Biegł niczym torpeda w miejsce, gdzie siało grozą. Gdzie na skórze pojawiała się gęsia skórka, a serce ze strachu niemal przestawało bić. Gdzie nie zapuszczały się żadne ludzkie istoty, a nadnaturalni przebywali naprawdę rzadko. Podążał w stronę kryjówki wampirów, do obszaru, gdzie nie docierało światło słoneczne, a noc trwała cały czas. Zbliżał się do terenu niebezpiecznego. Dla innych. Nie dla niego. On mógł czuć się bezpieczny. Chyba że byłby nieproszonym gościem.
Pędząc przez ciemny las i zwinnie omijając drzewa, dotarł do celu. Uważnie rozejrzał się dookoła, aż w końcu poszedł w stronę jeszcze ciemniejszej, niż otaczającej go gęstwiny, jaskini. Idąc po kamiennych i zniszczonych schodach, nie wydawał nawet najmniejszego szmeru, czy odgłosu. Nawet echo nie niosło brzmienia jego nadzwyczaj lekkich kroków. Zejście na sam dół zajęło mu mało czasu. Z poważnym wyrazem na bladej twarzy, dumnym krokiem szedł po ziemi. Stanął przed masywnymi, metalowymi drzwiami i zapukał. Minęła zaledwie chwila, a niewielkie, prostokątne okienko, znajdujące się po prawej stronie wejścia, otworzyło się. Wampir zobaczył ciemność, ale w oddali usłyszał zachrypnięty głos:
— Hasło.
— Cruentus flamma* — powiedział wyraźnie Nathan.
Okienko nagle zamknęło się, ale za to drzwi zostały otwarte na oścież. Nathaniel wszedł do środka. Jak na zawołanie na ścianach zapaliły się pochodnie. Kiwnął głową w stronę wampira, mającego ponad tysiąc lat. Był nadzwyczaj wysoki. Miał, kręcone blond włosy, brązowe oczy, wyrażające niechęć do innych i sine usta, które nigdy nie wykrzywiły się w uśmiechu — chyba że tym szyderczym, który zawsze posyłał swoim ofiarom. Jego potężna postura budziła u innych strach. I słusznie. Wampir należał do tych bezwzględnych i najsilniejszych. Był doskonale wyćwiczony. Można było powiedzieć o nim ,,maszyna do zabijania’’. Nie miał nawet najmniejszych skrupułów przez zabiciem kogoś. To nawet sprawiało mu przyjemność. Nathan przez dłuższą chwilę patrzył na krwiopijcę, po czym jak gdyby nigdy nic, ruszył przed siebie. Nie chciał patrzeć na wampira, w którego oczach kryła się chęć mordu. Na samo wspomnienie tego widoku przechodziły go ciarki.
W korytarzu nie było widać żywej duszy. Panująca cisza była tak głucha, że można było ją ciąć nożem. Chłopak doskonale znał to miejsce. Kilka lat przebywał w kryjówce wampirów. Gdy został przemieniony, musiał mieszkać z dala od ludzi, dopóki nie nauczył się panować nad pragnieniem. Później mógł przebywać, gdzie tylko chciał. Był tylko jeden warunek. Nie mógł ujawnić ludziom, kim tak naprawdę jest.
Młody wampir doszedł do kolejnych drzwi. Złapał za klamkę, po czym otworzył wejście. Chcąc nie chcąc, przeszedł przez próg. Wrócił na stare śmieci. Kąciki jego ust uniosły się lekko, powodując, że na twarzy wyglądał znacznie łagodniej. To właśnie w tym miejscu chłopak poznawał tajemnice otaczającego go świata, o którym wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Pamiętał niemal każdy zakamarek tego ciemnego miejsca.
Przez ostatnie lata nic się nie zmieniło. Na ścianach wciąż paliły się pochodnie, oświetlając wszystko dookoła, a zarazem dodając nutki mroku. Pomieszczenie wyglądało jak opuszczona fabryka. Ściany, jak i podłoga, były poniszczone, okna, za którymi kryła się ciemność, powybijane. W suficie znajdowały się sporych rozmiarów dziury, przez które wampiry śmiało mogły zeskakiwać na dół. Cały budynek był obskurny i swoim wyglądem odstraszał. Większość zapewne czułaby się źle w takim miejscu.
W korytarzu chodziło kilku wampirów. Wyglądali, jakby nie interesowało ich, co dzieje się dookoła. Jedni bez celu chodzili tam i z powrotem, natomiast drudzy zawzięcie o czymś rozmawiali. Ich trupio blade twarze przerażały samym wyglądem, szczególnie że doskonale były widoczne w mroku, natomiast w oczach kryła się żądza mordu. Dwie pary zaciekawionych oczu, niemal świecących w ciemnościach, popatrzyły na Nathana, jednak ten nie zwrócił na to nawet najmniejszej uwagi. W mgnieniu oka przeszedł przez korytarz, aż wszedł w kolejny. Ten był węższy i jeszcze ciemniejszy, ponieważ w nim nie znajdowały się żadnego rodzaju rzeczy dające światło. Na szczęście krwiożercy doskonale widzieli w nocy.
Idąc, Nathan słyszał wodę pod swoimi butami. Przewrócił oczami. W wampirzym tempie dotarł do końca korytarza i w końcu znalazł się u celu. Wpadł do zadbanego pomieszczenia. Podłoga była wyłożona ciemnymi i tak czystymi kafelkami, że można było ujrzeć w nich swoje odbicie. Ściany były pomalowany na czarny kolor, a w nich znajdowały się duże okna z przyciemnionymi szybami, żeby światło słoneczne nie szkodziło zamieszkującym istotom — w czasie dnia wszystkie wampiry znajdowały się w tak zwanym ,,centrum’’, a na czas nocy lub jak nie było słońca, wychodzili na zewnątrz.
— Nathan!
Wampir usłyszał tak bardzo znany głos. Odwrócił się w stronę przybysza i uśmiechnął szeroko.
— Harry! Jaki szmat czasu! — powiedział wesoło Nathaniel.
Harry był wampirem, z którym Hiller przyjaźnił się, zanim postanowił żyć wśród ludzi. Blondyn zawsze miał poczucie humoru. Jego zielone, niemal zawsze wesołe oczy, ukazywały chęć do życia. Wyglądał na kruchego, ponieważ był szczupły i niski, jednak posiadał siłę i wielu przeciwników łapało się na mylnych pozorach. Nathan od razu złapał z nim wspólny język. Obydwoje wiedzieli, że będą się świetnie dogadywać. Przyjaźnił się z nimi również James. Chłopaki nie mieli z nim tak dobrych kontaktów, jak ze sobą. Mimo to większość wolnego czasu, który głównie opierał się na głupich żartach, spędzali wspólnie. James należał do tych spokojniejszych i opanowanych. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Czasami uśmiechał się, gdy chciał pokazać, że coś go bawi. Jego brązowe, badawcze spojrzenie zawsze było czujne. Tak jak Nathan był szczupły, ale nie tak bardzo, jak Harry. Do tego był najwyższy z całej trójki.
— Jak leci? — zapytał wesoło Nat i spojrzał na przyjaciela.
— A jak ma być? Nudno bez ciebie. — Harry skrzywił się na twarzy.
Kąciki ust Nathana podniosły się. Zaśmiał się cicho pod nosem.
— Co cię tu sprowadza?
— Interesy — powiedział tajemniczo Hiller. — Gdzie William?
Pomiędzy przyjaciółmi zapanowała głucha cisza. Hiller podniósł jedną brew, gdy przyjaciel z każdą chwilą wciąż milczał. Był szczerze zdziwiony, bo Harry zazwyczaj mówił jak nakręcony.
— Nie żyje — w końcu powiedział. W jego głosie pojawił się smutek, gdyż William — przywódca wampirów — był mu bardzo bliski. To on wprowadził go w świat krwiożerczych istot. Gdy był zagubiony, zawsze służył pomocą. Był dla niego niemal jak ojciec, którego odebrano mu, gdy miał pięć lat. Mężczyzna był alkoholikiem. Pewnego dnia, gdy miasto pokrywał biały puch, upił się. Zasnął wśród śniegu i zamarzł. Nie było dla niego ratunku. Może gdyby ktoś wcześniej go znalazł, to by przeżył, ale w tym czasie była noc.
— Co się stało? — szepnął Nathan.
Ta wiadomość go całkowicie zszokowała. Nigdy taka nie przyszłaby mu do myśl. Zawsze stawiał sobie Williama za wzór i starał się go naśladować. Przywódca był bardzo mądry. Nikt wcześniej nie wykazał się taką wiedzą. Doskonale radził sobie ze wszystkim. Przede wszystkim traktował siebie na równi z innymi, przez co zyskał jeszcze większe poparcie.
— Nie wiadomo. Znaleziono jego ciało całe we krwi. Już nie żył... — Mówił ze ściśniętym gardłem. Gołym okiem było widać, że wypowiedzenie tych słów sporo go kosztowało. — Na jakiś czas zapanował chaos. W końcu przywódca został zabity. Nie wiedzieliśmy, co robić. Zazwyczaj znajdowano ciała mniej ważnych wampirów.
W magicznym świecie już od dawna popełniano tak zwane ,,ciche’’ zabójstwa. Nikt nie wiedział, kto za tym stoi. Wszyscy uważali na siebie, jednak to nie wystarczało. Mimo szczególnej ostrożności, ofiary wciąż się pojawiały. O dziwno, zabite osoby pochodziły z każdych gatunków, dlatego trudno było powiedzieć, czy za tym stoją wampiry, wilkołaki, czy czarownice. Każdy nawzajem obwiniał się, dlatego spór pomiędzy rasami nasilał się.
— Kto jest teraz przywódcą? — Zadał pytanie Hiller i spojrzał z ukosa na kolegę.
— Vince — powiedział z jadem w głosie blondyn. Z niewyjaśnionych przyczyn darzył wampira nienawiścią. — Ten, co zawsze podlizywał się Willowi. — Przewrócił oczami na to wspomnienie. — Później jego prawa ręka...
— Nie jest taki zły. — Zaśmiał się Nat, kojarząc, o kogo chodzi. Nigdy nie miał złych stosunków z nowym przywódcą. W życiu mało ze sobą rozmawiali, ale gdyby ktoś zapytał się Nathana, czy go lubi, pewnie bez zastanowienia powiedziałby, że tak.
Harry nic nie powiedział, tylko prychnął. Obaj koledzy siebie nie rozumieli.
— Gdzie go znajdę?
— Tu, gdzie mieszka każdy przywódca — powiedział z sarkazmem blondyn.
Nat pokiwał głową. Pamiętał, gdzie mieszkał William. Wyszedł z budynku, a Harry za nim. Dookoła rozciągało się pokaźne pasmo gór. Doskonałe miejsce dla wampira. Główne było zarośnięte drzewami, ale znajdowały się dość spore polany. To dobrze, że w większości przeważały lasy, ponieważ w pobliżu znajdowały się zwierzęta i nie trzeba było wychodzić z ukrycia, by zapolować. Krwiożercze istoty bardziej preferowały ludzką krew, ale na nich polowali co jakiś czas. Przede wszystkim nie chcieli wzbudzić podejrzeń częstymi morderstwami, dlatego też starali się nie polować w tych samych miejscach.
Chłopaki szli wolno leśną ścieżką. Przez całą drogę Harry opowiadał Nathanowi, co wydarzyło się pod jego nieobecność. Nie było to nic ciekawego, gdyż chłopak opowiadał o rzeczach, które działy się na co dzień. Jedyne, co go zaciekawiło, to to, że James znalazł sobie dziewczynę. Nie sądził, że taki wampir mógłby kogoś mieć. Zazwyczaj wywyższał się, w wyniku czego nie miał za wielu przyjaciół. Jednak cuda się zdarzają.
— Pewnie znowu z nią siedzi — powiedział znużonym głosem wampir, kiedy doszli pod dom przywódcy.
Nathan zaśmiał się, gdy zobaczył minę przyjaciela.
— Przejdzie mu. — Uśmiechnął się.
— Wątpię. Wampiry zakochują się tylko raz.
— Wątpię, że się zakochał. Dobrze go znam.
Hiller wszedł na teren posiadłości przywódcy. Odwrócił się w stronę przyjaciela.
— Idziesz, czy zostajesz? — zapytał.
— Idę. — Machnął lekceważąco ręką. ,,A co mi tam’’ — dodał w myślach.
Chłopaki weszli do jaskini, czyli tak zwanego podziemnego domu, ponieważ jamy, zamieszkujące przez wampiry, były zwykłymi mieszkaniami. Już po kilku krokach, pomieszczenie zaczęło się rozjaśniać, ujawniając ładnie urządzony pokój. Tym razem na ścianach nie było pochodni, tylko na suficie wisiały dwa spore, lekko pozłocone żyrandole. Dookoła stały stare, ale zadbane meble w odcieniach czerwieni i granatu. Największe wrażenie robiła szafa, która zakrywała całą szerokość jednej ze ścian. Stała na niej kolekcja książek. Zapewne właściciel domu nie czytał ich. Na samym środku pokoju stał ciemny, duży, prostokątny stół, a wokół niego ponad dziesięć krzeseł tego samego koloru. Na podłodze leżał czerwony, puszysty dywan, zakrywający całą jej powierzchnię.
Harry od śmierci Williama nie przychodził do tego domu. Mógł jedynie śmiało stwierdzić, że wystrój się zmienił. Wcześniej dosłownie wszystko było w kolorach czerni. Teraz doszła czerwień. Z nieukrywanym zaciekawieniem oglądał książki. To było jego nietypowe zainteresowanie, bo u wampirów rzadko zdarzało się, że któryś lubił czytać. Większość wolała prowadzić aktywny tryb życia. Nathan w tym czasie bawił się lampą stojącą na stole. Włączał ją i na przemian wyłączał.
— Widzę, że mam gości. — W drzwiach stanął Vince.
Przyjaciele spojrzeli na krwiopijcę.
— Co was tu sprowadza?
Wampir był bardzo wysoki. Jego czarne oczy z zainteresowaniem przyglądały się przybyłym, natomiast ciemno-brązowe, proste włosy opadały na ramiona. Był ubrany w granatową koszulę i spodnie, dodające mu elegancji i powagi. Ręce miał założone na piersi i stał oparty o framugę drzwi.
— Nathan! — wykrzyknął z niedowierzaniem, kiedy zorientował się, że stoi przed nim. — Dawno się nie widzieliśmy.
— Popieram —powiedział beznamiętnie.
— Wnioskuję, że nie bez powodu tu przyszedłeś? — zgadywał Vincent.
— Nie mylisz się. — Hiller uśmiechnął się tajemniczo.
— W takim razie mów. Jestem ciekawy, co masz mi do powiedzenia.
Nie minęła chwila, a Nathan zaczął mówić:
— Kojarzysz tą Hildę?
— Tak. Dlaczego pytasz? — Zdziwił się.
— Sprawy nie mają się za dobrze. Nie wiem, czy dotarła do ciebie ta wiadomość, ale ona już wykradła płomień wiedźmom i wilkom.
— Psom też?! — Vince wytrzeszczył oczy. — Dawno?
— Chyba tak. Ostatnio kręcą się po terytorium czarownic i mówią, że Hilda coś im ukradła.
— Skąd wiadomo, że jest to akurat płomień?
— Jeden wilkołak o tym powiedział.
Przywódca podniósł jedną brew.
— Ot tak? — zapytał z nutką niedowierzania w głosie. — Nie chce mi się w to wierzyć.
— Odszedł od watahy.
Na te słowa Harry, który wcześniej nie interesował się zaistniałą sytuacją, zaczął uważnie przysłuchiwać się rozmowie.
— Dlaczego?
— Kojarzysz przepowiednię?
— Czemu pytasz? — zapytał podejrzliwie Vince.
— Kojarzysz? Wiesz, o czym mówi?
— Tak. I co? — zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia, do czego dąży Nathan.
— To między innymi o nim jest w niej mowa.
— Co to ma do rzeczy? — Przywódca zmarszczył czoło.
— Chce znaleźć trzecią osobę...
— Drugą już znalazł? — zdziwił się.
— Tak.
— Kiedy wyruszą na poszukiwania?
— Jak najszybciej. Chcą ją znaleźć, zanim Hilda wykradnie płomień i nam. Trzeba ją jakoś powstrzymać...
— Uwierz mi, ale nasz płomień jest bardzo dobrze strzeżony. — Vince miał poważny wyraz twarzy. Wyglądał na pewnego, ale w jego głosie można było wychwycić nutkę wahania.
— Nie wątpię w to, ale weź pod uwagę, że Hilda ma już dwa płomienie. To wystarczy, żeby była wystarczająco silna, by ukraść nasz płomień — powiedział dobitnie Hiller. — Może nas pokonać. Same wampiry nie będą w stanie go strzec. Już...
— Przyjąłem — warknął przywódca wampirów. — Co chcesz zrobić?
Zapanowała cisza. Nathan nie był pewny, czy ma powiedzieć to, co chciał, ale coś wewnątrz niego krzyczało, żeby jednak to zrobił. Kilka razy otwierał buzię, żeby coś powiedzieć, jednak z jego ust nie wydobywały się żadne słowa. Zerknął na ścianę po swojej lewej stronie. Wisiały na niej portrety wszystkich poprzednich przywódców wampirów. Pod każdym obrazem znajdowało się imię i nazwisko. Nawet wisiał już portret obecnego wodza. Jego wzrok zatrzymał się na obrazie przedstawiającego Willa. Zapatrzył się w jego błękitne tęczówki, szukając w nich pomocy.
— Zaciąłeś się, czy co? — zapytał Vince widocznie zirytowany, patrząc na Nata.
Wampir z powrotem przeniósł wzrok na wampira. Spojrzał na niego ze śmiertelną powagą w oczach i w końcu powoli i wyraźnie powiedział:
— Proponowałbym rozejm. Z wilkołakami i czarownicami.
— Mówisz poważnie? — przywódca popatrzył na niego, jakby właśnie dokonał niemożliwego.
— Jak najbardziej. — Przytaknął głową.
— To niemożliwe!
— Dlaczego? Bo jesteśmy skłóceni? Uwierz, ale wspólny wróg jednoczy. — Nathan zmrużył oczy.
Tym razem to Vince zamilkł. Przechylił głowę na bok i zastanawiał się nad sensem słów, które przed chwilą usłyszał. Wciąż wahał się, jak odpowiedzieć. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak wygląda sytuacja. Bardzo chciał jakoś temu zaradzić. Wiele razy zastanawiał się, co zrobić, ale nigdy nie brał pod uwagę próby zawarcia pokoju. Z góry uważał, że to na nic. Słowa Nathana dały mu jeszcze więcej do myślenia. Mógł zorganizować spotkanie dla przywódców wszystkich gatunków, jednak miał obawy, że się nie zgodzą. Płomień wampirów wciąż był zagrożony. Jeżeli Hilda była tak silna, jak mówił Nathaniel, musiał działać.
— Razem możemy zdziałać więcej. Jak to się mówi: ,,W grupie siła’’. Pomyśl. Gdy złączymy ze sobą siły, mamy dużo większe szanse, że uda nam się pokonać wiedźmę. Samym co możemy zrobić? Ona nas wszystkich pozabija. Może jest nas więcej, ale ona ma już dwa płomienie. Nie mamy z nią szans. Założę się, że wilki i czarownice zgodzą się na współpracę. Chociaż na ten czas. Nie chce mi się wierzyć, że patrzą na to beznamiętnie i nie chcą czegoś w końcu zrobić.
— Hm. — Przywódca przyłożył zamkniętą w pięści dłoń do warg. — Dobrze. Jeszcze dzisiaj spotkam się z przywódcą watahy i czarownic — powiedział, na co Nathan lekko się uśmiechnął.
— Nie sądziłem, że tak szybko uda mi się ciebie namówić — powiedział z wyraźnym zadowoleniem.
— Twoja mowa ma sens — przyznał Vincent. — Już wcześniej zastanawiałem się nad tą całą sytuacją, ale do głowy mi nie przyszło, że mógłbym zwrócić się do naszych... wrogów. Nie przepadamy za sobą. Mogą się nie zgodzić.
— Mogą, ale nie muszą. — Nathan wzruszył ramionami.
— Myślicie, że to wypali? — zapytał jak dotąd cichy Harry. — No wiecie. Z tym pokojem.
Wampir do końca nie był pewny, czy to w ogóle ma sens. Może lubił z kogoś żartować i często widział świat w kolorowych barwach, ale był realistą. Nie wierzył, że ot tak można wszystko załatwić. Wampiry, wilkołaki i czarownice żyli w sporze kilkaset lat. Uważał, że na odnowienie bardzo dawnych stosunków potrzeba czasu. Nie jest łatwo znów zacząć się dogadywać, szczególnie że co jakiś czas po magicznym świecie grasuje zabójca, który bez skrupułów zabija osoby każdej z ras i wszyscy nawzajem się obwiniają.
Harry oparł się o regał z książkami.
— Musi — powiedział z przekonaniem Nathan. — Nie możemy tak bezczynnie stać i czekać, aż wiedźma zdobędzie nasz płomień. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo jest potężny? Gdy będzie miała wszystkie trzy, za jednym zamachem będzie mogła nas wszystkich pozabijać i to bez najmniejszego wysiłku. Robi się coraz niebezpieczniej i trzeba działać. Jak najszybciej.
— No dobrze, ale... — przyjaciel Nata zawahał się. — Wierzysz, że przepowiednia nie jest żadną ściemą? Wiesz... Zawsze mogą być to tylko puste słowa. — Skrzywił się na twarzy.
— Na początku tak myślałem — przyznał się. — Ale w głębi serca czuję, że może się udać. Niekoniecznie chodzi o ten pokój. Mam na myśli zabicie tej wiedźmy.
— I to mi się podoba. — Vincent wykrzywił usta w szerokim uśmiechu i popatrzył na znajomego z uznaniem. — Zawsze wiedziałem, że nie jesteś tak miękki, jak się zdaje.
— Poczekaj, aż dojdzie do walki — powiedział Harry.
Nathaniel pobłażliwie popatrzył na oba wampiry i prychnął.
— Wiesz co, Nathan? Mam wrażenie, że nie tylko po to tu przyszedłeś. — Vincent zaczął uważnie przyglądać się wampirowi, na co ten cały się spiął. — O co jeszcze chciałeś zapytać?
— Chciałem prosić o zgodę na wyruszenie na poszukiwanie tej trzeciej osoby. — Hiller wypowiedział te słowa nadzwyczaj spokojnie.
Pędząc przez ciemny las i zwinnie omijając drzewa, dotarł do celu. Uważnie rozejrzał się dookoła, aż w końcu poszedł w stronę jeszcze ciemniejszej, niż otaczającej go gęstwiny, jaskini. Idąc po kamiennych i zniszczonych schodach, nie wydawał nawet najmniejszego szmeru, czy odgłosu. Nawet echo nie niosło brzmienia jego nadzwyczaj lekkich kroków. Zejście na sam dół zajęło mu mało czasu. Z poważnym wyrazem na bladej twarzy, dumnym krokiem szedł po ziemi. Stanął przed masywnymi, metalowymi drzwiami i zapukał. Minęła zaledwie chwila, a niewielkie, prostokątne okienko, znajdujące się po prawej stronie wejścia, otworzyło się. Wampir zobaczył ciemność, ale w oddali usłyszał zachrypnięty głos:
— Hasło.
— Cruentus flamma* — powiedział wyraźnie Nathan.
Okienko nagle zamknęło się, ale za to drzwi zostały otwarte na oścież. Nathaniel wszedł do środka. Jak na zawołanie na ścianach zapaliły się pochodnie. Kiwnął głową w stronę wampira, mającego ponad tysiąc lat. Był nadzwyczaj wysoki. Miał, kręcone blond włosy, brązowe oczy, wyrażające niechęć do innych i sine usta, które nigdy nie wykrzywiły się w uśmiechu — chyba że tym szyderczym, który zawsze posyłał swoim ofiarom. Jego potężna postura budziła u innych strach. I słusznie. Wampir należał do tych bezwzględnych i najsilniejszych. Był doskonale wyćwiczony. Można było powiedzieć o nim ,,maszyna do zabijania’’. Nie miał nawet najmniejszych skrupułów przez zabiciem kogoś. To nawet sprawiało mu przyjemność. Nathan przez dłuższą chwilę patrzył na krwiopijcę, po czym jak gdyby nigdy nic, ruszył przed siebie. Nie chciał patrzeć na wampira, w którego oczach kryła się chęć mordu. Na samo wspomnienie tego widoku przechodziły go ciarki.
W korytarzu nie było widać żywej duszy. Panująca cisza była tak głucha, że można było ją ciąć nożem. Chłopak doskonale znał to miejsce. Kilka lat przebywał w kryjówce wampirów. Gdy został przemieniony, musiał mieszkać z dala od ludzi, dopóki nie nauczył się panować nad pragnieniem. Później mógł przebywać, gdzie tylko chciał. Był tylko jeden warunek. Nie mógł ujawnić ludziom, kim tak naprawdę jest.
Młody wampir doszedł do kolejnych drzwi. Złapał za klamkę, po czym otworzył wejście. Chcąc nie chcąc, przeszedł przez próg. Wrócił na stare śmieci. Kąciki jego ust uniosły się lekko, powodując, że na twarzy wyglądał znacznie łagodniej. To właśnie w tym miejscu chłopak poznawał tajemnice otaczającego go świata, o którym wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Pamiętał niemal każdy zakamarek tego ciemnego miejsca.
Przez ostatnie lata nic się nie zmieniło. Na ścianach wciąż paliły się pochodnie, oświetlając wszystko dookoła, a zarazem dodając nutki mroku. Pomieszczenie wyglądało jak opuszczona fabryka. Ściany, jak i podłoga, były poniszczone, okna, za którymi kryła się ciemność, powybijane. W suficie znajdowały się sporych rozmiarów dziury, przez które wampiry śmiało mogły zeskakiwać na dół. Cały budynek był obskurny i swoim wyglądem odstraszał. Większość zapewne czułaby się źle w takim miejscu.
W korytarzu chodziło kilku wampirów. Wyglądali, jakby nie interesowało ich, co dzieje się dookoła. Jedni bez celu chodzili tam i z powrotem, natomiast drudzy zawzięcie o czymś rozmawiali. Ich trupio blade twarze przerażały samym wyglądem, szczególnie że doskonale były widoczne w mroku, natomiast w oczach kryła się żądza mordu. Dwie pary zaciekawionych oczu, niemal świecących w ciemnościach, popatrzyły na Nathana, jednak ten nie zwrócił na to nawet najmniejszej uwagi. W mgnieniu oka przeszedł przez korytarz, aż wszedł w kolejny. Ten był węższy i jeszcze ciemniejszy, ponieważ w nim nie znajdowały się żadnego rodzaju rzeczy dające światło. Na szczęście krwiożercy doskonale widzieli w nocy.
Idąc, Nathan słyszał wodę pod swoimi butami. Przewrócił oczami. W wampirzym tempie dotarł do końca korytarza i w końcu znalazł się u celu. Wpadł do zadbanego pomieszczenia. Podłoga była wyłożona ciemnymi i tak czystymi kafelkami, że można było ujrzeć w nich swoje odbicie. Ściany były pomalowany na czarny kolor, a w nich znajdowały się duże okna z przyciemnionymi szybami, żeby światło słoneczne nie szkodziło zamieszkującym istotom — w czasie dnia wszystkie wampiry znajdowały się w tak zwanym ,,centrum’’, a na czas nocy lub jak nie było słońca, wychodzili na zewnątrz.
— Nathan!
Wampir usłyszał tak bardzo znany głos. Odwrócił się w stronę przybysza i uśmiechnął szeroko.
— Harry! Jaki szmat czasu! — powiedział wesoło Nathaniel.
Harry był wampirem, z którym Hiller przyjaźnił się, zanim postanowił żyć wśród ludzi. Blondyn zawsze miał poczucie humoru. Jego zielone, niemal zawsze wesołe oczy, ukazywały chęć do życia. Wyglądał na kruchego, ponieważ był szczupły i niski, jednak posiadał siłę i wielu przeciwników łapało się na mylnych pozorach. Nathan od razu złapał z nim wspólny język. Obydwoje wiedzieli, że będą się świetnie dogadywać. Przyjaźnił się z nimi również James. Chłopaki nie mieli z nim tak dobrych kontaktów, jak ze sobą. Mimo to większość wolnego czasu, który głównie opierał się na głupich żartach, spędzali wspólnie. James należał do tych spokojniejszych i opanowanych. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Czasami uśmiechał się, gdy chciał pokazać, że coś go bawi. Jego brązowe, badawcze spojrzenie zawsze było czujne. Tak jak Nathan był szczupły, ale nie tak bardzo, jak Harry. Do tego był najwyższy z całej trójki.
— Jak leci? — zapytał wesoło Nat i spojrzał na przyjaciela.
— A jak ma być? Nudno bez ciebie. — Harry skrzywił się na twarzy.
Kąciki ust Nathana podniosły się. Zaśmiał się cicho pod nosem.
— Co cię tu sprowadza?
— Interesy — powiedział tajemniczo Hiller. — Gdzie William?
Pomiędzy przyjaciółmi zapanowała głucha cisza. Hiller podniósł jedną brew, gdy przyjaciel z każdą chwilą wciąż milczał. Był szczerze zdziwiony, bo Harry zazwyczaj mówił jak nakręcony.
— Nie żyje — w końcu powiedział. W jego głosie pojawił się smutek, gdyż William — przywódca wampirów — był mu bardzo bliski. To on wprowadził go w świat krwiożerczych istot. Gdy był zagubiony, zawsze służył pomocą. Był dla niego niemal jak ojciec, którego odebrano mu, gdy miał pięć lat. Mężczyzna był alkoholikiem. Pewnego dnia, gdy miasto pokrywał biały puch, upił się. Zasnął wśród śniegu i zamarzł. Nie było dla niego ratunku. Może gdyby ktoś wcześniej go znalazł, to by przeżył, ale w tym czasie była noc.
— Co się stało? — szepnął Nathan.
Ta wiadomość go całkowicie zszokowała. Nigdy taka nie przyszłaby mu do myśl. Zawsze stawiał sobie Williama za wzór i starał się go naśladować. Przywódca był bardzo mądry. Nikt wcześniej nie wykazał się taką wiedzą. Doskonale radził sobie ze wszystkim. Przede wszystkim traktował siebie na równi z innymi, przez co zyskał jeszcze większe poparcie.
— Nie wiadomo. Znaleziono jego ciało całe we krwi. Już nie żył... — Mówił ze ściśniętym gardłem. Gołym okiem było widać, że wypowiedzenie tych słów sporo go kosztowało. — Na jakiś czas zapanował chaos. W końcu przywódca został zabity. Nie wiedzieliśmy, co robić. Zazwyczaj znajdowano ciała mniej ważnych wampirów.
W magicznym świecie już od dawna popełniano tak zwane ,,ciche’’ zabójstwa. Nikt nie wiedział, kto za tym stoi. Wszyscy uważali na siebie, jednak to nie wystarczało. Mimo szczególnej ostrożności, ofiary wciąż się pojawiały. O dziwno, zabite osoby pochodziły z każdych gatunków, dlatego trudno było powiedzieć, czy za tym stoją wampiry, wilkołaki, czy czarownice. Każdy nawzajem obwiniał się, dlatego spór pomiędzy rasami nasilał się.
— Kto jest teraz przywódcą? — Zadał pytanie Hiller i spojrzał z ukosa na kolegę.
— Vince — powiedział z jadem w głosie blondyn. Z niewyjaśnionych przyczyn darzył wampira nienawiścią. — Ten, co zawsze podlizywał się Willowi. — Przewrócił oczami na to wspomnienie. — Później jego prawa ręka...
— Nie jest taki zły. — Zaśmiał się Nat, kojarząc, o kogo chodzi. Nigdy nie miał złych stosunków z nowym przywódcą. W życiu mało ze sobą rozmawiali, ale gdyby ktoś zapytał się Nathana, czy go lubi, pewnie bez zastanowienia powiedziałby, że tak.
Harry nic nie powiedział, tylko prychnął. Obaj koledzy siebie nie rozumieli.
— Gdzie go znajdę?
— Tu, gdzie mieszka każdy przywódca — powiedział z sarkazmem blondyn.
Nat pokiwał głową. Pamiętał, gdzie mieszkał William. Wyszedł z budynku, a Harry za nim. Dookoła rozciągało się pokaźne pasmo gór. Doskonałe miejsce dla wampira. Główne było zarośnięte drzewami, ale znajdowały się dość spore polany. To dobrze, że w większości przeważały lasy, ponieważ w pobliżu znajdowały się zwierzęta i nie trzeba było wychodzić z ukrycia, by zapolować. Krwiożercze istoty bardziej preferowały ludzką krew, ale na nich polowali co jakiś czas. Przede wszystkim nie chcieli wzbudzić podejrzeń częstymi morderstwami, dlatego też starali się nie polować w tych samych miejscach.
Chłopaki szli wolno leśną ścieżką. Przez całą drogę Harry opowiadał Nathanowi, co wydarzyło się pod jego nieobecność. Nie było to nic ciekawego, gdyż chłopak opowiadał o rzeczach, które działy się na co dzień. Jedyne, co go zaciekawiło, to to, że James znalazł sobie dziewczynę. Nie sądził, że taki wampir mógłby kogoś mieć. Zazwyczaj wywyższał się, w wyniku czego nie miał za wielu przyjaciół. Jednak cuda się zdarzają.
— Pewnie znowu z nią siedzi — powiedział znużonym głosem wampir, kiedy doszli pod dom przywódcy.
Nathan zaśmiał się, gdy zobaczył minę przyjaciela.
— Przejdzie mu. — Uśmiechnął się.
— Wątpię. Wampiry zakochują się tylko raz.
— Wątpię, że się zakochał. Dobrze go znam.
Hiller wszedł na teren posiadłości przywódcy. Odwrócił się w stronę przyjaciela.
— Idziesz, czy zostajesz? — zapytał.
— Idę. — Machnął lekceważąco ręką. ,,A co mi tam’’ — dodał w myślach.
Chłopaki weszli do jaskini, czyli tak zwanego podziemnego domu, ponieważ jamy, zamieszkujące przez wampiry, były zwykłymi mieszkaniami. Już po kilku krokach, pomieszczenie zaczęło się rozjaśniać, ujawniając ładnie urządzony pokój. Tym razem na ścianach nie było pochodni, tylko na suficie wisiały dwa spore, lekko pozłocone żyrandole. Dookoła stały stare, ale zadbane meble w odcieniach czerwieni i granatu. Największe wrażenie robiła szafa, która zakrywała całą szerokość jednej ze ścian. Stała na niej kolekcja książek. Zapewne właściciel domu nie czytał ich. Na samym środku pokoju stał ciemny, duży, prostokątny stół, a wokół niego ponad dziesięć krzeseł tego samego koloru. Na podłodze leżał czerwony, puszysty dywan, zakrywający całą jej powierzchnię.
Harry od śmierci Williama nie przychodził do tego domu. Mógł jedynie śmiało stwierdzić, że wystrój się zmienił. Wcześniej dosłownie wszystko było w kolorach czerni. Teraz doszła czerwień. Z nieukrywanym zaciekawieniem oglądał książki. To było jego nietypowe zainteresowanie, bo u wampirów rzadko zdarzało się, że któryś lubił czytać. Większość wolała prowadzić aktywny tryb życia. Nathan w tym czasie bawił się lampą stojącą na stole. Włączał ją i na przemian wyłączał.
— Widzę, że mam gości. — W drzwiach stanął Vince.
Przyjaciele spojrzeli na krwiopijcę.
— Co was tu sprowadza?
Wampir był bardzo wysoki. Jego czarne oczy z zainteresowaniem przyglądały się przybyłym, natomiast ciemno-brązowe, proste włosy opadały na ramiona. Był ubrany w granatową koszulę i spodnie, dodające mu elegancji i powagi. Ręce miał założone na piersi i stał oparty o framugę drzwi.
— Nathan! — wykrzyknął z niedowierzaniem, kiedy zorientował się, że stoi przed nim. — Dawno się nie widzieliśmy.
— Popieram —powiedział beznamiętnie.
— Wnioskuję, że nie bez powodu tu przyszedłeś? — zgadywał Vincent.
— Nie mylisz się. — Hiller uśmiechnął się tajemniczo.
— W takim razie mów. Jestem ciekawy, co masz mi do powiedzenia.
Nie minęła chwila, a Nathan zaczął mówić:
— Kojarzysz tą Hildę?
— Tak. Dlaczego pytasz? — Zdziwił się.
— Sprawy nie mają się za dobrze. Nie wiem, czy dotarła do ciebie ta wiadomość, ale ona już wykradła płomień wiedźmom i wilkom.
— Psom też?! — Vince wytrzeszczył oczy. — Dawno?
— Chyba tak. Ostatnio kręcą się po terytorium czarownic i mówią, że Hilda coś im ukradła.
— Skąd wiadomo, że jest to akurat płomień?
— Jeden wilkołak o tym powiedział.
Przywódca podniósł jedną brew.
— Ot tak? — zapytał z nutką niedowierzania w głosie. — Nie chce mi się w to wierzyć.
— Odszedł od watahy.
Na te słowa Harry, który wcześniej nie interesował się zaistniałą sytuacją, zaczął uważnie przysłuchiwać się rozmowie.
— Dlaczego?
— Kojarzysz przepowiednię?
— Czemu pytasz? — zapytał podejrzliwie Vince.
— Kojarzysz? Wiesz, o czym mówi?
— Tak. I co? — zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia, do czego dąży Nathan.
— To między innymi o nim jest w niej mowa.
— Co to ma do rzeczy? — Przywódca zmarszczył czoło.
— Chce znaleźć trzecią osobę...
— Drugą już znalazł? — zdziwił się.
— Tak.
— Kiedy wyruszą na poszukiwania?
— Jak najszybciej. Chcą ją znaleźć, zanim Hilda wykradnie płomień i nam. Trzeba ją jakoś powstrzymać...
— Uwierz mi, ale nasz płomień jest bardzo dobrze strzeżony. — Vince miał poważny wyraz twarzy. Wyglądał na pewnego, ale w jego głosie można było wychwycić nutkę wahania.
— Nie wątpię w to, ale weź pod uwagę, że Hilda ma już dwa płomienie. To wystarczy, żeby była wystarczająco silna, by ukraść nasz płomień — powiedział dobitnie Hiller. — Może nas pokonać. Same wampiry nie będą w stanie go strzec. Już...
— Przyjąłem — warknął przywódca wampirów. — Co chcesz zrobić?
Zapanowała cisza. Nathan nie był pewny, czy ma powiedzieć to, co chciał, ale coś wewnątrz niego krzyczało, żeby jednak to zrobił. Kilka razy otwierał buzię, żeby coś powiedzieć, jednak z jego ust nie wydobywały się żadne słowa. Zerknął na ścianę po swojej lewej stronie. Wisiały na niej portrety wszystkich poprzednich przywódców wampirów. Pod każdym obrazem znajdowało się imię i nazwisko. Nawet wisiał już portret obecnego wodza. Jego wzrok zatrzymał się na obrazie przedstawiającego Willa. Zapatrzył się w jego błękitne tęczówki, szukając w nich pomocy.
— Zaciąłeś się, czy co? — zapytał Vince widocznie zirytowany, patrząc na Nata.
Wampir z powrotem przeniósł wzrok na wampira. Spojrzał na niego ze śmiertelną powagą w oczach i w końcu powoli i wyraźnie powiedział:
— Proponowałbym rozejm. Z wilkołakami i czarownicami.
— Mówisz poważnie? — przywódca popatrzył na niego, jakby właśnie dokonał niemożliwego.
— Jak najbardziej. — Przytaknął głową.
— To niemożliwe!
— Dlaczego? Bo jesteśmy skłóceni? Uwierz, ale wspólny wróg jednoczy. — Nathan zmrużył oczy.
Tym razem to Vince zamilkł. Przechylił głowę na bok i zastanawiał się nad sensem słów, które przed chwilą usłyszał. Wciąż wahał się, jak odpowiedzieć. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak wygląda sytuacja. Bardzo chciał jakoś temu zaradzić. Wiele razy zastanawiał się, co zrobić, ale nigdy nie brał pod uwagę próby zawarcia pokoju. Z góry uważał, że to na nic. Słowa Nathana dały mu jeszcze więcej do myślenia. Mógł zorganizować spotkanie dla przywódców wszystkich gatunków, jednak miał obawy, że się nie zgodzą. Płomień wampirów wciąż był zagrożony. Jeżeli Hilda była tak silna, jak mówił Nathaniel, musiał działać.
— Razem możemy zdziałać więcej. Jak to się mówi: ,,W grupie siła’’. Pomyśl. Gdy złączymy ze sobą siły, mamy dużo większe szanse, że uda nam się pokonać wiedźmę. Samym co możemy zrobić? Ona nas wszystkich pozabija. Może jest nas więcej, ale ona ma już dwa płomienie. Nie mamy z nią szans. Założę się, że wilki i czarownice zgodzą się na współpracę. Chociaż na ten czas. Nie chce mi się wierzyć, że patrzą na to beznamiętnie i nie chcą czegoś w końcu zrobić.
— Hm. — Przywódca przyłożył zamkniętą w pięści dłoń do warg. — Dobrze. Jeszcze dzisiaj spotkam się z przywódcą watahy i czarownic — powiedział, na co Nathan lekko się uśmiechnął.
— Nie sądziłem, że tak szybko uda mi się ciebie namówić — powiedział z wyraźnym zadowoleniem.
— Twoja mowa ma sens — przyznał Vincent. — Już wcześniej zastanawiałem się nad tą całą sytuacją, ale do głowy mi nie przyszło, że mógłbym zwrócić się do naszych... wrogów. Nie przepadamy za sobą. Mogą się nie zgodzić.
— Mogą, ale nie muszą. — Nathan wzruszył ramionami.
— Myślicie, że to wypali? — zapytał jak dotąd cichy Harry. — No wiecie. Z tym pokojem.
Wampir do końca nie był pewny, czy to w ogóle ma sens. Może lubił z kogoś żartować i często widział świat w kolorowych barwach, ale był realistą. Nie wierzył, że ot tak można wszystko załatwić. Wampiry, wilkołaki i czarownice żyli w sporze kilkaset lat. Uważał, że na odnowienie bardzo dawnych stosunków potrzeba czasu. Nie jest łatwo znów zacząć się dogadywać, szczególnie że co jakiś czas po magicznym świecie grasuje zabójca, który bez skrupułów zabija osoby każdej z ras i wszyscy nawzajem się obwiniają.
Harry oparł się o regał z książkami.
— Musi — powiedział z przekonaniem Nathan. — Nie możemy tak bezczynnie stać i czekać, aż wiedźma zdobędzie nasz płomień. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo jest potężny? Gdy będzie miała wszystkie trzy, za jednym zamachem będzie mogła nas wszystkich pozabijać i to bez najmniejszego wysiłku. Robi się coraz niebezpieczniej i trzeba działać. Jak najszybciej.
— No dobrze, ale... — przyjaciel Nata zawahał się. — Wierzysz, że przepowiednia nie jest żadną ściemą? Wiesz... Zawsze mogą być to tylko puste słowa. — Skrzywił się na twarzy.
— Na początku tak myślałem — przyznał się. — Ale w głębi serca czuję, że może się udać. Niekoniecznie chodzi o ten pokój. Mam na myśli zabicie tej wiedźmy.
— I to mi się podoba. — Vincent wykrzywił usta w szerokim uśmiechu i popatrzył na znajomego z uznaniem. — Zawsze wiedziałem, że nie jesteś tak miękki, jak się zdaje.
— Poczekaj, aż dojdzie do walki — powiedział Harry.
Nathaniel pobłażliwie popatrzył na oba wampiry i prychnął.
— Wiesz co, Nathan? Mam wrażenie, że nie tylko po to tu przyszedłeś. — Vincent zaczął uważnie przyglądać się wampirowi, na co ten cały się spiął. — O co jeszcze chciałeś zapytać?
— Chciałem prosić o zgodę na wyruszenie na poszukiwanie tej trzeciej osoby. — Hiller wypowiedział te słowa nadzwyczaj spokojnie.
Hejo kochani! :3
Na początek: Cruentus flamma — to z łaciny. Znaczy to: Krwawy płomień. Nie mam pojęcia, czy to jest dobrze, bo nie znam tego języka, a tłumaczyłam w słowniku, co jest w internecie... więc jakieś błędy mogą być (oby nie! xD).
Wiem, że rozdział krótki (to między innymi przez brak czasu... Szkoła daje o sobie znać...), ale... BARDZO chciałam dodać go dzisiaj. Dlaczego? Otóż dzisiaj minął rok, od kiedy to założyłam bloga i od kiedy jestem w blogosferze (pierwszy post ukazał się 27 listopada, ale blog został założony dzień wcześniej). Zakładając bloga nie sądziłam, że uda mi się tu być aż tyle czasu! Obawiałam się, że zabraknie mi weny i zakończę przygodę z pisaniem xD
Chciałam szczególnie podziękować osobom, które do tej pory ze mną dotrwały. To dla mnie ogromna radość mieć tylu wspaniałych czytelników, którym podoba się moje opowiadanie. To dzięki Wam wciąż tutaj jestem, bo wiem, że dla kogoś piszę i że ktoś czyta moje wypociny. Dziękuję Wam z całego serducha za obecność i komentarze, które sprawiają mi tyyyle radości! Jesteście najlepsi! ♥♥♥
Ech. Mam wrażenie, że trochę nieogarnięta ta moja ,,przemowa’’ :'(
Jak podobał się Wam rozdział? Ostatnio niektóre osoby wypominały mi, że jest mało Nathana... Więc tutaj macie go więcej! :D
Hehe. Złościcie się, że zakończyłam w takim momencie? xD Cóż... Po prostu jestem ciekawa Waszego zdania na temat, czy według Was Vince zgodzi się, by Nathan brał udział w poszukiwaniu tej trzeciej osoby z przepowiedni xD.
Najbardziej chyba ciekawi mnie ogólne wrażenie po przeczytaniu tego rozdziału. Szczególnie chodzi mi i o wampiry...
Mam wrażenie, że ten rozdział jest nudny -,-
Dobra. Już nie przynudzam. Jeżeli znaleźliście jakiś błąd, to skopiujcie zdanie. Byłabym bardzo wdzięczna :D
W najbliższym czasie zacznę nadrabiać zaległości na Waszych blogach. Znowu sporo mi się tego uzbierało... :/
Pozdrawiam Was cieplutko! xoxo :***
Maggie
Pierwsza! Zaklepuje!
OdpowiedzUsuńDobra. Po pierwsze: Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy!
UsuńPo drugie: szkoła wykańcza człowieka ale prosze bardzo: oto wekeend :)
Po trzecie: "Zejście na sam dół zajęło mu tak szybko, jak wypowiedzenie krótkiego słowa. " Jakoś mi to nie brzmi. Może: "Zejście na sam dół było tak szybkie jak wypowiedzenie krótkiego słowa"? Nie jestem pewna czy to jest poprawnie :)
Po czwarte: Świetny rozdział! Ten przywódca (jak mu tam...? Vince?) znając moje przypuszczenia i ilość książek które czytałam to nie pozwoli mu ale mój Nathan nie da sobie w kasze dmuchać i i tak poleci:*
Wszystkiego dobrego i weny :*
Buziaczki :)
Hejo kochana! :3
UsuńDziękuję bardzo! ♥
Niestety wykańcza :'(
Już poprawiłam. Napisałam tak, bo za bardzo nie wiedziałam, jak ubrać to w słowa xD
Cieszę się ogromnie, że rozdział Ci się podobał! ♥ Zobaczymy, czy Vince pozwoli pójść Nathanowi :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Tak na dobrą sprawę jak dla mnie powinien się zgodzić, ale mam przeczucie, że Ty nie ułatwisz sprawy i napiszesz, że się nie zgadza xD Tak mi się zdaje przynajmniej xD
OdpowiedzUsuńAch, to wampiryczne towarzystwo ;D Faktycznie, dużo Nathana, mało Andrei, jest postęp hahahahah xD Wszystkie wampirki wydają się być spoko ;) Mam nadzieję, że tak zostanie i nie znajdziemy jakiegoś odmieńca, który to będzie chciał np. pokrzyżować wszystkim plany czy coś w tym stylu :D
No cóż, ja błędów nie znalazłam ;) A jeśli są to tylko jakieś malutkie, których nie widać ;)
Hm... Jestem ciekawa tej trzeciej osoby. Któż to może być?
No nie wiem, ale mam nadzieję, że niedługo się dowiem :D
A teraz tak:
STO LAT! STO LAT! (...)
Gratuluję rocznicy i ogólnie wszystkich Twoich sukcesów! Madziu jesteś niesamowitą i wspaniałą osóbką, tak jak Twoja twórczość ;) Jestem pewna, że jest spore grono osób, które chciałyby pisać tak jak Ty (wliczmy więc mnie xD)! :D
Mam nadzieję, że wytrzymasz tu, w naszej całej pięknej blogosferze, razem z nami kolejny i kolejny i kolejny rok! Zostań ja najdłużej! ;)
Życzę jak największej ilości weny, więcej wolnego czasu i dalszych chęci do pisania! ;D
Pozdrawiam!!!!!
Hejo kochana! :3
UsuńHehe. Lubię komplikować sprawy xD Jeszcze się zobaczy, jak to będzie! :D
Nieee. Na razie nie mam w planach nikogo takiego wprowadzać i raczej nie wprowadzę ;)
Już niedługo dowiesz się, kim jest ta 3 osoba! :D
Dziękuję baaardzo! Twoje słowa sprawiają mi wiele radości ♥♥♥
Też mam taką nadzieję! :D
Dziękuje jeszcze raz! ♥
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Kochana, tak bardzo chciałam cie po raz kolejny przeprosić za tę moją nieobecność. Jak pewnie już niejeden raz czytałaś, kompletnie nie mam czasu na cokolwiek, nie mam czasu na sen, a co mówić na resztę. Mimo tego zawsze pamiętam, że mam u ciebie zaległości i naprawdę czuję się winna z tym, że mnie tu co i rusz nie ma. Staram się jednak w miarę możliwości nadrabiać.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nic w tym komentarzu konkretnego nie napiszę, ale mam tyle do nadrobienia, że głowa mała. Nie wiem, jak i kiedy ja to zrobię, dlatego też muszę lecieć dalej. Wiedz tylko, że przeczytałam rozdział, wiem, o co chodzi i podoba mi się to, że piszesz w trzeciej osobie, choć z doświadczenia wiem, że tak jest zazwyczaj trudniej. Tobie wychodzi, więc podziwiam i gratuluję ^-^
No nic, lecę dalej, pozdrawiam i życzę weny ;)
Hejo kochana! :3
UsuńNie tłumacz się. Rozumiem Cię. Sama spóźniam się z czytanie i Ciebie rozdziałów. Poza tym wiem, że prędzej czy później się zjawisz :D
Cieszę się, że podoba Ci się pisanie w tej narracji :D Tobie też świetnie wychodzi pisanie w 3 osobie :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Początek trochę tajemniczy i mroczny! Takie najlepsze. Rozdział ogólnie fajny. Gratuluję z okazji rocznicy bloga! Życzę weny ~Dorcas
OdpowiedzUsuńHejo kochana! :3
UsuńDziękuję baaardzo! ♥♥♥
Pozdrawiam cieplutko! xoxo:***
Zamawiam miejsce na komentarz, ide teraz spać po nocnej zmianie :D oczekuj mnie!
OdpowiedzUsuńHej kochana :3
OdpowiedzUsuńO widzę dużo się dzieje. Jak zawsze tajemniczo. :D
Rozdział bardzo wciągający i ciekawy. :)
Hejo kochana! :3
UsuńDziękuję bardzo! Cieszę się ogromnie, że Ci się podoba! :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Fajnie, że tym razem nie było Andrei;D Taki krótki odpoczynek od niej dobrze nam zrobi, a cały rozdział z perspektywy Nathana to ciekawe posunięcie. Dobrze, że poszedł do Vince i z nim porozmawiał. Choć jestem ciekawa dlaczego ich przywódca został zabity i kto stoi za tymi "cichymi" zamachami. Wilki? Albo inni wrogowie? A może ktoś związany z Hilldą?
OdpowiedzUsuńCiekawa też jestem czy dojdzie do pokoju. Racja, że to może im pomóc, ale czy każdy się zgodzi?
Pozdrawiam! ;**
Hejo kochana! :3
UsuńCieszę się bardzo, że spodobała Ci się taka odmiana :D
Z czasem wyjaśni się, kto stoi za tymi morderstwami. O to się nie martw :D
Hm... Jeszcze sama nie wiem, czy dojdzie do pokoju xD Zjednoczyć się mogą, ale pokój zagościć nie musi...
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Hej, trochę długo mi się zeszło. Niby ciut krótszy rozdział, ale i tak na raty musiałam czytać.
OdpowiedzUsuńFajnie, że teraz z perspektywy innego bohatera, bo Andy już nieco nudnawa się zrobiła.
Czy to Hilda stoi za tymi zamachami? To całkiem możliwe, skoro tylko ich płomienia, czy jak to się zwie, nie zdobyła.
Coraz ciekawiej ^^
Dużo weny, czasu, moc uścisków z okazji rocznicy :*
Tule.
Incaligo
Hejo kochana! :3
UsuńDziękuję za komentarz! :D
Hahah! Nie dziwię się! xD Możliwe, że już do końca będę pisała z perspektywy 3osobowej ;)
A zobaczysz, czy to ona stoi za morderstwami. Z czasem wyjdzie to na jaw :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Wiedziałam :) Kocham cię i czekam na next
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana za komentarz! ♥
UsuńPozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Hihihi...
OdpowiedzUsuńZamiast "Hiller" zawsze czytam "Hitler" i zaczynam się nieziemsko chihrać... :)
Tak pozatym to trudno znaleźć fajnego bloga o wampirach. Większość ma tematyke zmierzchową, i człowiek po ich przeczytaniu ma ochote walić głową w biurko. Fajne że znalazłam coś innego! Czytam i komentuje od niedawna, ale naprawde mi się podoba.
Ciekawe postacie, dobrze napisane, idealne na ciemne listopadowe wieczory! ^.^
~Kapelusznik.
Nie Ty jedyna xD
UsuńCieszę się ogromnie, że Ci się podoba! To dla mnie bardzo ważne! :D Staram się być oryginalna. Mnie też by wkurzało, gdyby wszystko było identyczne, jak w ,,Zmierzchu’’ xD
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Nareszcie nadrobiłam oba rozdziały. Wiem, wiem ostatnio mam spore opóźnienia, jeśli chodzi o pojawia nie się, ale już jestem. W sumie na początek gratuluję Ci wytrwania już roku na blogosferze. Osobiście uważam, że dał Ci on sporo, bo naprawdę rozwinęłaś się w pisaniu. Ja tam widzę u Ciebie ogromny postęp :) Co zaś się tyczy już samych rozdziałów. Ciekawi mnie, jak potoczy się ta sprawa przepowiedni i czy również Nathan ruszy na poszukiwanie tej trzeciej osoby... Swoją drogą to równie dobrze mogłaby być Isabell... Tak mi tylko przyszło na myśl. Poza tym przyjemnie czytało się historię wilkołaka i jego byłej przyjaźni z czarownicą. W sumie to mam nadzieje, że teraz po latach już nie wróży im się rozłąka.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy. Mam nadzieje, że tym razem uda mi się zjawić wcześniej. Czas pokaże. Tymczasem życzę weny! Pozdrawiam! :)
Też mam ogromnie spóźnienia, jeżeli chodzi o zaległości na blogach xD
UsuńDziękuję kochana! ♥ Cieszę się, że to zauważyłaś. Mam nadzieję, że rozwinę się jeszcze bardziej! :D
Cieszę się, że Ci się podobało. Czy Jessi i Dominickowi grozi jeszcze rozłąka, to się zobaczy ;)
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Przez przypadek znalazłam Twojego bloga. Zaciekawił mnie opis i tak się wciągnęłam, że w dwa dni nadrobiłam wszystkie rozdziały, a nawet czytałam na przerwach! :).
OdpowiedzUsuńMasz niesamowity styl pisania, chyba nie było nudnego rozdziału. Podziwiam Andree, ja bym sobie nie poradziła z tym wszystkim. Strata brata, te wszystkie moce i denerwujący Nathan :). Tak i tak go uwielbiam, ma facet charakter.
Strasznie podoba mi się Twój szablon i zwiastuny. Masz i do tego talent.
Nigdy nie potrafiłam się rozpisywać, ale czekam nn, życzę weny i gratuluję roku na blogspocie :)
No i dodaję do obserwowanych:).
W wolnej chwili zapraszam do mnie http://po-srodku-ciemnosci.blogspot.com/
Źle skopiowałam :D. Tylko ja tak potrafię. Powinno być
Usuńhttp://posrodku-ciemnosci.blogspot.com/
No to szacun! Jak bym tak szybko nie przeczytała. Głównie przez brak czasu xD
UsuńDziękuję bardzo za pochwały! Cieszę się ogromnie, że Ci się podoba! To dla mnie ważne ♥ Mam nadzieję, że zaciekawię Cię jeszcze bardziej! :D
A na bloga już wpadłam i skomentowałam ♥
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Dobrze że Nathan ostrzegł te wampiry przed Hildą. Jak ona ma te płomienie to od wampirów też może wykraść, więc powinien być bardziej strzeżony.
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa czy Vince zgodzi się na szukanie trzeciej osoby. Moim zdaniem powinien, ale różnie może być.
I dalej się zastanawiam kto będzie tą trzecią osobą.
Czekam na kolejny rozdział.
Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy bloga :).
Z tym się zgodzę. Płomień wampirów powinien być jeszcze lepiej strzeżony. Zobaczymy, czy uda się go wykraść ;)
UsuńNa te dwa pytania odpowiedź znajdzie się w kolejnym rozdziale :D
Dziękuję bardzo! ♥
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Będzie bardzo krótko, bo i tak jestem okropnie spóźniona (wyjaśniłam to w mailu). C:
OdpowiedzUsuńRozdział interesujący, gdyż jest takim oderwaniem od dotychczasowych zdarzeń, a jednak ta narracja trzecioosobowa tu służy. ;3
"Zejście na sam dół zajęło mu bardzo szybko." - masz tutaj błąd gramatyczno logiczny jak dla mnie, gdyż nie można powiedzieć, że coś zajęło ci bardzo szybko (no jak to kurcze brzmi?), ale że zajęło mało/dużo czasu, natomiast bardzo szybko mógł mu np. minąć czas albo on coś szybko zrobił/wykonał/uczynił. Więc taki mały błądzik się tu wkradł. C:
Jakoś tak czuję większą potrzebę wiedzy - jak duża jest ta kryjówka wampirów i ilu ich tam mieszka? No i gdzie my właściwie jesteśmy - to jakieś obrzeża Nowego Jorku? Czy dobrze pamiętam, że stamtąd pochodzi Andrea? C: No i trochę to śmieszne - kryjówka w jaskini, w której są schody, drzwi i korytarze i pokoje. xD
Oczywiście rozejm między gatunkami jest wskazany i mam nadzieję, że to wypali. C:
Nie mogą nie pójść szukać tej trzeciej osoby przez Nathana, jakoś sobie tego nie wyobrażam - ale w sumie... Jak to w ogóle ma wyglądać? Strasznie jestem tego ciekawa. :D
Mam nadzieję, że następny rozdział przyjdzie szybko. :3
Czekam i życzę, byśmy dożyli jeszcze mnóstwa takich rocznic. :D
Krótko wcale nie jest! :D
UsuńCieszę się, że masz takie zdanie :D
Dziękuję za zwrócenie uwagi! Błąd już poprawiony ;)
W sumie to nie ma jakieś miejscowości, czy coś, gdzie znajdują się bohaterowie. Wcześniej Andrea z Nathanem i przyjaciółmi wyjechali w te góry (Appalachy). Akcja toczy się tam, ale w lasach ;)
Hah! No widzisz! Taka moja wizja xD
No zobaczymy, czy rozejm będzie :D
Dziękuję bardzo! ♥
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Ten rozdział jest super :D Przepraszam, że tak długo nie czytałam twojego bloga, ale egzaminy, sama rozumiesz... :/ Twój blog jest niesamowity, życzę Ci kolejnego roku sukcesów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pantera!
Dziękuję bardzo kochana! I rozumiem. Też będę miała testy :/
UsuńPozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Ten rozdział jest super :D Przepraszam, że tak długo nie czytałam twojego bloga, ale egzaminy, sama rozumiesz... :/ Twój blog jest niesamowity, życzę Ci kolejnego roku sukcesów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pantera!
Dziękuję za zgłoszenie się do oceny na Konstruktywnej Krytyce Blogów, pierwsze fragmenty oceny już zostały napisane :). Tak jak dyskutowałyśmy na KKB, możesz zmienić szablon do soboty. Proszę także o dodanie KKB do linków, właśnie dodałam punkt do Regulaminu dla Oceniających, który tego wymaga.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo! Link dodałam od razu, jak zgłosiłam się do oceny (znajduje się w zakładce z linkami) :D
UsuńPozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Przepraszam, że tak późno, ale sama mam problem z pisaniem swojego opowiadania, a z czasem na czytanie innych to w ogóle nie potrafię znaleźć. Jednak w końcu jestem. Przeczytałam i znowu nie mogę się doczekać następnego. Matko jak ja nie lubię szkoły. Niech już będę święta bym mogła w spokoju czytać swoje ulubione opowiadania.
OdpowiedzUsuńGratuluję również rocznicy.
Sama nie wiem już co napisać więc nie będę robiła nie wiadomo jak długiego komentarza.
Pozdrawiam
Mam tak samo. Szczególnie przez szkołę xD
UsuńDziękuję bardzo! Dla mnie jest ważne że Ci się podoba! :D
Heh. A kto lubi szkołę? xD
Dziękuję bardzo! ♥
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
A mnie trochę dziwi ta zmiana narracji. Nie jestem przeciwna takim zmianą, przeskokom, że coś jest z pierwszej osoby, jednej osoby, a o innych pisze się w trzeciej, ale ty tutaj tego nie stosowałaś przez jakieś 30 rozdziałów i nagle wyskakujesz z takim pomysłem.
OdpowiedzUsuńPatrząc też na początki i na te rozdziały teraz, to wydaje mi się, że początkowe rozdziału, niektóre były całkiem zbędne, bo nawet charakter większości bohaterów uległ zmianie często ot tak, a nawet większości bohaterów nie ma i nie było za dużego cierpienia po ich stracie.
Wiem, że zmieniłaś koncepcje na to opowiadanie, i że z początku miało się ono toczyć inaczej i bardzo to widać, bo dopiero teraz moim zdaniem nabiera ono sensu. Jest w tle zagadka i nie wiem czemu ale obstawiam Theo jako tego co zabija jako taki cichy mściciel, a jednocześnie sprawia, że gatunki się mordują. Może to jest jakaś jego zemsta, może nie został uprowadzony, a sam uciekł, bo poczuł zew misji.
Co do Nataniela, to on nie ma charakteru - w każdym rozdziale jest inny, niemal w każdym, jakby za każdym razem to był zupełnie obcy, nowy bohater, co nie jest korzystne dla opowiadania, bo jednak bohaterowie powinni być stali, zmieniać się pod jakimś wpływem, choćby wydarzeń, ale stopniowo.
Pozdrawiam i postaram się jeszcze dziś przeczytać kolejny rozdział, by być na bieżąco.
Chciałam zmienić narrację, by zobaczyć, jak będzie mi się pisało. Wiem, że na początku może to przeszkadzać, ale może się z czasem przyzwyczaisz (:
UsuńWiem, że początkowe rozdziały (szczególnie one!) były zbędne. Zakładając bloga nie miałam do końca przemyślanej fabuły (przynajmniej tych późniejszych losów). W trakcie pisania wszystko się pozmieniało, poprzychodziły nowe pomysły i wg. Teraz wiem, że te rozdziały są niepotrzebne, ale nie chciałam już poprawiać, usuwać itd., by nie namieszać (:
Jeśli chodzi o Theo (już tak dawno było o nim wspominane, że nie wiem, czy ktoś jeszcze oprócz Ciebie o nim pamięta xD), to mam co do niego pewne plany :D
Będę starała się na to uważać ;)
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Hej!
OdpowiedzUsuńTen rozdział przeczytałam już wcześniej, więc mogę skomentować.
Zastanawia mnie, co się stało, że zginął ten przywódca. No i Nathan fajnie by było jakby też poszedł na tą misję, chociaż może lepiej nie, bo to będzie niebezpieczne, takie mam wrażenie. No już nie mogę się doczekać jakichś szczegółów :)
Pozdrawiam :**
Na to jest odpowiedź. Wpadłam na pomysł, według mnie świetny i mam nadzieję, że Wam również się spodoba :D
UsuńMogę powiedzieć, że Nathan pójdzie na misję, ale nie skończy się to dobrze (tak, ja zła) xD
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Hey!
OdpowiedzUsuńPostanowiłam skorzystać z wolnego czasu, gdzie czekam aż mi się program zainstaluje. Miałam robić, co innego, ale skoro wyszło jak wyszło, wzięłam się za nadrabianie rozdziałów.
Na początek powiem, że trochę zdziwiła mnie szybka decyzja Vince'a, w sensie, że tak szybko zgodził się na rozmowę z przywódcami innych ras. W końcu skoro są skłóceni kilkaset lat, to teraz bardzo szybko poszło. Może to i dobrze. Chociaż przeczuwam, że i czarownice i wilkołaki zgodzą się na współpracę przy grożącej im Hildzie. W końcu jak Nathan wspomniał, wspólny wróg łączy ludzi, a tutaj w zasadzie...ludzi nadnaturalnych? xD Nie wiem jak ich wszystkich nazwać, ale wiesz, o co chodzi xD Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, zbyt wiele nie działo się w tym rozdziale, co nie znaczy, że jest nudny! Może dlatego teraz, jeśli pozwolisz, przejdę do małych wskazówek.
Podczas czytania, wyłapałam parę rzeczy. Mam nadzieję, że się nie obrazisz :(
Na początek powiem, abyś mogła spróbować bardziej rozbudowywać zdania, bo w opisach masz bardzo dużo zdań pojedynczych, które w większej ilości troszkę męczą i drażnią.
"Miał blond, kręcone włosy" - moim zdaniem lepiej by brzmiało "miał kręcone blond włosy"
"W suficie znajdowały się sporych rozmiarów dziury, przez które wampiry śmiało mogły zeskanować na dół" - "zeskanować na dół"? Nie wiem czy chodziło o skanowanie dołu czy o zeskakiwanie na dół :(
"światło społecznie nie szkodziło zamieszkującym istotom" - chodziło Ci zapewne o "światło słoneczne" ;D
"W magicznym świecie już od dawno popełniano tak zwane ,,ciche’’ zabójstwa. " - literówka "dawna", moim zdaniem określenie "w magicznym świecie" nie brzmi zbyt dobrze, bo dla np. Nathaniela to nie jest magiczny świat tylko zwykły świat, w którym żyje, to jakby było coś normalnego, że istnieją wampiry
"nie trzeba było wychodzić z ukrycia, by zapanować" - literówki "zapolować"; w tym samym akapicie masz powtórzenie słowa "polować"
"Dookoła stały state, ale zadbane meble" - literówka "stare"
"Tak. Dlaczego pytasz — Zdziwił się." - zgubiłaś znak zapytania ;)
Pewnie jeszcze parę rzeczy umknęło mi, ale to jest, co wyłapałam przy drugim czytaniu, aby wyłapać te małe błędy. Mam nadzieję, że nie będziesz o to zła. Chcę tylko pomóc.
Pozdrawiam i życzę weny! :)
Przekonasz się niedługo,czy reszta zgodzi się na współpracę :D
UsuńDziękuję bardzo za radę! Na pewno z niej skorzystam :D Za wskazanie błędów również z całego serducha dziękuję (już są poprawione). Moje paczadła już ich nie wyłapują. A nawet jak wypisałaś mi te błędy, to czytając je nie znalazłam ich xD Bardzo dziękuję! ♥ I oczywiście zła nie jestem! Zawsze ogromnie cieszę się za wszystkie dane wskazówki i wypominanie błędów :D
Pozdrawiam cieplutko i jeszcze raz dziękuję! xoxo :***
No i t rozumiem! :D Nathan co gość <3 Wziął sprawy w swoje ręce i tak jak trzeba poszedł, uprzedził, załatwił! No jestem z niego cholernie dumna :D Bardzo ciekawy ten pomysł, z kryjówką wampirów w ciemnych jaskiniach i jeszcze z hasłem na początku. To bardzo interesujące. No a jeszcze fakt, że bramy pilnuje jakiś baaad Asss :D To już w ogóle odstrasza przeciwników :D (tak nawiasem mówiąc, to jestem ciekawa jak mordują twoje wampiry ^^).
OdpowiedzUsuńJakoś wydaje mi się, nie wiem dlaczego, że to wilkołaki prędzej się zgodzą do współpracy, niż wiedźmy. Bo w końcu... wiedźmy to wiedźmy! Więcej wspólnego mają wampiry i wilkołaki, bo lubią mordować, co tu dużo mówić. To są maszyny do zabijania, a wiedźmy lubią się bawić :p Swoimi umiejętnościami opętać kogoś i takie tam xd.
Czułam, że i Nathan będzie chciał wyruszyć. W końcu jakoś źle by było, gdyby na to poszukiwanie poszła sama Andrea z Dominikiem :P Poza tym, wilkołak mało zna tą małą, płochliwą dziewczynkę, więc takie zabezpieczenie w postaci Nathana, może być bardzo korzystne :D
Pozdrawiam ;*
Cieszę się bardzo (:
UsuńDziękuję za miłe słowa ♥
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Nathana nie lubię i mnie dziwi, że inni za nim tak przepadają. Ja tam co rozdział czytam z takimi modłami cisnącymi się na usta, jak "Maggie, błagam, zabij N, zabij N, no ubij go wreście, no kurwa rozpierdol", a kończę rozdział z taki "No i znowu ten skurwielek przetrzymał i dycha" xD
OdpowiedzUsuńCiągle zastanawia mnie ta zagadka w tle, no i jakie będzie zakończenie wypełnienia przepowiedni. Nie spodziewałbym się po tym niczego dobrego i pewnie ten N przeżyje ;-(
(czytałem cię ostatnio w pracy i teraz tylko nadrabiam komentarze)
Cieszę Cię. Nie przyszykowałam nic fajnego dla Nathana :D
UsuńMam nadzieję, że to, co wymyśliłam, spodoba Ci się (:
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :*
Hejo!
OdpowiedzUsuńWampiry zakochują się tylko raz, jak Loryjczycy? Hmm, nie rozumiem, jaki to ma sens w przypadku tych krwiożerczych istot, ale na pewno jest czymś nowym, co wyróżnia te, stworzone przez ciebie, od innych.
A niby czemu miałby pytać przywódcę wampirów o zgodę na poszukiwanie tej wiedźmy z przepowiedni, skoro jest wolny i może robić, co chce? Skoro zamieszkał wśród ludzi i nie zdradził tajemnicy (co było dla nich większym zagrożeniem) to nie rozumie, czemu teraz o zgodę pyta w mniej istotnej kwestii, która nie naraża bezpośrednio wampirów, a może zapewnić nadzieję?
Co do rozdziału - nie był nudny. Również jeden ze spokojniejszych, ale wreszcie więcej dowiedzieliśmy się o wampirach i ich przywódcy. Ciekawią mnie również dowodzący pozostałych ras. Oby się pojawili.
Uwagi:
"Nie miał nawet najmniejszych skrupułów przez zabiciem kogoś" - raczej "przed"
"W korytarzu chodziło kilku wampirów" - raczej "kilka"
"Nigdy taka nie przyszłaby mu do myśl" - zamiast "do" powinno być "na"
"— Uwierz mi, ale nasz płomień jest bardzo dobrze strzeżony" - "ale" jest tu zbędne
"Uwierz, ale wspólny wróg jednoczy" - tu zamiast "ale" lepsze jest "że"
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May