— Podążajcie tam, gdzie słońce zawsze wschodzi, gdzie nocą gwiazdy układają się w okrąg, a blask słońca odstrasza wszystko, co złe — Dominic powtórzył słowa Hekate. — Kto to wymyślił?! — Zdenerwowany z dużą siłą uderzył w pień drzewa. — Trzeba będzie poczekać, aż się ściemni.
— Nie możemy czekać — powiedziała lekko zirytowana Andrea. — Nie mamy czasu.
— A widzisz tu jakieś gwiazdy? — zapytał z powątpiewaniem wilkołak.
— Nie, ale skoro słońce zachodzi tam — wskazała na stronę zachodnią — to powinno wschodzić tam. — Teraz pokazała przeciwny kierunek.
Dominic nic nie powiedział. Musiał przyznać sam przed sobą, że nie pomyślał o tym, co Andie. Za bardzo skupił się na gwiazdach, przez co zapomniał o słońcu. Nie chciał pokazać Andrei, że ta w jakikolwiek sposób uraziła jego męską dumę, dlatego jedynie wysilił się na wzruszenie ramionami.
Idąc, nie spodziewali się, że słońce zajdzie tak szybko. Jeszcze niedawno było jasno, a zrobiło się już ciemno. Czas im się strasznie dłużył, bo nikt z nich później nie odezwał się choćby słowem. Towarzyszył im wiatr, szeleszczący liśćmi drzew, który wiał w kierunku, w którym szli.
Niebo zasłoniły chmury. Chwilę później zaczął padać rzęsisty deszcz. Nadnaturalni nie zareagowali na to. Jedynie Andrea poczuła się znużona i śpiąca. Usilnie powtarzała sobie, że jeszcze wytrzyma, ale chęć snu przewyższała wszystko. Ziewnęła, co nie uszło uwadze chłopakom. Ci bowiem wiedzieli, że dhampirom potrzebny jest sen, więc postanowili zrobić postój. Schronili się pod drzewami. Andrea oparła się o pień i nie minęła chwila, kiedy powieki opadły na jej oczy i znalazła się w objęciach Morfeusza.
— Nie możemy czekać — powiedziała lekko zirytowana Andrea. — Nie mamy czasu.
— A widzisz tu jakieś gwiazdy? — zapytał z powątpiewaniem wilkołak.
— Nie, ale skoro słońce zachodzi tam — wskazała na stronę zachodnią — to powinno wschodzić tam. — Teraz pokazała przeciwny kierunek.
Dominic nic nie powiedział. Musiał przyznać sam przed sobą, że nie pomyślał o tym, co Andie. Za bardzo skupił się na gwiazdach, przez co zapomniał o słońcu. Nie chciał pokazać Andrei, że ta w jakikolwiek sposób uraziła jego męską dumę, dlatego jedynie wysilił się na wzruszenie ramionami.
Idąc, nie spodziewali się, że słońce zajdzie tak szybko. Jeszcze niedawno było jasno, a zrobiło się już ciemno. Czas im się strasznie dłużył, bo nikt z nich później nie odezwał się choćby słowem. Towarzyszył im wiatr, szeleszczący liśćmi drzew, który wiał w kierunku, w którym szli.
Niebo zasłoniły chmury. Chwilę później zaczął padać rzęsisty deszcz. Nadnaturalni nie zareagowali na to. Jedynie Andrea poczuła się znużona i śpiąca. Usilnie powtarzała sobie, że jeszcze wytrzyma, ale chęć snu przewyższała wszystko. Ziewnęła, co nie uszło uwadze chłopakom. Ci bowiem wiedzieli, że dhampirom potrzebny jest sen, więc postanowili zrobić postój. Schronili się pod drzewami. Andrea oparła się o pień i nie minęła chwila, kiedy powieki opadły na jej oczy i znalazła się w objęciach Morfeusza.
***
Dookoła panowała oślepiająca jasność. Wszystko wydawało się świecić. Nie było nawet cienia mroku, który nie miałoby niknąć w świetle. Świat wydawał się piękniejszy, ale za razem dziwny. Wszystko było inne i nienaturalne. Dopiero gdy Andrea otworzyła zaspane oczy, wszystko zaczęło wracać do dawnych barw i odcieni. Na powrót zapanował półmrok.Dhampirzyca podniosła się. Znajdowała się w innym miejscu, niż była. Zaskoczona rozejrzała się i w oddali ujrzała białą smugę. Na początku myślała, że mogła być to mgła, ale była za mała. Zmrużyła oczy. Powili wstała na równe nogi i zaczęła iść w kierunku smugi. Zatrzymała się dopiero wtedy, gdy to ,,coś’’, a raczej ,,ktoś’’ odwróciło się w jej stronę. Wydała zduszony okrzyk zdziwienia, gdy ujrzała twarz. Była jej tak bardzo znana, że w oczach zaczęły jej się zbierać łzy szczęścia i wzruszenia.
Miał idealne rysy twarzy, przez które szalała nie jedna dziewczyna. Jego blond włosy jak zwykle były w totalnym nieładzie, a zielone oczy tryskały radością. Usta wykrzywił w szerokim uśmiechu, dając do zrozumienia, że również jest szczęśliwy.
— To ty — powiedziała drżącym głosem, a po policzku spłynęła jej łza.
— To ja — powiedział czule.
Przyłożyła dłoń do ust i siłą woli powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć głośnym szlochem. Ogarnęła ją niewyobrażalna fala szczęścia, powodująca, że chciała skakać z radości i krzyczeć wniebogłosy. Chciała go mocno przytulić i już nigdy nie puścić. Nie po tym, co się wydarzyło. Pierwszy raz od tamtego dnia go zobaczyła. Doskonale wiedziała, że to sen i bała się, że jak podejdzie bliżej, za chwilę jak czar pryśnie, a wraz z nim Theo i że już go nigdy więcej nie zobaczy. Stała naprzeciwko niego i uśmiechała się, napawając jego widokiem. Chciała zapamiętać go takiego, radosnego. Miała zamiar zachować w pamięci każdy, nawet najmniejszy szczegół jego twarzy. Była tak szczęśliwa, że nie zauważyła, iż ciało brata jest przeźroczyste. Zorientowała się dopiero wtedy, gdy Theo położył na jej policzku dłoń, a ona nic nie poczuła. Momentalnie posmutniała.
— Nie płacz — szepnął, chcąc otrzeć jej łzy.
— Jesteś duchem. — Głos jej zadrżał. — Dlaczego? To tylko tutaj tak jest?
Pokręcił głową i spojrzał gdzieś w dal. Miał niewidzący i pusty wzrok, co zaniepokoiło Andreę. Chciała złapać go za rękę, by dodać mu otuchy, ale jej dłoń przeniknęła przez jego. Na skórze miała gęsią skórkę.
— Już na zawsze tak będzie — wyznał. — Tutaj i wszędzie.
Ścisnęło ją w sercu.
— Co się wtedy stało? — zapytała z bólem, przypominając sobie dzień, kiedy zaginął jej brat.
— Zabili mnie — powiedział wprost. Andie była przerażona szczerością jego słów. — Zabili mnie wilkołaki, powodując, że już na zawsze będę błąkającą się duszą.
— Wilkołaki nie mogą zabijać ludzi — jęknęła.
— Te były inne.
Przed oczami stanęła mu ta scena. Czuł okropny ból, kiedy ogromne wilki bezlitośnie rozrywały jego ciało na strzępy. Ich czerwone ślepia, bez tęczówek, bo to ich białka były krwiste, przeszywały go na wskroś i wywoływały strach, uniemożliwiający bronienie się. Czuł ulgę, kiedy jego oczy na wieki zamknęły się, a serce przestało bić. Myślał, że pójdzie na górę, do nieba, ale obudził się w innej postaci. Wciąż ich widział, ale oni już nie mogli mu nic zrobić. Odeszły, pozostawiając go samego, zagubionego i przerażonego. Kto próbowałby zabić ducha?
— Theo? — zapytała zaniepokojona Andrea.
Popatrzył na nią ze smutkiem w oczach.
— Nie idźcie tam — powiedział.
— Gdzie? — Nie rozumiała.
— Tam, gdzie kazała wam Hekate. Nikogo już tam nie ma. Zastaniecie jedynie pustą chatę i nic więcej. Ona odeszła. Śpieszcie się, dopóki jej nie znaleźli.
— Nie rozumiem... — Zamrugała oczami.
— Nie znajdziecie tam osoby, której szukacie — powiedział dobitnie.
— Dlaczego mam ci wierzyć? — zapytała, z trudem wypowiadając tak proste słowa.
— Bo jestem twoim bratem. — Uśmiechnął się lekko.
— Ale ty mi się tylko śnisz... — Po policzku spłynęła jej słona łza.
— Andrea. — Jej imię wypowiedział w taki sposób, jak kiedyś, gdy byli jeszcze mali. Zacisnęła szczęki. — Ja tutaj jestem. Może nie w takiej postaci, w jakiej chciałabyś mnie zobaczyć, ale wciąż jestem tym samym Theodorem...
— Który jest wytworem mojej wyobraźni — dokończyła, nie powstrzymując łez.
Stała z lekko rozchylonymi ustami. Miała zmarszczone czoło, a włosy w totalnym nieładzie, które opadały na jej policzki. Postać Theodora zaczęła się rozmazywać. Andrea wyciągnęła rękę, jakby chciała go zatrzymać, ale nie mogła go złapać.
— Theo! — krzyknęła rozpaczliwe.
— Kocham cię, siostro — powiedział z czułością. — Jeszcze się spotkamy.
— Theo! Zaczekaj! — błagała.
Oślepił ją blask, przed który upadła na ziemię. Jęknęła.
— Też cię kocham — załkała.
Po chwili zapanowała ciemność.
Nie mogła się ruszyć, mimo że usilnie próbowała. Poczuła spadające na jej twarz zimne krople potu. Stopniowo do jej uszu dochodziły wołania. Wysiliła się, żeby powrócić do świata żywych. Otworzyła gwałtownie oczy, gdy poczuła, jak ktoś boleśnie szarpie ją za ramię. Podniosła się, uderzając głową o czoło Dominica. Jęknęła i złapała się za obolałe miejsce.
— A tobie co? — zapytała, widząc, że wilkołak jest zdenerwowany.
— Zobacz — powiedział nie swoim głosem, ignorując ból głowy.
Dziewczyna podążyła za jego wzrokiem. Zauważyła coś na kształt skały. Naprawdę była przekonana, że to właśnie ona, bo padający deszcz rozmywał obraz. Dominic pociągnął ją za rękę. Poszła za nim i zamarła, gdy zobaczyła to, co chciał pokazać jej wilkołak. Miała problem ze złapaniem oddechu. Wyciągnęła drżącą dłoń, ale zatrzymała się w pół drogi.
— Nathan... — wykrztusiła. — Ale... Ale...
— Ostrzegali go — zauważył Dominic.
Andreę zapiekły oczy. Dotknęła Nata, zamienionego w kamień. Przerażona odsunęła się na pewną odległość. ,,Czy to jest możliwe?’’ — pomyślała.
— Musimy iść — powiedział Dominic.
— Zaraz... Co?! — krzyknęła. Wilkołak zdziwił się jej wybuchem. — Nie możemy go tak zostawić!
— Dla niego nie ma już ratunku.
— Ale... Może da się coś zmienić?! — pytała zrozpaczona.
Widok Andrei w takim stanie wcale go nie cieszył. Wiedział, że dziewczyna nie lubiła Nathana, ale mimo to od płaczu miała czerwone oczy. Sprawiło mu ból wypowiadanie tych słów, ale nie mógł trzymać jej w przekonaniu, że można coś zrobić. Tak naprawdę to nie czuł nic, oprócz współczucia, szczególnie dla Jessici. Nie wiedział, jak czarownica zareaguje, ale był pewien, że na pewno gorzej, niż Andrea. Znał ją doskonale i był pewny, że strata brata byłaby dla niej ciosem poniżej pasa. Co z tego, że za dobrze go nie znała? Liczyła się ich więź. Jessi była wrażliwa. Nie ujawniała tego, jedynie przed wilkołakiem to robiła, i mogła popaść w rozpacz. Gdy wyobraził sobie jej wyraz twarzy po tym, jak dowie się prawdy, ścisnęło go w sercu.
— Nic nie można już zrobić, tak trudno to zrozumieć? — zapytał nadnaturalny, marszcząc przy tym brwi.
— Tak — szepnęła przez łzy.
Była zła. Nie rozumiała, jak Dominic mógł tak się zachowywać. W takim momencie! Jakby widział to na co dzień. Miała nadzieję, że choć trochę go to poruszy. Zdała sobie sprawę, że było to złudne. On niczym się nie przejmował. W ogóle go to nie obchodziło. Mimo że Nathan tak wiele razy jej dokuczał, nie chciała go zostawić... takiego. Już wiele razy uratował ją, więc nie chciała być mu dłużna. Chociaż tyle mogła zrobić.
— Weźmy go ze sobą — wykrztusiła.
— Czy ty siebie słyszysz? — Wilkołak popatrzył na nią, jakby widział ją pierwszy raz na oczy.
— Doskonale siebie słyszę. Mamy go skąd zabrać — warknęła. — Inaczej nigdzie nie idę.
— To szantaż? — zapytał i podniósł jedną brew.
— Nazywaj to sobie jak chcesz. — Założyła ręce na piersi. — Jestem mu to winna. Proszę...
Wzrok Andrei mówił sam za siebie. Błagała wilkołaka, żeby ten się zgodził. Gdyby mogła sama zabrać Nathana, to nie prosiłaby o jego łaskę, ale nie dość, że nie umiała się teleportować, czy tak szybko przemieszczać, to jeszcze nie miała wystarczająco dużo siły. Do tego za bardzo nie wiedziała, gdzie się znajduje. Była w kropce. Nie miała innego wyjścia, niż żeby prosić o pomoc nadnaturalnego.
— Dlaczego ja to robię? — Dominic skierował do siebie pytanie.
Był zirytowany, ale tkwiło w nim przekonanie, że Andrea nie dałaby mu spokoju, więc postanowił jej ulec. Nabrał do płuc powietrza i ze świstem je wypuścił.
— Tylko się nie przeraź — ostrzegł.
Andie nie rozumiała jego słów, dopóki chłopak nie ściągnął butów. Po chwili jego ciało zaczęło się trząść. Odruchowo cofnęła się o kilka kroków. Widok człowieka przemieniającego się w wilkołaka był dla niej czymś nowym i niespotykanym. Nie ukrywała na twarzy obrzydzenia, kiedy ciało towarzysza zaczęło obrastać białą sierścią. Z niedowierzaniem przyglądała się wilkołakowi. Jej wzrok zatrzymał się dopiero na pięknych, niebieskich tęczówkach, patrzących na nią z triumfem.
— Myślałam, że przemieniacie się tylko podczas pełni — powiedziała, nie kryjąc szoku.
Nie tylko. Niektórzy z nas mogą przemieniać się o każdej porze dnia i nocy. Usłyszała w głowie. Znowu. Nie lubiła tego, bo miała wrażenie, że jest obłąkana. Mimo to nie zmieniła wyrazu twarzy z zaskoczonego. Jedyne co, to wzdrygnęła się. To było nieprzyjemne uczucie. Nie ruszaj się stąd! Pokiwała lekko głową. Dominic jeszcze przez jakiś czas bacznie ją obserwował, aż w końcu puścił się biegiem gdzieś w dal.
Andrea przyglądała się szybko biegnącemu wilkowi. Gdy zniknął z pola widzenia, popatrzyła smutnie na skamieniałą twarz Nathana. Brakowało jej jego kpiącego uśmiechu i głupich uwag. Zagryzła dolną wargę i zamknęła oczy.
***
Na miejscu był po kilku minutach. W drzwiach zamienił się w ludzką postać i na boso wszedł do środka, pozostawiając za sobą mokre ślady. Woda kąpała mu z ubrań i zlepionych ze sobą włosów. Jessica była zaskoczona jego widokiem. Stanęło jej serce, kiedy ujrzała tylko Dominica. Nie wiedząc czemu, spodziewała się najgorszego. Niespokojnie przystanęła z nogi na nogę.— A gdzie... — zaczęła Jessica, ale nie dokończyła.
— Jest tu Bella? — zapytał, ignorując jej pytanie.
— Wyszła, ale gdzie Nathan z Andreą?
— Ehm — Wilkołak nie wiedział, co powiedzieć.
— Dominic! — krzyknęła, jeszcze bardziej zdenerwowana. — No wyduś to z siebie! — Podeszła do niego i położyła dłonie na jego ramionach. Lekko nim potrząsnęła. — Co z nimi?
— Z Andreą nic, ale Nathan...
— Co z nim? — pisnęła. — Powiedz, że to nie to, o czym myślę!
Spodziewała się, że mogło mu się coś stać poprzez to, że wtrącał się w nie swoje przeznaczenie, jednak w głębi serca miała malutką nadzieję, że to nie to i ogarnie ją spokój.
— Niestety nie mogę tego powiedzieć — odparł z bólem.
— Nie... — szepnęła i spuściła wzrok. — Nie — powtórzyła. — Nie, nie, nie! — Złapała się za głowę. — Gdzie on teraz jest?!
— Chodź. — Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
Na zewnątrz z powrotem przemienił się w wilkołaka. Jessica w przeciwieństwie do Andrei nie czuła odrzucenia, czy obrzydzenia. Przywykła do takich widoków, gdyż już nie raz się z nimi spotykała. Usiadła na grzbiecie przyjaciela i mocno złapała jego puszystej i miękkiej sierści. Mogli się teleportować, tyle że czarownica nie wiedziała, gdzie Dominic zostawił Andreę z Nathanem.
Jeszcze nie przemieszczała się w tak szybkim tempie. Poza tym nie miała okazji siedzieć na olbrzymim wilku i czuć wiatr we włosach. Miała uśmiech na twarzy, ale sztuczny. Nie potrafiła się szczerze uśmiechać, gdy wiedziała, co przytrafiało się jej bratu. Przez całą drogę jej myśli krążyły wokół jego osoby. Nie mogła skupić się na czymś innym. Nawet na malutką chwileczkę.
Gdy dobiegli na miejsce, Jessica cicho zeskoczyła na ziemię. Nie ruszyła się, by spojrzeć na zmokłą Andreę, która z żalem patrzyła na jej brata. Na drżących nogach podeszła do wampira. Wilkołak w tym czasie przemienił się w ludzką postać. Czarownica położyła dłoń na policzku brata i wpatrzyła w jego pusty i niczego nieświadomy wzrok. Miał jeszcze piękniejsze rysy twarzy i wydawał się być bardziej tajemniczy, niż był dotychczas. Zapiekły ją oczy, więc zamrugała. Nie powstrzymywała łez, które zdążyły wyjść na świat i przywitać noc. Rozchyliła usta, z których nie miały wydobyć się żadne słowa, tylko cichy szloch cierpiącej osoby.
— Ostrzegałam cię — wychlipała. — Dlaczego mi to zrobiłeś?
Widok Nathana w tej postaci powodował kolejną dawkę cierpienia. To był jej brat. BYŁ. Owe słowo huczało jej w głowie, chcąc dodać jej jeszcze większej dawki bólu. Zamknęła oczy i łapczywie nabrała do płuc powietrza. Przyłożyła dłoń do ust i dławiła się szlochem. Była bezsilna. Nie mogła nic zrobić, przez co jeszcze bardziej siebie znienawidziła.
Wiedziała, że ten moment kiedyś nastąpi, ale zawsze starała się oddalić od siebie tą okropną myśl. Kilka lat temu wyczytała z fusów, że Nathan odejdzie z tego świata. Postanowiła go odnaleźć, bo bardzo chciała go poznać, zanim to by się stało. Bella ostrzegała, że będzie cierpiała, ale uparła się, że go odnajdzie. I stało się. Widząc go całego i zdrowego, nie chciała dopuścić myśli, że zniknie, choć to dawno zapisano w gwiazdach. Jej jedyny motyw odnalezienia go: Chciała go poznać, zanim umrze. Ukrywała to przed nim i Andreą, dlatego wymyślała te wszystkie bajki.
Miała ochotę zamknąć się w pomieszczeniu, do którego tylko ona miałaby wstęp. Nikt inny, tylko ona. Marzyła, by tam w samotności cierpieć i upajać się bólem po stracie brata. Nie pozostał jej nikt inny, tylko jej babcia, Bella. Była jedynym źródłem wsparcia. Owszem. Miała Andreę, ale ta nie była jej wystarczająco bliska.
Andie widząc zrozpaczoną przyjaciółkę, przytuliła ją. Nie mogła patrzeć, jak ta cierpi. Chciała ją pocieszyć, ale wiedziała, że mimo usilnych prób nie udałoby się. Dziewczyna straciła bliską sobie osobę, co nie równało się z każdą inną stratą. Andrea coś o tym wiedziała. Jej Theo też został odebrany i przepłakała przez to nie jedną noc. Wiedziała, z jakim bólem zmagała się jej przyjaciółka i nie chciała, by przechodziła przez to samo, co ona.
— Nie chcę wam przeszkadzać, ale nie możemy tutaj tak stać — powiedział wilkołak. Nie było mu łatwo.
— Dominic... — Andrea spojrzała na niego wymownie, po czym na wciąż płaczącą Jessicę.
— On ma rację. — Jessi zakryła twarz w dłoniach i wzięła głęboki wdech. — Przepraszam — powiedziała, ponownie na nich patrząc i ocierając łezki. — Musicie iść...
— Ale... — zaczęła dhampirzyca, jednak czarownica jej przerwała.
— Nie. Musicie znaleźć tą trzecią osobę. Ja... Ja zabiorę Nathana...
Położyła dłoń na jego ramieniu. ,,Odszedł’’ — pomyślała. Zdała sobie sprawę, że jej babcia miała rację. Mogła nie szukać go, ale była tak bardzo uparta w swoim postanowieniu, że nic nie mogło jej powstrzymać przed nie wypełnieniem go. Czy żałowała? Nie. Mimo uciążliwego bólu, który spowodował, że jej serce rozpadło się na malutkie kawałeczki, cieszyła się. Była szczęśliwa, że mogła spędzić z nim te krótkie, czasami bolesne, chwile swojego życia. Była smutna, że trwało to tak krótko.
— Idźcie — powiedziała stanowczo. Głos wciąż jej drżał.
— Na pewno? — zapytała z powątpiewaniem Andrea.
— Tak. Nie będę was zatrzymywała. — Uśmiechnęła się słabo.
Zamknęła czerwone od łez oczy, wcześniej łapiąc brata za ramię, a raczej to, co z niego pozostało. Zniknęła z nim z pola widzenia, a pozostała po nich jedynie smuga gęstej mgły, która po dłuższym czasie rozpłynęła się w powietrzu. Jak na zawołanie zaczął wiać lekki wiatr, powodując szelest liści i zawiewając piasek w oczy Andrei. Dominic stał odwrócony tyłem, więc wiatr mu nie dokuczał.
— Nie mamy czasu — powiedział.
— Jakoś nie mogę się odnaleźć. Jeszcze niedawno tutaj był, a teraz... — Powstrzymywała się, żeby znowu nie zacząć płakać. — Czuję pustkę i chyba nie da się jej zapełnić. Pozostanie, rozumiesz?
— Może — burknął pod nosem.
— Jak możesz tak mówić? — zapytała spokojnie, ale miała ochotę dać mu w twarz. — Jakby cię to nie obchodziło.
— Wiesz. Nie zawarłem z nim zbyt dobrej więzi. Można powiedzieć, że znaliśmy się tylko z widzenia. Ile razy ze sobą rozmawialiśmy? Jak była potrzeba, a tak to unikaliśmy się. Nie widzę w tym żadnego powodu, dlaczego miałbym za nim w jakikolwiek sposób rozpaczać.
Andrea spiekła raka. Postanowiła już nie odzywać się, bo zauważyła, że wspominanie Nathana powoduje u niej psychiczny ból. Z drugiej strony nie chciała go zapomnieć, bo zrobił dla niej dużo dobrego, choć początki ich znajomości wcale nie należały do tych dobrych. Był dla niej jak cichy anioł, który pilnował ją przed popełnieniem jakiegoś głupstwa. Nie zawsze to mu się udawało, jednak była Nathanowi wdzięczna z całego serca.
— Chodźmy — powiedział stanowczo Dominic.
— Czekaj! — Andrea niemal krzyknęła. — Chyba nie ma sensu, żeby tam iść...
— Co? — Teraz to on się zdziwił.
— To trochę delikatna sprawa... — Spuściła głowę.
— Możesz jaśniej? — Chłopak zaczął się niecierpliwić.
— Oczywiście — zacisnęła na spodniach dłonie w pięści.
— Więc... Słucham — powiedział, gdy dziewczyna milczała.
— Może to zabrzmi dziwnie, ale śnił mi się mój brat.
— I co w związku z tym? — Zmarszczył czoło.
— No bo on mówił, żebyśmy tam nie szli, bo jej tam nie ma.
Niespodziewanie chłopak wybuchł głośnym śmiechem, przez co Andie poczuła się nadzwyczaj głupio. Miała ochotę zapaść się pod ziemię i zwyzywać siebie za to, co powiedziała. A tak to stała jak mała, zraniona dziewczynka.
— Czy ty siebie słyszysz? Wierzysz w to? — Posłał jej rozbawione spojrzenie.
— Wiem, że to głupie, ale...
— Czasami mam wrażenie, że z zewnątrz jesteś już dorosła, a w środku jeszcze dzieckiem.
— Dziękuję — wysyczała, mrużąc oczy. — Mówię tylko to, co słyszałam.
— We śnie — zaakcentował każde słowo.
— A słyszałeś, że we śnie można się komuś objawić?
Obydwoje spojrzeli na postać, która opierała się o pień drzewa. Na twarz Andrei wstąpił szeroki uśmiech, natomiast Dominic wytrzeszczył oczy i z niedowierzaniem patrzył na ducha, którego widział po raz pierwszy. Jego postać rozświetlała wszystko dookoła, dzięki czemu można było poczuć się w ciemnościach raźniej. Wyglądał tak samo, jak przedtem.
— Theo — szepnęła Andie i podeszła do niego.
— Mówiłem, że wrócę. — Zaśmiał się. — A ty nie obrażaj mojej siostry — zwrócił się do Dominica.
Hejo kochani! :3
Może na początek...
NIE ZABIJAJCIE! Wiem, że bardzo lubiliście Nathana (przynajmniej większość z Was), ale już dawno miałam zamiar go zabić. Czekałam tylko na odpowiedni moment. Na początku miał zginąć w inny sposób, ale pojawił się motyw przepowiedni i wyszło, jak wyszło, więc... PRZEPRASZAM!
Tak! I mamy Theodora (pojawił się już w bohaterach)! *-* Ale to nie koniec niespodzianek! W kolejnym rozdziale pojawi się kolejny bohater, a raczej bohaterka! :D Choć w sumie... Będą to dwie bohaterki :D
Tych, co nie przeczytali poprzedniej notki, serdecznie na nią zapraszam: Informacja 17# W sumie warto przeczytać...
Już kończę tą nudną paplaninę xD Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
PS Wybaczcie, że zabiłam Nathana xD
PS 2 Dzisiaj zacznę nadrabiać zaległości na Waszych blogach ;)
Maggie
Rozdział oczywiście jest super. Dlaczego Nathan?! Proszę przywróć do życia *robi oczy jak kot ze Shreka*. Andrea taka mądra od tego wilkołaka. Jestem z niej dumna.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny z utęsknieniem.
Pozdrawiam i życzę dużo weny,
Annabelle White..
Dziękuję bardzo ♥
UsuńPozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Tak brakowało tylko ducha 😃 Rozdział jak zwykle cudowny
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ♥
UsuńPozdrawiam cieplutko! xoxo :***
O rany, ale jaja. Śmierć i ... Śmierć. Bo przecież Theo jest martwy. Nie spodziewałam się, że zamienisz Nathana w kamień. To było strasznie szybkie. A Theo wrócił! Wiedziałam, wiedziałam! Myślałam jednak, że on może też stał się wampirem i uciekł. Jednak się myliłam.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad tą 3. Hmmm ... Gdzie ona polazła? I co z nią? Napisałaś, że "Będą to dwie bohaterki". Czy 3 ma rozdwojenie jaźni? Eee tam gadanie.
Ach, Dominic. Jest wredny, ale on po prostu stwierdza fakty. Andrea daje się ponieśc uczuciom i pokazuje swoją słabość, a Dom jest chyba zwyczajnie mniej emocjonalny i bardziej racjonalny. Mam nadzieję, że troche namiesza zanim skończysz to opowiadanie.
No właśnie! Czy twój kolejny blog też będzie o wampirach? A jeśli nie, to o czym?
Pozdrawiam i przesyłam kamień wenowy w kształcie serduszka <3
Dziękuję bardzo ♥
UsuńHehe. No zobaczymy, jak to będzie ;)
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Niepotrzebnie przeszłam do notki informacyjnej i komentarzy...mam teraz niezły spoiler, aigoo... T.T ale jak mi się uda, nadrobię jeszcze dzisiaj zaległości, bo nie mogę przeczytać rozdziału, nie wiedząc, co było wcześniej... T.T
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że zabijesz Nathana! Wróżbita Maciej mi to zdradził XD Osz Ty niedobra, Ty! Jak mogłaś??!! Znajdę Cie! -.-
XD
Pozdrawiam! ^^
"powieki opadły ma jej oczy" - literówka
Usuń"Nie było nawet cienka mroku," - literówka...?
"nawet najmniejszy, szczegół jego twarzy." - wydaje mi się, że bez przecinka, ale nie wiem, mogę się mylić
Była tak szczęśliwa, że nie zauważyła, że ciało jej brata jest przeźroczyste. Zorientowała się dopiero wtedy, gdy Theo położył na jej policzku dłoń, a ona nic nie poczuła." - powtórzenia "jej" i to drugie "że" mi nie pasuje jakoś...
"Usilnie powtarzała siebie, że jeszcze wytrzyma," - sobie
"Wiedziała, ze ten moment kiedyś nastąpi" - literówka "że"
Jedyne, co przy czytaniu wyłapałam i teraz mi się przypomniało, bo czytałąm wczoraj w nocy. Wybacz, że nie skomentowałam od razu poprzednie rozdziały, ale chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co się wydarzy. W końcu miałam niezły spoiler. I mówiłam, że zabijesz Nathana!! Mówiłam! Ja wiedziałam o tym!!
Dobra, spróbuję jakoś ułożyć sensowny komentarz, bo ostatnio to pisże strasznie chaotycznie i nie wiem, czy ktokolwiek mnie rozumie.
Ogólnie trochę brakowało mi tych emocji, nie odczułąm za bardzo tej tragicznej śmierci Nathana. Choć nie wiem czy do końca można nazwać to śmiercią, no bo został zamieniony w kamień... Ale no niby już nie żyje i nie wróci do świata żywych. Jestem ciekawa kto go tak urządził? Hilda? Ale znowu jak? Nie było napisane, że ktoś się zbliżył... A może to Theo? Chciał jakoś ostrzec Andie i w ten sposób zmusić ją do tego, aby zawróciła? Nie wiem... I nie mam też pomysłu, kto to zrobił i jak.
Szkoda mi Jess, w końcu to był jej brat, choć jakieś więzi między nimi również niestety nie czułam. Nie czuje również smutku czy bólu po stracie Nathana, ale jednak to śmierć ehm... "człowieka", bo jednak to wampir, a nie do końca człowiek, ale mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi xD Nie umiem już pisać normalnie, tylko chaotycznie. Aigoo...
Zastanawia mnie jednak teoria stania się duchem. Kojarzy mi się to z Harrym Potterem. Theo tak zwanie "nie poszedł dalej" i dlatego stał się duchem. To dla mnie jedynie wyjaśnienie. Może jednak masz jakieś inne. Dziwi mnie jednak, że wilki go zabiły. No i dlaczego? Teraz nasuwa mi się myśl, że to jednak wilki zaczęły całą tą wojnę istot nadnaturalnych, ale może się mylę.
Mam dziwnie złe odczucia, co do Theo. Teoretycznie jest dobry, bo to w końcu brat Andie, ale coś mi krasnoludki szepczą, że nie do końca z niego taki świętoszek. A przynajmniej na tą chwilę ja tak odbieram.
W zasadzie nie dziwię się reakcji Dominica. Skoro Nathan nie był mu tak bliski to czemu miałby wielce przeżywać? Rozumiem, śmierć śmiercią, strata "człowieka", albo lepiej - istoty żywej. Jednakże czuję/czuła bym tak samo.
Czekam na ciąg dalszy i weny życzę!
No i jestem ciekawa, co za nową historię stworzysz po skończeniu tego bloga! :)
Pozdrawiam!^^
Dziękuję bardzo za wskazanie błędów ♥ Już poprawiłam :D
UsuńPozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Ja sobie zajme tutaj miejsce i wrócę jak przeczytać;)
OdpowiedzUsuńMożesz mnie zabić za moją nieregularność w komentarzach. NIE OZNACZA TO, ŻE NIE CZYTAM.
OdpowiedzUsuńDziwne, nie czuję straty po Nathanie. Chyba dlatego, że jego postać ostatnio bardzo bladła i byłam na to przygotowana.
To Theo żyje czy nie? Bo jego ciała nigdy nie odnaleziono, a w śnie mówił, że jest duchem
.. Za trudne to na mój mózg blondynki. Dominicowi nie mam nic do zarzucenia. Mężczyźni są mniej emocjonalni niż kobiety w dodatku prawie gościa nie znał, ale chociaż mógłby dać chwilę Andie i Jessi. One to najbardziej przeżyły.
Nie no... Ostatnio mam straszny problem z komentowaniem. Po prostu nie wiem co ja mam pisać. Ehh...
Do następnego :*
Dziękuję bardzo ♥
UsuńTeż ostatnio nwm co pisać xD
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Zajmuję :)
OdpowiedzUsuńHejka! :)
Usuń"Zabili mnie" - ja bym dała zabiły jeśli chodziło o wilkołaki.
"Ale już dawno miałam zamiar go zabić" Fajnie to zabrzmiało :D Jak możesz tak zabijać z premedytacją?! xD no nie pojmuję.
Rozdział jak dla mnie to trochę smutny, bo Nathan to jednak Nathan, trochę go lubiłam no i mimo wszystko był tu od początku... Szkoda trochę. Po co to zrobiłaś? Chociaż z jednej strony... no dobra rozumiem takie elementy zaskoczenia też są pożądane, ale no kurczę no weź xD
Trochę nie ogarnęłam jak on dokładnie odszedł. Po prostu zamienił się w kamień?
"Wiedziała, że ten moment kiedyś nastąpi, ale zawsze starała się oddalić od siebie tą okropną myśl. Kilka lat temu wyczytała z fusów, że Nathan odejdzie z tego świata. Postanowiła go odnaleźć, bo bardzo chciała go poznać, zanim to by się stało. Bella ostrzegała, że będzie cierpiała, ale uparła się, że go odnajdzie. I stało się. Widząc go całego i zdrowego, nie chciała dopuścić myśli, że zniknie, choć to dawno zapisano w gwiazdach. Jej jedyny motyw odnalezienia go: Chciała go poznać, zanim umrze. Ukrywała to przed nim i Andreą, dlatego wymyślała te wszystkie bajki."
Tym opisem do mnie trafiłaś, bardzo mi się podoba ;)
Theo się w końcu pojawił. Już myślałam, że o nim zapomniałaś. Ale ja chcę więcej. Jak dla mnie to za mało go było. I szkoda, że to tylko we śnie się pojawił.
No czekam na kolejny. Weny!
Papa :**
Dziękuję bardzo ♥
UsuńHaha! Tak jakoś wyszło xD
Cieszę się bardzo, że Ci się spodobał :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Cudeńko. Też mi szkoda Nathana ale trudno :)
OdpowiedzUsuń~CM (http://oryginalna-nazwa.blogspot.com)
Ja też jakoś nie przeżyłam za bardzo tej straty Nathana. Nawet nie chodzi o to, że średnio go lubiłam, tylko to wszystko jakoś tak... szybko się stało. Może jakbyś opisała proces tej zamiany w kamień, dodała opis wydarzeń, może gdyby Andrea była świadkiem jakiejś walki w której Nathan ginie to to wszystko było by bardziej odczuwalne. A tak, trochę nie bardzo to odczułam. Ale szkoda go, bo myślałam, że jego rola tutaj będzie większa. No i liczyłam na jakiś wątek romantyczny, nawet między nimi. Ale jestem ciekawa jak to się dalej potoczy, teraz gdy jego już nie ma.
OdpowiedzUsuńA co do Theo... Czułam, że on się prędzej czy później pojawi! Ale zupełnie nie mam pojęcia jaką rolę tu odegra, dlatego czekam na kolejny rozdział! ;*
Weny!
Dziękuję bardzo ♥
UsuńNo może rzeczywiście byłoby lepiej (: Na początku chciałam tak zrobić, ale wpadłam na pomysł ze snem.
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Bardzo się cieszę,że rozdział powstał. :))
OdpowiedzUsuńAjj Nathan, coś źle wrózyło i cóż...ciekawy element opowiadania. I ponownie zaprzeczam w kwestii tego, że ten blog jest niewypałem, Kochana.
Btw: Czytałam wywiad z Tobą i kurcze...kocham Cię dziewczyno, gratuluję tak wielkiego sukcesu i nawet nie wiesz jak bardzo cieszy mnie to,że taki ktoś jak Ty zagląda i ocenia mojego kiepskiego bloga...to coś jak zaszczyt.
Życzę dalszych sukcesów i żeby wena, Skarbie Cię nie opuszczała <333
Buziaki,autorka http://newcompany-zaynmalik-ff.blogspot.com
Dziękuję bardzo ♥
UsuńPozdrawiam cieplutko! xoxo :***
A mnie zastanawia Theo. Czy on powrócił w takiej samej postaci w jakiej się znajdował przed śmiercią, czy jednak dorósł? - Brakowało mi opisu jego wyglądu, bo nie mogłam sobie go wyobrazić, bo ja nie pamiętam jaki on był, ani nie wiem czy od tamtego czasu dzieciństwa Andrei jakoś się zmienił.
OdpowiedzUsuńNathan kamieniem? Czemu? Jak? Po co? Spali, obudzili się i nagle Nathan jest kamieniem? Dziwnie tak, nieco głupio i nie podobało mi się, ale cieszę się, że tego denerwującego gówniarza już nie będzie w tym opowiadaniu.
"Że za dobrze go nie znalazła" - znała.
Dziwi mnie też, ze Jess współczują, bo czego? Nat jest dla niej właściwie obcy. Geny i więzy krwi to moim zdaniem nic, bo więź tworzy bliskość, dzielenie problemów, trosk, śmiechów, zmartwień i zabawy, a nie wspólna matka i ojciec.
"jak chcesz chcesz" - tak miało być? dwa razy chcesz?
"ze światem je wypuścił" - świstem.
Dlaczego niektóre wilkołaki nie potrzebują pełni do przemiany? Od czego to zależy?
Tego żalu Jess, też nie kupuje. Taki udawany jest i nieco nad wyraz, jakby Nathan był jej kochanym braciszkiem, jakby byli papużkami nierozłączkami, a wiadomo przecież, że tak nie było.
Mam wrażenie, że zamienienie Nathana w kamień, to sprawka Theo. On nie jest dobry, bo tak mi się wydaje.
Właśnie - dlaczego miałby po nim płakać... haha dobre, najlepszy tekst od jakiś trzech rozdziałów. Taki szczery, normalny.
Pozdrawiam:
samotna-krolewna.blogspot.com
Dziękuję bardzo ♥
UsuńRzeczywiście mogłam lepiej to opisać :/
Nathan stał się kamieniem, bo mieszał się w przepowiednię, a tak kończą takie osoby.
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Zacznę może od najważniejszego dla mnie tematu - Nathana.
OdpowiedzUsuńHm, tak jak sądziłam uśmierciłaś go, ale jako najfajniejsza postać w tym opowiadaniu, Nathan, śmiem twierdzić, po prostu na takową śmierć nie zasłużył. Zresztą co to ma być - zamiana w kamień, posąg...? Jakoś nie zrozumiałam (może głupia jestem xD) dlaczego tak się stało i z czyjej winy. Tak o się zamienił i tyle? Sądziłam, że tak chwila będzie bardziej wzniosła, a Ty zamiast tego i to całkowicie niepotrzebnie skupiłaś się na uczuciach, jakie ta śmierć wywołała, zamiast na samej śmierci. Ja rozumiem, że ludzie nie lubią o tym ani pisać, ani mówić, ale ja akurat lubię takie prawdziwe klimaty, z nutą melancholii i nostalgii, jakiś ostatni szept typu: "Wierzę w was", "Dacie radę", "Ostatnia nadzieja w was", już nie mówiąc o "Kocham cię" (no dobra, to mniej pasuje xD), if you know what I mean. Więc nie podoba mi się to, co tu się stało i wydaje mi się, że mam pełne prawo się do tego przyznać, ale to chyba dlatego, że po prostu bardzo polubiłam tego bohatera. No i w dodatku Jessi, która była świadoma, że on umrze, no błagam! Kiedy znasz przyszłość, możesz ją zmienić, to chyba logiczne, nie...? A już tym bardziej jej reakcja wielce przesadzona jest nie na miejscu, skoro wiedziała o jego śmierci chyba powinna pogodzić się z tą myślą, poza tym on był dla niej całkiem obcy przez bardzo bardzo długi czas...
No nic! Skupmy się może na czymś innym... C:
Theo. Również spodziewałam się, że kiedyś się pojawi, zaskoczeniem jedynie była jego postać ducha. Brakowało mi jakiegoś głębszego opisu jego teraźniejszego wyglądu, miałam mały problem ze zrozumieniem jego postaci, ale pewnie i tak wszystko się wyjaśni, oby. C: Czyli duchy nawiedzają w snach - to mi pasuje. :3 Czy są wszystkowiedzący? Theo taki trochę dziwny - pojawia się nagle, zbyt nagle. Przecież mógł w takim razie pomóc Andrei o wiele wcześniej, skoro przez cały ten czas był duchem. Skąd ta nagłość, jego pewność, gdzie znajduje się trzecia osoba z przepowiedni, skąd on w ogóle o tym wie? Oficjalnie Theo staje się podejrzanym typkiem. xD
Minus u Dominica za jego totalną bezduszność - chyba każdy uczuciowy człowiek czy tam nadnaturalny w obliczu śmierci kogoś tuż obok, nie przeszedłby obojętnie. A przynajmniej tak sądzę. C:
Ogólnie - były błędy, które ktoś powyżej wypunktował. Niekoniecznie spodobało mi się to, co się wydarzyło w tym rozdziale, ale na to wpływu nie mam, to Twoja wizja. :3 Tym razem Andrea wywołała zaskoczenie, jej słowa i reakcje były właściwe, przynajmniej według mnie, może nawet zacznie mnie mniej irytować? C:
W sumie ten komentarz wygląda na dosyć negatywny, a nie chcę, żebyś tak myślała. C: Mam nadzieję, że zrozumiesz, po prostu ten rozdział nie przypadł mi do gustu. C: Ale następne z pewnością spodobają mi się bardziej! :D Czekam na pojawienie się dwóch nowych postaci (na to czekam nawet bardzo xD)! :D Jakie to fajne uczucie, kiedy wie się ciut więcej, hihi. :D
Weny! :*
Dziękuję bardzo ♥
UsuńNie uważam, że komentarz jest negatywny. Napisałaś, co myślałaś :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Jak zawsze świetny rozdział! A ja myślałam, że jednak w jakiś sposób uratują Nathana :( Szkoda... był super postacią. Ale za to pojawił się Theo, więc Andrea ma choć jeden powód do radości. Czekam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńhttp://myenchantix.blogspot.com/
Wybacz że tak późno, ale kompletnie nie miałam chwili, a jeszcze teraz chorubsko mnie rozkłada. :c
OdpowiedzUsuńUduszęęę jak mogłaś to zrobić Nathanowi! Lubiłam go bardziej od Andrei. x.x
No nie , teraz bez nie go będzię jakoś inaczej. :c
Brat, to ona ma brata, albo ja czegoś nie pamiętam. Chmmm faktycznie ciężko zaufać temu co się śniło, ale mam nadzieję, że nie ukryłaś w tym jakiegoś podstępu.
Podsumowując rozdział mi się podobał, nie mam zastrzeżeń (oprócz zabicia Nathana!).
Trzymaj się ciepło. <3
Dziękuję bardzo ♥
UsuńCóż... Tak wyszło xD
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Rozdział świetny
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, jak zawsze, ale smutny... :( Żal mi Natha, chociaż czasem był wredny. A Theo... Narazie nie ma u mnie opinii, za słabo go "znam". Sądzę, że będzie kimś w rodzaju "cichegi doradcy" Andrei. Także czekam na nn i pozdrawiam!:***
OdpowiedzUsuńPusheen
PS. U mnie nowy post :)
Nie spodziealam sie, ze zabijesz nathana.myslalam, ze ma byc chłopakiem Andrei, wiec trochę mnie zdziwilas. Ale uwazam, ze jak na tak ważnego bohatera az tak dobrze go nie znaliśmy... Nie dziwię się Jessi, źe tak to przeżyła, nawet jesli wiedziała... Kurczę, naprawdę szkoda ze przez swoj upór skończył w ten sposob. Ale pojawił się Theo! To naprawdę dobry pomysł i moment...moze Nathan tez bedzie duchem, skoro zginął w czarodziejski sposob? Ciekawe, co z tego wyniknie. Podejrzewam, ze to czarownica znajdzie pozostała dwójkę. Dominic jest denerwujacy przez swoją arogancję, ale wlasciwie całkiem inteligentny, taki trochę trudny do rozszyfrowania, co jest miła odmiana w tym opowiadaniu. Widzę, ze nie ma tutaj literówek, z czego sie ciesze, aczkolwiek jest parę błędów logicznych, jak np.znajowala się gdzies indziej, niż była albo spadające na twarz krople potu. Pisze się takze zarazem, a nie za razem. Zalraszam na mój blog, zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ♥
UsuńW wolej chwili postaram się wpaść (:
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Hej ;)
OdpowiedzUsuńMadziu, kochanie Ty moje! Jak Ty mogłaś mi to zrobić?! Zabić mojego Nathana? ;( Smutno mi i to strasznie... Będzie mi go cholernie brakowało w rozdziałach... Uwielbiałam go i przywiązałam się do niego, aż nadto... Proszę Cię niech on powróci w jakiejś reinkarnacji czy coś ;(
Ból Jessicy jest nie do opisania, co ta dziewczyna musi teraz przeżywać... Zostawił ją. Smuci mnie to, że skończyły się jego wspólne losy z Andie, no bo e końcu byli do siebie w jakiś sposób przywiązani mimo wszystko. Spędzili mnóstwo czasu razem, jeju ;(
Kochanie doprowadziłaś mnie dzisiaj do łez, rozdział piękny, no bo pojawił się Theo, jednak ja muszę się uspokoić po stracie Nathana. Kocham Cię bardzo Madziu, czekam na następny kochanie ;**
Wybacz, że krótko, ale mam mnóstwo zaległości, ale wiedz, że czyta, nawet gdy nie komentuję, bo nie zawsze mam na to czas. Ale mimo wszystko jestem z Tobą całym sercem <3<3
UsuńDziękuję bardzo ♥
UsuńNo tak wyszło xD
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Trafiłam na twojego bloga dwa tygodnie temu i przeczytałam już wszystkie rozdziały. Powiem jedno: świetnie piszesz i powinnaś kiedyś wydać to opowiadanie jako powieść! Z niecierpliwością będę czekać na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńDlaczego Nathan??!!!!!
Mam nadzieję, że w jakiś sposób powróci zmartwychwstały, czy coś ( zawsze można mieć nadzieję)
Ale serio, dlaczego właśnie on? Był moją najulubieńszą postacią!
No cóż. To ty jesteś autorką. Ty decydujesz
V.N.Ś.
PS. Jeszcze tu wrócę!!
Dziękuję bardzo ♥
UsuńCieszę się bardzo, że Ci się spodobało :D Z jednym się nie zgadzam. Nie piszę świetnie (:
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Nie, proszę, nie! Nie, nie, nie! Niech zginie Dominic, Jessie czy ktokolwiek inny, ale Andrea i Nathan mają być razem! Dlaczego...? ;'(
OdpowiedzUsuńNic więcej nie napiszę :(
Dziękuję bardzo ♥
UsuńDawno chciałam to zrobić xD
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Chyba jak większość, tak i ja tej śmierci Nathana nie odczułam. A szkoda, bo pomimo że często mnie irytował, to był jedną z postaci, którą darzyłam większą sympatią. Mogłaś to jakoś bardziej szczegółowo opisać, mógł stopniowo zamieniać się w kamień, albo chociaż sama sytuacja, jak to się stało. Po prostu Dominic to zauważył a ja miałam głupie wrażenie, że ominęłam jakiś akapit :/
OdpowiedzUsuńA co do Jess, to rozumiem jej rozpacz. Może Nat nie darzył jej jakimiś głębszymi uczuciami, ale za to dziewczyna widać, że była do niego przywiązana. A już zwłaszcza, że przewidziała jego śmierć. Teraz być może będzie się obwiniać co będzie całkowicie zrozumiałe.
To pojawienie się Theo mi się nie podoba... Dlaczego wybrał akurat taki moment na składanie siostrze wizyt? Moim zdaniem jego intencje nie są do końca czyste i być może wplącze on ich jeszcze w jakieś tarapaty...
Weny życzę :D
Dziękuję bardzo ♥
UsuńNo mogłam lepiej to opisać...
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Jejku, przepraszam bardzo, że dopiero teraz :(
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest ewidentnie smutny. Najsmutniejsze do tej pory, rzekłabym nawet. Co jak co, ale jednak śmierć ulubionego bohatera trochę boli ;'(
No nie powiem, wydaje mi się, że Dominic będzie próbował coś kombinować... z Andreą. Mam nadzieje, że to tylko złe przeczucie.
Dziękuję bardzo ♥
UsuńPozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Trochę mi szkoda Nathana, bo tak przez całe opowiadanie był i zdążyłam go trochę polubić. Myślę, że to przez mieszanie się w przepowiednię. Może by się tak nie stało gdyby wszystkich posłuchał.
OdpowiedzUsuńReakcję Andrei na wiadomość o śmierci nathana rozumiem. Zawsze z nim była w szkole, nawet w grupie jej znajomych był no i wprowadził ją w ten świat fantastyczny. Może na początku ta znajomość dobra nie była, ale jednak Nathan w jej życiu był. Dominic powinien zrozumieć Andreę, ale z drugiej strony jak go mało znał to też nie będzie tego bardzo przeżywał. Tak myślałam że Theo się pojawi, ale myślałam że będzie wampirem czy kimś takim. To z tym duchem udało ci się mnie zaskoczyć. Pewnie teraz będzie pomagał Andrei w znalezieniu tej trzeciej osoby.
Będę czytać dalej.
Dobrze myślisz :D
UsuńCieszę się bardzo, że udało mi się Ciebie zaskoczyć :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Cześć :D
OdpowiedzUsuńNo zdziwiło mnie to nagłe pojawienie się Theo i kim kurde jest krwawy wilkołak? z.z Andie Adnie, czemuż ona tyle płacze... Strasznie rozczulona jest :x
Poza tym, dlaczego zamieniłaś Nathana w kamień?! Czy to odpowiedź na prośbę Darka Tychona, a raczej to, że stwierdził iż go nie lubi xD. No ale stwierdzenie, że Andrea nie lubiła Nathana to mi nie pasuje. Bo ostatnimi czasy, to zdążył ochronić jej tyłek kilka razy pod rząd! Poza tym, nawet się nie kłócili, więc ja tu już nienawiści nie widzę :x Zastanawia mnie to, jakim cudem zdołali go zamienić w kamień...
Lece do następnego :*
Kim jest krwawy wilkołak, to w następnych rozdziałach się dowiesz :D
UsuńNiee. Już dawno chciałam go zabić. Miał zginąć w inny sposób, ale wyszło tak xD Dlaczego tak się stało? Będzie wytłumaczone :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
A więc nie ma już z nami tego denerwującego Nathana. Jakoś mi go nie żal xD hehe, wreszcie się go pozbyłaś. Nie rozumiem tylko dlaczego mieszał się w przepowiednie, skoro wiedział, że istnieje ryzyko zamiany w kamień. Robił to dla Andrei? Przecież on jej nawet nie lubił. Tego nie potrafię pojąć.
OdpowiedzUsuńNo i pojawił się Theo. Wydaje mi się, że większość zdążyła o nim już zapomnieć, ale ja pamiętałem. Kim chłopak jest? Jednym z Wilkołaków? A może jakimś duchem, który chce wrócić za światów i musi mieć czyjeś ciało i... chyba za bardzo sobie pozwalam na gdybanie o rzeczach, o jakich tak naprawdę nie mam pojęcia.
Pozdrawiam i lecę do kolejnego xD
Nathan nie wiedział, że istnieje ryzyko zamiany w kamień.
UsuńMi też się wydaje, że większość zdążyła zapomnieć o Theo xD Theo jest duchem :)
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za komentarz! xoxo :***
Hejo!
OdpowiedzUsuńI wciąż nie rozumiem oburzenia wilkołaków i ich powodu niechęci do wampirów, że niby krwiopijcy "zabijają ludzi", a oni robią dokładnie to samo. Jedyny wyjątek jest taki, że zabita przez nich ofiara pozostanie duchem błąkającym się po ziemi. To jeszcze gorsze od zwykłej śmierci.
Zastanawia mnie, czemu przyszedł do niej we śnie? Andrea też nie jest już człowiekiem, więc zapewne widziałaby istotę z innego świata. Nie rozumiem tego. Czemu wcześniej do niej nie przyszedł, tylko akurat teraz?
Skąd Dominic ma pewność, że Andrea nie lubi Nathana, skoro przy nim tego nie okazywała, a zna ich dość krótko? Nawet Jessi nie powinna być tego pewna. Jedyne sensowne wytłumaczenie to czytanie jej myśli, ale są teraz zablokowane.
Czemu akurat teraz Nathan zamienił się w kamień? Towarzyszy im nie od pięciu minut, tylko już dłuższą chwilę.
Wszyscy wiedzieli, że on może zamienić się w kamień, to czemu mu nie powiedzieli? Wtedy na pewno by zrezygnował, ale nie, po co, bo taki uparty kretyn na pewno nie posłuchałby racjonalnego argumentu. Dlatego lepiej było mu wciskać kiepskie "to niebezpieczne" itd. A na czym polegało to niebezpieczeństwo już nie łaska było mu powiedzieć? Co za ludzie, niby dorośli, a tak słabo myślący. xD
Niby tak Jessi kochała brata, ale gdyby z tych całych fusów nie wyczytała, że on umrze to nawet by go nie szukała. Słabo z jej strony. Mogła się nim zainteresować wcześniej. Czemu Nathan i Jessi nie wychowywali się razem? On raczej też powinien być czarodziejem, a został wampirem. Nie rozumiem tego. Niby z jakim bólem zmaga się Jessi, skoro tak naprawdę brata nie znała? Nie ma co porównywać tego do straty Theo przez Andreę, bo z nim była zżyta i mieszkali ze sobą kilka lat.
Głupie jest to, że w śnie objawił jej się brat, ale żyją w magicznym świecie, więc podejście wilka, który jest "nie z tego świata" wydaje się głupsze od tego snu.
Ogółem kolejny spokojny rozdział, który dość szybko się czytało, choć naprawdę wiele z niego nie rozumiem.
Uwagi:
"Nie było nawet cienia mroku, który nie miałoby niknąć w świetle" - nie rozumiem sensu tego zdania
"Zabili mnie wilkołaki, powodując, że już na zawsze będę błąkającą się duszą" - raczej "zabiły"
"— Nie rozumiem... — Zamrugała oczami" - raczej "powiekami" lub po prostu "zamrugała"
"Andrea wyciągnęła rękę, jakby chciała go zatrzymać, ale nie mogła go złapać" - trzeba inaczej skonstruować zdanie, żeby "go" się nie powtarzało
"Oślepił ją blask, przed który upadła na ziemię. Jęknęła" - zamiast "przed" powinno być "przez"
"— Doskonale siebie słyszę. Mamy go skąd zabrać — warknęła. — Inaczej nigdzie nie idę" - raczej "stąd"
"Spodziewała się, że mogło mu się coś stać poprzez to..." - lepiej brzmi "przez to"
"Czarownica położyła dłoń na policzku brata i wpatrzyła..." - raczej "wpatrywała"
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May