Stałam jak ten słup soli i zdenerwowana błądziłam oczami po okolicy. Kłóciłam się w myślach, czy mam iść do chaty — a nie wiedziałam, co lub kto tam był — czy zawrócić. To i to rozwiązanie wydawało mi się być trochę niebezpieczne. Przełknęłam głośno ślinę i na trzęsących się nogach zrobiłam krok w tył. Dlaczego teraz, kiedy to potrzebowałam pomocy, nikogo nie było? Mogłam się jedynie modlić, że Jessi i Nathan mnie odnajdą, w co wątpiłam.
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam przeciskać się między drzewa, które stały znacznie bliżej siebie, niż poprzednio. Im szłam dalej, tym było coraz ciaśniej. Nie rozumiałam tego. Zahaczyłam się ubraniem o wystającą gałąź. Przynajmniej tak mi się wydawało. Jak się okazało, to drzewo złapało mnie za ubranie. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam w jego wręcz ogromne. Przeraziłam się nie na żarty. Drzewo podniosło mnie do góry, przez co zaczęłam machać rękami i nogami, i krzyczeć, by mnie puściło. Zdawałam sobie sprawę, że musiało to wyglądać bardzo dziwnie, a za razem zabawnie.
— Puść mnie! — wciąż się wierciłam.
Kopnęłam w korę dębu, ale on jakby tego nie poczuł. Policzki zaczęły mnie palić ze złości. Rzuciłam w drzewo ogniem, ale nic się nie stało. Nawet się nie zapaliło... Zamrugałam oczami i ponowiłam próbę. Efekt był ten sam. Nie dowierzałam. Z całej siły kopnęłam dąb, ale znowu nic się nie stało. Tylko noga zaczęła mnie boleć. Założyłam ręce na piersi i przybrałam beznamiętnym wyraz twarzy. Tak naprawdę w głębi serca bałam się, ale starałam się tego nie pokazywać. Czujnym wzrokiem rozglądałam się dookoła. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy zorientowałam się, że drzewo zmierza do chaty. Wymierzyłam cios w stronę mojego ,,porywacza’’. Gdy to nie podziałało, znowu zaczęłam się szarpać. Jęknęłam, kiedy otworzyły się przede mną drzwi. Spojrzałam z przerażeniem w oczy drzewka, jakbym chciała, by mnie oszczędziło. Czułam się przy tym nadzwyczaj głupio.
— Nie zrobisz tego — syknęłam i poczułam się jak idiotka. Mówiłam do drzewa!
Dałabym sobie rękę uciąć, że dąb się uśmiechnął. Otworzyłam buzię i już miałam coś powiedzieć, kiedy on chciał wrzucić mnie do chaty. W ostatniej chwili złapałam się za jego gałąź, ale dąb swoją drugą ,,ręką’’ złapał mnie od tyłu i zrobił to, co zamierzał. Odciągnął mnie od siebie i jak szmacianą lalkę, wrzucił do środka. Uderzyłam plecami o drewnianą ścianę, po czym głośno upadłam na taką samą podłogę. Posłałam dębowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, ale w tym samym momencie drzwi się zatrzasnęły i zapanowała jeszcze większą ciemność. Odczekałam chwilę, by później zerwać się na równe nogi. Złapałam za klamkę i szarpnęłam drzwi w swoją stronę, ale one ani drgnęły. Zmarszczyłam czoło i tym razem pchnęłam je, ale nie otworzyły się. Ze złości kopnęłam w nie.
— Co ja tu robię? — kucnęłam, oparłam się o ścianę i schowałam twarz w dłoniach.
Wyjrzałam zza palców. Nie mogłam tam siedzieć cały dzień! Poderwałam się z miejsca i szybko podeszłam do najbliższego okna. Próbowałam je otworzyć, ale było tak samo, jak z drzwiami. Zdenerwowana stanęłam przed innym oknem i je też chciałam otworzyć, ale się nie udało. Uderzyłam pięścią w brudną szybę, ale to tylko mnie zabolało. Skrzywiłam się na twarzy. Pomasowałam obolałą dłoń. Zamknęłam czy, a za chwilę szybko je otworzyłam. Miałam nadzieję, że pomieszczenie stanie w płomieniach, ale nic takiego się nie stało. Zaskoczona rozchyliłam lekko usta i szybko ich nie zamknęłam. Rzuciłam kulą z ognia, ale w trakcie lotu niespodziewanie zniknęła. Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Byłam uwięziona.
Rozejrzałam się dookoła. Mimo iż były ciemności, dzięki swoim wyostrzonym zmysłom mogłam co nieco zobaczyć. Na pewno znajdowałam się w jakimś korytarzu, w ktorym nic nie było — przynajmniej tak mi się wydawało — ale za to był długi, jak na taką małą chatkę. Nawet za bardzo.
Wzięłam głęboki wdech i na trzęsących się nogach zrobiłam malutki kroczek do przodu. Nie kryłam się z tym, że trochę się bałam. Przez chwilę stałam w miejscu, ale później zrobiłam kolejne kilka małych kroków. Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy obok zobaczyłam schody. Nie mogłam uwierzyć, że chatka, która z zewnątrz wydawała się być taka mała, w środku była wielkości dużego domu. Schody znajdowały się w pół drogi, a do końca korytarza było jeszcze kilka dobrych metrów!
Serce zabiło mi mocniej. Cichutko poszłam na pierwsze piętro, gdzie również znajdowały się pustki. Jedynie na końcu korytarza były otwarte drzwi, zza których dochodziło mocne światło. Od razu cofnęłam się i odwróciłam. Chciałam zejść na dół, ale przede mną pojawił się czarny kot. Przez chwilę na niego patrzyłam, ale postanowiłam go zignorować. Przewróciłam oczami. Podniosłam nogę w chęci zrobienia kroku, kiedy w tym samym momencie zwierzę głośno zamiauczało. Spojrzałam na kota wilkiem.
— Jesteś — usłyszałam za sobą zrzędliwy głos.
Znieruchomiałam. Na czole zaczęły mi się po pojawiać krople potu, a oddech przyspieszył. Nie wiedząc, co robię, puściłam się biegiem, mimo że nie wiedziałam, jak wydostanę się na zewnętrz. Nawet nie obejrzałam się za siebie, bo bałam się zobaczyć osobę, która przemówiła.
— A ty dokąd się wybierasz? — przede mną wyrosła postać.
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku, rozpaczliwie szukając drogi ucieczki.
— Zatrzymaj się smarkulo!
Powstrzymałam krzyk, jaki cisnął mi się na usta. Zacisnęłam mocno szczęki. Obok mnie przeleciało jasne światło i poczułam, jak wpadam na ścianę, ale niczego nie zobaczyłam. Doskonale czułam coś twardego, ale ściana znajdowała się dobre trzy metry dalej! Zsunęłam się po niewidzialnym ,,czymś’’ na podłogę tuż przed czyimiś stopami. Powili podniosłam wzrok i spojrzałam w czarne, jak węgielki oczy kobiety, które pomimo że było ciemno, świeciły. Wydawało mi się, że moje serce na moment przestało być.
— Miał rację co do ciebie — powiedziała.
,,Co?!’’ — krzyknęłam w myślach.
Zaczęłam unosić się w powietrzu. Z przerażeniem w oczach spojrzałam na kobietę o siwych, potarganych, długich aż do pasa włosach i pomarszczonej twarzy. Staruszka była ubrana w poniszczone ciuchy i uśmiechała się, patrząc przy tym na mnie z wyższością. Od razu domyśliłam się, że była to czarownica. Niby dlaczego się unosiłam?
Otworzyłam buzię, by zapytać, co tu się dzieje, ale zrezygnowałam. Nawet wydawało mi się, że nie wykrztusiłabym żadnego słowa. Czarownica wyminęła mnie i zaczęła iść w stronę schodów, a ja za nią leciałam. O dziwo nie mogłam się ruszyć, przez co czułam się bezsilna i słaba. Uważnie rozglądałam się dookoła. Mogłam znieść wszystko, ale zbliżałyśmy się do pomieszczenia, z którego dochodziło to światło. Co mogłam tam spotkać? A może kogo?
Czarownica weszła do środka, a ja wleciałam za nią. Od razu z głośnym hukiem upadłam na podłogę, uderzając o nią brodą, przez co ugryzłam się w język. Poczułam w ustach smak krwi. Skrzywiłam się. Swoja krew nie była tak dobra, jak człowieka. To musiałam przyznać.
Zdezorientowana skuliłam się przy ścianie. Czułam się jak intruz. W tym pomieszczeniu Rzeczywiście nim byłam, ale przeczuwałam, że nie jestem mile widziana. Wzięłam głęboki wdech i rozejrzała się dookoła. W pomieszczeniu nie było nic, oprócz niewielkiego, drewnianego stolika i krzeseł, co mnie zdziwiło. Ze ściśniętym gardłem przeniosłam wzrok na najbardziej odległą ścianę. Zamurowało mnie, kiedy dostrzegłam tam cztery sylwetki. Przestraszona popatrzyłam na czarownicę, stojącą obok mnie, ale ta tylko uśmiechnęła się sztucznie. Z powrotem spojrzałam na postacie. Mimo iż w pomieszczeniu było jasno, światło akurat tam nie padało. Dziwne.
Poczułam narastający we mnie niepokój. Nie miałam pojęcia, dlaczego tu się znalazłam i kim była ta czarownica. Nigdy wcześniej jej nie widziałam. O to, co się wydarzyło, mogłam jedynie podejrzewać swojego ojca, ale go w pobliżu nie było. Może miał się niebawem pojawić? Może ta czarownica to była jego wspólniczka? A jeśli to właśnie z nią miał ten swój układ? Tylko jaki? O co w tym wszystkim chodziło?
— Eee... — próbowałam wydusić z siebie jakieś słowa. — Co... ja... tu... ro... robię?
Bałam się. Tak naprawę w głębi serca bałam się. Nie miałam pojęcia, co miało się wydarzyć dalej. Ta kobieta mnie przerażała. Wystarczyło, że na mnie spojrzała, a jej chłodny wzrok powodował u mnie ciarki. Co ona ode mnie chciała? Kim były te osoby pod ścianą?!
W oddali usłyszałam, jak zamykają się drzwi. Przełknęłam z trudem ślinę. Czyli ktoś jeszcze był... Z przerażeniem w oczach wpatrywałam się w wejście do pomieszczenia. W myślach odliczałam sekundy, a na moim czole zaczęły pojawiać się pojedyncze krople potu. Wstrzymałam oddech, kiedy w drzwiach ukazała się znajoma mi osoba. Tak sądziłam, że ojciec miał z tym coś wspólnego! Tylko jaki układ miał wampir z czarownicą?
— O co tu chodzi? — zapytałam zdenerwowana. Zacisnęłam dłonie w pięści.
Czarownica uśmiechnęła się słodko, a Michael popatrzył na mnie dziwnie. Skrzyżowałam ramiona i wyczekiwałam jakiejkolwiek odpowiedzi, a wydawało się, że trochę czasu minie, zanim to nastąpi.
— Powie mi ktoś w końcu, co tu się dzieje? — wydukałam.
— Nie musisz wiedzieć — powiedziała z drwiną czarownica.
— Skoro się tutaj znalazłam, to chyba powinnam... — zaczęłam niepewnie.
— A co ci to da, skoro i tak zaraz cię zabiję?
— Co?! — pisnęłam przerażona i odsunęłam się.
Ohydny uśmieszek wiedźmy wywoływał u mnie odruchy wymiotne. Wzdrygnęłam się i na chwilę zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, zauważyłam przed sobą jej twarz, oddaloną od mojej o kilka centymetrów. Wstrzymałam oddech i zszokowana wpatrywałam się w jej ciemne, groźne oczy.
— Szkoda cię. Taka ładna buźka... — poklepała mnie dłonią po policzku, na co skrzywiłam się. — Podobna do ciebie — zwróciła się do Michaela.
Na jej ostatnie słowa zaczęła zbierać się we mnie złość. Nie wiedziałam dlaczego, ale to podziałało na mnie jak płachta na byka. Nienawidziłam swojego ojca z całego serca! Zdenerwowało mnie, że powiedziała, że jestem do niego podobna. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Ten człowiek zniszczył życie mojej rodzinie!
— Co chcesz zrobić? — zapytałam, uważnie ją obserwując.
— Przekonasz się — posłała uśmiech w stronę czterech postaci, stojących w ciemnościach, po czym ponownie zwróciła się do mojego biologicznego ojca: — A ty możesz już iść.
— Co? — na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
— To co słyszałeś! Wynocha! — wskazała wskazującym palcem na drzwi.
— A nasz układ?! — zdenerwował się i podszedł niebezpiecznie blisko czarownicy.
— Słyszałeś, co powiedziałam — syknęła, a w swoje słowa włożyła ogromną ilość jadu. — Idź, póki jestem jeszcze dla ciebie dobra!
— Obiecałaś — w oczach Michaela pojawił się smutek.
Wiedźma zaśmiała mu się prosto w twarz. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc postanowiłam wykorzystać sytuację. Wzięłam głęboki wdech i na czworaka zaczęłam zmierzać w stronę wyjścia. Serce waliło mi jak oszalałe, ale musiałam zachować spokój. ,,Jeszcze troszeczkę’’ — rozpaczliwe powtarzałam w myślach.
— Siostro — usłyszałam za sobą nieznany głos.
Poderwałam się z podłogi i sprintem zaczęłam biec na sam dół. Bałam się nawet spojrzeć za siebie. Przebiegłam cały korytarz i wpadłam na drzwi, prowadzące na wolność. Zaczęłam za nie szarpać, ale one nie miały zamiaru się otworzyć. Waliłam w nie, ale nawet to nie przynosiło wyczekiwanego efektu. Użyłam na nich ognia, ale to też nie podziałało. Moich uszu doszedł szyderczy śmiech.
— Wypuść mnie! — wydarłam się na całe gardło, odwracając się i opierając plecami o drewniane drzwi. — Czego ode mnie chcecie?!
Nie czekając na odpowiedź, rzuciłam, a dokładniej to chciałam rzucić w czarownicę kulą z ognia, ale ta w połowie drogi zniknęła. Ponowiłam próbę, ale stało się tak samo. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Zaczerpnęłam łapczywie powietrza. Niespodziewanie z moich dłoni wystrzeliła woda, a ja sama poleciałam na ścianę za mną. Krzyknęłam zaskoczona i zdezorientowana. Na moje nieszczęście nie mogłam nad tym zapanować. Czarownica wraz z moim ojcem też była zaskoczona zaistniałą sytuacją. Wykierowałam ,,wodospad’’ w stronę wrogów, ale ci zostali uchronieni przez moce wiedźmy. W pomieszczeniu zbierało się coraz więcej wody, a ja wciąż nie mogłam nad tym zapanować. Bezbarwna ciecz sięgała mi już do pasa.
— Zatrzymaj to! — warknęła czarownica.
— Nie umiem! — syknęłam.
W oddali, na schodach, stała kolejna, podobna czarownica. Wywnioskowałam, że to siostra tej, co stała przede mną. Jej wzrok przeszywał mnie na wskroś. Wzdrygnęłam się. Złączyłam ze sobą dowie dłonie w nadziei, że to coś pomoże, ale to jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Walnęłam dłonią o taflę wody, która sięgała mi już niemal do łokci. Miałam dziwne wrażenie, że zaczynam się unosić. Kobieta na schodach zbliżyła się, a woda w moich dłoni zaczęła lecieć jeszcze szybciej.
— Odsuń się! — krzyknęła do niej wiedźma, stojącą obok mojego ojca.
Tamta zrobiła, co kazała. Zniknęła nam z oczu, a woda przestała lecieć. Ucieszyłam się, bo nie sądziłam, że w tak szybkim tempie wypełni pomieszczenie, a była tak wysoko, że zdążyła dosięgnąć mi brody. ,,Wspólniczka’’ Michaela chciała rzucić we mnie jakiś czar, ale w porę schowałam się pod wodą. Zaczęłam płynąć w nieznanym mi kierunku, jednak szybko natrafiłam na coś twardego. Ściana! Jakaś niewidzialna siła wynurzyła mnie.
— Nie tak szybko — powiedziała wiedźma.
W mgnieniu oka znalazłam się w tym samym pomieszczeniu, co poprzednio. Tym razem zostałam otoczona przez pozostałe cztery czarownice. Poczułam silny ból głowy, który był nie do zniesienia. Jęknęłam i skuliłam się na podłodze w kłębek, łapiąc się za obolałe miejsce. Zaczęłam cicho stękać z bólu. Czy to tak bliska obecność tych wiedźm tak na mnie działała?
Znowu uniosłam się w powietrzu. Musiałam zamrugać oczami, bo na pewien moment straciłam ostrość widzenia. Zdezorientowana zaczęłam dookoła błądzić wzrokiem.
— Co z twoją obietnicą? — doszedł mnie głos Michaela.
— Nie ma żadnej obietnicy — warknęła czarownica.
— Mogłem się tego spodziewać — syknął.
— Mogłeś — zaśmiała się. — Ale zaślepiło cię osiągnięcie własnego celu. Na moją korzyść oczywiście.
Wyobrażałam sobie, jak na jej twarzy pojawia się ten obrzydliwy uśmiech.
— Zapamiętaj jedno — ponownie się odezwała. — Nazywam się Hilda, a ja nigdy nie dotrzymuję obietnic. Bawię się kosztem innych, by osiągnąć swój cel. Tak jak ty sam. Zapomniałeś? Przecież wszyscy o tym mówili. Myślałeś, że stanę po twojej stronie? Za kogo mnie masz?
,,Hilda?!’’ — wydarłam się w myślach i ogarnął mnie jeszcze większy strach. ,,Ona?! Ale jakim cudem i dlaczego?! Co ona ode mnie chciała?!’’
— Zdzira — powiedział Michael. Wiedźma właśnie uraziła jego dumę.
Wampir rzucił się na Hildę, ale w jednej chwili został unieruchomiony. Wytrzeszczyłam oczy. Zastygł w bezruchu. Miał możliwość ruszania jedynie głową. Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Zrobiło mi się go żal, gdy w jego oczach zobaczyłam smutek, ale i nienawiść. Zastanawiało mnie, co to był za układ, jednak nie wiedziałam, czy chciałam się tego dowiedzieć.
— A teraz zajmiemy się tobą — Hilda zwróciła się do mnie. Przełknęłam ślinę.
— Nie — powiedział pewnie Michael.
— Teraz będziesz zgrywał dobrego tatusia? — zaśmiała się wiedźma wraz ze swoimi siostrami. — I tak nie możesz nic zrobić.
— Ale my możemy — powiedział... Nathan?! — Nie waż się jej tknąć.
Zaczęłam się uśmiechać jak głupia, kiedy zobaczyłam jego i stojącą za nim Jessicę. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa! Moje serce ogarnęło ogromne szczęście. Poczułam dużą ulgę. Z iskierkami radości w oczach wpatrywałam się w pewne twarze przyjaciół. Tak ich mogłam nazwać, prawda?
— A wy tu czego?! — zniecierpliwiła się Hilda. — Jak się tu dostaliście?!
— Lekcje babci nie poszły na marne — Jessi wypięła dumnie pierś.
— Sami się o to prosiliście.
Hilda rzuciła jakimś czarem w Jessicę i Nathana, ale młoda czarownica użyła innego czaru w obronie. Czułam się dziwnie, ponieważ ja nie mogłam nic zrobić. Wisiałam w powietrzu, a do tego nie mogłam się ruszyć, co zaczynało mnie denerwować. Do tego ścierpła mi prawa dłoń. Jessica jakby słyszała moje myśli, bo coś mruknęła pod nosem i wylądowałam z głośnym hukiem na podłodze. Zgarnęłam z czoła mokre kosmyki włosów i podniosłam się na równe nogi. W ułamek sekundy przede mną stanęła jedna z sióstr Hildy. Znowu poczułam silny ból, który rozsadzał moją czaszkę od środka. Nie wytrzymałam i upadłam na kolana, łapią się za obolałe miejsce. Nie rozumiałam, co się ze mną działo, ale wiedziałam, że nie było to coś dobrego.
Po pomieszczeniu rozszedł się głośny ryk, co zmusiło mnie do spojrzenia w stronę, z której właśnie dochodził. Zamarłam, kiedy ujrzałam czarne stworzenia dwa razy większe od człowieka. Były masywne. Na skórze miały dziwne, ciemne plamy, które ledwo co było można dostrzec, a ich przerażające oczy były krwisto czerwone. Z ich buzi wydobywały się głośne ryki, a na zewnątrz wystawiały swoje ogromne zębiska. Było ich czterech. Nie fair jak na dwie osoby. Chodziły na tylnych łapach — inaczej nie dało się tego nazwać — i z nich, jak i z przednich rąk wystawały ogromne pazury. Myślałam, że zaraz zemdleję. Dlaczego to nie był sen?!
— Odpuść im — powiedział Michael. Od kiedy w nim taka dobrotliwość? Nie wyglądał na tego.
— Mogli tu się nie pchać — na twarzy Hildy pojawił się uśmiech szaleńca.
Dziwne stwory rzuciły się na rodzeństwo Hiller.
— Nie! — wydarłam się.
Wstałam, ale zaraz pod wpływem silnego bólu znowu upadłam. Próbowałam się podnieść, ale nie mogłam. Do oczu zaczęły cisnąć mi się łzy. ,,Dlaczego wszystko działo się z mojego powodu? Czemu wszyscy musieli się narażać, by ratować mój tyłek?’’ — myślałam.
— Zostawcie ich! — syknęłam.
Cudem udało mi się wstać. Nie mogłam pozwolić, by Jessice i Nathanowi coś się stało. Zachwiałam się, ale mimo to ruszyłam w stronę czarownic. Stworzyłam z ognia kulę, lecz ta wybuchła mi w dłoniach, na co wiedźmy zaczęły się śmiać. Spojrzałam na nie wilkiem. Zrobiłam chwiejny krok i znowu upadłam. Im znajdowałam się bliżej sióstr, tym czułam się jeszcze gorzej i słabiej, a ból narastał.
— Niech się wypełni — szepnęła Hilda. — Czas odebrać ci moce.
— Co? —wychrypiałam niezrozumiale.
Mruknęła coś jeszcze pod nosem. Dookoła mnie pojawiła się czarna mgła, przez co miałam wrażenie, że zaczynam się dusić. Nabierałam łapczywie powietrza, ale uczycie nie znikało. Machałam rękami, jakbym chciała odgonić od siebie mgłę, ale to nic nie dawało. To było do przewidzenia.
Poczułam jak uchodzi ze mnie cała siła. Nie mogłam podnieść nawet ręki. Byłam tak bardzo słaba. Niespodziewanie moim ciałem zaczęły wstrząsać silne dreszcze. Z bólu zaczęłam wyginać się na wszystkie strony. Wytrzeszczyłam oczy i wykrzywiłam usta. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Nie mogłam tego znieść. Nie mogłam tego powstrzymać! Musiałam przypominać osobę, która dostała ataku padaczki. Cała drżałam. Miałam sztywne kończyny, a moje ciało mimo to wciąż się wykręcało we wszystkich kierunkach. Podejrzewałam, że będę miała siniaki.
Po policzkach zaczęły mi spływać pojedyncze łzy. Zacisnęłam mocno w prostą linie suche usta. Nie mogłam doczekać się momentu, kiedy to przestanę się rzucać. Z miejsca, gdzie znajdowało się moje serce, wyszły cztery płomienie. Jeden czerwono-pomarańczowy, jak ogień. Drugi brązowy, jak ziemia. Trzeci błękitny, jak woda widziana z daleka. Czwarty natomiast był przeźroczysty, ale było widać jego kontury. Był jak powietrze. Przecież to żywioły... Ale jak to możliwe?
Każdy płomień powędrował do jednej z czarownic, oprócz Hildy. Na wszystkich ich twarzach pojawił się ogromny triumf. Wiedźma, do której nie powędrował żywioł, zaczęła szeptać coś niezrozumiałego i płomyki zaczęły wchodzić w serca jej sióstr. Rozchyliłam lekko usta i nabrałam przez nie powietrza. Nie mogłam nic powiedzieć. Czułam się taka bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Nawet czegoś powiedzieć. Czułam dziwną pustkę.
Siostry zaczęły się szatańsko śmiać. Przełknęłam ze zdenerwowaniem ślinę i zdołałam przewrócić głowę na bok. Nie miałam zamiaru na nie patrzeć. Natknęłam się wzrokiem na ojca. Patrzyłam na niego zmęczona. W jego oczach kryła się rozpacz, żal, a jednocześnie nienawiść. Na początku myślałam, że była ona skierowana do mnie, ale gdy spojrzał na mnie to z czułością i ze smutkiem. Nawet ze współczuciem. Wydawało mi się, że były to jedynie pozory, ponieważ nie chciało mi się wierzyć, że w tak krótkim czasie zmienił postępowanie w stosunku co do mnie.
Zamknęłam oczy. Tak szybko się poddałam. Było mi źle z tą myślą. Ale byłam taka słaba.
W pewnym momencie usłyszałam głośny huk. Automatycznie przeniosłam wzrok w stronę Jessi i Nathana. Brakowało potworów, jakie ich atakowały, ale Jessica miała umazaną na czarno całą twarz. Czyżby to w jej dłoniach coś wybuchło? Czarownice od razu zareagowały i zaczęły atakować rodzeństwo. Zaczerpnęłam przez zęby powietrza i zmusiłam ciało, by wstać. Jakimś cudem udało mi się, ale zakręciło mi się w głowie i niewiele brakowało, a upadłabym. Kątem oka widziałam, jak Michael usiłuje się ruszyć, ale jego próby szły na marne.
— Andrea — powiedział szeptem. Zamarłam. — Pomóż mi.
Spojrzałam na niego z politowaniem. Że też miałam pomagać mu po tym, co zrobił? Za kogo on mnie miał? Nie spodziewałam się, że będzie śmiał prosić mnie o pomoc. Po takim czymś?! Sądziłam, że nie da się, by upaść tak nisko.
— Co? — powiedziałam półgłosem z niedowierzaniem.
— Pomóż mi — błagał.
— Chyba śnisz — syknęłam. Mimo to głos mi drżał.
— Ona mnie zabije...
,,To gdzie miałeś głowę wcześniej?’’ — przeszło mi przez myśl. Czy potrafiłam być bezduszna? Zerknęłam niepewnie na ojca. Jego rysy twarzy były łagodne, a w oczach wyczytałam szczerość i smutek. Zrobiło mi się go żal, ale... Stop! On mogł kłamać! Na pewno tak było! Nie mogłam dać omotać mu się wokół palca. Przecież to właśnie on zadawał się z Hildą i zniszczył szczęście mojej rodzinie! Czy taki człowiek, a raczej wampir, mógł być dobry?!
— Kłamiesz — powiedziałam wprost, ale sporo kosztowało mnie wypowiedzenie tych słów.
— Nie — zaprzeczył i spróbował się poruszyć. — Mówię prawdę. Uwierz mi!
— Dlaczego mam to zrobić? — zmrużyłam oczy.
— Po prostu mi zaufaj.
Prychnęłam.
— Tobie? Po tym, co zrobiłeś? Nie ma mowy! — powiedziałam głośno.
— Później wszystko ci wyjaśnię — szepnął.
Przez niego zaczęłam się wahać. Musiał to zauważyć, bo uśmiechnął się pod nosem. Nawet gdybym zdecydowała się mu pomóc, to nie miałabym jak to zrobić, ponieważ Hilda rzuciła na niego jakiś czar, a ja czarownicą nie byłam. Zacisnęłam dłonie w pięści i oddaliłam się od niego.
— Andrea! — krzyknął.
— Co?! — warknęłam, odwracając się.
— Nie jesteś taka — wypomniał mi i przechylił lekko głowę na bok.
Koło mojej głowy przeleciała ogniowa kula. Pisnęłam i odskoczyłam na bok. Zdezorientowana zaczęłam rozglądać się na boki i ujrzałam jedną z wiedźm. W dłoniach tańczyły jej płomienie, a ona sama uśmiechała się jak szaleniec. Cofnęłam się do tyłu, a kolejna kula zaczęła lecieć w moją stronę. Zrobiłam unik, a że byłam jeszcze trochę słaba, upadłam na podłogę. Jęknęłam i potarłam obolałe ramię. Podniosłam wzrok i przed oczami mignął mi ogień. Już po chwili poczułam zapach spalenizny. Super! Wiedźma przypaliła mi włosy!
— Ej! — powiedziałam z wyrzutem. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech sprawczyni.
Poderwałam się na nogi. Miałam zamiar niezauważona uciec, ale czarownica w porę mnie zauważyła i ponownie zaczęła atakować. Rzucała we mnie swoimi kulami, przed którymi uciekałam. Kątem oka widziałam, jak one zatrzymują się na drewnianych ścianach pomieszczenia, nie pozostawiając na nich żadnego śladu. Tylko jak? Przecież to było drewno! Ogień zaczął zmierzać centralnie na mnie i w ostatnim momencie wskoczyłam za stół, który wcześniej przewróciłam na podłogę, by jego blat mnie chronił. Odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że tylko na moment. Wzięłam kilka głębokich wdechów i starałam się uspokoić. Serce waliło mi tak szybko i mocno, jak po maratonie!
— Przede mną się nie ukryjesz — usłyszałam.
Już po chwili stół, za którym się ukrywałam, stanął w płomieniach. Wbiłam w niego przerażony wzrok. Wybiegłam zza niego jak oparzona dopiero wtedy, jak zaczynało się robić niebezpiecznie. Chwila... Przecież wciąż było niebezpiecznie!
Zacisnęłam mocno szczęki. Poczułam, jak coś gorącego wpadło mi pomiędzy nogi. Krzyknęłam, bo zaczęło mnie piec i sprawiać taki ból, że upadłam. Już po chwili usłyszałam śmiech tej głupiej wiedźmy. Niespodziewanie zaatakowała mnie fala wody. Zachłysnęłam się bezbarwną cieczą i zaczęłam kaszleć. Pod wpływem jej siły, wpadłam do wody, jaka była na dole, wcześniej spadając ze schodów. Czułam się głupio, że nie mogłam nic zrobić. Przez pewien czas nie wynurzałam się z wody, ale zrobiłam to socjalnie. Gdy zaczęło brakować mi powietrza, wypłynęłam na powierzchnię. Na szczęście nikogo nie było w pobliżu. Dopłynęłam do schodów i wynurzyłam się. Najciszej jak się tylko dało, weszłam po schodach na górę. Denerwowało mnie, że buty strasznie mi człapały. Skrzywiłam się na twarzy.
Niezauważona stanęłam koło drzwi i spojrzałam, co działo się w środku. Jedna z czarownic — ta, co atakowała mnie — miała zamiar wycelować w Jessicę. Odruchowo zaczęłam biec w kierunku przyjaciółki i przewróciłam ją na podłogę w momencie, kiedy nad nami przeleciała kula z ognia.
— Jednak żyjesz — powiedziała z drwiną wiedźma.
,,Jak te wiedźmy można pokonać?!’’ — pomyślałam.
Z Jessi wstałyśmy i zaczęłyśmy uciekać przed siostrą Hildy. Ona jak i Hiller rzucały czarami, a ja nic nie robiłam, bo nie wiedziałam, co. Przecież nie miałam już swoich mocy. A tak w ogóle to nie umiałam się bronić...
W pewnej chwili naszła mnie myśl, która mogła nas uwolnić od wroga, ale nie byłam pewna, czy to zadziała.
— Czy czarownice można zahipnotyzować? — zapytałam Jessicę.
— Tak, a... Aha. Dasz radę? — spytała z nadzieją.
— Możliwe... — zagryzłam dolną wargę.
— To dawaj. Jak coś, to stoję obok — uśmiechnęła się szeroko.
Odwzajemniłam gest i odwróciłam się w stronę wiedźmy. Ta zdziwiona zatrzymała się i zmarszczyła czoło. Pewnie szukała jakiegoś podstępu, mającego na celu wyeliminowanie jej. Uśmiechnęłam się w duchu. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się. Spojrzałam jej głęboko w oczy. ,,Zacznij atakować swoje siostry’’ — pomyślałam. Nic się nie stało. Jedyne co, to czarownica zaczęła formować w dłoniach kulę. Radziła sobie z żywiołem dużo lepiej, niż ja.
— Zacznij atakować swoje siostry — powiedziałam na głos, kiedy już miała w nas wymierzyć.
— Co? — wytrzeszczyła oczy.
— Zacznij atakować swoje siostry — powtórzyłam, ale już pewniej i dobitniej.
Siostra Hildy na chwilę stała się rozkojarzona. Przyglądałam jej się uważnie i starałam się określić, czy czasem nie udaje. Nie było tak, ponieważ odwróciła się na pięcie i rzeczywiście zaczęła atakować swoje siostry.
— Udało ci się! — powiedziała radośnie Jessica.
— Udało mi się! — powiedziałam takim samym tonem.
Uśmiechnęłam się z triumfem i odwróciłam, ale wpadłam na kolejną czarownicę. Ze strachu krzyknęłam, ale szybko zorientowałam się, że ona wcale się nie ruszała. Zamrugałam oczami i z wymalowanym strachem spojrzałam na Jessicę. Ta wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie. Wypuściłam z ust powietrze.
— To twoja sprawka? — bardziej stwierdziłam, już zapytałam.
— Aha! — powiedziała radośnie.
Pokiwałam głową z uznaniem. Jeszcze ostatni raz spojrzałam na wiedźmę. Na jej przerażony wyraz twarzy. Z westchnieniem odwróciłam się.
— Musimy uciekać, bo nie damy rady. Przeteleportujemy się — szepnęła Hiller.
— Dobrze. Gdzie Nathan? — zapytałam.
— Tu — usłyszałam centralnie koło ucha.
Podskoczyłam, a serce zabiło mi mocniej. Spojrzałam na wesołego Nathana z mordem w oczach, a ten uśmiechnął się rozbawiony. Zmrużyłam oczy. Złapał mnie i swoją siostrę zimnymi dłońmi za ręce. Obraz zaczął powoli znikać, ale miałam dziwne wrażenie, że ktoś złapał mnie za drugą dłoń.
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam przeciskać się między drzewa, które stały znacznie bliżej siebie, niż poprzednio. Im szłam dalej, tym było coraz ciaśniej. Nie rozumiałam tego. Zahaczyłam się ubraniem o wystającą gałąź. Przynajmniej tak mi się wydawało. Jak się okazało, to drzewo złapało mnie za ubranie. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam w jego wręcz ogromne. Przeraziłam się nie na żarty. Drzewo podniosło mnie do góry, przez co zaczęłam machać rękami i nogami, i krzyczeć, by mnie puściło. Zdawałam sobie sprawę, że musiało to wyglądać bardzo dziwnie, a za razem zabawnie.
— Puść mnie! — wciąż się wierciłam.
Kopnęłam w korę dębu, ale on jakby tego nie poczuł. Policzki zaczęły mnie palić ze złości. Rzuciłam w drzewo ogniem, ale nic się nie stało. Nawet się nie zapaliło... Zamrugałam oczami i ponowiłam próbę. Efekt był ten sam. Nie dowierzałam. Z całej siły kopnęłam dąb, ale znowu nic się nie stało. Tylko noga zaczęła mnie boleć. Założyłam ręce na piersi i przybrałam beznamiętnym wyraz twarzy. Tak naprawdę w głębi serca bałam się, ale starałam się tego nie pokazywać. Czujnym wzrokiem rozglądałam się dookoła. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy zorientowałam się, że drzewo zmierza do chaty. Wymierzyłam cios w stronę mojego ,,porywacza’’. Gdy to nie podziałało, znowu zaczęłam się szarpać. Jęknęłam, kiedy otworzyły się przede mną drzwi. Spojrzałam z przerażeniem w oczy drzewka, jakbym chciała, by mnie oszczędziło. Czułam się przy tym nadzwyczaj głupio.
— Nie zrobisz tego — syknęłam i poczułam się jak idiotka. Mówiłam do drzewa!
Dałabym sobie rękę uciąć, że dąb się uśmiechnął. Otworzyłam buzię i już miałam coś powiedzieć, kiedy on chciał wrzucić mnie do chaty. W ostatniej chwili złapałam się za jego gałąź, ale dąb swoją drugą ,,ręką’’ złapał mnie od tyłu i zrobił to, co zamierzał. Odciągnął mnie od siebie i jak szmacianą lalkę, wrzucił do środka. Uderzyłam plecami o drewnianą ścianę, po czym głośno upadłam na taką samą podłogę. Posłałam dębowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, ale w tym samym momencie drzwi się zatrzasnęły i zapanowała jeszcze większą ciemność. Odczekałam chwilę, by później zerwać się na równe nogi. Złapałam za klamkę i szarpnęłam drzwi w swoją stronę, ale one ani drgnęły. Zmarszczyłam czoło i tym razem pchnęłam je, ale nie otworzyły się. Ze złości kopnęłam w nie.
— Co ja tu robię? — kucnęłam, oparłam się o ścianę i schowałam twarz w dłoniach.
Wyjrzałam zza palców. Nie mogłam tam siedzieć cały dzień! Poderwałam się z miejsca i szybko podeszłam do najbliższego okna. Próbowałam je otworzyć, ale było tak samo, jak z drzwiami. Zdenerwowana stanęłam przed innym oknem i je też chciałam otworzyć, ale się nie udało. Uderzyłam pięścią w brudną szybę, ale to tylko mnie zabolało. Skrzywiłam się na twarzy. Pomasowałam obolałą dłoń. Zamknęłam czy, a za chwilę szybko je otworzyłam. Miałam nadzieję, że pomieszczenie stanie w płomieniach, ale nic takiego się nie stało. Zaskoczona rozchyliłam lekko usta i szybko ich nie zamknęłam. Rzuciłam kulą z ognia, ale w trakcie lotu niespodziewanie zniknęła. Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Byłam uwięziona.
Rozejrzałam się dookoła. Mimo iż były ciemności, dzięki swoim wyostrzonym zmysłom mogłam co nieco zobaczyć. Na pewno znajdowałam się w jakimś korytarzu, w ktorym nic nie było — przynajmniej tak mi się wydawało — ale za to był długi, jak na taką małą chatkę. Nawet za bardzo.
Wzięłam głęboki wdech i na trzęsących się nogach zrobiłam malutki kroczek do przodu. Nie kryłam się z tym, że trochę się bałam. Przez chwilę stałam w miejscu, ale później zrobiłam kolejne kilka małych kroków. Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy obok zobaczyłam schody. Nie mogłam uwierzyć, że chatka, która z zewnątrz wydawała się być taka mała, w środku była wielkości dużego domu. Schody znajdowały się w pół drogi, a do końca korytarza było jeszcze kilka dobrych metrów!
Serce zabiło mi mocniej. Cichutko poszłam na pierwsze piętro, gdzie również znajdowały się pustki. Jedynie na końcu korytarza były otwarte drzwi, zza których dochodziło mocne światło. Od razu cofnęłam się i odwróciłam. Chciałam zejść na dół, ale przede mną pojawił się czarny kot. Przez chwilę na niego patrzyłam, ale postanowiłam go zignorować. Przewróciłam oczami. Podniosłam nogę w chęci zrobienia kroku, kiedy w tym samym momencie zwierzę głośno zamiauczało. Spojrzałam na kota wilkiem.
— Jesteś — usłyszałam za sobą zrzędliwy głos.
Znieruchomiałam. Na czole zaczęły mi się po pojawiać krople potu, a oddech przyspieszył. Nie wiedząc, co robię, puściłam się biegiem, mimo że nie wiedziałam, jak wydostanę się na zewnętrz. Nawet nie obejrzałam się za siebie, bo bałam się zobaczyć osobę, która przemówiła.
— A ty dokąd się wybierasz? — przede mną wyrosła postać.
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku, rozpaczliwie szukając drogi ucieczki.
— Zatrzymaj się smarkulo!
Powstrzymałam krzyk, jaki cisnął mi się na usta. Zacisnęłam mocno szczęki. Obok mnie przeleciało jasne światło i poczułam, jak wpadam na ścianę, ale niczego nie zobaczyłam. Doskonale czułam coś twardego, ale ściana znajdowała się dobre trzy metry dalej! Zsunęłam się po niewidzialnym ,,czymś’’ na podłogę tuż przed czyimiś stopami. Powili podniosłam wzrok i spojrzałam w czarne, jak węgielki oczy kobiety, które pomimo że było ciemno, świeciły. Wydawało mi się, że moje serce na moment przestało być.
— Miał rację co do ciebie — powiedziała.
,,Co?!’’ — krzyknęłam w myślach.
Zaczęłam unosić się w powietrzu. Z przerażeniem w oczach spojrzałam na kobietę o siwych, potarganych, długich aż do pasa włosach i pomarszczonej twarzy. Staruszka była ubrana w poniszczone ciuchy i uśmiechała się, patrząc przy tym na mnie z wyższością. Od razu domyśliłam się, że była to czarownica. Niby dlaczego się unosiłam?
Otworzyłam buzię, by zapytać, co tu się dzieje, ale zrezygnowałam. Nawet wydawało mi się, że nie wykrztusiłabym żadnego słowa. Czarownica wyminęła mnie i zaczęła iść w stronę schodów, a ja za nią leciałam. O dziwo nie mogłam się ruszyć, przez co czułam się bezsilna i słaba. Uważnie rozglądałam się dookoła. Mogłam znieść wszystko, ale zbliżałyśmy się do pomieszczenia, z którego dochodziło to światło. Co mogłam tam spotkać? A może kogo?
Czarownica weszła do środka, a ja wleciałam za nią. Od razu z głośnym hukiem upadłam na podłogę, uderzając o nią brodą, przez co ugryzłam się w język. Poczułam w ustach smak krwi. Skrzywiłam się. Swoja krew nie była tak dobra, jak człowieka. To musiałam przyznać.
Zdezorientowana skuliłam się przy ścianie. Czułam się jak intruz. W tym pomieszczeniu Rzeczywiście nim byłam, ale przeczuwałam, że nie jestem mile widziana. Wzięłam głęboki wdech i rozejrzała się dookoła. W pomieszczeniu nie było nic, oprócz niewielkiego, drewnianego stolika i krzeseł, co mnie zdziwiło. Ze ściśniętym gardłem przeniosłam wzrok na najbardziej odległą ścianę. Zamurowało mnie, kiedy dostrzegłam tam cztery sylwetki. Przestraszona popatrzyłam na czarownicę, stojącą obok mnie, ale ta tylko uśmiechnęła się sztucznie. Z powrotem spojrzałam na postacie. Mimo iż w pomieszczeniu było jasno, światło akurat tam nie padało. Dziwne.
Poczułam narastający we mnie niepokój. Nie miałam pojęcia, dlaczego tu się znalazłam i kim była ta czarownica. Nigdy wcześniej jej nie widziałam. O to, co się wydarzyło, mogłam jedynie podejrzewać swojego ojca, ale go w pobliżu nie było. Może miał się niebawem pojawić? Może ta czarownica to była jego wspólniczka? A jeśli to właśnie z nią miał ten swój układ? Tylko jaki? O co w tym wszystkim chodziło?
— Eee... — próbowałam wydusić z siebie jakieś słowa. — Co... ja... tu... ro... robię?
Bałam się. Tak naprawę w głębi serca bałam się. Nie miałam pojęcia, co miało się wydarzyć dalej. Ta kobieta mnie przerażała. Wystarczyło, że na mnie spojrzała, a jej chłodny wzrok powodował u mnie ciarki. Co ona ode mnie chciała? Kim były te osoby pod ścianą?!
W oddali usłyszałam, jak zamykają się drzwi. Przełknęłam z trudem ślinę. Czyli ktoś jeszcze był... Z przerażeniem w oczach wpatrywałam się w wejście do pomieszczenia. W myślach odliczałam sekundy, a na moim czole zaczęły pojawiać się pojedyncze krople potu. Wstrzymałam oddech, kiedy w drzwiach ukazała się znajoma mi osoba. Tak sądziłam, że ojciec miał z tym coś wspólnego! Tylko jaki układ miał wampir z czarownicą?
— O co tu chodzi? — zapytałam zdenerwowana. Zacisnęłam dłonie w pięści.
Czarownica uśmiechnęła się słodko, a Michael popatrzył na mnie dziwnie. Skrzyżowałam ramiona i wyczekiwałam jakiejkolwiek odpowiedzi, a wydawało się, że trochę czasu minie, zanim to nastąpi.
— Powie mi ktoś w końcu, co tu się dzieje? — wydukałam.
— Nie musisz wiedzieć — powiedziała z drwiną czarownica.
— Skoro się tutaj znalazłam, to chyba powinnam... — zaczęłam niepewnie.
— A co ci to da, skoro i tak zaraz cię zabiję?
— Co?! — pisnęłam przerażona i odsunęłam się.
Ohydny uśmieszek wiedźmy wywoływał u mnie odruchy wymiotne. Wzdrygnęłam się i na chwilę zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, zauważyłam przed sobą jej twarz, oddaloną od mojej o kilka centymetrów. Wstrzymałam oddech i zszokowana wpatrywałam się w jej ciemne, groźne oczy.
— Szkoda cię. Taka ładna buźka... — poklepała mnie dłonią po policzku, na co skrzywiłam się. — Podobna do ciebie — zwróciła się do Michaela.
Na jej ostatnie słowa zaczęła zbierać się we mnie złość. Nie wiedziałam dlaczego, ale to podziałało na mnie jak płachta na byka. Nienawidziłam swojego ojca z całego serca! Zdenerwowało mnie, że powiedziała, że jestem do niego podobna. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Ten człowiek zniszczył życie mojej rodzinie!
— Co chcesz zrobić? — zapytałam, uważnie ją obserwując.
— Przekonasz się — posłała uśmiech w stronę czterech postaci, stojących w ciemnościach, po czym ponownie zwróciła się do mojego biologicznego ojca: — A ty możesz już iść.
— Co? — na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
— To co słyszałeś! Wynocha! — wskazała wskazującym palcem na drzwi.
— A nasz układ?! — zdenerwował się i podszedł niebezpiecznie blisko czarownicy.
— Słyszałeś, co powiedziałam — syknęła, a w swoje słowa włożyła ogromną ilość jadu. — Idź, póki jestem jeszcze dla ciebie dobra!
— Obiecałaś — w oczach Michaela pojawił się smutek.
Wiedźma zaśmiała mu się prosto w twarz. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc postanowiłam wykorzystać sytuację. Wzięłam głęboki wdech i na czworaka zaczęłam zmierzać w stronę wyjścia. Serce waliło mi jak oszalałe, ale musiałam zachować spokój. ,,Jeszcze troszeczkę’’ — rozpaczliwe powtarzałam w myślach.
— Siostro — usłyszałam za sobą nieznany głos.
Poderwałam się z podłogi i sprintem zaczęłam biec na sam dół. Bałam się nawet spojrzeć za siebie. Przebiegłam cały korytarz i wpadłam na drzwi, prowadzące na wolność. Zaczęłam za nie szarpać, ale one nie miały zamiaru się otworzyć. Waliłam w nie, ale nawet to nie przynosiło wyczekiwanego efektu. Użyłam na nich ognia, ale to też nie podziałało. Moich uszu doszedł szyderczy śmiech.
— Wypuść mnie! — wydarłam się na całe gardło, odwracając się i opierając plecami o drewniane drzwi. — Czego ode mnie chcecie?!
Nie czekając na odpowiedź, rzuciłam, a dokładniej to chciałam rzucić w czarownicę kulą z ognia, ale ta w połowie drogi zniknęła. Ponowiłam próbę, ale stało się tak samo. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Zaczerpnęłam łapczywie powietrza. Niespodziewanie z moich dłoni wystrzeliła woda, a ja sama poleciałam na ścianę za mną. Krzyknęłam zaskoczona i zdezorientowana. Na moje nieszczęście nie mogłam nad tym zapanować. Czarownica wraz z moim ojcem też była zaskoczona zaistniałą sytuacją. Wykierowałam ,,wodospad’’ w stronę wrogów, ale ci zostali uchronieni przez moce wiedźmy. W pomieszczeniu zbierało się coraz więcej wody, a ja wciąż nie mogłam nad tym zapanować. Bezbarwna ciecz sięgała mi już do pasa.
— Zatrzymaj to! — warknęła czarownica.
— Nie umiem! — syknęłam.
W oddali, na schodach, stała kolejna, podobna czarownica. Wywnioskowałam, że to siostra tej, co stała przede mną. Jej wzrok przeszywał mnie na wskroś. Wzdrygnęłam się. Złączyłam ze sobą dowie dłonie w nadziei, że to coś pomoże, ale to jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Walnęłam dłonią o taflę wody, która sięgała mi już niemal do łokci. Miałam dziwne wrażenie, że zaczynam się unosić. Kobieta na schodach zbliżyła się, a woda w moich dłoni zaczęła lecieć jeszcze szybciej.
— Odsuń się! — krzyknęła do niej wiedźma, stojącą obok mojego ojca.
Tamta zrobiła, co kazała. Zniknęła nam z oczu, a woda przestała lecieć. Ucieszyłam się, bo nie sądziłam, że w tak szybkim tempie wypełni pomieszczenie, a była tak wysoko, że zdążyła dosięgnąć mi brody. ,,Wspólniczka’’ Michaela chciała rzucić we mnie jakiś czar, ale w porę schowałam się pod wodą. Zaczęłam płynąć w nieznanym mi kierunku, jednak szybko natrafiłam na coś twardego. Ściana! Jakaś niewidzialna siła wynurzyła mnie.
— Nie tak szybko — powiedziała wiedźma.
W mgnieniu oka znalazłam się w tym samym pomieszczeniu, co poprzednio. Tym razem zostałam otoczona przez pozostałe cztery czarownice. Poczułam silny ból głowy, który był nie do zniesienia. Jęknęłam i skuliłam się na podłodze w kłębek, łapiąc się za obolałe miejsce. Zaczęłam cicho stękać z bólu. Czy to tak bliska obecność tych wiedźm tak na mnie działała?
Znowu uniosłam się w powietrzu. Musiałam zamrugać oczami, bo na pewien moment straciłam ostrość widzenia. Zdezorientowana zaczęłam dookoła błądzić wzrokiem.
— Co z twoją obietnicą? — doszedł mnie głos Michaela.
— Nie ma żadnej obietnicy — warknęła czarownica.
— Mogłem się tego spodziewać — syknął.
— Mogłeś — zaśmiała się. — Ale zaślepiło cię osiągnięcie własnego celu. Na moją korzyść oczywiście.
Wyobrażałam sobie, jak na jej twarzy pojawia się ten obrzydliwy uśmiech.
— Zapamiętaj jedno — ponownie się odezwała. — Nazywam się Hilda, a ja nigdy nie dotrzymuję obietnic. Bawię się kosztem innych, by osiągnąć swój cel. Tak jak ty sam. Zapomniałeś? Przecież wszyscy o tym mówili. Myślałeś, że stanę po twojej stronie? Za kogo mnie masz?
,,Hilda?!’’ — wydarłam się w myślach i ogarnął mnie jeszcze większy strach. ,,Ona?! Ale jakim cudem i dlaczego?! Co ona ode mnie chciała?!’’
— Zdzira — powiedział Michael. Wiedźma właśnie uraziła jego dumę.
Wampir rzucił się na Hildę, ale w jednej chwili został unieruchomiony. Wytrzeszczyłam oczy. Zastygł w bezruchu. Miał możliwość ruszania jedynie głową. Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Zrobiło mi się go żal, gdy w jego oczach zobaczyłam smutek, ale i nienawiść. Zastanawiało mnie, co to był za układ, jednak nie wiedziałam, czy chciałam się tego dowiedzieć.
— A teraz zajmiemy się tobą — Hilda zwróciła się do mnie. Przełknęłam ślinę.
— Nie — powiedział pewnie Michael.
— Teraz będziesz zgrywał dobrego tatusia? — zaśmiała się wiedźma wraz ze swoimi siostrami. — I tak nie możesz nic zrobić.
— Ale my możemy — powiedział... Nathan?! — Nie waż się jej tknąć.
Zaczęłam się uśmiechać jak głupia, kiedy zobaczyłam jego i stojącą za nim Jessicę. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa! Moje serce ogarnęło ogromne szczęście. Poczułam dużą ulgę. Z iskierkami radości w oczach wpatrywałam się w pewne twarze przyjaciół. Tak ich mogłam nazwać, prawda?
— A wy tu czego?! — zniecierpliwiła się Hilda. — Jak się tu dostaliście?!
— Lekcje babci nie poszły na marne — Jessi wypięła dumnie pierś.
— Sami się o to prosiliście.
Hilda rzuciła jakimś czarem w Jessicę i Nathana, ale młoda czarownica użyła innego czaru w obronie. Czułam się dziwnie, ponieważ ja nie mogłam nic zrobić. Wisiałam w powietrzu, a do tego nie mogłam się ruszyć, co zaczynało mnie denerwować. Do tego ścierpła mi prawa dłoń. Jessica jakby słyszała moje myśli, bo coś mruknęła pod nosem i wylądowałam z głośnym hukiem na podłodze. Zgarnęłam z czoła mokre kosmyki włosów i podniosłam się na równe nogi. W ułamek sekundy przede mną stanęła jedna z sióstr Hildy. Znowu poczułam silny ból, który rozsadzał moją czaszkę od środka. Nie wytrzymałam i upadłam na kolana, łapią się za obolałe miejsce. Nie rozumiałam, co się ze mną działo, ale wiedziałam, że nie było to coś dobrego.
Po pomieszczeniu rozszedł się głośny ryk, co zmusiło mnie do spojrzenia w stronę, z której właśnie dochodził. Zamarłam, kiedy ujrzałam czarne stworzenia dwa razy większe od człowieka. Były masywne. Na skórze miały dziwne, ciemne plamy, które ledwo co było można dostrzec, a ich przerażające oczy były krwisto czerwone. Z ich buzi wydobywały się głośne ryki, a na zewnątrz wystawiały swoje ogromne zębiska. Było ich czterech. Nie fair jak na dwie osoby. Chodziły na tylnych łapach — inaczej nie dało się tego nazwać — i z nich, jak i z przednich rąk wystawały ogromne pazury. Myślałam, że zaraz zemdleję. Dlaczego to nie był sen?!
— Odpuść im — powiedział Michael. Od kiedy w nim taka dobrotliwość? Nie wyglądał na tego.
— Mogli tu się nie pchać — na twarzy Hildy pojawił się uśmiech szaleńca.
Dziwne stwory rzuciły się na rodzeństwo Hiller.
— Nie! — wydarłam się.
Wstałam, ale zaraz pod wpływem silnego bólu znowu upadłam. Próbowałam się podnieść, ale nie mogłam. Do oczu zaczęły cisnąć mi się łzy. ,,Dlaczego wszystko działo się z mojego powodu? Czemu wszyscy musieli się narażać, by ratować mój tyłek?’’ — myślałam.
— Zostawcie ich! — syknęłam.
Cudem udało mi się wstać. Nie mogłam pozwolić, by Jessice i Nathanowi coś się stało. Zachwiałam się, ale mimo to ruszyłam w stronę czarownic. Stworzyłam z ognia kulę, lecz ta wybuchła mi w dłoniach, na co wiedźmy zaczęły się śmiać. Spojrzałam na nie wilkiem. Zrobiłam chwiejny krok i znowu upadłam. Im znajdowałam się bliżej sióstr, tym czułam się jeszcze gorzej i słabiej, a ból narastał.
— Niech się wypełni — szepnęła Hilda. — Czas odebrać ci moce.
— Co? —wychrypiałam niezrozumiale.
Mruknęła coś jeszcze pod nosem. Dookoła mnie pojawiła się czarna mgła, przez co miałam wrażenie, że zaczynam się dusić. Nabierałam łapczywie powietrza, ale uczycie nie znikało. Machałam rękami, jakbym chciała odgonić od siebie mgłę, ale to nic nie dawało. To było do przewidzenia.
Poczułam jak uchodzi ze mnie cała siła. Nie mogłam podnieść nawet ręki. Byłam tak bardzo słaba. Niespodziewanie moim ciałem zaczęły wstrząsać silne dreszcze. Z bólu zaczęłam wyginać się na wszystkie strony. Wytrzeszczyłam oczy i wykrzywiłam usta. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Nie mogłam tego znieść. Nie mogłam tego powstrzymać! Musiałam przypominać osobę, która dostała ataku padaczki. Cała drżałam. Miałam sztywne kończyny, a moje ciało mimo to wciąż się wykręcało we wszystkich kierunkach. Podejrzewałam, że będę miała siniaki.
Po policzkach zaczęły mi spływać pojedyncze łzy. Zacisnęłam mocno w prostą linie suche usta. Nie mogłam doczekać się momentu, kiedy to przestanę się rzucać. Z miejsca, gdzie znajdowało się moje serce, wyszły cztery płomienie. Jeden czerwono-pomarańczowy, jak ogień. Drugi brązowy, jak ziemia. Trzeci błękitny, jak woda widziana z daleka. Czwarty natomiast był przeźroczysty, ale było widać jego kontury. Był jak powietrze. Przecież to żywioły... Ale jak to możliwe?
Każdy płomień powędrował do jednej z czarownic, oprócz Hildy. Na wszystkich ich twarzach pojawił się ogromny triumf. Wiedźma, do której nie powędrował żywioł, zaczęła szeptać coś niezrozumiałego i płomyki zaczęły wchodzić w serca jej sióstr. Rozchyliłam lekko usta i nabrałam przez nie powietrza. Nie mogłam nic powiedzieć. Czułam się taka bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Nawet czegoś powiedzieć. Czułam dziwną pustkę.
Siostry zaczęły się szatańsko śmiać. Przełknęłam ze zdenerwowaniem ślinę i zdołałam przewrócić głowę na bok. Nie miałam zamiaru na nie patrzeć. Natknęłam się wzrokiem na ojca. Patrzyłam na niego zmęczona. W jego oczach kryła się rozpacz, żal, a jednocześnie nienawiść. Na początku myślałam, że była ona skierowana do mnie, ale gdy spojrzał na mnie to z czułością i ze smutkiem. Nawet ze współczuciem. Wydawało mi się, że były to jedynie pozory, ponieważ nie chciało mi się wierzyć, że w tak krótkim czasie zmienił postępowanie w stosunku co do mnie.
Zamknęłam oczy. Tak szybko się poddałam. Było mi źle z tą myślą. Ale byłam taka słaba.
W pewnym momencie usłyszałam głośny huk. Automatycznie przeniosłam wzrok w stronę Jessi i Nathana. Brakowało potworów, jakie ich atakowały, ale Jessica miała umazaną na czarno całą twarz. Czyżby to w jej dłoniach coś wybuchło? Czarownice od razu zareagowały i zaczęły atakować rodzeństwo. Zaczerpnęłam przez zęby powietrza i zmusiłam ciało, by wstać. Jakimś cudem udało mi się, ale zakręciło mi się w głowie i niewiele brakowało, a upadłabym. Kątem oka widziałam, jak Michael usiłuje się ruszyć, ale jego próby szły na marne.
— Andrea — powiedział szeptem. Zamarłam. — Pomóż mi.
Spojrzałam na niego z politowaniem. Że też miałam pomagać mu po tym, co zrobił? Za kogo on mnie miał? Nie spodziewałam się, że będzie śmiał prosić mnie o pomoc. Po takim czymś?! Sądziłam, że nie da się, by upaść tak nisko.
— Co? — powiedziałam półgłosem z niedowierzaniem.
— Pomóż mi — błagał.
— Chyba śnisz — syknęłam. Mimo to głos mi drżał.
— Ona mnie zabije...
,,To gdzie miałeś głowę wcześniej?’’ — przeszło mi przez myśl. Czy potrafiłam być bezduszna? Zerknęłam niepewnie na ojca. Jego rysy twarzy były łagodne, a w oczach wyczytałam szczerość i smutek. Zrobiło mi się go żal, ale... Stop! On mogł kłamać! Na pewno tak było! Nie mogłam dać omotać mu się wokół palca. Przecież to właśnie on zadawał się z Hildą i zniszczył szczęście mojej rodzinie! Czy taki człowiek, a raczej wampir, mógł być dobry?!
— Kłamiesz — powiedziałam wprost, ale sporo kosztowało mnie wypowiedzenie tych słów.
— Nie — zaprzeczył i spróbował się poruszyć. — Mówię prawdę. Uwierz mi!
— Dlaczego mam to zrobić? — zmrużyłam oczy.
— Po prostu mi zaufaj.
Prychnęłam.
— Tobie? Po tym, co zrobiłeś? Nie ma mowy! — powiedziałam głośno.
— Później wszystko ci wyjaśnię — szepnął.
Przez niego zaczęłam się wahać. Musiał to zauważyć, bo uśmiechnął się pod nosem. Nawet gdybym zdecydowała się mu pomóc, to nie miałabym jak to zrobić, ponieważ Hilda rzuciła na niego jakiś czar, a ja czarownicą nie byłam. Zacisnęłam dłonie w pięści i oddaliłam się od niego.
— Andrea! — krzyknął.
— Co?! — warknęłam, odwracając się.
— Nie jesteś taka — wypomniał mi i przechylił lekko głowę na bok.
Koło mojej głowy przeleciała ogniowa kula. Pisnęłam i odskoczyłam na bok. Zdezorientowana zaczęłam rozglądać się na boki i ujrzałam jedną z wiedźm. W dłoniach tańczyły jej płomienie, a ona sama uśmiechała się jak szaleniec. Cofnęłam się do tyłu, a kolejna kula zaczęła lecieć w moją stronę. Zrobiłam unik, a że byłam jeszcze trochę słaba, upadłam na podłogę. Jęknęłam i potarłam obolałe ramię. Podniosłam wzrok i przed oczami mignął mi ogień. Już po chwili poczułam zapach spalenizny. Super! Wiedźma przypaliła mi włosy!
— Ej! — powiedziałam z wyrzutem. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech sprawczyni.
Poderwałam się na nogi. Miałam zamiar niezauważona uciec, ale czarownica w porę mnie zauważyła i ponownie zaczęła atakować. Rzucała we mnie swoimi kulami, przed którymi uciekałam. Kątem oka widziałam, jak one zatrzymują się na drewnianych ścianach pomieszczenia, nie pozostawiając na nich żadnego śladu. Tylko jak? Przecież to było drewno! Ogień zaczął zmierzać centralnie na mnie i w ostatnim momencie wskoczyłam za stół, który wcześniej przewróciłam na podłogę, by jego blat mnie chronił. Odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że tylko na moment. Wzięłam kilka głębokich wdechów i starałam się uspokoić. Serce waliło mi tak szybko i mocno, jak po maratonie!
— Przede mną się nie ukryjesz — usłyszałam.
Już po chwili stół, za którym się ukrywałam, stanął w płomieniach. Wbiłam w niego przerażony wzrok. Wybiegłam zza niego jak oparzona dopiero wtedy, jak zaczynało się robić niebezpiecznie. Chwila... Przecież wciąż było niebezpiecznie!
Zacisnęłam mocno szczęki. Poczułam, jak coś gorącego wpadło mi pomiędzy nogi. Krzyknęłam, bo zaczęło mnie piec i sprawiać taki ból, że upadłam. Już po chwili usłyszałam śmiech tej głupiej wiedźmy. Niespodziewanie zaatakowała mnie fala wody. Zachłysnęłam się bezbarwną cieczą i zaczęłam kaszleć. Pod wpływem jej siły, wpadłam do wody, jaka była na dole, wcześniej spadając ze schodów. Czułam się głupio, że nie mogłam nic zrobić. Przez pewien czas nie wynurzałam się z wody, ale zrobiłam to socjalnie. Gdy zaczęło brakować mi powietrza, wypłynęłam na powierzchnię. Na szczęście nikogo nie było w pobliżu. Dopłynęłam do schodów i wynurzyłam się. Najciszej jak się tylko dało, weszłam po schodach na górę. Denerwowało mnie, że buty strasznie mi człapały. Skrzywiłam się na twarzy.
Niezauważona stanęłam koło drzwi i spojrzałam, co działo się w środku. Jedna z czarownic — ta, co atakowała mnie — miała zamiar wycelować w Jessicę. Odruchowo zaczęłam biec w kierunku przyjaciółki i przewróciłam ją na podłogę w momencie, kiedy nad nami przeleciała kula z ognia.
— Jednak żyjesz — powiedziała z drwiną wiedźma.
,,Jak te wiedźmy można pokonać?!’’ — pomyślałam.
Z Jessi wstałyśmy i zaczęłyśmy uciekać przed siostrą Hildy. Ona jak i Hiller rzucały czarami, a ja nic nie robiłam, bo nie wiedziałam, co. Przecież nie miałam już swoich mocy. A tak w ogóle to nie umiałam się bronić...
W pewnej chwili naszła mnie myśl, która mogła nas uwolnić od wroga, ale nie byłam pewna, czy to zadziała.
— Czy czarownice można zahipnotyzować? — zapytałam Jessicę.
— Tak, a... Aha. Dasz radę? — spytała z nadzieją.
— Możliwe... — zagryzłam dolną wargę.
— To dawaj. Jak coś, to stoję obok — uśmiechnęła się szeroko.
Odwzajemniłam gest i odwróciłam się w stronę wiedźmy. Ta zdziwiona zatrzymała się i zmarszczyła czoło. Pewnie szukała jakiegoś podstępu, mającego na celu wyeliminowanie jej. Uśmiechnęłam się w duchu. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się. Spojrzałam jej głęboko w oczy. ,,Zacznij atakować swoje siostry’’ — pomyślałam. Nic się nie stało. Jedyne co, to czarownica zaczęła formować w dłoniach kulę. Radziła sobie z żywiołem dużo lepiej, niż ja.
— Zacznij atakować swoje siostry — powiedziałam na głos, kiedy już miała w nas wymierzyć.
— Co? — wytrzeszczyła oczy.
— Zacznij atakować swoje siostry — powtórzyłam, ale już pewniej i dobitniej.
Siostra Hildy na chwilę stała się rozkojarzona. Przyglądałam jej się uważnie i starałam się określić, czy czasem nie udaje. Nie było tak, ponieważ odwróciła się na pięcie i rzeczywiście zaczęła atakować swoje siostry.
— Udało ci się! — powiedziała radośnie Jessica.
— Udało mi się! — powiedziałam takim samym tonem.
Uśmiechnęłam się z triumfem i odwróciłam, ale wpadłam na kolejną czarownicę. Ze strachu krzyknęłam, ale szybko zorientowałam się, że ona wcale się nie ruszała. Zamrugałam oczami i z wymalowanym strachem spojrzałam na Jessicę. Ta wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie. Wypuściłam z ust powietrze.
— To twoja sprawka? — bardziej stwierdziłam, już zapytałam.
— Aha! — powiedziała radośnie.
Pokiwałam głową z uznaniem. Jeszcze ostatni raz spojrzałam na wiedźmę. Na jej przerażony wyraz twarzy. Z westchnieniem odwróciłam się.
— Musimy uciekać, bo nie damy rady. Przeteleportujemy się — szepnęła Hiller.
— Dobrze. Gdzie Nathan? — zapytałam.
— Tu — usłyszałam centralnie koło ucha.
Podskoczyłam, a serce zabiło mi mocniej. Spojrzałam na wesołego Nathana z mordem w oczach, a ten uśmiechnął się rozbawiony. Zmrużyłam oczy. Złapał mnie i swoją siostrę zimnymi dłońmi za ręce. Obraz zaczął powoli znikać, ale miałam dziwne wrażenie, że ktoś złapał mnie za drugą dłoń.
Z dedykacją dla Alissy i Dorcas Meadowes-Black, które nieświadomie mnie natchnęły! Dzieki Wam kochane zrodził się pomysł na siostry Hildy! :D :D :D
Witam kochani! :3
W końcu przybywam z kolejnym rozdziałem! Uf! Udało mi się go napisać przed wyjazdem! xD Tak. Wyjeżdżam za jakąś godzinkę ( już nie kładę się spać, bo nie ma sensu xD ) i nie będzie mnie aż do 19 sierpnia. Z tego też powodu nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowy rozdział. W wolnej chwili będę się starała coś naskrobać, jak i wpadać do Was na blogi ( prędzej czy później i tak Was nawiedzę ) :D
Dla tych, co nie przeczytali ostatniej notki: Zmieniłam fabułę opowiadania. W poprzedniej notce jest ( w zakładce ,,O blogu’’ opis też już został zmieniony ) nowa fabuła. No i skoro jest nowa, to zrobię nowy zwiastun, ale to już dopiero po powrocie do domu :D
A jak Wam podobał się rozdział? Chyba wspominałam, że będzie się dużo działo? xD Zaskoczyłam Was? Mam nadzieję, że tak! Starałam się! ;3 Szczerze powiedziawszy, to ja jestem zadowolona z rozdziału ( a często to mi się nie zdarza ). A Wy co sądzicie? Powiem tylko, że teraz będzie się pojawiało sporo nowych rzeczy! Mam nawet w planach wprowadzić trzech nowych bohaterów ( nie od razu wszystkich ), ale niestety nie mam pojęcia, kiedy to będzie. Wszystko wyjdzie w praniu! :D
Standardowo mam do Was prośbę. Jeśli znaleźliście jakiś błąd, to proszę Was bardzo, skopiujcie odpowiedni fragment! Ze wskazaniem tylko słowa jest problem znaleźć xD
Hm... I przepraszam, że nie powiadomiłam Was o rozdziale, ale brak czasu xD
Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! Ściskam mocno! :***
Maggie
Zaklepane :D niedługo pojawi się tu komentarz :)
OdpowiedzUsuńNo hejo kochana, już jestem ;)
UsuńRozdział cudowny, zresztą jak zwykle :*
Jak a Cię ubóstwiam laska :*
Nie no ten domek to wystrzelił mnie w kosmos, no i nie mogłam z tego drzewa na początku hehe :D
Ona wchodzi do tego domku, który stawia pozory przytulnej chatki, a tu takie coś! Czarownice, jej ojciec, po protu bosko to wszystko stworzyłaś, Magg :*
Świetny klimat!
I szkoda mi się zrobiło jej ojca :( Nie wiem dlaczego, ale jakaś cząstka mnie mówiła, że można mu zaufać :* Być może się mylę, ale ja nie byłabym chyba tak silna jak Andrea i chyba poddalabym się jego prośbom... Chociaż... Podziwiam główną bohaterkę, że ona się nie dała :D hehe :)
Mój boski Nathan, wkracza do akcji, jak ja go kocham!!
" Podskoczyłam, a serce zabiło mi mocniej. Spojrzałam na wesołego Nathana z mordem w oczach, a ten uśmiechnął się rozbawiony" - mi również serce zabiło o wiele mocniej, gdy to przeczytałam :*
Kochana, Ty stworzyłaś niesamowity świat, masz wieki talent do pisania i nieograniczoną wyobraźnię :*
Dziękuję Ci za to, że piszesz :D
No i wierzę w to całym sercem, że niegdyś, gdy pójdę do księgarni znajdę tam książkę Twojego autorstwa, no i oczywiście pojadę do Ciebie po autograf :*
Jak ja Cię kocham, laska :*
Pozdrawiam mocno i życzę miłego wyjazdu :*
Twoja Vicky :*
Cieszę się ogromnie kochana, że Ci się podoba! :D Hehe. Gdybyś wiedziała jak śmiałam się, jak pisałam z tym drzewem xD Mi też zrobiło się szkoda taty Andrei, ale jeszcze Was zaskoczę :3 Dziękuję kochana za tyle wspaniałych słów, które jak zawsze wywołały ogromny uśmiech na mojej twarzy! I cieszę się baaardzo, że wywołałam tyle emocji! :P Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńPo przeczytaniu nowego pomysłu wiedziałam, że będzie ciężko to wszystko ogarnąć, ale tera, to ja mam wodę z mózgu. Dosłownie musiałam przeczytać jeszcze raz poprzedni rozdział, żeby zrozumieć co się dzieje. Nigdy bym nie wpadła na tak genialny pomysł. Czyżby Tatuś nie był tak czysto zły jak o nim myślałam :-/
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu i będę (nie)cierpliwie czekać na nn.
Miłych wakacji i do następnego :-*
incaligo
Cieszę się ogromnie kochana, że podoba Ci się pomysł i że się nie pogubiłaś! :D Dziękuję za miłe słowa! Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńMadziu, czy ja źle widzę, czy tutaj jest mało komentarzy! Jak ludzie mogą tak postępować. Genialne opowiadanie, a ja jestem na podium w komentarzach! Akcja rozkręciła się na maksa i teraz już nie wiadomo na czego się spodziewać. Zaskakujesz mnie i pewnie resztę czytelników na każdym kroku. Teraz to już nie wiem, kto jest tym dobrym, a kto tym złym. Ojciec Lexi już mi nieźle w głowie namieszał. No po prostu brak słów! Oczywiście w tym dobrym sensie. Czekam na kolejne opowiadanie, po za tym wypoczywaj na wakacjach! ;* Pozdrawiam!
Haha! Rozdział wstawiłam dopiero wczoraj w nocy, a teraz większość osób wyjechała xD Cieszę się bardzo, że tak Cię zaskoczyłam i że Ci się podoba! To dla mnie sama radość! :D A tata to chyba Andrei xD Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńCzemu jej moce? Pomimo, że nad nimi nie panowała były jej. Rozdzisł genialny, siostry potworne, a ojciec głupi. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńWszystko zostanie wyjaśnione w kolejnym rozdziale :D Cieszę się bardzo, że Ci się podobało. Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńA to wstrętny badyl, nie ładnie łapać w gałęzie ludzi!
OdpowiedzUsuńAkcja biegnie i biegnie i przestać nie może. Teraz, to ja już się naprawdę wszystkiego spodziewam. Ojciec Lexi jest do niczego.
Ta chata... jak z jakiegoś horroru albo science fiction. Czarownice, tatuś... ojojojo.
Jak już mówiłam, ojciec Andrei jest do niczego.
Nathan. Prawie padłam, kiedy przeczytałam że to tylko Nathan, po tym rozdziale spodziewałam się wszystkiego, serio.
http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam w wolnej chwili ccccc;;;;;;
Buziaki, weny, weny i jeszcze raz miłych wakacji!
Hariet
Haha! To z drzewem to było (nie)planowane xD Heh. Chyba ojciec Andrei :P Cieszę się, że rozdział Ci się podobał! Jeszcze zaskoczę Was wieloma rzeczami! :D Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńOł je! Przeczytałam! <3
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam błędów, więc gratuluję! :D
No kurcze, tego to się nie spodziewałam! O.o Andrea nagle zachowuje się mniej dziecinnie (zwykle w ten sposób o niej myślałam :P), brawo za jej odwagę, którą pokazała oraz zaradność, której również nie brakowało! ^^
Siostry i wiedźma... Hm. Skojarzyło mi się z Emmą Frost i jej kukiełkami. ;3 Więc chodziło o niecodzienne moce Andrei! Jej ojciec zawarł z Hildą sojusz - prawdopodobnie chciał odzyskać swoją utraconą miłość (no trochę go rozumiem) w zamian za umiejętności swojej córki (dobrze, że nie chodziło o jej życie), no chyba że coś źle wywnioskowałam. xD
Jakoś tak Nathan w czasie tej potyczki się zgubił, nie wiem co wtedy robił, ale i tak dobrze, że zjawił się w odpowiednim momencie z Jessi. :D
Zastanawia mnie, czy dziewczyna kiedykolwiek odzyska swoje moce, bo jeśli nie, to i tak zostają jej te wampirze (przydatne jak widać :D). ;3
Czuję, że druga ręka należała do Michaela, już się nie mogę doczekać jak rodzeństwo się na niego rzuci, a Andrea będzie go bronić... (To znaczy, myślę, że tak by mogło być xD). ^^
Ogólnie rozdział czytało się z zapartym tchem, bo działo naprawdę wiele istotnych zdarzeń! <3 Bardzo mi się podobało i... Przez dwa tygodnie?! Przez AŻ dwa tygodnie będę musiała czekać na kolejny rozdział...? :/ A to katorga!
Jak już Ci życzyłam - baw się dobrze (koło Kołobrzegu xD Nie mogę, tak mnie to śmieszy!!! :D :D) I wracaj do nas szybko! :*
Oceanu weny kochana! :**
~Rebb~
Jejku! To mam nadzieję, że tych błędów nie będzie xD Ha! A widzisz! Jednak Andrea potrafi zachowywać się na dziewczynę, na jaką przystało :D Czy dobrze wywnioskowałaś, to już w kolejnym rozdziale się dowiesz :3 Czy Andrea odzyska moce, to w swoim czasie się dowiesz. Ach! Do Michaela mam jeszcze plany :D Cieszę się ogromnie, że rozdział Ci się podobał. Postaram się go napisać jak najszybciej! ;) Haha! To ,,koło Kołobrzegu’’ mnie też śmieszy xD Dziękuję bardzo! Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńWitam Panią :D
OdpowiedzUsuńWow jaki świetny rozdział. Bardzo mi się podobał. Jest pełen tajemniczości, straszny i trzymający w napięciu. Ojciec Andrei chyba się trochę zagalopował i oczywiście on na tym stracił. Bardzo dobry pomysł z tymi dodatkowymi czarownicami, bez nich nie byłoby takiej akcji. I co teraz będzie, jak Andrea straciła moce, ciekawe czy odzyska. :)
Ci jej przyjaciele zadziwiająco zawsze ją znajdują, zacznę myśleć że mają GPS.
Błędów nie znalazłam, wyjątkowo. Wszystkie przecinki są, literówek nie ma i zdania są spójne. Bardzo udany rozdział, gratuluję! No i nie nadużywasz tych 3 kropeczek, jestem bardzo zadowolona.
Powiadasz, że nas nawiedzisz? to brzmi jakbyś była duchem :D
Życzę również miłego wyjazdu, a na kolejny rozdział spokojnie poczekam :)
Pozdrawiam ciepło ślę buziaki :* ♥
Cieszę się ogromnie, że rozdział przypadł Ci do gustu! :D Też uważam, że bez sióstr Hildy nie byłby akcji :D A czy Andie odzyska moce, to zobaczysz :3 Hahaha! Fakt! Zawsze ją znajdują, ale przypominam, że Jessi to czarownica, a Nathan to wampir ( wywęszy ) xD Jejku! Naprawdę nie ma błędów? Jestem w szoku! :D :D :D Hehe. Wolałabym być wampirem, choć czarownicą nie pogardzę xD Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńOjej! Jakim cudem Cię natchnęłam?! Jak?! W każdym razie dziękuję za dedykację. Rozdział cudowny. Tyle było w nim emocji, że gryzłam paznokcie z nerwów. Już myślałam, że wszystko skończy się tragicznie a tu nagle pojawia się Nathan. Czekam na next i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Dorcas
P.S. Zapraszam Cię na http://dorcas-pisze.blogspot.com/
Nie dziękuj kochana za dedykację! :D A natchnęłaś mnie, bo: Pamiętasz, jak kiedyś czytałam u Ciebie rozdział na blogu o Kornelii? Tam pojawiły się siostry, które władały nad żywiołami. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł ( ale później go dopracowałam xD ). I ponownie za to dziękuję! ♥ Cieszę się bardzo, że wywołałam tyle emocji. Na bloga z miłą chęcią bym wpadła, ale niestety czytam już ich naprawdę bardzo dużo i się nie wyrabiam. Przepraszam... :( Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńNie dałam o tym znać pod poprzednia notką, ale zapoznałam się z informacjami i jestem jeszcze bardziej ciekawa, co tam się może wydarzyć ^-^
OdpowiedzUsuńCóż, tutaj najwyraźniej czarownice dzielą się na te przyjazne i na te wredne. Nie mam pojęcia, dlaczego Hilda i jej siostra się tak uwzięły na naszą Andię. Już nie dziwi mnie nawet to, że nie dotrzymały słowa Michaelowi, bo po takich się można było tego właściwie spodziewać. Tak się zastanawiam, dlaczego one tak się właśnie przyczepiły do Andrei. Może odbierając jej moce same chciały je sobie przywłaszczyć lub wzmocnić się? Nie mam pojęcia.
Wspominałam już, że uwielbiam Michaela? :D Przeczuwam, może niesłusznie, ale przeczuwam, że stosunki jego i jego córki niedługo się poprawią.
Umieram z ciekawości co do tych nowych postaci, ciekawi mnie szczególnie, czy oni też będą fantastycznymi istotami ^-^
Przepraszam za nędzny komentarz, ale zaledwie parę godzin temu wróciłam do naszego pięknego kraju kwitnącej cebuli, muszę się ogarnąć XD
Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i życzę mnóstwa weny ;)
Cieszę się ogromnie, że udało mi się Ciebie jeszcze bardziej zaciekawić! :D Masz ciekawe podejrzenia co do czarownic. Owszem. Moce chciały za wszelką cenę odzyskać, a dlaczego? To już w następnym rozdziale powinno się wyjaśnić :3 Ale wampiry i wilkołaki, tak jak czarownie też będą się dzieliły na te dobre i złe :D Och! Też lubię Michaela! I kto wie? Może masz rację? :P Od razu powiem, że nowe postacie też będą fantastycznymi postaciami ( 2 wampiry i wilkołak :3 ). O! A ja właśnie wyjechałam ( obecnie to siedzę na plaży i odpowiadam na komentarze xD ). Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńMadzia, Madzia, Madzia, Madzia! Nawet nie wiesz jak fajnie czytało mi się ten rozdział na łonie natury (czytaj: działka) Jestem strasznie padnięta słońcem a czas goni mnie do tego aby pakować się na wyjazd ;-; Melduję się że przeczytałam a komentarz dopełnię jutro. Miłego pobytu nad morzem :D
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie kochana, że Ci się podobało! To dla mnie najważniejsze! :D I dziękuję bardzo! Również Tobie życzę miłego pobytu! :3 Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńPrzepraszam, przepraszam, przepraszam! Miałam napisać ten komentarz 3 dni temu, ale wszystko jest teraz na mojej głowie! Awwww, ja chce już na wakacje! Dobra, troszkę krótko dzisiaj bo jeszcze lecę do nowego mieszkania.
UsuńAkcja się coraz szybciej się rozkręca! Bardzo mi się to podoba. Trochę zwariowałam przy siostrach, ale kocham żywioły więc pojechałam dalej i ogarnęłam ;) Naprawdę dużo akcji tu było. Tak trzymaj! Nie było nudy!
Czekam na kolejny rozdział! Mam nadzieję że jak najszybciej! No i miłych wakacji! ^^
Nie szkodzi. Cieszę się, że już jesteś :D Cieszę się ogromnie, że rozdział Ci się podobał i że się nie pogubiłaś. Akcji jeszcze będzie sporo. Rozdział postaram się napisać do końca tygodnia, ale nie obiecuję. Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńO matko! To się porobiło! Czyżby ta druga osoba , która złapała Andreę za rękę to jej ojciec? A może jednak czarownica? Co z mocami Andrei?! Niech je odzyska!
OdpowiedzUsuńJuż w kolejnym rozdziale przekonasz się, kto złapał ją za rękę ( jak na razie tylko Ty zwróciłaś na to uwagę xD ). A jeśli chodzi o moce Andrei, to będziesz musiała jeszcze poczekać (: Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńHilda miała cztery siostry i każda zabrała Andrei po jednym z żywiołów. Teraz mogą te moce w złych celach wykorzystać. No i co te wszystkie czarownice chciały od Andrei że ją uwięziły w tej chacie.
OdpowiedzUsuńMichael najpierw zawiera układy z czarownicami, jeszcze niszczy Andrei rodzinę a teraz chce żeby Andrea go uwolniła. Szybka zmiana.
Czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa co się dalej wydarzy.
Weny życzę.
PS: Dziękuję za dedykację :).
Już w kolejnym rozdziale postaram się wytłumaczyć. Przynajmniej większości rzeczy :D Hehe. Michael powinien jeszcze Was zaskoczyć. Już w kolejnej notce przekonasz się, dlaczego tak robił ^-^ A za dedykację nie dziękuj. Natchnęłaś mnie! :D Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńBardzo szybko wprowadziłaś te siostry. Dopiero co dowiedzieliśmy się, że ktoś taki może współpracować z Michaelem, a one już się pojawiły. Wydało mi się troszkę naciągane, że Andrea (z pomocą oczywiście) poradzili sobie z nimi. Miałam wrażenie, że to silne czarownice, a początkujący dhampir dośc łatwo dał sobie z nimi radę. No i zawiodłam się trochę na Michaelu bo myślałam, że jest rozsądniejszy. Zaplanował z zimną krwią, że wykorzysta biedną kobietę do spłodzenia dziecka, potem to dziecko chciał skrzywdzić i wydawał się naprawdę zły, a tutaj taka wpadka... xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział! ;) ;*
Heh. Chciałam w końcu je wprowadzić xD Hm. Może rzeczywiście trochę było to naciągane, ale już napisałam, to zmieniać nie będę xD No tak. Michael zaliczył wpadnę. Jednak nie wszystko idzie po naszej myśli xD Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńŁączę się w bólu z Andreą, przypalone włosy to coś strasznego! W ogóle to tutaj było tyle akcji, do samego końca myślałam, że uda im się jakoś uciec, że jej ojciec coś zrobi, że nie zabiorą jej mocy, do samego końca, no! I co? I zabrali! Hilda jest okropna, a jej siostry nie lepsze! i na miejscu Andrei to za nic w świecie nie uratowałabym Michaela. Wiedźma go oszukała - niby czego się spodziewał? W końcu ona jest zła! I jak się okazuje, dużo bardziej przebiegła od niego. Nagle się z niego zrobił taki tchórz, że błagał o pomoc tę, która niedawno chciał z zimną krwią wykorzystać! Czuję do niego taką niechęć, że mam normalnie ochotę coś rozwalić!
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to zastanawiam się, kto ja na koniec złapał za rękę. Mam dziwne przeczucie, że właśnie tatusiek, czego bym bardzo nie chciała, bo zasługuje, żeby się na słońcu spalić. Ugh... Pisałam już, że go nie lubię? xD
Czekam na następny, i życzę oceanów weny :*
Racja. Przypalone włosy to coś okropnego xD Ta akcja była planowana. Będzie takich jeszcze więcej, ale nie wiem, kiedy. Nie dziwię się, że nie lubisz Michaela. Jego zachowanie jest karygodne, ale już w kolejnym rozdziale dowiesz się, dlaczego taki jest :P A kto ją złapał za rękę? Już w kolejnej notce :3 Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńNo w końcu :D Nareszcie dodałaś nowy rozdział! Ja żadnych błędów nie zauważyłam... a nawet jeśli jakieś są to nie chce mi się ich szukać xD
OdpowiedzUsuńHilda, Hildzia, Hildziunia, Hildziunieńka, Hildziuniunieńka... xD Faza na zdrobnienia xD
Rozdział jak zwykle świetny! Niech zgadne, kto złapał Andreę za rękę? (Bo to niemożliwe żeby ktoś nie złapał, znając ciebie xD ) Michael? (Wredny Mike? ) A może jakaś siostra Hildziuniunieńki? ( Może siostra ,,Paliwłosa''? ) A może sam Hildziak(czyt. Hilda xD ) (Ahh... ta nasza Hildziunia... )
▲▼▶◀ Pozdrawiam i życzę weny! ▶◀▼▲
~Lumbi
Uf! Jest dobrze! Jak na razie nie ma błędów :D Hehe. Też czasami mam takie fazy xD A kto złapał Andreę za rękę, to już w kolejnym rozdziale. Jak na razie nie chcę nic zdradzać xD Cieszę się bardzo, że rozdział Ci się podobał. Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńO matko. Ja na jej miejscu zajęłabym się ojciec, przystała na jego propozycje, poszła za nim. Wydawał się szczery. Ja uwierzyłam w to, że chciałby pomóc. Naprawdę uwierzyłam. Wiadomo, po czymś takim bardzo cieżko jest komuś przebaczyć, ale ja raczej nie trzymam długo urazy, chyba że ktoś naprawdę i dopiecze. Ale to w końcu rodzina. Postąpił źle, ale każdy błąd można nnaprawić. Trochę to ciężkie do zrobienia, ale na pewno nie nie wykonalne.
OdpowiedzUsuńTe drzewa z początku rozdziału mnie rozwaliły. Przypomniała mi się Wierzba Bijąca z Harrego Pottera. Zawsze lubiłam tę części, w których do niej wracali. Jakoś sprawiało mi frajdę czytanie o tym, jak drzewo robi lanie nierzecznym uczniom.
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, że dopiero teraz!
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Ja nie wiem, czy przystałabym na prośby Michaela. W sumie to nie chciałabym się znaleźć w takiej sytuacji. Niby jest tym złym, ale rzeczywiście był przekonujący. Cóż... Trochę trudno jest zaufać takiemu człowiekowi, bo zawsze może kłamać xD Haha! Też uwielbiam momenty z tą Wierzbą Bijącą! :D Ale przy pisaniu tego fragmenty to nie wzorowałam się na tym. Jakoś o niej zapomniałam xD Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńJa chce takie drzewo! *o*
OdpowiedzUsuńJa chce! T~T
Jednak, poważnie - ja chce!
To mi przypomina Groota ze Strażników Galaktyki :3
Tyle, że Twoje drzewo fajniejsze. Trochę też przypomina mi takie drzewo z Dragon Age, które zgubiło żołądź... Ogólnie, to w Dragon Age zostałam królową!
Moim zdaniem drzewo najfajniejsze w całym rozdziale!
Ono i... To były wilkołaki? Jeżeli tak, to naprawdę współczuje wilczycą, wyobrażacie sobie, jak często muszą się golić? Chyba, że wilki lubią takie zarośnięte samiczki... Dlaczego w książkach nigdy nie wspominają o nadmiernym owłosieniu samic? Jeżeli już pojawi się wilkołak to samiec. Ja strajkuje! Zrób kobietę-wilkołaka! Pokaż że można! :D
Wspominałaś coś, że zmieniasz trochę fabułę. Ta jest nieco... szybka :D Wcześniej szła powoli, jednak lubię wolne tempo. No i znów mam ochotę spytać się, jakim cudem przyśpieszenie tempa w opowiadaniu wyszło Ci tak naturalnie?
Poważnie, wielkie "WOW" i brawa dla Ciebie!
Jak zobaczyłam Michaela, to nie wiedziałam, czy się cieszyć, płakać, czy wściekać. On buduje we mnie tak sprzeczne emocję... Wiem, że to, co zaraz napisze Cię zaskoczy. Jednak od tej chwili jest on moją ulubioną postacią! *w* No i gdybym mogła zamieniłabym go w misia! Bo mi na misia pasuje :3
Chciałabym, aby ktoś mnie tak kochał, jak Michael swoją ukochaną.
A mama mówiła: "Nie baw się z wiedźmami" i co? Masz nauczkę, młody człowieku! Teraz do kąta, przemyśl swoje zachowanie!
Bo co z tego, że jesteś kilkuletnim wampirem... do kąta marsz! :D
Jejku, tak bardzo kofciam ten rozdział, że nie wiem, co napisać. Ogólnie szczerze się, w duchu skacze z radości i nawet zrobiłabym fikołka! A to coś już znaczy, bo się boje je robić.
Ten rozdział jest fantastyczny! Mam ochotę jeszcze raz go czytać, dla wilkołaków i dla Michaela! Ogólnie wilkołaki i Michael to moje najukochańsze postacie!! Skoro Michael rozstał się ze swoją żoną (bo została przejechana i prawdopodobnie próbował za pomocą wiedźm ją ożywić, aby znów być z nią), bo już raczej nie wróci, stanowisko na jego ukochaną jest wolne?
Już widzą tą radość Andrei, gdy dowiaduje się, że jestem jej macochą... o ile wcześniej wybaczy swojemu ojcu. To była zemsta. Ludzie popełniają błędy, trzeba być naprawdę odważnym aby przyznać się do strachu, czy błędu. Jestem pewna, że Michael tego żałuje...
Bogowie, poważnie! Świra dostałam xD
Ciągle tylko myślę, jaki ten Michael słodziutki, a co dziwne nie jest nawet wilkołakiem, a wręcz wampirem! O.O
A jeszcze kilka minut temu chciałam zostać żoną króla demonów... Popatrz! Jak gusta mogą się szybko zmieniać!
Zakładam fanklub "Michael" :3 Bo jak tego gościa nie kochać?
Jak żeś to zrobiła? To jakieś czary mary? Przestań o nim pisać nie mogę xD
Rozdział był kongenialny, feeryczny, dynamiczny, fantastyczny, bajeczny, nieopisanie przechwspaniały, spektakularny i apolliński!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego wraz z Michaelem :3
Bussis!
Haha! Takie drzewo to jednak fajna sprawa. Pogromca smoków xD Cieszę się bardzo, że Ci się ono spodobało, bo na początku sądziłam, że to naprawdę głupi pomysł :P Wilkołaki będą ( tylko jeszcze nie wiem kiedy ). To jest pewne. Mogę powiedzieć, że to będzie wilkołak, ale wilkołaczycę mogę wprowadzić... Czemu nie? Mało jest takich :D Zmieniłam fabułę. Owszem. Ale czy jest przyspieszona? No nie wiem... Hehe. Powinnam Was zaskoczyć jeszcze wieloma rzeczami zaskoczyć! :3 Haha! Naprawdę tak bardzo polubiłaś Michaela? Nie wierzę! Większość osób uważa go za idiotę. Jesteś chyba 3 lub 4 osobą, która go lubi ( ja też zaliczam się do tego grona ) ^-^ I skoro zakładasz ten fanklub, to ja wchodzę w to! :D :D :D Cieszę się ogromnie, że rozdział Ci się podobał! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńW Twoim przypadku odnosi się wrażenie, że każdy kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego. Zdecydowanie masz za to ode mnie pochwałę! W sumie jej powodem może być też to, że autentycznie wciągnęłam się w tę notkę. Przy poprzednich często zdarzały się fragmenty, które były zdolne przynudzać, tutaj jednak ciężko dopatrzyć się takiego. Mimo sporej ilości tekstu trzymałaś wszystkich w napięciu. Nie można było być pewnym końca. Tak swoją drogą, czyżby ojciec Andrei w ostatniej chwili zabrał się stamtąd z nimi? Osobiście odniosłam takie wrażenie...
OdpowiedzUsuńDziwnie mi trochę na myśl, że dziewczyna straciła swoje zdolności. To wydaje się dość nieprawdopodobne, ale cóż... Mam nadzieje, że w jakiś sposób uda jej się odzyskać to, co straciła. W końcu już nabierała wprawy w korzystaniu z nich. Na jej miejscu czułabym zapewne pewną pustkę w środku...
Czekam na ciąg dalszy. Życzę weny! Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję bardzo za pochwały. Cieszę się, że Ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne :* A czy to tata Andrei ją złapał, to już dowiesz się w kolejnym rozdziale :D Hehe. Na to, że Andrea straci swoje moce, to wpadłam niedawno. Jeszcze się zastanawiam, czy je odzyska ;) Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńBardzo się zawiodłem Michaelem. W ogóle nie podoba mi się, że na siłę go tak... rozgrzeszasz? chyba nie za bardzo odpowiednie słowo, ale wiem, że będziesz wiedziała o co mi chodzi.
OdpowiedzUsuńBardzo szybko siostry nam się objawiły. Za szybko moim zdaniem.
Było latające zdjęcie, teraz mamy drzewa z łapami i oczami - trochę tego za dużo i wcale to nie pomaga fabule, a wręcz przeciwnie, bo mam wrażenie, że wszystko stoi w miejscu. Oni się zabarykadowali w tym zamku i... w ogóle od momentu przejścia do tego zamku wszystko moim zdaniem stoi i lecisz bez planu i co ci wpadnie do głowy od razu wpychasz do opowiadania i nie zastanawiasz się na tym dłużej. Pomyślisz sobie "fajnie jakby drzewo miało oczy, to sobie takie wprowadzę" ale czy ono pasuje, po co oni itd, to już nie obmyślałaś i ja np nie wiem.
Też bym na miejscu Andrei Michaelowi nie wybaczył, ale Natanielowi też bym nie ufał. W ogóle ona go nie lubi, a tak do niego lgnie - chory związek.
W tym rozdziale co prawda była akcja i widać, że ruszyłaś na przód, ale... coś mi nie pasuje i cały czas nie wiem co to jest. Opisy masz przydługie, momentami nużące, za bardzo rozdrabniają się nad szczegółami i spowalniają dynamikę - to na pewno mi wadzi, ale jest jeszcze coś w fabule (zobaczę następny rozdział to ci wtedy powiem co mi tak wadzi).
Pozdrawiam.
Każdy ma inne zdanie o bohaterach. Może Cię zaskoczę, może nie, ale niektórzy lubią Michaela xD Hm. Jak tak patrzę, to nie było innego odpowiedniego momentu, gdzie siostry miałyby się pojawić... Hehe. Teraz jak piszę rozdział, to wcześniej układam sobie mini plan wydarzeń ( mam na jakieś 10 rozdziałów do przodu ). Ej! Ja nic nie powiedziałam, że Nathan i Andrea będą razem! xD To czekam aż powiesz, co Ci nie do końca pasuje. Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńHej hej :D
OdpowiedzUsuńBosh!! O_O Drzewa z oczami? Powiem Ci szczerze, że lubię istoty paranormalne, ale drzewa z oczami to już typowe fantasy!!! Kojarzy mi się to z Władcą Pierścieni, gdy dwa kurduple uciekały na gadojąco-chodząco-walczącym drzewie. Pomysł ogółem bardzo fajny, ale ja takich nie lubię :X Co nie oznacza, że musisz to zmieniać xD
Z utęsknieniem czekam na jakąś walkę, gdzie ktoś coś straci (mam na myśli cześć ciała xD).
A! No i nie uszło to mojej uwadze, że teraz to już nie czarodziejki, wróżki, czarownice, tylko wiedźmy :D Jak złe, to zawsze wiedźmy! xD
Ajaja nie spodobało mi się, że były takie powtórki. Weszła do pokoju, uciekła, weszła, uciekła i tak dalej. Również nie podoba mi się ta ciapowatość Andie. Osz jak mnie to czasami drażni! Zamiast rzucić się ze szponami i kłami, to stoi albo się kuli czekając na księcia z bajki, który ją uratuje. Cholera, tę dziewczynę trzeba walnąć prądem, może wtedy zacznie działać. Gdyby im pomagała, to dużo bardziej polepszyłoby ich sytuacje.
No chociaż na końcu coś im tam pomogła...to jednak wciąż Hitlerowie załatwili całą sprawę. Oj jak uciekną, to muszą ostro wziąć się do pracy. Przecież Andrea nie może być wiecznie słaba... chyba.
No cóż, w każdym razie walka była :D Choć stracili tylko włosy :P Uważam, że to Hilda albo Michael złapał Andie za rękę. A tak poza tym, to widać, że słaby z niego wampir. I dlaczego te głupie wiedźmy są silniejsze? =.= Oj oj, trzeba kogoś, kto poodrywa im głowy :P Inaczej to tałatajstwo zawładnie nad wszystkimi nadprzyrodzonymi!
Czekam na następny rozdział kochana :* Życzę mnóstwa weny :D Gorąco pozdrawiam :*
Cieszę się bardzo, że mimo iż nie lubisz takich rzeczy, pomysł z oczami u drzew Ci się spodobał ;) Oj! Walka... Naprawdę uwielbiasz takie rzeczy xD Ale będzie taka! Przynajmniej powinna... :D Hehe. No co mogę powiedzieć? Nikt nie jest idealny :P Już w kolejnym rozdziale dowiesz się, kto złapał Andreę za rękę. Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńHej Kochanie to ja :D
OdpowiedzUsuńPrzeeepraszam za tak długą nieobecność, ale byłam na urlopie, a później tak mi się wszystko pokomplikowało w domu, rodzinie i wgl.. narobiło się problemów, więc w ogóle nie widziałam na oczy laptopa przez nie wiem ile czasu ale bardzo dłuugo. Wybaczysz mi tą nieobecność, prawda? :]
Więc, ja kocham Nathana. Uwielbiam te ich bitwy na teksty haha xD Jestem ciekawa kiedy An i Nat oficjalnie będą.. w związku? Tak? To chyba mona tak nazwać prawda? Aż zaczęłam się zastanawiać.
Co do rozdziału. Kurczaku coś ty dziewczyno, taka nakręcona byłaś chyba jak to pisałaś xD Coś ty ćpała?!
Tyle akcji w jednym rozdziale. Już w połowie przestałam ogarniać co się dzieje, choć to może dlatego że jest pierwsza w nocy. Słyszałam że chcesz wprowadzić jeszcze jednego bohatera, no chyba więcej bohaterów niż tu, to się już nie da wprowadzić na raz xD Chyba że znów nie ogarniam?
Andrea i jej włosy. No ubolewam razem z nią. Straszna rzecz.
Do końca nie wierzyłam że odbiorą jej moc, a jednak. W dodatku nie wiem czemu, ale liczyłam że jej ojciec coś zrobi. Jestem ciekawa gdzie się teraz podzieją.. i co to teraz będzie.
Czekam <3
Kochana! Nie masz za co dziękować! Rozumiem Cię! Cieszę się ogromnie, że już jesteś! :* Hehe. No nie chcę Cię zmartwić, ale jak na razie to nie mam zamiaru robić pary na Andrei i Nathana. Wybacz :) Hehe. Co ja ćpałam? Już nie pamiętam, ale chyba piłam kawę xD Bohaterowie nowi będą. Jak na razie jeden ( reszta to poboczni ). Mogę powiedzieć, że na pewno nie wrócą do zamku ^-^ Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńWitam Cię kochana :)
OdpowiedzUsuńNa początku powiem, że nie mam pojęcia dlaczego wcześniej nie przeczytałam tego rozdziału ~możliwe, że się przestraszyłam początku, a może nie miałam do tego nerwów
Wiesz niekiedy czytając zabardzo wczuwam się w to co czytam i mam wrażenie jakbym to ja tam była zamiast Andie, no i Jessi~ tylko, że w tym przypadku jest to uzasadnione;)
Co do rozdziału to jak na mój gust za mało było Nathana, no ale wiadomo nie zawsze jest tak jak się chce
Po drugie bardzo zapadła mi w pamięć scena gdzie ojciec Andie prosi ją o pomoc. Kurcze trudna sytuacja, ale ja jednak mimo wszystko bym pomogła nie wiem czemu, ale mam takie dziwne przeczucie, że nie wywołałoby to nic złego, ale to tylko moje przeczucia
Ej czemu one odebrały jaj te poprawka ona odebrała jej te moce :(prawde mówiąc to pierwsze co mi się skojarzyło z tym opisem to obraz w Łagiewnikach w Krakowie, tylko, że tam była krew i woda taki szczegół. Drugie co mi się rzuciło w oczy przy tym opisie, to ta mgła, przez którą Andrea zaczęła się dusić i tutaj znów pojawiło się skojarzenie tylko, że tym razem to do mojego opowiadania, a konkretniej to do sceny kiedy Bill zaatakował Jessice magiczną mgłą przez którą też się moja bohaterka dusiła. To był tylko mały szczegół, który mi się nasunął i nie ma większego znaczenia
No i na samym końcu podsumowań odnośnie rozdziału została mi jeszcze kwestia ostatniej sceny kiedy w czasie teleportacji ktoś złapał Andie za drugą ręke. Nie mam pojęcia czemu, ale teraz też pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl był nie kto inny jak ojciec Andie. Ten człowiek to znaczy wampir mnie intryguje. Raz jest oziębły i patrzy na innych z nienawiścią, a innym razem odzywa się w nim troska, współczucie i dobroć. Nie rozumiem jego zachowania ani intencji, ale tak jak napisałam wcześniej wtedy kiedy prosił Andie o pomoc odczułam, że mówił prawde. Jestem o tym przekonana. Tak sądzę;) Nie mówię, że go od razu polubiłam, ale według mnie kiedy się przekonał, że ta czarownica na H~ wybacz zbyt dziwne imię bym zapamiętała od razu~ go okłamał i ten jego układ na czymkolwiek ~by on nie polegał~ się nie wypełni, zrozumiał, że może stracić też i córkę. W miarę jak nad tym się zastanawiam dochodze do wniosku, że on chyba poprzez Andie jako "zapłate" lub coś w tym stylu chciał otrzymać swoją ukochaną, którą jak wiem z tego dziwnego snu Andie, potrącił jej przybrany ojciec. W zaistniałej sytuacji, która ma miejsce w tym rozdziale, a którą już rozpracowałam i opisałam nieco wcześniej, wampir zrozumiał, że nie odzyska swojej ukochanej i może jeszcze stracić kolejną osobę. Może niekoniecznie ją kochał, ale mimo wszystko Andie jest też jego rodziną i w sytuacji zagrożenia jej życia z jego powodu mogło obudzić się w nim uczucie dobra. Jestem osobą która wieży, że każdy ma w sobie dobro, nawet tak zepsuta osoba jaką jest ojciec Andrei, z drugiej jednak strony później krzyczy i wyrzuca jej, że taka nie jest co trochę budzi we mnie kontrowersje jakby chciał ją omamić tymi słókami.
Dobra koniec zbędnego monologu. Czy ja nie potrafie napisać krótko i zwięźle komentarza na twoim blogu omijając referaty i eseje? Cóż, chyba będziesz się musiała do tego przyzwyczaić :) Na telefonie nie widać tak długości komentarza, jak na komputerze, z drugiej jednak strony nawet gdybym pisała ten komentarz/lub jakikolwiek inny na komputerze, to i tak bym pisała go bez względu na długość, byleby tylko napisać wszystko co zamierzałam;)
Jeszcze raz bardzo przepraszam za poterminowe czytanie spróbuje nad tym jeszcze popracować, ale wiesz nerwy itd.~odnośnik do góry ~
Buźka;*
Twoja CzJ;)
Jejku, kochana! Jaki esej mi strzeliłaś! :D Cieszę się, że masz takie uczucie, jak czytasz u mnie rozdziały. Trudno jest zrobić, by czytelnik też czuł to samo, co bohaterowie :) Ech. Przynajmniej Nathan będzie do końca :D Tata Andrei mógł być szczery, ale też i nie. Trudno jest uwierzyć takiemu człowiekowi. Hehe. Z tą mgłą u Ciebie to był pierwszy/drugi rozdział? Wiesz. To już było tak dawno, że nie pamiętałam tej scenki xD Jej. Jakie przemyślenia! :D Hm. W następnym rozdziale powinno się to wyjaśnić, ale Andrea rzeczywiście to jego rodzina, jaka jeszcze żyje. Nie wiem,czy mamę Andie można zaliczyć. W końcu jej nie kochał xD Wszyscy piszą, że to właśnie Michael złapał ją za rękę. No zobaczy się :3 Długość komentarza jest spora. Na komórce to widać, ale lepiej, jak da się wersję na komputer ;) Jeszcze raz baaardzo dziękuję! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńWersja na komputet mi się zacina i wole z nią nie kombinować;)
UsuńPoza tym wersja na komórki jest wygodniejsza a ja jestem leń i ide po najmniejszej lini oporu;)
Ej a kiedy jej brat się pojawi tak mi się przypomniało, że kiedyś mówiłaś, że się pojawi i mam nadzieję, że tego nie odwołasz
Wczoraj niespełna dobe temu po napisaniu komentarza pod tym rodziałem zerknęłam na chwilę do zakładki o blogu, bo nie dokońca zapamiętałam nową fabułę i natknęłam się na ciekawe słowo, a mianowicie nawrócenie i pierwsze co mi przyszło do głowy to Michael
Co do tego, że wszyscy myślą, że to on złapał Andie za rękę nie jest wcale takie dziwne, był pierwszą osobą, która pszyszła do głowy, bo pełno go było w rozdziale i zależało mu na ucieczce od tej czarownicy, której imienia dalej nie sprawdziłam. Z drugiej jednak strony był pod wpływem zaklęcia i nie mógł się ruszyć więc opcja ze złapaniem ręki wydaje się dziwna, poza tym, jeżeli to nie on to do wyboru pozostaje mi jedynie Hczarownica i jej siostry, lecz nie wydaje mi się by to mogły być one. Prędzej podejrzewałabym jakąś osobe trzecią z zewnątrz, o której jeszcze nic nie wiem
Tyle moich wywodów;)
Co do esejów, to jeżeli naucze się je pisać tutaj, to może napisze go dobrze na maturze jak mi wyskoczy takie zadanie;)
Jeśli Ci przeszkadzają to będe je skracać, ale sądze, że nie są one przoblemem, poza tym może moimi wywodami nieświadomie zainspiruje Cię do napiszania jakiegoś ciekawego wątku;)
Buźka;*
CzJ;)
Rozdział faktycznie zbudowany z samej akcji, ale moim zdaniem za dużo na raz i tu wyszła twoja nieumiejętność (choć może to nie do końca nieumiejętność) pisania opisów. Opisywane wydarzenia w większości męczyły, akcja akcją, ale dynamiki w zdaniach brak i to wszystko tak stało w miejscu i się rozwlekało do kilku stron w Wordzie. Choć może ja mam specyficzny gust i wolę opisy uczuć, albo seksu niżeli bieganiny z drzewami z oczami (ten pomysł całkiem mi się nie spodobał).
OdpowiedzUsuńOgólnie w tym rozdziale działo się najwięcej, a on mi się najmniej podobał z ostatnich dziesięciu. Jest taki... jakby tworzony na siłę, albo wręcz przeciwnie, na takim powerze pisany i nieprzemyślany, nieprzeczytany przed publikacją.
Co do samej fabuły całego opowiadania, to opowieść jest bardzo niedojrzała, ale czasami miło chwycić za takie coś, bo jest to fajową odskocznią o dramatów i kryminałów, które zazwyczaj czytuje. Ogólnie jesteś jedną z nielicznych osób, które piszą fantastykę, a które czytuje, bo ja średnio rozumiem i średnio odnajduje się w tym gatunku, więc być może stąd moja niepochlebna opinia co do twoich opisów.
Czekam na kolejny, bo chyba jeszcze nie został opublikowany, prawda? Powiadom mnie jak dodasz.
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Dziękuję za ten, jak i inne komentarze :* Postaram się tak nie przynudzać tymi opisami xD Jak w przeciwne co do Ciebie, to kocham fantastykę! ♥ Cieszę się bardzo, że udało mi się Ciebie jakoś zaciekawić i że jeszcze tu jesteś xd Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńNo i Andrei udało się zahipnotyzować czarownice. Nie sądziłam, że wyjdzie z tego cało, chociaż przecież nie zabiłabyś głównej bohaterki w środku opowiadania :) Ciekawe, kto ją złapał za rękę tam pod koniec...
Pozdrawiam :**
Może znaleźliby się tacy geniusze, co by zabili xD
UsuńJuż w kolejnym rozdziale się tego dowiesz i mam nadzieję, że Cię zaskoczę! :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Hejo!
OdpowiedzUsuńNie trudno się domyślić, że ta czarownica współpracowała z jej ojcem, skoro to właśnie przez zdjęcie Michaela została teleportowana i sam przyznał, że ma układ z wiedźmą.
Pytanie "Czego ode mnie chcecie" nie ma sensu, skoro już na starcie wiedźma powiedziała, że chce Andreę zabić. Takie na siłę mi się to wydaje.
I niby czemu Andrei miałoby być szkoda faceta, który zniszczył jej rodzinne szczęście? Do tego chciał ją wykorzystać i zapewne to jego sprawka, że Andrea tu trafiła. Czyżby miała zostać oddana wiedźmie w ramach układu, a ta w zamian miała przywrócić jego kobietę do życia? Skoro Andrea nie chciała współpracować z ojcem, czyli odejść z własnej woli to zdecydowali się na brutalniejsze środki, ale w obu przypadkach skończyłoby się tak samo.
Też mnie to niby dziwi, czemu Michael miałby przejmować się Andreą, skoro miał ją w dupie tyle lat i chciał tylko wykorzystać córkę do własnych celów, jedynie obrażał ją i wyśmiewał jej rodzinę. Nie rozumiem niby, czemu miałby zmienić zdanie? Bo został oszukany to nagle postanowił zostać przykładnym ojcem? Nie kupuję tego. Hah, zapewne żałosny ojczulek, próbujący chwytać się ulatującego życia, złapał ją za rękę, aby z nimi uciec. Desperacko próbował wmówić córce, że wszystko jej wyjaśni, a zapewne wymyślił to na poczekaniu, bo przecież nie chciał umrzeć. Mam dość tego typa.
Cały rozdział czytałam na jednym wdechu, gdyż był naprawdę ciekawy. Działo się w nim bardzo dużo i czuję satysfakcję z przeczytania go. Jest naprawdę świetny, trzymający w napięciu oraz trochę tajemniczy.
Uwagi:
"W tym pomieszczeniu Rzeczywiście nim byłam..." - to "rzeczywiście" powinno być z małej litery
"Nie wyglądał na tego" - chyba "na takiego"
"Nabierałam łapczywie powietrza, ale uczycie nie znikało" - raczej "uczucie"
"Wydawało mi się, że były to jedynie pozory, ponieważ nie chciało mi się wierzyć, że w tak krótkim czasie zmienił postępowanie w stosunku co do mnie" - "co" jest tutaj niepotrzebne
"— To twoja sprawka? — bardziej stwierdziłam, już zapytałam" - zamiast "już" powinno być "niż"
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May