tak, nadal mi odbija. xD
    Cieszę się, że za dedykację dla mnie. :D To takie biutiful. :3 THANK YOU! :* Rozdział - o rany, tyle się dzieje. O.o Muszę przyznać, że jednak najbardziej podobała mi się scena z naszymi duchami. :D Hilda taka brutalna. xD Coś mi pasowało, że ta cała "przypowieść o Marze" nie pojawiła się tu przypadkowo. C: Młe, nie ma tu w tym rozdziale nic okropnego!! Naprawdę zgrabnie Ci to wyszło (jakbyś lubowała się i zajmowała na co dzień opisywaniem krwawych rzezi xD)! :* Szkoda mi trochę Andie, że tak jej bezczelnie wzięła ciało. xD Ja wierzę w happy endy, więc niech ten ostatni rozdział będzie świetnym finałem tego opowiadania (i nie zapominajmy też o epilogu!). ^.^
    Weny dużo-dużo-badzo-dużo! :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka!
    Ja podczas czytania wcale nie odczuwała, że pisałaś na siłę. Wręcz przeciwnie, przyjemnie napisane. Ok, to może trochę dziwnie brzmi zważając na tą całą akcję, ale mnie to nie rusza. Jak kiedyś wspomniałam - "Gra o Tron" robi swoje, wiec jestem odporna na takie opisy zwłaszcza po zobaczeniu np. wbijania miecza w oko itp, ale skończmy ten temat xD
    Faktycznie zdziwiłam się tym, że czarownice są siostrami, jak i tym, że pojawiła się Mara. Więc udało Ci się (przynajmniej mnie) nieźle zaskoczyć!
    No cóż... Szkoda, że zbliżamy się do końca.
    Nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejny rozdział, więc czekam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Btw zapraszam do siebie na rozdział pierwszy w wolnej chwili, ale to tak na marginesie ;)

      Usuń
  5. W pierwszej czesci rozdziałów widziałam kilka literówek, No i to wspomnienie Dominikaopisalas dość dziwnie, jednak im dalej,tym było lepiej. No moze z wyjątkiem opisu bitwy miedzy gatunkami pośrodku, bo faktycznie nieco go skrocilas, powinien byc dłuższy, No i chyba nie skupiony jedynie na kilku walczących, kecz na wielu. Ale końcówka naprawdę swietna, pełna dynamizmu, zaskoczyłaś mnie z Hekate i z tym, ze Hilda zaczęła tracić dusze, a Mara wleciała akurat w Andree. Zdziwiło mnie jednak, dlaczego Lilith nie mogła rozpocząć tgo czaru Wczesniej? Zapraszam na nowosc na zapiski-Condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział fantastyczny, jak zawsze, ale w głębi serca cieszę się, że podczas czytania nic nie jadłam... Sam opis tej rzezi jest dość obrzydliwy. Co?! Koniec?! Nie! :'( No cóż... Nic nie trwa wiecznie...
    Pozdrawiam kochana!
    Pusheen

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej Kochanie moje, matko kochana ile tu rozdziałów do czytania miałam! Przepraszam bardzo za taką nieobecnośc, ale tak jakoś mi się pokomplikowało prywatnie i yh. No ale już jestem i o kotlety, tu to ja nie wiem od czego zacząć xD
    Dziewczyno, Ty to masz wyobraźnie nie od parady. Serio. Powinnaś pisać jakieś książki fantasy czy coś a nie marnujesz się na BS.
    Coś co walnęło mnie w tył głowy to brak Nathana! Jak mogłaś mi to zrobić? Zaczynam rozpatrywać wniosek o odszkodowanie z tego powodu :P
    A tak to bez innych zarzutów. Ciekawe i pełne akcji rozdziały. Co prawda nie lubie Hildy.. no ale ujdzie w tłumie za akcje :P Ale za to polubiłam pana Dominica. choć nie wiem do końca za co, ale jest spoko. Choć! Nathan jest lepszy.
    Wybacz krótki komentarz, ale mam straszny mętlik po tych rozdziałach. W następnym się rozpiszę, obiecuję. Więc go zamawiam? :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Już niemal od razu jak zaczęłam to czytać byłam pewna, że to albo ostatni rozdział, albo przedostatni. Twoja notka to tylko potwierdziła.
    Całkiem dobrze wyszła ci ta "rzeź" o ile można to nazwać pozytywną rzezią. :D
    Było wiele ciekawych zaskoczeń, nie powiem. Jej ale Andrea na końcu wydaje się być taka mroczna, jak już nie ona. o.O

    "Im znajdowali się bliżej celu, ich serca były szybciej," - no taki byk na samym początku! - "biły"

    Naprawdę pełen wrażeń ten rozdział. Przede wszystkim buduje napięcie. Cudowny. ^-^
    Pozdrawiam cię ciepło ♥ :*
    Czekam na zajebisty finał! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hekate i Hilda? Spodziewałam się.
    Ale opis rzezi nie najgorzej. Wyszedł jak opis kadru filmowego. Nieźle, łatwo było sobie to wyobrazić.
    Faktycznie wszystko się rozkręciło.
    Ten moment kiedy on chwycili się za ręce ... Takie Disney. Wybacz, ale zabrzmiało tak ... Dziecinnie.
    Przejęcie ciała Andie też pasuje do schematu, ale tutaj robi zło i mogą ją tylko zabić. W teorii bo pewnie i tak jej nie zabiją.
    A ta walka! Ludzie! To było jak te chipy w "Kingsmen" (ps. Genialny film!) Rządza mordu itd. Super! Krwawo!
    Jak tak pisałaś to ja: Ej brzmi jak finał. Ale chwila Maggie pisała, że jeszcze trochę rozdziałów. A potem zobaczyłam, że rozdział był krótszy niż się spodziewałam i grande finale będzie dopiero za jakiś czas.
    No to co? Zamawiam już tort na wielką balangę kończącą "Dream in Reality". Wziąść Piccolo? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Akcji było dużo. Wojna rzeczywiście bardzo szybko się zaczęła. Ciekawe jak to teraz się zakończy jak duch Hildy wszedł w ciało Andrei. Pewnie będzie trzeba ją zabić i przepowiednia się nie spełni.
    Hekate i Hilda są siostrami? Tego się nie spodziewałam.
    Szkoda że to koniec opowiadania, ale z drugiej strony lepiej zakończyć niż ciągnąć.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak to kiepski rozdział? To jeden z najlepszych rozdziałów! Zaskoczyłaś mnie dosłownie wszystkim. Ciekawe co z Andreą... gdy cała trójką rzuciła zaklęcie przeciw Hildzie to myślałam, że będzie happy and, a tu niespodzianka :) Jestem bardzo ciekawa jak się to skończy. Czekam na kolejny rozdział i epilog.
    http://myenchantix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurczę no jakoś mało mi było tej wspólnej rozmowy między Andreą, Dominiciem i Lilith. W pewnym sensie czułam, że dwie czarownice są siostrami, ale sądziłam, że ta jedna będzie w stanie coś zrobić. Jak zawsze było u Ciebie dużo opisów, tak teraz troszkę zabrakło :/ Takie odniosłam wrażenie, ale w ogóle nie czuć, że pisałaś na siłę. Jest super :D
    Sceny walki nie są pisane każdemu, ale Tobie wyszły super :D Podobało mi się to, że w tej walce nie było z góry przesądzone kto wygra, tylko jak raz zabił wampir, to później odbił się na tym wilkołak. Widać, że były równe szanse i to mi się podoba :D
    Szczerze powiedziawszy, to spodobał mi się ten pomysł, z uśmierceniem Andrei XD Choć nie podobało mi się to, że jak ta cała Mara wyszła z siała Hildy, to nikt nic nie zdążył zrobić. Tak odniosłam wrażenie, ze stali i patrzyli jak na pokaz sztucznych ogni i mi się to nie spodobało :/
    W każdym razie czekam na ten główny ostatni rozdział i jestem ciekawa, czy rzeczywiście ją zamordują czy może jednak uda się uratować biedną Anderę. :D
    Pozdrawiam gorąco i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  13. "pełnym bólu cierpieniem" - to takie masło maślane;

    Powiem szczerze, że ten rozdział czytałam bez większych emocji. Może dlatego, że nie jestem zbyt zżyta z bohaterami. Wszystko jest take jednowątkowe i średnio do mnie trafia. Wybacz szczerość, ale czekam z niecierpliwością na jakieś nowe opowiadanie ;) Chociaż pomysł z zabiciem Andrei mnie zaintrygował!
    Pozdrawiam!
    I zapraszam na rozdział do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
  14. A więc jesteśmy naprawdę blisko końca. Aż się łezka w oku kręci... Rozdział całkiem ciekawy. Osobiście nie spodziewałam się, że Andrea zostanie opętana. Dla mnie to był najbardziej zaskakujący element tego rozdziału. Poza tym spodziewałam się rzezi, w końcu byłoby zbyt łatwo, gdyby obeszło się bez ofiar. Chociaż mam nadzieję, że Andrea mimo wszystko nie zginie. Wcale nie podoba mi się pomysł z jej zabiciem. Przyznaję jednak, że mnie to zaintrygowało. Eh... Będę czekać na ciąg dalszy. Teraz to już wszystko się wyjaśni i rozwiąże. PS: Liczę na happy end xD
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialne jak zwykle :*. Opis walki również udany. Myślę, że za nisko oceniasz swoje możliwości. Więcej wiary! :D No, ale wracając bardzo się cieszę, że było tu duuużo akcji. Naprawdę, momentami aż siedziałam przybita do krzesła i z coraz większym tchem czytałam co będzie dalej. Dobra robota, wiesz jak trzymać w napięciu czytelnik :D. No i niestety, każde opowiadanie się kiedyś kończy :<. Ale nie smucę się, bo wiem, że na pewno nas zaskoczysz czymś nowym. Czekam na kolejny i ostatni rozdział.
    Pozdrawiam!! :*
    palace-to-crumble.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale wcześniej nie mogłam . A więc rozdział mi się bardzo podobał i chce juz kolejny :D szkoda ,że twoje opowiadanie dobiega końca jest naprawdę bardzo fajne :D

    OdpowiedzUsuń
  17. "Powili odwrócili się do tyłu" - literówka ;)
    "Mierzili się ze sobą"
    "Skręcił mu kart"
    Nie byłam zaskoczona, że Hilda to siostra Hekate. Może się już mylę, ale chyba pisałaś o tym, w którymś rozdziale. Mary nie bardzo pamiętam. Trochę zdziwiło mnie, że Hilda weszła do ciała Andrei, ale to na plus. Dzięki temu rozdział stał się ciekawszy. Mam przeczucie, że uśmiercisz główną bohaterkę i jestem na tak! XD
    W poprzednim rozdziale nie bardzo mogłam się połapać, o co tam chodzi, więc po nim zaraz przeszłam do tego. Niestety tamten rozdział wydaje mi się najbardziej chaotyczny i mi osobiście ciężko było zrozumieć, co się dokładnie dzieje. Jak i tam i tu, brakuje mi dokładniejszych opisów, głównie te z czarami. Brakuje mi magii i wyjaśnień jak to wszystko powstaje. Są niby zaklęcia, ale jakoś brak wytłumaczenia ich. Nie wiem, czy zrozumiesz mnie xD
    Jak na pierwszy raz, opis walk nie był najgorszy, chociaż nie czułam przy tym większych emocji. Niestety :(
    I zdziwił mnie fakt, gdy Theo i Rose się teleportowali... nie wiedziałam, że duchy tak mogą...
    No nic. Czekam na Twoje nowe opowiadanie. Życzę weny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hejo!

    Zaraz, czyli nikogo z przepowiedni nie mogła zabić, dopóki żyją jego rodzice? Ojciec Dominica dość dawno zginął, więc czemu go nie ubiła? Lilith chyba też rodziców nie ma? Andreę również powinna szybko namierzyć, bo miała dary jej sióstr. Czemu tak długo czekała? Mogła zabić ich dawno temu.

    Ja bym chciała też się dowiedzieć, kiedy i jak Hilda zdobyła wszystkie płomienie? Bo nawet tego nie widzieliśmy. Jestem zdziwiona, że nagle ma ten od wampirów i skąd, jak to, kiedy? Ponoć był tak dobrze strzeżony. A co ze spotkaniem przywódców wszystkich ras?

    "Zabić bliźniego z innego gatunku"? Nikt o sobie tak nie myślał, bo przecież wszystkie te rasy się nienawidziły już wcześniej, a radosnych chwil spędzonych wspólnie zapewne już nie pamiętali.

    Nie rozumiem powodu, dla którego Bella, Jessi i Hekate nie zostały wplątane w wojnę. Tylko dlatego, że znają osoby z przepowiedni? To nie ma dla mnie sensu. Dużo osób je znało, zwłaszcza wilka i małą wiedźmę, więc nie bardzo to do mnie trafia. Poza tym, Lilith, Dominic i Andrea również powinni zostać w to wplątani, mordować, ile tylko zdołają. Jak wszyscy, to wszyscy. W sumie to by było ciekawe, dominacja zła i całkowite zniszczenie świata nadnaturalnego i ludzkiego w późniejszym etapie.

    Hehehe, wciąż pamiętam wymianę mailową, gdy dyskutowałyśmy o tym pomyśle. Cóż za piękne czasy, aż poczułam się staro... xD Nie masz za co dziękować, kochana! <3

    E tam, też nie bardzo umiem w klimaty walk i mordobicia, więc doskonale cię rozumiem. Jak dla mnie to rozdział jest naprawdę interesujący, a opisy nie wyszły tak źle, jak myślisz.

    Uwagi:
    "Dominic z Andreą zatrzymali się, kiedy usłyszeli krzyk przepełniony pełnym bólu cierpieniem" - lepiej brzmi "przepełniony bólem" lub "przepełniony cierpieniem"
    "Nic nie zapowiadało się na przybycie osoby..." - raczej "nic nie zapowiadało przybycia osoby..."
    "— Słusznie. — Zaśmiała się. — Chcę go zobaczyć. — Wskazała uchem głowy na Dominica" - zamiast "uchem" chyba miało być "skinieniem"
    "Zaciekawiony zaistniałą sytuację chłopczyk wyjrzał zza pleców rodzicielki" - raczej "sytuacją"
    "— Mamo... — Potrząsł ją za ramkę" - raczej "ramię"
    "Z kręgu płomieni wydostała się zimna fala powierza, która zaczęła się wydostawać na zewnątrz" - chyba chodziło o "powietrza"
    " Ten pierwszy zwinnie unikał ataki tego drugiego" - raczej "ataków"
    "Jej bezwładne ciało upadło, a w ust dhampirzycy wyciekała jeszcze szkarłatna ciecz" - raczej "z ust"

    Pozdrawiam cieplutko,
    Lex May

    OdpowiedzUsuń