Przez cały czas bez żadnych przerw wydzierałam się na Nathana i waliłam go pięściami w plecy. Byłam na niego wściekła jak nigdy dotąd. Próbowałam go nawet namówić, by postawił mnie chociaż na ziemi, bym mogła iść sama na własnych nogach, bo przecież je miałam, ale on się upierał, że tego nie zrobi i spełni moją prośbę dopiero później. Z tego powodu jeszcze mocniej go waliłam, przez co miałam wrażenie, że moje biedne ręce z czasem nie będą mogły tego znieść, ponieważ mimo że stałam się dhampirem, Nathaniel i tak był okropnie twardy, jak skała. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i zagryzłam mocno dolną wargę, przez co miałam wrażenie, że zaraz zacznie mi lecieć krew.
— I co? Poddałaś się? — zaśmiał się wampir, a w jego głosie i tak usłyszałam zdenerwowanie, które pojawiło się odkąd poczułam ten wspaniały zapach.
— Zabawne! — warknęłam i walnęłam chłopaka w głowę.
Im oddalaliśmy się z miejsca, gdzie to miałam zamiar ugryźć Nicole, trzeźwość umysłu mi powoli wracała. Zmarszczyłam czoło i zaczęłam sobie powoli analizować, co dosłownie przez chwilą się wydarzyło. Przypomniało mi się, jak poczułam tę cudną woń i nie mogłam się powstrzymać, by nie wypić krwi o tym wspaniałym zapachu, ale ona... Wstrzymałam oddech. Dotarło do mnie, co tak naprawdę się wydarzyło. Kiedyś zrozumiałabym to dopiero po jakimś czasie, ale teraz mój mózg pracował szybciej i wszystko przychodziło do mnie z przyspieszonym tempie. Wiedziałam, że tak zrobiłam, ale nie mogłam uwierzyć, że omal nie zabiłam swojej przyjaciółki! Ten zapach... Ta krew... To mi tak bardzo namieszało w głowie, że nie potrafiłam nad tym zapanować, a moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa i działało pod wpływem tej dzikiej natury, jaką teraz miałam. Mimo to to mnie nie tłumaczyło, ponieważ Nicole była w ogromnym niebezpieczeństwie w postaci mnie, a ja... nie miałam skrupułów, by jej nie oszczędzić. Ja miałam chęć zabicia jej tylko dlatego, by zdobyć tę głupią krew! Nathan ostrzegał mnie przed tym, a ja nie chciałam mu wierzyć, że tak mogłoby się stać i za wszelką cenę chciałam, pragnęłam się spotkać z przyjaciółmi, a przede wszystkim z rodziną, a ja przecież tak szybko mogłam ich zabić. Ja... nie panowałam nad sobą i to mnie okropnie bolało.
Moje oczy zaszły łzami, by po chwili na policzkach poczuć spływające strumienie. Czułam się podle i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zniknąć i już nie wrócić. W moim sercu zaczęło wzbierać poczucie ogromnej winy i nawet zaczęłam nienawidzić samą siebie jak i mojego ojca, przez którego byłam tym, kim byłam. Jeszcze nigdy nie byłam w takim stanie, gdyż dopiero pierwszy raz zdarzyło mi się, że omal nie zabiłam swojej przyjaciółki i to tej najlepszej. Mimo wszystko to akurat z Nicole miałam najlepszy kontakt, ponieważ reszta dziewczyn to typ takich rozrywkowych, a ja z Rudą się do takich nigdy nie zaliczałam. Zaczęłam nawet sobie wyobrażać, jakby to było, gdybym nie posłuchała się Nathana i poszła do przyjaciół pod jego nieobecność. Serce mi stanęło, a twarz na pewno zrobiła się blada. Moje oczy zaszły jeszcze większymi łzami. Musiałam zakryć dłonią usta, z których za chwilę miał wydobyć się głośny szloch. Czułam się jak nigdy dotąd. Byłam jakąś bestią.
Zauważyłam, że Nathan się zatrzymał, więc od razu postarałam się uspokoić, ale szło mi to bardzo opornie. Wampir postawił mnie w końcu na ziemi i spojrzał głęboko w moje zapłakane oczy. Spuściłam wzrok, ponieważ nie mogłam tego znieść. Nie mogłam patrzeć na siebie, a co dopiero na kogoś. A Nathan? To jemu zawdzięczałam, że nie zabiłam bezbronnej przyjaciółki. Gdyby nie on, to jej by już nie było, a ja miałabym wyrzuty sumienia do samego końca. Żyłabym w ciągłym żalu i znienawidziłabym siebie, ponieważ Nicole była dla mnie jak siostra. To ona zawsze mnie pocieszała, jak było mi źle. A teraz miałam tak od tak odebrać jej życie?
— Andrea — powiedział Nathan i kątem oka widziałam, że popatrzył na mnie ze współczuciem już koleiny raz tego dnia.
Na jego słowa spuściłam głowę, by nie widział mojej twarzy i z trudem powstrzymywałam łzy, które za wszelką cenę chciały wydostać się z moich oczu i wyjść w końcu na światło dzienne. Zacisnęłam mocno powieki i szczęki, by nie wybuchnąć płaczem, ponieważ bardzo tego nie chciałam. Wzięłam głęboki wdech, po czym wydech. Miałam nadzieję, że jak zawsze to mi pomoże, ale tym razem tak się nie stało i zrobiło mi się jeszcze gorzej. Zacisnęłam dłonie w pięści na spodenkach i marzyłam, by się tylko nie rozpłakać. Nie chciałam przy Nathanie, by już po raz kolejny zobaczył moją słabość.
— Andrea — powtórzył Nathaniel, a jego głos na powrót stał się bardzo kojący.
Zagryzłam dolną wargę, a po moim policzku spłynęła łza. Zamrugałam kilkakrotnie oczkami i otarłam palcem wskazującym krwawą łezkę. Z każdą kolejną czułam się jeszcze gorzej. Jak ostatnie zero...
— Każdemu tak się zdarza — kontynuował wampir, a jego głos nie zmienił tonu. — Powinnaś zrozumieć, że zawsze na początku jest bardzo trudno zapanować nad pragnieniem, a wampirowi w szczególności. Potrzeba czasami lat, by nie reagować na ten zapach. To normalne, że rzuciłaś się na Nicole.
— Ale ja ją prawie zabiłam... — szepnęłam przez ściśnięte gardło i łzy.
— Nie panowałaś nad sobą — powiedział poważnie Nathaniel.
— Ale...
— Ale co? — spytał Nathan, na co ja spuściłam wzrok. — To nie twoja wina.
— Nie wiesz, jak się teraz czuję — szepnęłam wręcz niesłyszalnie.
— Wiem — posłał mi puste spojrzenie i westchnął, na co ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. — Jak stałem się wampirem... Spotkałem w lesie swojego znajomego. Mimo zakazu Jamesa tam poszedłem. Tak samo jak ty nie wierzyłem, że nie potrafiłbym zapanować nad pragnieniem i wyszedłem z naszego ukrycia. Mój znajomy Dave, wyszedł na grzyby, jak to robił w zwyczaju. Przyznam, że dziwny był z niego chłopak, ale mimo to był nawet spoko. Wtedy właśnie go spotkałem i... Ech. Chyba oszczędzę ci szczegółów.
Pokiwałam lekko głową, wciąż na niego patrząc. Nie byłam pewna, czy mówił mi prawdę, czy po prostu podpuszczał, by mnie jakoś pocieszyć, ale ta druga opcja jakoś za bardzo do mnie nie przemawiała, ponieważ nie chciało mi się wierzyć, że mógłby kłamać w takiej sprawie. Mimo to zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. Pewnie było to spowodowane tym, że Nathan doskonale rozumiał, co ja czułam, choć jeszcze przed chwilą w to nie wierzyłam. Uśmiechnęłam się blado, ale poczucie winy wciąż mnie nie opuszczało. Ciągle dręczyłam się, że omal nie zabiłam swojej przyjaciółki, a ona przecież była taka bezbronna... i słaba. Nie mogłam sobie wyobrazić, co by było, gdyby Nathan nie zdążył... Zadręczałabym się tym aż do śmierci i znienawidziłabym siebie do samego końca. To byłyby dla mnie katusze. Robiło mi się słabo na samą myśl, że Nicole mogła teraz nie żyć...
— Ona wszystko im powie — załkałam cicho. A tak bardzo chciałam powstrzymać łzy...
— Nie powie — powiedział stanowczo Nathan i uśmiechnął się z... wyższością?
— Jak? — zapytałam lekko zdezorientowana i otarłam łzy z policzka, po czym zgarnęłam za ucho zabłąkany kosmyk włosów.
— Zapomniałaś kim jestem — wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
— Wampirem — mruknęłam, podnosząc jedną brew.
Zmarszczyłam czoło, bo naprawdę nie miałam zielonego pojęcia, o co mogło chodzić Nathanowi. Co chwilę marszczyłam nos i mrużyłam oczy. Musiało to wyglądać zabawnie, ale jakoś nie zwracałam na to uwagi. Analizowałam wszystko, co Nathaniel opowiedział mi o wampirach. Wytężyłam swój umysł, by po chwili sobie przypomnieć, jakie dary posiadają takie istoty oprócz tych, co są wyjątkowe. Popatrzyłam na chłopaka wzrokiem mówiącym: ,,Eureka!’’
— Zahipnotyzowałeś ją! — krzyknęłam ze zdziwieniem.
— Owszem — wampir uśmiechnął się szeroko.
— Och! — wymknęło mi się.
Moje wargi również wykrzywiły się w uśmiechu, a serce wypełniła niewyobrażalna radość! Miałam wrażenie, że zaraz zacznę skakać i śmiać się ze szczęścia. Zahipnotyzować w tej sytuacji znaczyło zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Nathan pewnie tak kazał Nicole i ta teraz nic nie pamiętała z tego feralnego zdarzenia. Bardzo ucieszyłam się z tego powodu, bo to również znaczyło, że dziewczyna nie pamiętała też i mnie. Właśnie. Mnie. Swojej dawnej przyjaciółki przypominającej jakąś bestię, która chciała ją zabić...
— A tam bestię — zaśmiał się Nathan, ale jego śmiech był taki... sztuczny. Wymuszony.
— Zabawne — skrzywiłam się na twarzy. — Gdzie idziemy? — zmieniłam szybko temat. Nie miałam zamiaru tak tam stać w lesie. Obawiałam się, że znowu natkniemy się na jakiegoś człowieka.
— Do tego zamku, o którym wcześniej ci mówiłem — przypomniał wampir.
— Ach tak! — pacnęłam się w czoło. — Bardzo zniszczony?
— Przekonamy się, jak tam dojdziemy — chłopak uśmiechnął się lekko, a za razem tak uroczo...
Pokręciłam lekko głową i ruszyłam za Nathanielem. Powili, rozglądając się na boki, szłam za nim. Nie znałam drogi, ponieważ jeszcze nigdy tutaj nie byłam i gdybym miała iść sama, to znając moje szczęście, szybko bym się zgubiła. Tak więc wolałam się trzymać swojego towarzysza. On znał drogę. Na to bynajmniej wyglądało.
Dróżka, którą szliśmy, z chwili na chwilę robiła się coraz bardziej zarośnięta drzewami. Ziemia, po jakiej stąpałam bezszelestnie stopami, znikała mi z oczu, kryjąc się w zaroślach krzewów. Z czasem szłam po trawie, a raczej wysokich roślinach, które były bardziej zielone, niż mogło się wydawać. Barwy były bardziej wyraźniejsze i głębokie. Może to przez ten półmrok, który panował dookoła mi się tak wydawało? Słyszałam, że gdzieś w oddali płynie mała rzeczka i nawet ucieszyłam się z tego powodu. Obok mnie natomiast rozciągał się pas zielonych drzew i krzewów, co pięknie wyglądało, a nadmiar zieleni jakoś mi nie przeszkadzał. Uśmiechnęłam się lekko z rozmarzeniem i westchnęłam.
— Długo jeszcze? — zapytałam z zaciekawieniem, ale i ze zniecierpliwieniem. Nigdy nie lubiłam na coś czekać. Nie należałam do tych cierpliwych osób.
— Zależy, czy wciąż będziemy się tak ślimaczyć — westchnął wampir.
Przewróciłam oczami z dezaprobatą. Nathan przyspieszył i z czasem zaczął biec, a ja ruszyłam za nim, ponieważ nie chciałam go stracić z oczu. Byłam w szoku, w jak szybkim tempie się poruszałam. Będąc w tym amoku, spowodowanym zapachem krwi, nie byłam za bardzo w stanie zwrócić na to uwagi, dlatego teraz było to dla mnie nie małym zaskoczeniem. Przemieszczałam się z nienaturalną szybkością i co najlepsze, jeszcze ani razu nie wpadłam na żadne drzewo! Poruszałam się z gracją, jakiej nie posiadałam, jak byłam jeszcze w pełni człowiekiem. Podobało mi się to, ale i tak nie byłam w stanie dogonić Nathaniela, który i tak był szybszy ode mnie. Czasami miałam wrażenie, że wampir uśmiechał się, jak marudziłam w myślach, że jestem w przeciwieństwie co do niego za wolna. W końcu mógł słuchać moich myśli, ale niestety nie mogłam w pełni tego stwierdzić, gdyż był do mnie tyłem.
W pewnym momencie moim oczom ukazał się niezapomniany widok. Z wrażenia aż się zatrzymałam i nie byłam świadoma tego, że rozdziawiłam usta, a oczy szeroko otworzyłam, a były one przepełnione zachwytem. Oto przed moimi oczami ukazała się budowla. Może była już w połowie ruiną, ale robiła ogromne wrażenie. Dokoła była wolna przestrzeń, natomiast w dalszych odcinkach drogi z każdej strony rozciągał się las. Sama budowla — a był to pewnie wspominany wcześniej przez Nathana zamek — była śliczna. Prawa jej część to było jakieś gruzowisko, natomiast druga połowa znajdowała się nawet w niezłym stanie i była prawdopodobnie jednopiętrowa. Było widać niewielkie, na żaden sposób nieozdobione okna, których doliczyłam się aż czterdzieści osiem, ale za to brama, która prowadziła do środka, była wielka i masywna, jak cała reszta. W części stałej budowli znajdowała się jedna wieża, z której spokojnie można było podziwiać widoki, a u jej podnóża rosły czerwone róże, które w sporych rozmiarach wspinały się wysoko i dodawały uroku oraz wzbudzały ogromny zachwyt. Niezniszczona jeszcze część zamku miała na oko ponad piętnaście metrów szerokości, a od strony północy była porośnięta sporą ilością mchu, który pięknie kontrastował się z barwą szarą budowli. Żadne słowa nie mogły opisać tego widoku.
Gdyby nie Nathaniel, który z szerokim uśmiechem na twarzy nie zamknął mi swoją dłonią buzi, to bym się nie zorientowała, że miałam ją otwartą. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, po czym uśmiechnęłam się przez łzy. Ten widok tak bardzo mnie wzruszył, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jak jeszcze nic dotąd wzbudzał we mnie ogromny zachwyt. Byłam pewna w stu procentach, że w świetle słonecznym ten cały obszar prezentował się jeszcze lepiej i okazalej. Obiecałam sobie w myślach, że w najbliższej okazji, jaka się przydarzy, zobaczę to.
— I co? — zapytał z uśmiechem wampir.
— Wow — tylko to wydobyło się z moich ust.
— Podoba się?
Popatrzyłam na niego z politowaniem.
— Głupie pytanie — mruknęłam, na co się zaśmiał. Zawtórowałam mu.
Wraz z Nathanem ruszyłam w stronę prawie zniszczonej budowli. Stąpałam lekko po ziemi, zachwycając się urokiem miejsca. Z uśmiechem doszłam do celu. Dotknęłam kawałka ściany, która była zimna. Przejechałam po niej opuszkami palców, czując, że jest szorstka. Spojrzałam na ruiny, po czym kierując się ciekawością, ruszyłam w tamtym kierunku. Trudno było mi omijać duże odłamki kamienia, gdyż rozciągały się prawie na całej drodze. Zerknęłam w miejsce, gdzie ruiny były najbardziej ciasno ułożone. Dostrzegłam w nich jakieś małe zwierzątko, które nie mogło się wydostać. Ze zmarszczonym czołem podeszłam w odpowiednie miejsce i u celu kucnęłam. Powili odkładałam na bok odłamki kamienia. Obserwowałam reakcję zwierzaka, które było bardzo wystraszone. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że była to... wiewiórka? Wcześniej nie dostrzegłam rudego koloru sierści, bo było ciemno. Teraz doskonale to widziałam. Uśmiechnęłam się lekko, a zwierzątko zaczynało się wahać, czy ma uciec, czy nie. Krążyło wokół własnej osi, by w końcu zwinnym ruchem uciec. Zdezorientowana obserwowałam, jak wiewiórka się oddala, a już po upływie niespełna minuty, zniknęła mi z oczu. Wzruszyłam ramionami i westchnęłam, po czym odwróciłam się, wpadając na Nathana.
— Aua — jęknęłam zbolałym głosem.
Wampir zaśmiał się, przytrzymując mnie, bym nie upadła. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, po czym zakłopotana wyswobodziłam z jego uścisku. Czułam na swoich policzkach palące rumieńce, ale starałam się to zignorować. Ze spuszczonym wzrokiem ruszyłam w przeciwnym kierunku, niż stał Nathaniel. Zagryzłam dolną wargę i poszłam w kierunku zamku, gdzie można było się schronić. Nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy to przekroczyłam ,,wejście’’. Powolnym krokiem weszłam do środka, gdzie od razu poczułam, że różnica temperatury na zewnątrz, a wewnątrz była całkiem spora. Zrobiło się chłodniej, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Potarłam dłonią lewą rękę, nie przerywając chodu.
Rozejrzałam się dookoła, a moje zaciekawione spojrzenie sięgało nawet najmniejszego zakamarka, jakie było w pomieszczeniu. Po prawej stronie znajdował się sporych rozmiarów okrągły stół, ale już bardzo zniszczony. W koło niego natomiast stały krzesła koloru szarego. Pewnie przez ten cały kurz, ponieważ wszystko było szare. Wieki nikt tu nie był. Po lewej stronie oprócz małych okien nic się nie znajdowało, tylko w kątach można było spotkać przeogromną ilość pajęczyn, gęsto ze sobą splecioną. Po plecach przeszły mnie ciarki na samą myśl, że będę musiała mieszkać z taką ilością pająków... Na przeciwko mnie znajdowało się ogromne siedzenie, przypominające fotel. Zmarszczyłam czoło, ponieważ w tamtych czasach chyba ich nie było. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że był to tron. Czyli... znajdowałam się w sali tronowej? Otworzyłam szeroko oczy i pokiwałam głową z uznaniem. Wystrój na nic takiego nie wskazywał, ale minęła już ogromna ilość czasy, odkąd wybudowano zamek.
Żwawym krokiem ruszyłam przed siebie w stronę wejścia do innego pomieszczenia, które nie miało drzwi. Po niespełna sekundzie znalazłam się w jakimś dużym korytarzu, gdzie nie było nic, oprócz pochodni, znajdujących się na ścianach. Zadrżałam na sam ten widok. Wstrzymując oddech podeszłam do drewnianych drzwi. Bardzo ciekawiło mnie, co za nimi się kryło. Niepewnie dotknęłam miejsca, gdzie powinna się znajdować się klamka, ale jej nie było. Zmarszczyłam czoło, ale lekko pchnęłam drzwi. Odskoczyłam, kiedy one z głośnym hukiem spadły na ziemię, powodując dym kurzu, unoszący się w górę. Z przyzwyczajenia zaczęłam kaszleć, choć nawet mnie nie dusiło. Spojrzałam pod swoje nogi i zobaczyłam... mysz! Pisnęłam, jak mała dziewczynka, ponieważ bałam się tych zwierzątek i z krzykiem zaczęłam biec w przeciwnym kierunku, niż zamierzałam. Natknęłam się na zdziwionego Nathana, ale nie zwracałam uwagi na jego jego minę, tylko schowałam się za nim.
— Co ci się stało? — zapytał zdezorientowany.
Wyjrzałam zza niego i zobaczyłam, że myszka zbliża się w naszą stronę. Wzdrygnęłam się i z trudem powstrzymałam kolejny pisk. Czułam się okropnie z tym, że bałam się takiego małego stworzonka, ale nie znosiłam myszy. Takie ze sklepu zoologicznego, oswojone były jeszcze znośne, ale dzikie...? Nie! Cofnęłam się o krok do tyłu, krzywiąc się jednocześnie na twarzy. Wzrok wciąż miałam utkwiony w zwierzątku, ale był on przepełniony obrzydzeniem. Nathan, gdy zorientował się, o co chodzi, zaczął się głośno śmiać. Skarciłam go wzrokiem.
— Dlaczego dziewczyny boją się myszy? — zapytał rozbawiony.
— N... Nie... wiem — jęknęłam.
Wampir niespodziewanie wziął myszkę za ogon, która za wszelką cenę chciała mu uciec, ale nie była w stanie. Podszedł z nią do mnie i dał przed same oczy. Wstrzymałam oddech i otworzyłam oczy najszerzej, jak się dało. Z przerażeniem wpatrywałam się w rzucające się na wszystkie strony szare zwierzątko i modliłam się, by mnie nie dotknęła, gdyż nie miałam jak się cofnąć, ponieważ droga ucieczki mi się skończyła. Jak na złość musiałam plecami dotknąć ściany...
— Zabierz ją! — krzyknęłam z obrzydzeniem, kiedy to mysz zaczęła wydawać z siebie piski.
Wystawiłam ręce w geście obrony przed tym małym zwierzątkiem. Nathan z rozbawieniem zabrał ją ode mnie, powodując przypływ ogromniej ulgi. Wciągnęłam do płuc powietrze, po czym je wypuściłam. Nathaniel w tym momencie wrócił z szerokim uśmiechem na twarzy, a w jego bursztynowych oczach nadal mogłam doczytać się iskierek rozbawienia. Posłałam chłopakowi mordercze spojrzenie, po czym z gracją go wywinęłam i z dumą poszłam w stronę, gdzie zamierzałam iść wcześniej. Po drewnianych drzwiach, które pod wpływem upadku znalazły się w jeszcze większym stanie, weszłam na schody, co stwierdziłam ze zdziwieniem. Były kręte i co najgorsze — strome i bardzo krzywe. Ze zmarszczonym czołem szłam po nich na górę. Im zapuszczałam się wyżej, tym robiło się coraz ciemniej, ale mimo to wszystko dobrze widziałam. Może słabiej, niż w świetle dziennym, ale moje oczy jakoś wszystko wyłapywały. Czyżby był to mój wyostrzony zmysł, jaki sprawdzał się też i w nocy?
Po niespełna minucie dotarłam do kolejnych drzwi. Miałam nadzieję, że te już były w lepszym stanie, niż te poprzednie. Najdelikatniej, jak tylko potrafiłam, pchnęłam je. Uśmiechnęłam się, kiedy nie spadły na ziemię, jak te na dole. Moich oczu doszła jasność dnia. Z zaciekawianiem wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła i w tym samym momencie zorientowałam się, że znajdowałam się na tej wieży, co poprzednio wypatrzyłam. Mój uśmiech na twarzy się rozszerzył, a ja sama w sercu poczułam ekscytację. Z zadowoleniem podeszłam do grubego murka, po czym oparłam się na nim na łokciach. Z zachwytem zaczęłam się rozglądać dookoła.
Z każdej strony zamek otaczał las, a we mnie rósł z każdą chwilą ogromny zachwyt. Może dla większości osób to byłoby za zielono, ale mi to nie przeszkadzało. Bardziej preferowałam fioletowy, ponieważ był to mój ulubiony kolor, ale zielony również był ładny i mi nie przeszkadzał. Ponoć to bardzo działa uspokajająco, więc jeszcze lepiej. Uśmiechnęłam się z rozmarzeniem, jak zaczęłam sobie wyobrażać, jak to wszystko musiało wyglądać jesienią, kiedy to drzewa zaczynały zmieniać swoje liście na przeróżne inne kolory, dając uroku otoczeniu i przyjemnej atmosfery. Niestety moja wyobraźnia nie była aż tak bardzo rozwinięta, więc nie miałam stu procentowej pewności, że to wszystko będzie wyglądało akurat tak, a nie inaczej. Westchnęłam.
Moich uszu wciąż dochodził dźwięk płynącej gdzieś rzeczki. Zagryzłam dolną wargę i zmrużyłam oczy. Już po chwili wędrowałam za pomocą moich wyostrzonych zmysłów w odpowiednim kierunku. Wychyliłam się zza murku po drugiej stronie wieży, po czym zaczęłam rozgadać się po okolicy prawie nic nie różniącej się od tej po drugiej stronie. Jedyne, co się pojawiło to to, że u podnóża ścian zamku płynęła tak poszukiwana przeze mnie niewielka rzeka. Uśmiechnęłam się radośnie, zgarniając jednoczenia zabłąkane kosmyki włosów, jakie rozwiewał wiatr.
Znieruchomiałam, bo zaczęłam się zastanawiać, czy jak bym zeskoczyła z tej wieży, to czy bym coś sobie zrobiła? Nathan wspominał, że wampiry są prawie niezniszczalne, więc taki wyczyn to byłby dla niego czymś małym, ale czy u dhampirów jest tak samo? W końcu ta rasa jest słabsza fizycznie... Podrapałam się po głowie, po czym zaczęłam na oko określać, ile dzieliło mnie do ziemi. Po upłynięciu zaledwie ułamka sekundy, uznałam, że jakieś dobre dziesięć metrów. Ta odległość wydawała mi się być kolosalna, choć w głębi serca czułam, że skok z takiej wysokości nie musi być dla mnie niebezpieczny. Wahałam się i to bardzo. Nie chciałam jeszcze zrobić sobie krzywdy...
— Nic sobie nie zrobisz — zaśmiał się wesoło Nathan, stając obok mnie, a ja na jego słowa odskoczyłam do tyłu, omal nie upadając, ponieważ mnie wystraszył.
— Na pewno? — zapytałam z mocno bijącym sercem, przy okazji zerkając z lekkim przerażeniem na odległość, jaka dzieliła mnie od bezpiecznej ziemi.
— Tak! Czy ja mógłbym cię okłamać? — teraz to on zapytał, tyle że z wymalowanym na twarzy uśmiechem.
— No... — jąkałam się i zerknęłam na niego niepewnie. — No nie wiem — wykrztusiłam w końcu.
Czy mogłam ufać Nathanowi? Nie miałam zielonego pojęcia. Może znałam go już sporo czasu, ale wcześniej się z nim nie przyjaźniłam i tolerowałam tylko ze względu na przyjaciół. A teraz? Jednym słowem to byłam na niego skazana. Nathaniel na obecną chwilę był jedyną osobą, jaka mogłaby mi pomóc, a ja w tym momencie tak bardzo tego potrzebowałam. Zagubiłam się w tym nowym świecie, a wcześniej nawet nie miałam o nim żadnego pojęcia. Nathan... Mimo że go nie lubiłam, to jakoś teraz zaczynałam w to wątpić. Chłopak, jak go bliżej poznałam, nie wydawał mi się być taki, za jakiego uważałam go wcześniej. Wręcz przeciwnie! Nawet go polubiłam, ale... czy mogłabym mu zaufać?
Nathan pokręcił rozbawiony głową. Zapewne przysłuchiwał się moim dziwnym przemyśleniom... A niech to!
— W takiej kwestii to bym cię nie okłamał — powiedział wampir z ręką na sercu, a jego twarz była bardzo poważna.
— Sama nie wiem — zamyśliłam się i zmarszczyłam czoło. — Nie mam pojęcia, co tobie może przyjść na myśl.
Nathaniel ponownie się zaśmiał, a na moje policzki wstąpił rumieniec... wstydu. Spuściłam wzrok na swoje ręce, którymi zaczęłam się bawić, co było bardzo ,,interesujące’’. Kątem oka zauważyłam, że Nathan podchodzi do murka, na który po chwili staje. Odruchowo podniosłam wzrok i spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie wierzyłam, że skoczy, ale to zrobił. Ostatnie, co widziałam, to jego zadziorny uśmiech. Otworzyłam szeroko oczy i z mocno bijącym sercem podbiegłam w miejsce, gdzie przed chwilą stał. Lękliwie spojrzałam w dół i zobaczyłam, że Nathan był cały, a normalnemu człowiekowi to by się nie udało. Nawet taki nie miał szans, żeby przeżyć. Szeroki uśmieszek wciąż nie schodził z twarzy wampira. Rozłożył ręce, by pokazać, że nic mu się nie stało. Mimowolnie odetchnęłam z ulgą.
— Skaczesz? — zapytał cicho, a mimo to go słyszałam.
— Yyy... — patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
— No nie bądź taka strachliwa — zaśmiał się. Już kolejny raz tego dnia...
— Nie boję się —bąknęłam i udałam obrażoną, ale mój głos mnie zdradzał. Naprawdę zaczynał mi się trząść.
— To skacz — wampir posłał mi swój jeden z uśmiechów.
Przełknęłam z trudem ślinę, ale weszłam na murek. Zrobiłam to niepewnie, bo naprawdę się bałam. Wstyd było mi się przed tym przyznać, ponieważ kiedyś sobie obiecałam, że będę silna, ale zawsze to mi się nie udawało i wychodziłam na mięczaka. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i zagryzłam dolną wargę.
— Złapię cię — powiedział rozbawiony Nathan.
— Nie! — zaprzeczyłam i posłałam mu spojrzenie mówiące: ,,Po moim trupie!’’
Nie widząc czemu — a musiało to wyglądać naprawę bardzo śmiesznie — zamknęłam oczy i dopiero wtedy oderwałam swoje stopy od powierzchni, na jakiej stałam. Poczułam, jak unoszę się w powietrzu, co było bardzo miłym uczuciem szczególne, że zawsze chciałam latać, unosić się w powietrzu jak te wszystkie ptaki, co szybowały na niebie. Spadałam tak zaledwie sekundę, kiedy to poczułam, że wleciałam na coś twardego. Nie bolało mnie to tak bardzo, jak byłam jeszcze w pełni człowiekiem, ale mimo to upadek był bolesny. Jęknęłam i podniosłam niechętnie jedną powiekę. Z zaskoczeniem otworzyłam szeroko oczy, ponieważ nie spodziewałam się, że wyląduję w ramionach Nathana. Był to dla mnie ogromny szok, a ja myślałam, że spalę się ogromnym rumieńcem i będę wyglądała jak ta piwonia. Zdezorientowana zamrugałam gwałtownie powiekami.
— Ej! — wykrztusiłam i jakimś cudem stanęłam na ziemię, oddalając się od wampira na odległość dobrych dwóch metrów.
— Co? — zapytał za śmiechem. Jego oczy wyrażały taką radość...
Pokręciłam lekko głową, bo nie potrafiłam powiedzieć czegoś, co dało się ubrać w słowa. Dopiero po jakimś czasie otrząsnęłam się z szoku, jaki był nie mały. Zerknęłam w górę i nie chciało mi się uwierzyć, że zeskoczyłam z takiej odległości. Był to dla mnie nie mały wyczyn, ponieważ kiedyś za żadne skarby świata bym tego nie zrobiła. Byłam z siebie bardzo dumna, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
— Skaczemy jeszcze raz? — zapytałam niepewnie, a jednocześnie z niewinnym uśmiechem.
— No proszę! Nie spodziewałem się, że to ci się spodoba — Nathan popatrzył na mnie z lekkim szokiem, jaki pojawił się na jego twarzy.
— Oj tam, oj tam — mruknęłam pod nosem.
Bez Nathana ruszyłam biegiem naokoło zamku, bo z drugiej strony było wejście. Po drodze musiałam przeskoczyć rzekę, dlatego zatrzymałam się na chwilę, bo nie wiedziałam, czy dam radę. Jak Nathaniel przeskoczył ją bez nawet najmniejszego problemu, wziąłem głęboki wdech i sama to zrobiłam. Uśmiechnęłam się szeroko, pokazując rząd swych białych zębów. Za wampirem popędziłam w stronę wejścia, a wtedy już poszło jak składa. Po schodach weszłam na górę i już po chwili znajdowałam się na wieży. Moje usta wykrzywiły się w uśmiechu. Już szykowałam się do skoku, kiedy to Nathan mnie wyprzedził.
— Ej — powiedziałam za nim, a w odpowiedzi usłyszałam tylko jego głośny śmiech.
Przewróciłam oczami z dezaprobatą i zwinnym ruchem weszłam na murek, by po chwili z niego skoczyć. Ponownie ogarnęło mnie to wspaniałe uczucie. Wyobrażałam sobie, że latam. Tak naprawdę to już dawno powinnam była wylądować na ziemi, ale... zawisłam w powietrzu w połowie drogi? Zmarszczyłam czoło i zdezorientowana zaczęłam się rozglądać dookoła. W ułamek sekundy natknęłam się na rozbawiony wzrok Nathaniela, który był we mnie utkwiony. Popatrzyłam na niego z mordem w oczach, ponieważ domyśliłam się, że to jego sprawka. Przecież wampiry posiadały dar telekinezy, który było można używać nie tylko na rzeczach, ale i ludziach, jak i innych istotach.
— Nathan! — wydarłam się na całe gardło.
— Tak? — zapytał nieumiejętnie.
— Postaw mnie na ziemi! — pokazałam na miejsce na przeciwko niego. Miałam ochotę go rozszarpać.
Wiszenie w powietrzu nawet nie było takie złe, ale miało się pewne ograniczenia. Nie było można się ruszyć... Poczułam się taka bezsilna, ponieważ nie mogłam zrobić nic, oprócz machania rękami i nogami, a to naprawdę wyglądało bardzo dziwnie. Chciałam poczuć pod stopami ziemię, miękką trawę, bo tylko tam czułam się bezpiecznie. A tak to... byłam słaba.
— Odstaw mnie! Mówię po dobroci! — warknęłam.
— A co niby mi zrobisz? — posłał mi spojrzenie przepełnione lekkim rozbawieniem.
Zazgrzytałam zębami, a moje serce ogarnęła ogromna złość. Zmrużyłam groźnie oczy. Nie miałam zamiaru przez cały dzień, a nawet dłużej wisieć w powietrzu, a tym bardziej błagać go, by postawił mnie na ziemi! Wzięłam głęboki wdech, wciąż wpatrując się w wampira. W mojej prawej dłoni pojawił się ogień, a ja sama byłam pewna, że zajmie mi to całe wieki. Zmarszczyłam czoło, ale mimo to uśmiechnęłam się słodko, po czym rzuciłam kulą w Nathana. Nie chciałam mu zrobić krzywdy, dlatego celowałam w miejsce obok niego. Sama kiedyś się poparzyłam ogniem, dlatego doskonale wiedziałam, jak to jest, więc nie chciałam, by chłopak cierpiał. Twarz Nathaniela pokazywała, że jest trochę wystraszony, dlatego uśmiechnęłam się lekko i wrednie.
— Przekonałam cię? — zapytałam z nadzieją.
— Nie — strach z twarzy wampira zniknął. — I tak nic mi nie zrobisz.
Otworzyłam buzię, a moje oczy stały się wielkie, jak dwa spodki ze zdziwienia. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Ogarnął mnie szok, a ja byłam w stanie tylko patrzeć na chłopka wzrokiem pokazującym ogromne zdziwienie. Usta chłopka powoli wykrzywiały się w uśmiechu, który z czasem stał się tak wielki, że wydawało mi się, że większy już nie mógł być. Ogarnęła mnie jeszcze większa złość.
— Nathan! — krzyknęłam, a z drzew zerwały się ptaki, przerażone moim wrzaskiem.
Moje oczy pokazywały chęć ogromnego mordu. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zła. Zacisnęłam ręce w pięści tak mocno, że paznokcie zaczęły mi się wbijać w skórę. Zagryzłam dolną wargę, a z każdą chwilą moje serce ogarniała jeszcze większa złość. Miałam wrażenie, że jak znajdę się na ziemi, to rzucę się na Nathana i zrobię mu krzywdę. Wcale bym się nie zdziwiła, bo naprawdę byłam zła. Nie potrafiłam znieść tego, że wisiałam w powietrzu taka bezbronna, kiedy to wampir hasał sobie wesoło i uśmiechał wrednie. To powodowało we mnie jeszcze większą chęć mordu.
Niespodziewanie ziemia pod Nathanem zaczęła się rozstępować. Otworzyłam szeroko oczy, ponieważ szpara stawała się coraz większa, a ja zdałam sobie sprawę, że to przeze mnie. Nie byłam jednak w stanie nad tym zapanować, bo nie potrafiłam. Kiedyś jeszcze się dało, ale teraz? Nie było mowy. Im stawałam się starsza, tym było coraz trudniej. Moja moc wymykała mi się spod kontroli i nie czułam się z tym dobrze. Może było to spowodowane tym, że dawno jej nie używałam...? Ostatnim razem wytworzyłam ogień wtedy, gdy pewnego wieczoru zaatakował mnie ten mężczyzna. Wtedy też dowiedziałam się, kim tak naprawdę jestem... Nie chciałam znowu nie umieć zapanować nad darem, ponieważ jak sobie pomyślałam, że mam kolejne lata nad tym spędzać czas, to robiło mi się słabo, a do oczu cisnęły łzy. Nie mogłam znieść tego, że to się powtórzy...
Nathan zwinnym ruchem odskoczył od przepaści, jaka była już sporych rozmiarów. Popatrzył na mnie z szokiem, a ja umiejętnie wzruszyłam ramionami i posłałam mu spojrzenie przepełnione strachem. Wzięłam głęboki wdech, a ręce, jak i cała ja, trzęsły się. Byłam pewna, że z moim głosem było tak samo. Zmrużyłam oczy i w myślach sobie powtarzałam, by ziemia przestała się rozstępować, ale zamiast tego, robiła na odwrót. Coraz głośniej słyszałam trzaski wydobywające się z ziemi. Z moich ust wydobył się okrzyk zawodu. Zacisnęłam szczeki i skupiłam się jeszcze bardziej, ale wisząc w powietrzu nie było tak łatwo.
— Andrea... — powiedział z lekkim przerażeniem Nathan. — Możesz przestać?
— Nie! — warknęłam i posłałam mu mordercze spojrzenie.
— Obiecuję, że z powrotem wylądujesz na ziemi — uśmiechnął się szczerze.
— Myślisz, że tu chodzi o to?! — wydarłam się na całe gardło tak, że mnie zabolało.
— No... Czekaj — zamyślił się, a jego twarz wyrażała ogromne skupienie. Miałam wrażenie, że czyta mi w myślach, ponieważ zmarszczył czoło, a jego oczy wyrażały zszokowanie. — Naprawdę? — zapytał z niedowierzaniem.
— Nie! Wcale nie potrafię nie zapanować nad darem! — krzyknęłam z sarkazmem, ale i z przerażeniem.
— To się porobiło... — westchnął wampir.
— Ciekawe przez kogo?! —posłałam mu mordercze spojrzenie.
— Panikujesz — powiedział spokojnie.
— Że co?! — dostałam wytrzeszczu oczu. — Ja panikuję?! Może i tak, ale zobacz, co się dzieje!
Wskazałam mu na ziemię, która nawet nie miała zamiaru przestać tworzyć głębokich dziur, a raczej... przepaści. Z każdym razem stawały się coraz większe i głębsze. To robiło się przerażające, a we mnie wciąż narastała panika, która zdążyła ogarnąć już całą mnie. Dygotałam ze strachu, a miałam wrażenie, że zaraz zemdleję, a to jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło.
— Widzę — ta cała sytuacja nie robiła na Nathanielu nawet najmniejszego wrażenia.
— I co? — zapytałam ze strachem, bo rozstępująca ziemia dotarła już do lasu, a drzewa nawet sporych rozmiarów zaczęły w nią spadać. Przełknęłam głośno ślinę.
— To dobry monet, żeby poćwiczyć — powiedział dumnie wampir.
— Co? — zapytałam głupio.
— Andrea... — westchnął ze zrezygnowaniem Nathan. — Twoja inteligencja zaczyna mnie załamywać — zakrył twarz dłońmi.
Zamrugałam gwałtownie oczami i spojrzałam na chłopaka oniemiała. W sercu nie ukuło mnie poczucie złości, lecz zdziwienia i... poczułam się nieumiejętna. Głupia. Nie miałam zielonego pojęcia, co mógł mieć na myśli Nathan. Wciąż otwierałam buzię w nadziei, że coś w końcu powiem, ale żadne nawet najmniejsze słowo nie chciało wydobyć się z moich ust, dlatego je zamykałam. Jeszcze nigdy nie miałam poczucia, że w głowie znajduje mi się wielka pustka. Czułam się z tym okropnie. Zmarszczyłam czoło i jak Nathaniel zabrał ze swojej twarzy dłonie, posłałam mu pytające spojrzenie.
— Naprawdę mnie przerażasz — dodał z szerokim uśmiechem wampir, odsuwając się na bezpieczną odległość od przepaści.
— Co? — wydobyło się z moich ust, a ja wciąż nie wiedziałam, o co chodzi. — Czy jest coś, o czym nie wiem?
— Możliwe — odparł Nathan.
— Można jaśniej? — dopytywałam się, kątem oka spoglądając na rozstępującą się ziemię.
— Ależ oczywiście — posłał mi radosny uśmiech. — Otóż słyszałem, że w ćwiczeniu nad panowaniem swoich umiejętności pomaga niebezpieczeństwo.
— Ale... nam żadne nie grozi — popatrzyłam na niego zdezorientowana.
— Nam nie, ale Nicole — powiedział powoli, a na imię przyjaciółki serce mi stanęło, ponieważ o nią obawiałam się najbardziej — i reszcie tak.
Przełknęłam głośno ślinę. Słowa wampira docierały do mnie w zwolnionym tempie, dlatego dopiero po jakimś czasie zrozumiałam sens ich słów. Otworzyłam szeroko buzię, ponieważ zdałam sobie sprawę, że moi przyjaciele byli w niebezpieczeństwie. Jak przepaść zacznie powstawać w miejscu, gdzie oni obecnie się znajdowali... zginą. Na samą tą myśl robiło mi się bardzo słabo, a sama twarz robiła się jeszcze bledsza, niż była. Miałam wrażenie, że zacznę płakać, bo po raz kolejny ktoś był w niebezpieczeństwie. Przeze mnie...
— Dlaczego mi to powiedziałeś? — jęknęłam i zakryłam dłońmi twarz. — Teraz będzie jeszcze gorzej.
— Wątpię — po głosie Nathaniela domyśliłam, że się uśmiecha. — Już nie raz spotkałem się z takim przepadkiem.
— Ale ja przecież zamiast coś zrobić, to będę zastanawiała się nad tym, czy oni jeszcze żyją! — krzyknęłam łamiącym się głosem.
— Chyba raczej nad tym, by to skończyć — wskazał na ziemię.
Zamknęłam mocno powieki i powtarzałam siebie w myślach, by ziemia przestała się rozstępować. Jednak moje myśli tak jak powiedziałam, wędrowały do moich przyjaciół. Zastanawiałam się, za ile coś im się stanie. Znajdowałam się daleko od nich i to mnie troszeczkę pocieszało, ale to nie wystarczało. Zaczynałam panikować, ale musiałam wsiąść się w garść. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się na swojej czynności. Nie czułam, jakby coś się zmieniało, dlatego odsunęłam od sobie dwa palce, by spojrzeć, co się działo. Jednak ziemia wciąż się rozstępowała, a ja zaczynałam się denerwować, przez co przyśpieszyłam tylko proces. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Szybko ją otarłam i spojrzałam błagalnie na Nathana. Ten siedział oparty pod jednym z drzew i zdawał się nie interesować tym, co działo się dookoła. Na mojej twarzy pojawił się pewien grymas, a serce ogarnęła złość. Zazgrzytałam zębami i ponownie wzięłam głęboki wdech. Zamknęłam oczy, ponieważ tak lepiej było mi się skupić. Na moim czole zaczęły pojawiać się pojedynczego krople potu. Poczułam gorąco, jakie ogarnęło moje ciało od stóp, do głów. Zacisnęłam dłonie w pięści tak, że paznokcie zaczęły mi się wbijać w skórę. Otworzyłam oczy z nadzieją, że coś się zmieniło, ale nie!
— Spokojnie. Na początek się wyluzuj — niespodziewanie usłyszałam głos Nathana.
— Widząc w powietrzu nie jest tak łatwo — burknęłam.
— Przyzwyczaisz się. Czasami zdarzają się gorsze sytuacje — posłał mi swój typowy jak dla niego uśmiech.
Fuknęłam, ale starałam się za jego radą rozluźnić. Wciąż jednak zerkałam nerwowo kątek oka na niego, ponieważ nie wiedziałam, co mogło mu wpaść do głowy. Wzięłam głęboki wdech i po upłynięciu kilku sekund jakimś cudem... rozluźniłam się, a stwierdziłam to ze zdziwieniem. Nathaniel bacznie mnie obserwował, co trochę mnie drażniło. Przewróciłam oczami i zacisnęłam szczęki. Zmarszczyłam czoło i myślami wylądowałam przy ziemi, która wciąż się rozstępowała. Co chwila połykałam nerwowo ślinę, ponieważ wciąż mi się nie udawało, co zaczynało mnie bardzo denerwować. Zazgrzytałam zębami i zacisnęłam mocno szczęki. Wiedziałam doskonale, że złością nic nie zdziałam, ponieważ nie raz się na tym przekonałam, dlatego jak najszybciej doprowadziłam się do porządku. Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie powtarzać w myślach, by ziemia przestała się w końcu rozstępować.
— Dobrze ci idzie — pochwalił mnie Nathan w momencie, kiedy moich uszu doszedł odgłos trzasku.
Otworzyłam gwałtownie oczy i spojrzałam pod siebie. Wszystko się zatrzymało. Już nie tworzyły się na żadne szpary. Ale... Ale jak? Przecież... Uśmiechnęłam się lekko, bo udało mu się dokonać tego, co chciałam. To była ogromna radość szczególnie, że wydawało być się to niemożliwością. Sprawiało mi to trudność, ale liczyło się, że udało mi się! Czy to możliwe, że wystarczy się rozluźnić? A może stało się tak, że w siebie uwierzyłam...?
Nathan zwinnym ruchem odskoczył od przepaści, jaka była już sporych rozmiarów. Popatrzył na mnie z szokiem, a ja umiejętnie wzruszyłam ramionami i posłałam mu spojrzenie przepełnione strachem. Wzięłam głęboki wdech, a ręce, jak i cała ja, trzęsły się. Byłam pewna, że z moim głosem było tak samo. Zmrużyłam oczy i w myślach sobie powtarzałam, by ziemia przestała się rozstępować, ale zamiast tego, robiła na odwrót. Coraz głośniej słyszałam trzaski wydobywające się z ziemi. Z moich ust wydobył się okrzyk zawodu. Zacisnęłam szczeki i skupiłam się jeszcze bardziej, ale wisząc w powietrzu nie było tak łatwo.
— Andrea... — powiedział z lekkim przerażeniem Nathan. — Możesz przestać?
— Nie! — warknęłam i posłałam mu mordercze spojrzenie.
— Obiecuję, że z powrotem wylądujesz na ziemi — uśmiechnął się szczerze.
— Myślisz, że tu chodzi o to?! — wydarłam się na całe gardło tak, że mnie zabolało.
— No... Czekaj — zamyślił się, a jego twarz wyrażała ogromne skupienie. Miałam wrażenie, że czyta mi w myślach, ponieważ zmarszczył czoło, a jego oczy wyrażały zszokowanie. — Naprawdę? — zapytał z niedowierzaniem.
— Nie! Wcale nie potrafię nie zapanować nad darem! — krzyknęłam z sarkazmem, ale i z przerażeniem.
— To się porobiło... — westchnął wampir.
— Ciekawe przez kogo?! —posłałam mu mordercze spojrzenie.
— Panikujesz — powiedział spokojnie.
— Że co?! — dostałam wytrzeszczu oczu. — Ja panikuję?! Może i tak, ale zobacz, co się dzieje!
Wskazałam mu na ziemię, która nawet nie miała zamiaru przestać tworzyć głębokich dziur, a raczej... przepaści. Z każdym razem stawały się coraz większe i głębsze. To robiło się przerażające, a we mnie wciąż narastała panika, która zdążyła ogarnąć już całą mnie. Dygotałam ze strachu, a miałam wrażenie, że zaraz zemdleję, a to jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło.
— Widzę — ta cała sytuacja nie robiła na Nathanielu nawet najmniejszego wrażenia.
— I co? — zapytałam ze strachem, bo rozstępująca ziemia dotarła już do lasu, a drzewa nawet sporych rozmiarów zaczęły w nią spadać. Przełknęłam głośno ślinę.
— To dobry monet, żeby poćwiczyć — powiedział dumnie wampir.
— Co? — zapytałam głupio.
— Andrea... — westchnął ze zrezygnowaniem Nathan. — Twoja inteligencja zaczyna mnie załamywać — zakrył twarz dłońmi.
Zamrugałam gwałtownie oczami i spojrzałam na chłopaka oniemiała. W sercu nie ukuło mnie poczucie złości, lecz zdziwienia i... poczułam się nieumiejętna. Głupia. Nie miałam zielonego pojęcia, co mógł mieć na myśli Nathan. Wciąż otwierałam buzię w nadziei, że coś w końcu powiem, ale żadne nawet najmniejsze słowo nie chciało wydobyć się z moich ust, dlatego je zamykałam. Jeszcze nigdy nie miałam poczucia, że w głowie znajduje mi się wielka pustka. Czułam się z tym okropnie. Zmarszczyłam czoło i jak Nathaniel zabrał ze swojej twarzy dłonie, posłałam mu pytające spojrzenie.
— Naprawdę mnie przerażasz — dodał z szerokim uśmiechem wampir, odsuwając się na bezpieczną odległość od przepaści.
— Co? — wydobyło się z moich ust, a ja wciąż nie wiedziałam, o co chodzi. — Czy jest coś, o czym nie wiem?
— Możliwe — odparł Nathan.
— Można jaśniej? — dopytywałam się, kątem oka spoglądając na rozstępującą się ziemię.
— Ależ oczywiście — posłał mi radosny uśmiech. — Otóż słyszałem, że w ćwiczeniu nad panowaniem swoich umiejętności pomaga niebezpieczeństwo.
— Ale... nam żadne nie grozi — popatrzyłam na niego zdezorientowana.
— Nam nie, ale Nicole — powiedział powoli, a na imię przyjaciółki serce mi stanęło, ponieważ o nią obawiałam się najbardziej — i reszcie tak.
Przełknęłam głośno ślinę. Słowa wampira docierały do mnie w zwolnionym tempie, dlatego dopiero po jakimś czasie zrozumiałam sens ich słów. Otworzyłam szeroko buzię, ponieważ zdałam sobie sprawę, że moi przyjaciele byli w niebezpieczeństwie. Jak przepaść zacznie powstawać w miejscu, gdzie oni obecnie się znajdowali... zginą. Na samą tą myśl robiło mi się bardzo słabo, a sama twarz robiła się jeszcze bledsza, niż była. Miałam wrażenie, że zacznę płakać, bo po raz kolejny ktoś był w niebezpieczeństwie. Przeze mnie...
— Dlaczego mi to powiedziałeś? — jęknęłam i zakryłam dłońmi twarz. — Teraz będzie jeszcze gorzej.
— Wątpię — po głosie Nathaniela domyśliłam, że się uśmiecha. — Już nie raz spotkałem się z takim przepadkiem.
— Ale ja przecież zamiast coś zrobić, to będę zastanawiała się nad tym, czy oni jeszcze żyją! — krzyknęłam łamiącym się głosem.
— Chyba raczej nad tym, by to skończyć — wskazał na ziemię.
Zamknęłam mocno powieki i powtarzałam siebie w myślach, by ziemia przestała się rozstępować. Jednak moje myśli tak jak powiedziałam, wędrowały do moich przyjaciół. Zastanawiałam się, za ile coś im się stanie. Znajdowałam się daleko od nich i to mnie troszeczkę pocieszało, ale to nie wystarczało. Zaczynałam panikować, ale musiałam wsiąść się w garść. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się na swojej czynności. Nie czułam, jakby coś się zmieniało, dlatego odsunęłam od sobie dwa palce, by spojrzeć, co się działo. Jednak ziemia wciąż się rozstępowała, a ja zaczynałam się denerwować, przez co przyśpieszyłam tylko proces. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Szybko ją otarłam i spojrzałam błagalnie na Nathana. Ten siedział oparty pod jednym z drzew i zdawał się nie interesować tym, co działo się dookoła. Na mojej twarzy pojawił się pewien grymas, a serce ogarnęła złość. Zazgrzytałam zębami i ponownie wzięłam głęboki wdech. Zamknęłam oczy, ponieważ tak lepiej było mi się skupić. Na moim czole zaczęły pojawiać się pojedynczego krople potu. Poczułam gorąco, jakie ogarnęło moje ciało od stóp, do głów. Zacisnęłam dłonie w pięści tak, że paznokcie zaczęły mi się wbijać w skórę. Otworzyłam oczy z nadzieją, że coś się zmieniło, ale nie!
— Spokojnie. Na początek się wyluzuj — niespodziewanie usłyszałam głos Nathana.
— Widząc w powietrzu nie jest tak łatwo — burknęłam.
— Przyzwyczaisz się. Czasami zdarzają się gorsze sytuacje — posłał mi swój typowy jak dla niego uśmiech.
Fuknęłam, ale starałam się za jego radą rozluźnić. Wciąż jednak zerkałam nerwowo kątek oka na niego, ponieważ nie wiedziałam, co mogło mu wpaść do głowy. Wzięłam głęboki wdech i po upłynięciu kilku sekund jakimś cudem... rozluźniłam się, a stwierdziłam to ze zdziwieniem. Nathaniel bacznie mnie obserwował, co trochę mnie drażniło. Przewróciłam oczami i zacisnęłam szczęki. Zmarszczyłam czoło i myślami wylądowałam przy ziemi, która wciąż się rozstępowała. Co chwila połykałam nerwowo ślinę, ponieważ wciąż mi się nie udawało, co zaczynało mnie bardzo denerwować. Zazgrzytałam zębami i zacisnęłam mocno szczęki. Wiedziałam doskonale, że złością nic nie zdziałam, ponieważ nie raz się na tym przekonałam, dlatego jak najszybciej doprowadziłam się do porządku. Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie powtarzać w myślach, by ziemia przestała się w końcu rozstępować.
— Dobrze ci idzie — pochwalił mnie Nathan w momencie, kiedy moich uszu doszedł odgłos trzasku.
Otworzyłam gwałtownie oczy i spojrzałam pod siebie. Wszystko się zatrzymało. Już nie tworzyły się na żadne szpary. Ale... Ale jak? Przecież... Uśmiechnęłam się lekko, bo udało mu się dokonać tego, co chciałam. To była ogromna radość szczególnie, że wydawało być się to niemożliwością. Sprawiało mi to trudność, ale liczyło się, że udało mi się! Czy to możliwe, że wystarczy się rozluźnić? A może stało się tak, że w siebie uwierzyłam...?
Witam kochani! :3 Ogromnie przepraszam Was za to spóźnienie, ale myślałam, że się wyrobię... Przepraszam Was ogromnie i mam nadzieję, że mi to wybaczycie :* Jakoś za bardzo nie ma czasu na pisanie, bo zawsze w międzyczasie jest jeszcze coś innego do roboty, a musiałam jeszcze zrobić prezentację na geografię — mogłam się nie zgłaszać -.- — i do tego jeszcze nauczyciele się uwzięli i robią same diagnozy. Jeszcze w tym roku projekty :/ Teraz mogę śmiało stwierdzić, że rozdziały nie będą się pojawiały regularnie... :/
Jak podobał się Wam rozdział? Mam nadzieję, że nie przynudzałam, bo ostatnio mam właśnie takie wrażenie. Mi osobiście się podoba ^.^ Mam nadzieję, że Wam też i pozostawicie po sobie jakiś ślad.
Andrea wciąż wisi w powietrzu... Podejrzewacie, w jaki sposób wyląduję z powrotem na ziemi? Bo ja mam pewien pomysł xD
I dar Andrei ponownie wymknął się spod kontroli, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Myślicie, że szybko nauczy się kontrolować swój dar?
Właśnie... Ostatnio jest Was trochę mało :/ Patrzyłam na komentarze pod ostatnimi dwoma rozdziałami i wcześniejszymi i muszę powiedzieć, że Wasza obecność jest... mniejsza. Ja wiem, że czytacie, bo widzę to po wyświetleniach. Może nie chce Was się komentować? Rozumiem, bo ja też czasami mam lenia, ale jeśli czytanie to prosiłabym o pozostawienie jakiegoś komentarza. Chociażby coś w stylu: Nuda/Tragedia/Mogłaś się bardziej postarać/Podobało mi się/Super/Fajne itd. Nawet takie małe słowa sprawiają mi ogromną radość i tak ładnie proszę, byście napisali, że chociaż czytacie (: Choć może to wszystko przez te matury...? Sama nie wiem.
Jeśli mam u Was jakieś zaległości to mi powiedźcie. Mogłam czyjegoś bloga pominąć, a to mi się zdarza. Czasami też blogger nie wyświetla mi, że u kogoś pojawiła się nn.
PRZYPOMINAM O ZAKŁADCE ,,INFORMOWANI’’! JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NN TO WPISZCIE SIĘ TAM! BĘDZIE MI ŁATWIEJ! :D
A jeśli zdarzyła się jakaś literówka, to miło byłoby, gdybyście napisali, w jakim miejscu. Będzie mi łatwiej szukać (: Piszę ja zwykle na komórce, a słownik tworzy swoje własne słowa, a ja mimo że czytam rozdział przed opublikowaniem, to zawsze coś mi umknie... :/ I zapraszam do zakładki ,,Bohaterowie’’. Zmieniłam trochę wygląd bohaterów ( Nathana też ) :D
To do napisania kochani! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
Maggie
Moje miejsce;)
OdpowiedzUsuńCzemu nie skomentowałam tego jeszcze? Znowu się usunęło? Łeeeeee już nie pamiętam co chciałam napisać;(
UsuńWiesz rozdział fajny, ale początek mi nie przypadł do gustu. Mam hematofobię <-fobia do krwi i czytanie o tym nie było spełnieniem moich marzeń. Co do reszty to jak najbardziej jestem na TAK;)
Ach ten Nathan;) czemu nie ma takiego w prawdziwym świecie?
Super rozdział. Nie spodziewałam się takiej reakcji Nathana co do Andrei na początku. I wszystko potem.Słodkie było jak Andrea wpadła na Nathana i od razu się wyswobodziła z jego ramion bo spaliła buraka. I potem ta sytuacja ze skakaniem ♡ Mięciutkie ramiona Nathana, a po tem lewitacja w powietrzu :D Najlepsze jest to że gdyby nie Nathan to Andrea nie dałaby rady powstrzymać ziemi. Co do nich obojga...widzę ich jako parę. Jakby zachowywali się dalej jak teraz to byłoby śmiesznie, ale i romantycznie.Czekam na next i do zobaczenia.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że Ci się podobało ^.^ Też uważam, że było to słodkie, jak na niego wpadła. Nie mogłam się powstrzymać, by tego nie napisać xD Racja. Gdyby nie Nathan, to Andrei raczej by się nie udało. Ja sobie to skojarzyłam, że Nathaniel to taki rycerz na białym koniu :P A czy będą razem? To się jeszcze zobaczy! Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńZajmuje tylko trzecie miejsce, a po szkole doczytam i skomentuje jak człowiek ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko wyłapałam kilka błędów, a potem o nich zapomnę: *pomoże, *duże, *wieża. Niestety w tym momencie nie jestem Ci w stanie podać, który to moment :C
Dziękuję bardzo za wskazanie błędów! Już je nawet poprawiłam! Jakimś cudem je znalazłam xD Ale wiesz... Piszę ostatnio na komórce i słownik po prostu kocha robić swoje xD Jeszcze raz dziękuję! :***
UsuńBoże, jak oni doi siebie pasują! kocham twoje opowiadanie, życzę sukcesu.
OdpowiedzUsuńDziękuję ogromnie za miłe słowa! Wywołałaś szeroki uśmiech na mojej twarzy! :D Też uważam, że Nathan i Andrea do siebie pasują, ale czy będą kiedyś razem? Przekonamy się! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńMega, super, kocham cię! <3 :*
OdpowiedzUsuńAndi spadnie prosto na Nathaniela, prawda? Ja wiem, że mam rację XD
Ołkej, zaraz mam lekcję, to do nn!
Aham, założyłam opowiadanie na wattpadzie (i tak wolę bloggera)
http://w.tt/1EX0g4J
Pozdrawiam, DSE
Dziękuję kochana! :*** No... Nie zgadłaś. Nie spadnie na niego xD Och. No nie wiem, czy wpadnę na tego bloga, ponieważ mam już sporo do czytania i się nie wyrabiam :/ Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńHmm... Od czego zacząć. Może od tego że Andera mogłaby w końcu stać się trochę bardziej samodzielna, trochę mnie irytuje że do wszystkiego potrzebuje Nathana (nie że go nie lubię, wręcz przeciwnie, ale jednak). A końcówka i tak najlepsza. Ciągłe wyrzuty sumienia i słuchanie jaka Andrea jest nieszczęśliwa wyprowadza mnie z równowagi, jak Nathaniel to robi że jeszcze z nią wytrzymuje?!?!
OdpowiedzUsuńRozdział i tak fajny :-)
Nie musze się zapisywać do Informowanych bo ittak zaglądam po dwa razy dziennie czy coś jest XD.
Tak więc do nn :-D
Zgadzam się z tym, że Andrea na obecną chwilę przypomina małą dziewczynkę, ale trzeba wciąć pod uwagę to, że zagubiła się w tym nowym świecie. Mogę Ci jedynie powiedzieć, że to się zmieni :D Haha! Ja też nie wiem, jak Nathan wytrzymuje z Andreą! xD I baaardzo się cieszę, że Ci się podoba ^.^ Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńRozdział cudny! Biedna Andrea. Nie powinna się obwiniać. Ale cóż. I tak akcja z wiszeniem w powietrzu najlepsza. No i znów jej dar wymknął się spod kontroli. Ciekawe jak to się wszystko zakończy. Życzę weny i pozdrawiam. ~Dorcas
OdpowiedzUsuńBaaardzo się cieszę, że Ci się podoba! :3 Taaak. Ale Andie z czasem przestanie się obwiniać (: A z tym wiszeniem w powietrzu... Tak jakoś wpadło mi do głowy xD A jak się zakończy ? Zobaczysz! :D Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńFajny rozdział no i tyle. Nie chce mi sie nic więcej pisać
OdpowiedzUsuńOj! Nawet i taki króciutki komentarz sprawił mi ogromną radość! Dziękuję baaardzo! :D Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńCzy tylko mi wczoraj uparcie pokazywało się, że ta strona nie istnieje? ;-;
OdpowiedzUsuńJestem na telefonie, więc ciężko mi z wytknięciem błędów, a co dopiero przytoczeniem fragmentów.
"Tą głupią krew" - tę. Podobne błędy były dwa niedaleko siebie. Gdzieś był "pomoże" przez "rz", kilka powtórzeń i literówek. I hope, ktoś to znajdzie i Ci napisze dokładnie.
Z rozdziału na rozdział coraz bardziej lubię Nathana. :3 Taki zaczepisty. I czekam na romansidło. Romans musi być. :3
Mamy nadzieję, że Andrea zapanuje nad mocami. Oczywiście, że teraz Nate ją złapie. xD Na jego miejscu użyłabym szantarzu - całus albo tak wisisz. >.< Jakieś schorzenie psychiczne mam, nie przejmuj się xD
Coś jeszcze chyba chciałam dodać, ale przez chór mi umknęło. ;-;
Nadmiaru weny, oby następny rozdział był szybko! <3
Yyyy. Możliwe, że nie tylko Tobie. Po prostu za wcześnie opublikowałam rozdział ( a było to przez przypadek ) i z powrotem musiałam przywrócić go do wersji roboczej (: Dziękuję za wskazanie błędów! Już poprawiłam! :D A piszę na telefonie i słownik kocha robić swoje xD Ha! Romans? Powinien być! A kiedy? Nie ma zielonego pojęcia! :D A w jaki sposób Andrea znajdzie się na ziemi, to zobaczysz. Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńŚwietnie piszesz czekam na następny rozdział:D
OdpowiedzUsuńOgromnie dziękuję za miłe słowa! ^.^ Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńZanim w ogóle zacznę na dobre, chciałam powiedzieć, ze te gify jako tło pod tytułami rozdziałów są mega :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział świetny, nie mam zastrzeżeń.
Oczywiście musi mi być kogoś żal, a jakże - tym razem padło na biedną Nicole. Dobrze, że nie będzie pamiętać całej tej akcji, bo chyba by sobie coś ze strachu zrobiła! Andreę tez spotkał smutny los. A Nathan?! Lubię go, jak wiesz, ale żeby tak Andie w powietrzu zawiesic... Jak mógł... :v
Bardzo też niepokoi mnie sprawa krwi. Niesamowite, ze Andrea z dnia na dzień stała się wampirem, znaczy dhampirem. Przeciez jeszcze niedawno nawet nie podejrzewala sie o bycie istotą nieludzką!
Pozdrawiam cieplutko i życzę mnoooostwa weny :*
!Ala!
Cieszę się baaardzo, że te gify Ci się podobają tak samo, jak rozdział! :D Cóż... Było trochę żalu i uprzedzam, że będzie go jeszcze więcej. Ale to jeszcze nie teraz! I nie z takie błahej sprawy! :D Tak. Andrea znalazła się w nowym świecie i troszeczkę się w nim zagubiła... Jeszcze wiele rzeczy się wydarzy ^.^ Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńHej kochana :* Proszę wejdź na gg, to dla mnie WAŻNE :D
OdpowiedzUsuńhej, na wstępie chciałam Cię przeprosić, że dawno tu nie wchodziłam, głupio mi teraz. Załamałam się lekko, bo statystyki na moim blogu maleją :C (gdzie tu logika? )
OdpowiedzUsuńWracając do twojego idealnego opowiadanie.
Bardzo podobało mi się to, że Andy waliła go po pleckach C: (haha, tak K.T. uważa to za śmieszne). Trochę jej nie rozumiem, wiecznie się nad sobą użala, niech w końcu przyjmie do świadomości, że nie jestem normalnym człowiekiem, tylko dhampirem!
Oczywiście jej rozmowa z Nathanem :)) słooodko! Już go soboie wyobrażam jak się uśmiecha ^^
Podobało też mi się to jak straszył ją myszą :* Trochę mnie to też obrzydziło, bo dziś na EDB oglądaliśmy katastrofy i tam były myszy - dużo (bardzo dużo) mysz, więc tak jakby trafiłaś z tym tematem ^^
Życzę Ci weny i aby nauczyciele w końcu zostawili Cię w spokoju, a w wolnym czasie (o ile taki znajdziesz) zapraszam do siebie. Blog jest po pewnej metamorfozie i czekam na twoją opinię :>
only-one-is-brave.blogspot.com
Nie przepraszaj kochana! Doskonale Cię rozumiem! Ja sama ostatnio zaniedbałam Twój blog, bo długo mnie nie było... A to zmniejszenie statystyk to może przez matury. U mnie też trochę spadło :/ Zgadzam się z tym, że Andrea wciąż się nad sobą użala, ale zagubiła się w tym nowym świecie. Ale to się zmieni :D Heh. Ja na miejscu Andrei to zachowywałabym się tak samo. Nie znoszę myszy -_-;; Haha! By nauczyciele w końcu zostawili mnie w spokoju to to się przyda! :D Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńCzekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny <3
Dziękuję baaardzo kochana! ♡ Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńPieknie, jak zawsze! I oczywiście humorystycznie i jakiś dreszczyk emocji też jest! :D
OdpowiedzUsuńOczywiście życze weny i czekam na nn!
Pozdrawiam gorąco!
Dziękuję ogromnie kochana! Cieszą mnie baaardzo Twoje słowa! :D Również pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńZnów się trochę spóźniłam, ale naprawdę mam na głowie wiele problemów związanych zarówno z życiem prywatnym, jak i z moim samopoczuciem i zdrowiem. Ale już jestem ;)
OdpowiedzUsuńI znów prześwietne opisy, to już chyba tradycja, że ja to pod każdym twoim rozdziałem piszę. Cóż ja mogę na to poradzić, skoro one są takie cudne, szczególnie te przeżyć wewnętrznych. To są jedne z tych moich ulubionych, ja sama lubię je pisać i piszę je na swój inny sposób, dość taki specyficzny, ale tych twoich nic nie pobije. Kiedy je czytam, to mam wrażenie, że czuję to samo, co jest w nich zawarte. Widzę całą sytuację duszą. To jest coś pięknego, Madziu.
Taka jedna maleńka uwaga, Chciałabym, żeby było więcej dialogów. Może tak jest w planach, może nie, ale jeśli chodzi o mnie, to najbardziej lubię czytać dialogi. Oczywiście cała reszta też musi być, ale to musi się w pewien sposób równoważyć. Dialogi są fajnym urozmaiceniem. Pomyśl nad tym, ale ogólnie jest super, sama o tym wiesz ^-^
Jeszcze się muszę poczepiać, tym razem padło na Andie, haha :D Rozumiem jej trudną sytuację, wiem, jaka jest, jaki ma charakter, ale te jej rozmyślania i obawy powoli stają się użalaniem się nad sobą. A może mi się tak tylko wydaje? Nie wiem, w każdym razie mam takie uczucie i sama nie potrafię stwierdzić, czy jest ono nieomylne. Może to wszystko przez mój beznadziejny humor? Ech. Ale tak obiektywnie to nie wygląda na chwilę obecną tak, jakby nasza dhampirzyca miała robić jakieś postępy w dochodzeniu do siebie. Nie powinna też się aż tak dawać Nathanowi, tylko walczyć o swoje i polemizować z nim śmiało, on także ma słabe punkty :D Irytuje mnie też to, że on traktuje ją trochę jak dziecko, ma nad nią taką maksymalną kontrolę. Dobrze, że zaczął wprowadzać ją w ten inny świat, że wziął się za nią, ale jeśli nie zacznie być wobec niej jakiś twardszy, ostrzejszy, to ona nadal nie będzie mogła się w nim odnaleźć. Liczę na to, że przy wspólnych wysiłkach i próbach tak się stanie.
Naprawdę nie spodziewałam się, że jej moce wymkną się spod kontroli. Wydawało mi się, że ona w pełni nad nimi panuje, ale okazało się, że jednak nie. Zapewne żeby to robić, musi także panować nad emocjami. Wcale jej się nie dziwię, że tak to teraz wyszło, w końcu Andrea wiele teraz przeżywa i nie może sobie z tym tak łatwo poradzić. Ale brawa dla niej, bo udało jej się połapać te nerwy za ogony i związać tak, że ziemia znów zaczęła się jej słuchać.
Kocham ten moment, kiedy zawisła w powietrzu, ja po prostu... Może jestem jakąś sadystką, nieważne XD Po prostu to uwielbiam, a ty jesteś GENIALNA! Zastanawiam się tylko, jak masz zamiar ją stamtąd ściągnąć :D
No cóż, kochana, rozdział był cudny, czytałam go z wypiekami na twarzy *-* Do następnego więc, pozdrawiam i życzę mnóstwa weny ;)
Dziękuję kochana z takie pochwały! Zaczynam czuć się głupio z tym, że ja Ciebie tak nie chwalę. Baaardzo chciałbym to zmienić, ale nie umiem tak pięknie chwalić... :/ Bardzo mnie cieszy, że podobają Ci się te wszystkie opisy. A dialogi... Postaram się ich pisać więcej. Ta ilość ich, a opisów jakoś sama wychodzi (: Haha! Nie tylko Tobie się wydaje, że Andrea zaczyna się nad sobą użalać xD Spokojnie! To już niedługo się zmieni. Bynajmniej powinno :D A Andrea powinna odnaleźć się w nowym świecie. Nie planuję robić niczego innego (: Nie sądziłam, że uda mi się kogoś zaskoczyć, ale ostrzegam, że jej moce jeszcze nie raz wymkną jej się spod kontroli :/ Ja też uwielbiam moment, kiedy to zawisła w powietrzu! Nie mogłam się powstrzymać przed nienapisaniem tego! :D A jak znajdzie się na ziemi? Cóż... Nie będzie to za przyjemny sposób xD Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńHej kochana! ;*
OdpowiedzUsuńZapowiadałaś, że Andrea będzie mieć teraz wyrzuty sumienia i rzeczywiście to widać. Ale nic dziwnego, w końcu jej 'nowe wcielenie' omal nie zabiło jej przyjaciółki. Każdy by się obwiniał. Jedynym plusem tej sytuacji jest to, że teraz będzie wiedziała co to znaczy zew krwi i że ciężko jest się przed tym powstrzymać.
Widać, że relacja jej i Nathana nie jest do końca normalna, ale zmierza w dobrym kierunku. Mimo że ten chłopak ogromnie pomaga i jako jedyny jest teraz przy niej to ona wydaje się być jakaś nieufna w stosunku do niego. Z jednej strony może to rozumiem, ale z drugiej... ma przecież tylko jego.
Podobał mi się ten moment gdy zdecydowała się wyskoczyć z tego okna. Ja bym się na to w życiu nie zdecydowała, nawet gdybym wiedziała, że jakimś cudem mogę przeżyć. Dlatego szacun dla niej:D A moment gdy wisiała w powietrzu był chyba najciekawszy z całego rozdziału:D
Pozdrawiam, kochana! ;*
I czekam na kolejny;)
Zgadzam się! Teraz będzie wiedziała, co oznacza to pragnienie! :D A ja na jej miejscu to też miałabym wyrzuty sumienia. Nathan to teraz jedyna osoba, jaką ma Andrea. Może na obecną chwilę do końca mu nie ufa, ale będzie musiała to zrobić. No bo tylko Nathan może jej pomóc. Ważne, że ich relacje się polepszają ^.^ Haha! Ja też nie wyskoczyłabym z okna! I to z takiej wysokości! :D Choć gdyby było to o wiele niżej to czemu nie? Zawsze chciałam tak spróbować :3 Hehe. Jeszcze tylko pozostaje ściągnięcie na ziemię. Będzie to trochę... Brutalne xD Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
Usuń"ma przecież tylko jego" napisane przez Rudą mnie nie przekonuje. Czy to znaczy, że gdyby miała przy sobie pedofila, kata albo gwałciciela to też miałaby mu zaufać, bo miałaby tylko jego? Pomyśl ile Nathan złego Andrei zrobił, jak ją nieraz poniżył, upokarzał, zagrażał jej zdrowiu, bezpieczeństwu i życiu.. Ja na jej miejscu też bym takiemu Nathanielowi nie ufał. Na dodatek mam wrażenie, że on przy niej jest tylko po to by ona sama się gdzieś nie przyczaiła i nie rozerwała kogoś, bo wtedy świat by się zapewne dowiedział o istnieniu wampirów i urządził na nich nagonkę angażując w to nawet siły zbrojne, wojskowe. Wydaje mi się więc, że Nathan szlaja się za Andreą po coś, że musi mieć w tym jakiś cel, bo nie oszukujmy się, ale na bezinteresownego człowieka o czystym serduszku, dobrych intencjach i zdrowych zachowaniach to on nie wygląda.
UsuńHej kochanie, przepraszam za długą nieobecność, ale byłam pozbawiona komputera, który po tygodniu walki domowej został godnie (z wywieszoną biała flagą mojego brata) odniesiony do serwisu xD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział Kochanie! Uwielbiam Nathana i to jego poczucie humoru. Uwielbiam czytać jak ją czegoś uczy, albo pokazuje jej coś nowego. A ona jest taka malutka, taka zagubiona i niepewna. Oh <3
Najbardziej rozbawiła mnie scena z myszą! No po prostu, tego to kompletnie się nie spodziewałam. Ale fajnie że to tu napisałaś. W dodatku rozbawiony Nathan, nieogarniętą An.. coś pięknego.
Czekam na kolejny jak zawsze, mam nadzieję że ukaże się szybciej niż ukazał się ten! No i że nie będę miała takiego poślizgu w komentowaniu.. ale wiesz, komputer nie sługa! xD
Kocham <3
Ja też kocham Nathana! ♡ :* A jeszcze wiele rzeczy będzie jej mówił i pokazywał :D Haha! Ja na miejscu Andrei to zachowywałabym się dokładnie tak samo, tylko bym nie krzyczała. Nie lubię tych stworzonek :/ No... Czy rozdział pokarze się wcześniej? Wątpię. Mało czasu :/ Ale będzie w weekend! :D Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńBoże oni musza byc razem no nie ma innego wyjścia
OdpowiedzUsuńHaha! No jeszcze się zobaczy, czy będą razem! :D Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńEj.... Kurcze, tak mi już bardziej Nathan pasuje :D Mam już pełne wyobrażenie jego postaci ;)
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny! :D Jak każdy zresztą... No faktycznie - wypadek z darem, ale tam... xD Ważne, że oni trochę razem pobyli :D
Nie wiem właściwie co mogłabym napisać jeszcze na tema rozdziału :D
Tak poza tym to powiem tylko, że....
Tak, przyznam się....
Ja Ci tak strasznie zazdroszczę! Nie mam pojęcia jak zrobiłaś to, że masz tylu czytelników.
Ja bym chciała mieć chociaż te 20 czy 30 komentarzy, a tu proszę - u Ciebie ponad 60.
No dobra, to tyle mojego gadania ;)
Pozdrawiam! :D
Cieszę się ogromnie, że lubisz takiego Nathana ^.^ A że rozdział Ci się podobał to dla mnie wielka radość! Hehe. Taaaa. Liczy się, że byli ze sobą xD Ja sama nie wiem, jaki cudem mam tylu czytelników, ale uwierz mi na słowo. Inni mają dużo, dużo więcej :3 Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńUwielbiam Andree. W tym rozdziale najbardziej mi się podobała ta akcja z myszą. Ja tam lubię te małe stworzonka, są słodkie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się baaardzo, że lubisz Andreę ^.^ Haha! Jakoś nie mogłam się powstrzymać, by nie napisać tej akcji xD Choć ja tych stworzonek nie lubię... Oczywiście tych dzikich xD Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńBardzo Cię przepraszam kochana, że musiałaś tyle czekać, mam nadzieję, że teraz już będę na czas ;)
Andrea w końcu panuje nad mocą! :) Nawet nie wiesz, jak się przestraszyłam, jak ziemia pod Nathanem się rozstąpiła. Ale dobrze, że nie urwałaś tylko dokończyłaś ten moment, bo bym Ci nie darowała xD
Co poza tym, rozśmieszyłaś mnie tym :D
"— To dobry monet, żeby poćwiczyć — powiedział dumnie wampir.
— Co? — zapytałam głupio.
— Andrea... — westchnął ze zrezygnowaniem Nathan. — Twoja inteligencja zaczyna mnie załamywać — zakrył twarz dłońmi."
Jak sobie wyobraziłam Nathana jak to mówi heheh
Ładnie opisałaś uczucia Andrei po tej scenie z Nicole (dobrze pamiętam? bo jestem już dzisiaj tak zmęczona, że nic do mnie nie dociera xD)
Rozdział super i czekam z niecierpliwością na następny :)
Pozdrawiam :**
PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie na prolog
Haha! A wiesz? Właśnie chciałam zakończyć w momencie, jak sobie nie radziła, ale nie miałam serca xD Hehe. Jak ja sobie wyobrażam takiego Natana, to... Chce mi się śmiać ;D Cieszę się bardzo, że opis tych uczuć Ci się podobał. I tak. Dobrze pamiętasz imię ;) Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńHejo kochana :* W końcu jestem :D Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się końcowa akcja z rozsuwającą się ziemią i Andreą lewitującą bezbronnie w powietrzu :D Nathan jak zawsze wyluzowany, chcoćby nie wiadomo co się miało stać :D Kocham tego wampirka :D Andrea nie może tak sie ciągle zadręczać, tym, że zraniłaby swoją przyjaciółkę, To nie jej wina... tylko głodu!! Dowiedziała się, że jest dhampirem to teraz potrzebuje czasu by do tego wszystkiego przywyknąć :D Jak to mówią nowe życie, nowa bajka!! Kocham Cię laskaaaaa po prostu za to co robisz:* Jestem Ci za to przeogromnie wdzięczna :* Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąggggggg :* :D Chę jeszcze Nathana!!!!!
Wybacz, ze taki krótki kochana, ale mam nawał roboty i tak zerwę nockę, więc proszę wybacz, kocham Cię bardziiiiooo, bardziiiioooo <3<3
UsuńCieszę się baaardzo, że Ci się podobało ;) Zgadzam się z tym, że Nathan zawsze jest wyluzowany xD Również uważam, że Andrea nie powinna się obwiniać. W końcu nie panowała nad sobą i powinna zrozumieć, że to normalne. I nie przepraszaj, że tak krótko. Przecież matury. Dziwię się, że w ogóle znalazłaś czas, by przeczytać rozdział xD Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńCzy jestem leniem w pisaniu komentarzy? Czasami...
OdpowiedzUsuńFajnie, że ta dwójka zaczyna się jako tako dogadywać, w końcu - będą na siebie skazani przed dłuższy czas (i ten cichy pisk radości).
Jednakże jak widać Nathan nadal lubi dokuczać Andrei :P Ale według mnie jest to całkiem urocze.
Cóż, na miejscu bohaterki też bym rozpaczała nad swoim losem. Przecież nie dość, że nie zobaczy przyjaciół już nigdy, to na dodatek jednej osoby omal nie zabiła! Ogromnie jej współczuje... ale na szczęście ma Nathana! (Tak, musiałam :3)
I z tego, co widzę, Andrea zaczyna panować nad swoimi umiejętnościami. No, prawie... ale dała radę zatrzymać to trzęsienie ziemi i rozszerzające się rozpadliny? Tak. To już jest duży postęp.
Na koniec wybacz mi, że zwlekałam z komentarzem, jednakże tym razem miałam sporo nauki, konkurs, imieniny i urodziny członków rodziny. Ech...
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;D
Haha! Tak! Będą na siebie skazani :D A jak! Gdyby Nathan nie dokuczał Andrei, to nie byłby to Nathan! :3 Ja również rozpaczałabym, gdybym znalazła się na miejscu Andrei. To, co ją spotkało, to coś okropnego -.- Hm. Teraz idzie jej dobrze z darem, ale... Tylko teraz :/ Oj tam! Co tam wybaczać? Rozumiem, że czas! Przecież mamy go tak mało! Szczególnie przez szkołę -_-;; Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńZaczęłam czytać, żeby nie zostawiać samego spamu, ale szczerze mówiąc, trochę się wciągnęłam :) Dotarłam do połowy i chyba zostanę na dłużej. Niesty, czytam już trochę blogów i brakuje mi czasu, ale będę musiała znaleźć go trochę, żeby nadrobić Twój. Serio, jest świetny. Klimat i dialogi po prostu miodzio :D Wygląd bloga też super.
OdpowiedzUsuńZapisuję link i możesz się spodziewać nowych komentarzy pod starszymi rozdziałami!
mojacelajestluksusowa.blogspot.com
Cieszę się ogromnie, że postanowiłaś u mnie zagościć. To dla mnie wielka radość ^.^ Ja też czytam dużo blogów. Ale tak dużo, dużo i bardzo często się nie wyrabiam :/ Cieszę się, że jednak mimo to postanowiłaś zostać u mnie :D Cieszę się baaardzo, że podoba Ci się jak piszę i wygląd bloga :D A z miłą chęcią wpadnę do Ciebie! (: Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńPrzeczytałam rozdział. Jest super. Zabawa w skakanie, ta wkurzona Andrea i pękająca ziemia. Coraz ciekawsze masz pomysły. Zastanawiam się co wydarzy się w kolejnych rozdziałach.Już nie mogę się doczekać aż je przeczytam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszę się baaardzo, że Ci się podoba! :D A pomysłów mam jeszcze całą masę! I powinnam niektórymi zaskoczyć! :D Ale to jeszcze nie teraz... Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńOsz kurde! Ty masz coraz ciekawsze pomysły! Wydaje mi się, że czasami są ciekawsze od moich.. Wkurzona Andrea.. - no bóstwo! A to skakanie i ta ziemie, która pęka.. - jeszcze lepsze! Czekam na kolejny rozdział. Proszę, napisz go szybciutko!
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam :**:*:*:*
Haha! Pomysłów mam:jeszcze całą masę! Nie brakuje mi ich! :D A Ty kochana też masz wspaniałe! ♡ Haha! Wściekła Andrea - nowość! :D Rozdział pojawi się w weekend (: Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
UsuńSwietny rozdzial jak zawsze ;) nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ogromnie! Baaardzo się cieszę, że Ci się podoba ^.^ Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńHej, kochana! <333
OdpowiedzUsuńAle mi głupio. :c Nie komentowałam tak długo, że aż wstyd. Przepraszam Cię za to, ale nadal mam ostatnie poprawki w szkole, którymi cholernie się stresuje i nawet jak mam chwilkę, to nie mam głowy, żeby usiąść i coś sensownie skomentować. :c
Co do tych wszystkich zaległych rozdziałów skomentuje je grupowo, będzie mi łatwiej. c;
Dziwię się Nathanowi. Tak trochę dziwnie podszedł do swojej przemiany. Może i rodzice go irytowali i tak dalej, ale przecież rodzice to zawsze rodzice. Zachował się po chamsku i bardzo nie ładnie, nie dziwię się, że Andrea jest tym tak zaskoczona. Ona ma kompletnie inne podejście, które z kolei rozumiem.
Ja na jej miejscu... Hm... Chyba bym skorzystała, z któregoś ze sposobów na zabicie wampira, o których mówił jej Nathan i po prostu skróciła sobie cały ten stres. Chociaż... Te umiejętności, które dziewczyna posiada... Kuszące. ;>
Przykro mi było, gdy tak Andrea opowiadała o Theo. Naprawdę go kochała i cholernie ciężko musi jej być bez niego. Dobrze, że Nathaniel jej wysłuchał, może choć troszkę zrobiło jej się lżej.
O nie! Jaki stres!
No normalnie myślałam, że z krzesła zlecę.
Gdyby Andrea zabiła Nicole... Zgrozo, co to by było. Jak ja się cieszę, że tego nie zrobiła. Przecież jakby ją poniosło to mogłaby wybić resztę przyjaciół.
Cóż, przynajmniej ma żywy dowód, że nie może zbliżać się do swoich bliskich. Jeju, jak mi jej szkoda. :C
Czekam na kolejny rozdział i życzę mnóstwa weny! <3
Pozdrawiam! :D
Nie przeprasza kochana! Rozumiem Cię doskonale! ;) U mnie ostatnio pani detektor zaczęła się czepiać, że mój rocznik nie bierze udziału w żadnych konkursach xD Ja też byłabym zaskoczona ma miejscu Andrei zachowaniem Nathana. To nie jest normalne... Haha! Racja! Ja też nie odebrałabym sobie życia, gdybym miała takie dary! :P Też współczuję Andrei z powodu Theo, a gdyby Andrea zabiła Nicole, to miałaby wyrzuty do końca życia! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńOstatnio się trochę spóźniałam z czytaniem, postaram się poprawić. Każdy rozdział jest świetny. Zdarzyły się 2 albo 3 literówki, ale przecież każdy Cię rozumie :) Widzę, że nie łatwo jest być wampirem. Jak czytałam o szukaniu schronienia w zamku to mi się przypomniała książka "Córka czarownic". Piękna lektura, polecam. Że ja wcześniej nie pomyślałam, że Nathan zahipnotyzował Nicole...
OdpowiedzUsuńhttp://myenchantix.blogspot.com/
Jak to zwykle ze mną bywa, od razu zacznę od przeprosin za spóźnienie. Właściwie, to jakimś cudem nawet nie dostrzegłam tego rozdziału (jak mógł, coś takiego zrobić mi mój blogger?) i dopiero, gdy udało mi się oderwać od jednej z moich ulubionych serii i wziąć się za czytanie cudownych opowiadań moich ulubionych blogowych autorek. To wchodząc na Twojego bloga, jak zwykle na wszelki wypadek sprawdziłam, czy na mój komentarz odpowiedziałaś (uwielbiam czytać Twoje odpowiedzi) i zdałam sobie sprawę, że nie ma mojego komentarza. To też sprawdziłam początek rozdziału i... chyba się domyśliłaś, jaka byłam wściekła na bloggera?
OdpowiedzUsuńJestem nieco zaskoczona, bo Andrea za bardzo nie narzekała. Zaś to co "myślała" było adekwatne do sytuacji. Jestem zaskoczona, że Nathaniel wyhodował w sobie taki instynkt macierzysty do Andrei. Gdy tak zaczęłam myśleć, że wampir zmiękł, bo nie musi się ukrywać, on zawiesza naszą dhawampirzycę w powietrzu i sobie ze spokojem (zabrakło mu pewnie popcornu i coli do szczęścia) ogląda dramatyczną sytuację, gdzie traci ona kontrole nad mocą. To było takie egipskie, że aż ze śmiechu policzki mam mokre.
Dobra, dobra... jak można bać się słodkich myszy? Szczury to rozumiem, bo gdyby ktoś posiadał taką matkę, jak moja, która potrafi dość drastyczny sposób opisać, jak to szczur wygryzł komuś wnętrzności, bo kobieta miała okres... chyba jednak nie powinnam oceniać Andrei, bo ja na widok motyla robię tył odwrót i uciekam jak najdalej, albo rzucam się od niego, jak oparzona, aby tylko się zbyt do mnie nie zbliżył. Te potwory, jak na złość jeszcze za mną latają... grr!
Zabawa ze skakaniem była taka swojska. To mi przypomniało, małą Mike, która trzymając skrzydła martwej kaczki (zabrałam je swojej babci) starała się na nich pofrunąć... jak bardzo dziwna jest moja rodzina? Ech...
Szczerze to miałam nadzieje, że w którymś momencie, moc Andrei się uaktywni i dziewczyna będzie trzymać się wierzchołka drzewa, aby nie polecieć do nieba. Wtedy ja pewnie wzięłabym paczkę swoich chipsów i dołączyła do jedzącego popcorn Nathaniela, wraz z nim nawet wymieniałabym uwagi na temat tego, co powinna zrobić.
Ten rozdział jest boski, genialny, egipski (wspomniałam już wcześniej), przecudowny, feeryczny, bajeczny, mega zabawny i apolliński w każdym calu!
Życze morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Czytając ten rozdział, aż zacieram rączki z niecierpliwienia i uśmiecham się niczym Kot z Cheshire :D
Bussis! :3
No tragedia!!! Mogłaś się bardziej postarać!
OdpowiedzUsuńNapisałam komentarz. Teraz stąd idę. ..
Oh. Wait.
Witam.
Może to zabrzmi dziwnie, może szokująco, dla samej autorki zwłaszcza, że po całym opowiadaniu ostatnio jadę jak... Po dzikiej świni (?) Podobało mi się tylko pragnę wyrazić swoje ubolewanie dotyczące początku rozdziału, dokładnie faktu, że Andrea się powstrzymała przed dziabnięciem swojej psiapsióły. No dobra Szatan ją powstrzymał, ale dlaczego?! Kurczę, czy ona chociaż raz mogłaby kogoś zeżreć zamiast skakać jak za przeproszeniem kretynka z jakiegoś murka? Byłoby ciekawiej -.- Nawet jakby Nathana zeżarła, chociaż ja nawet nie wiem czy on ma w sobie krew skoro jest twardy jak skała. I pewnie marmurowy jak Edzik. -.-Marmurowy Nathan-.- Ta dziewczyna tylko się uśmiecha, albo czuje w sercu emocje (wtf?) Czy można w ogóle czuć coś w sercu, czy to jest taka przenośnia tylko? Luzik. Szkoda, że jakoś nie dokończyłaś akcji z Nicole w sposób inny niż zahipnotyzowanie. I tu pytanie? Jak on ją zwyobracał, że ją zahipnotyzował? Dorwał ją kiedy wracała z domu i wyczyścił pamięć, czy od razu poleciał do biedaczki i to zrobił? Fajnie by było w szkole... Że dziewczyny opowiadają, że laska ze szkoły ma kły. A właśnie! Co ta dwójka odpierdala i chodzi po jakichś zamkach zamiast wracać do szkoły i się uczyć, co?! Nieładnie, oj nieładnie! I dlaczego nasza boska Andrea martwi się o ,,przyjaciółkę" zamiast o rodzinę?! Co z jej matką, co z bratem (rzekomo przeżywa jego zniknięcie? Sześciolatka tego nie zrozumie, że jej brat zaginął. I co w końcu z tym bratem do knędzy?! Nic się nawet nie wyjaśniło! Znalazł się czy nie, a może (o mujborze, tylko nie to!) Nathan to jej brat?) Whatever, na ten temat? Nic? Spoko! Jej matka się martwi gdzie podziewa się jej pociecha, a ta się szlaja jak jakaś wywłoka i nawet nie raczy zadzwonić! Gdybym to ja była jej matką miałaby szlaban do końca życia! Niech ona pomyśli o rodzicach chociaż raz. Skakanie z murków, rozwalanie ziemi. Kwicze. Czyżby nasza Merysójka zyskała nową moc? W to nie wątpię.
Pozdrawiam, Alice Spencer [http://forever-never-comes.blogspot.com]
Jestem jestem. Jak zwykle na szarym końcu ;x Strasznie mi wstyd za to :c Ja nie wiem co się ze mną stało, że ostatnio w ogóle nie mogę zabrać się za czytanie blogów :x To okropne ;c Przyznaje się bez bicia ;c
OdpowiedzUsuńWidzę wiele zmian na blogu w szablonie i w ogóle we wszystkim tu dookoła :) świetnie to wygląda :*
Ojejej! Andrea i jej wyrzuty sumienia ;c W tej sytuacji rzeczywiście Nathan był niezbędny i pozbył się szybko problemu po koleżance. A tak w ogóle, to ja coś przeczuwam między nimi. Są podobni do siebie i spędzają ze sobą dużo czasu... kto wiee... Tak poza tym, to dziwi mnie to, że Nathan ją sobie porywa gdzieś kompletnie zapominając o przyjaciołach. Mogliby włączyć telefon puścić sygnałka coś w stylu ,,Chciałem pobyć z Andie sam na sam więc wyjechaliśmy nie martwcie się" xD Bo jak tak dalej pójdzie, to przyjaciele wezwą policje i wtedy będą problemy ;c
No i narobiła! Kurde Nathan zrobił się taki luzaczek xD Śmieszy mnie cały czas :P No i akcja z ziemią. Biedna Andie, jej to często ucieka spod kontroli i wydaje mi się, że Nathan miał racje co do tej szybkiej paniki. Przesadza trochę ;c Gdyby nie wrzeszczała na niego, ziemia by się nie rozwaliła xD
Pozdrawiam gorąco :* Wkrótce nadrobię następny :*
Jak można zapytać nieumiejętnie?
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że średnio podobał mi się ten rozdział. Jest taki o niczym. Zwykłe droczenie się między Nathanem a Andreą.
No i Andrea panuje też nad żywiołem ziemi.
Wybacz, że taki krótki komentarz, ale chciałabym dziś nadrobić cały twój blog i jak najszybciej przejść do kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam.
No i znowu dużo komentarzy, nie to co u mnie. Wieje chłodem! Co do rozdziału 21 to jeszcze więcej nowości, choć to akurat lubię ;)
OdpowiedzUsuńTroszkę wkurzyła mnie na samym początku Andrea. Ok, rozumiem chciała zaatakować przyjaciółkę, ale jest wampirem. o może nie w całości, ale jest! Po za tym nic się ne stało, nie ma co się użalać, dużo więcej rzeczy źle robiła i jakoś puszczała to mimo uszu.
Ciekawa rzecz, z tym zawiśnięciem nad ziemią, choć ja pewnie bym się bała. Z początku było to dość zabawne, ale później skończyły się żarty. Sądziłam, że nie dadzą rady zahamować tych wstrząsów. Mam nadzieję, ze wszystko wróci do normy, jeśli chodzi o dary Andrea'i.
Pozdrawiam cieplutko! ;* Buziaczki :***
Trochę nie bardzo rozumiem ten nagły wybuch złości. Tzn późniejszą złość jestem w stanie zrozumieć, ale ta początkowa wydaje mi się jakaś.. nie wiem jak to nazwać :P
OdpowiedzUsuńPoza tym rozdział świetny - jak zawsze :)
Jak napisałaś o tej gracji to od razu skojarzyła mi się ta akcja z upadkiem na tyłek :P
Ooops... A byłam pewna, że kiedyś tu komentowałam. Hmmm, kiedyś... W każdym razie przeleciałam PRAWIE wszystkie komentarze i na jaw wyszła straszna prawda: jeszcze tu nie komentowałam (choć od dawna miałam taki zamiar). Dam dam dam!!! No, w każdym razie od teraz będę komentować. Możliwe że z opóźnieniem, ale będę.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji tego napisać, więc piszę: Masz talent, kobieto! Koooooooocham wampiry, (<3 <3 <3) a to opowiadanko jest bardzo oryginalne i świetnie napisane - tak jak lubię. :-)
A co do rozdziału: ŚWIETNY. Jak każdy z resztą. Żal mi Andrei, teraz będzie miała straszne wyrzuty sumienia. Jesteś, nadal nie mogę uwierzyć że zaatakowała rudą (ona była ruda, nie?)! Na szczęście Nathan ją powstrzymał.
Heheh, dobra ta akcja ze skakaniem i napadem mocy Andrei! Oj, coś czuję między tymi dwoma wampirami chemię... Ale oni będą kiedyś razem, prawda? *robi do ciebie słodkie oczka* Proooooszę! 0:-) No bo oni tak do siebie pasują! Na prawdę!
Ugh, już kończę, bo nie wiem co jeszcze napisać...
W każdym razie do przeczytania/napisania/usłyszenia/zobaczenia! (te dwa ostatnie nie wiem jakim cudem!)
Kolorowa Dama
Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak szybko i przyjemnie czytało mi się ten rozdział, naprawdę! Zwłaszcza, jak Ana i Nathan zaczęli te swoje zabawy typu przeskakiwanie przez rzekę i skakanie wysokości. Było w tym czuć tę radość i teraz Andrea już nie może powiedzieć, że bycie wampirem to same wady, bo nie można wyjść na słonce albo trzeba się żywić krwią (w jej przypadku niby nie, ale mówię tak ogólnie xD). Jest też mnóstwo plusów i Nathan musi wprowadzić ją w to wszystko, co póki co chyba mu się udaje :)
OdpowiedzUsuńI jak to Andrea boi się myszy? Myszki są słodkie! Mają takie małe łapki i ogonki i tak fajnie piszczą... Normalnie śliczności! <3
A sam zamek mnie urzekł :D Chyba już wspominałam, że uwielbiam takie klimaty, a okrągły stół od razu mi się skojarzył z królem Arturem xD Lecę do kolejnego :D
No i Andrea zapanowała nareszcie w pełni nad swoimi mocami (oby nie tymczasowo)! Cieszę się, bo taka dziura w ziemi, to nie przelewki.
Po napisaniu kolejnych 600 słów - jestem! :D
OdpowiedzUsuńWiesz, co kocham w Twoim opowiadaniu? (Oczywiście, między innymi :D) To, że nawet w takim rozdziale, który niby zaczyna się tak zwyczajnie - jakieś tam sobie hopsanie po zamku, zabawa i tak dalej - zawsze jest potem choć trochę akcji :D To świetne! No i takie... Budujące napięcie i w ogóle :D
Rozdział genialny, zwłaszcza część opisująca stopniowe opanowywanie Andrei (swoją drogą, mogłaby się trochę rzadziej denerwować na Nathana :c) ^-^ Myślę, że dość szybko nauczy się panować nad darami, choć, jak widać, łatwo nie będzie :)
Lecę dalej, na razie! :3
Cieszę się ogromnie kochana, że Ci się podoba! :D Hehe. No zobaczy się, czy Andrea mniej będzie się denerwowała na Nathana xD Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
UsuńTutaj z kolei Nathan mnie denerwował. Zamiast opuścić ją na ziemię, to się z nią głupio droczył. Faceci i ich głupie zabawy ehhh...
OdpowiedzUsuńBłędy niżej:
Powili, rozglądając się na boki
Powili odkładałam na bok odłamki kamienia.
Powoli w obu przypadkach
ale minęła już ogromna ilość czasy
czasu
po czym z gracją go wywinęłam
wyminęłam
zgarniając jednoczenia zabłąkane
jednocześnie
już poszło jak składa.
jak z płatka
ale musiałam wsiąść się w garść
wziąć
nerwowo kątek oka na niego
kątem
Myślę, że te moce, które pisujesz, są ulokowane źle. Tzn. Andrea potrafi wyrządzić nimi tylko krzywdę, nie pomaga nikomu tym, że je posiada. To jakiś wybryk natury, że dziewczyna pokroju Andrei włada takimi mocami. Powinni je jej zabrać, póki nie wyrządziła jeszcze nikomu nimi krzywdy :/
Rzadko mi się zdarza to, że nie lubię głównej bohaterki. Zwłaszcza przy narracji pierwszoosobowej. Często utożsamiam się z bohaterami i potrafię zrozumieć ich punkt widzenia. W tym opowiadaniu jest to bardzo trudne. Andrea jest dziwna i wzbudza kontrowersje. W sumie to chyba dobrze, bo żeby zaciekawić czytelnika muszą pojawiać się różne postaci :) Nie mnie jednak Andrea często wkurza swoim zachowaniem.
amandiolabadeo.blogspot.com
rozdział pełen opisów; mój ulubiony bohater tej części: wiewiórka! :D Andrea i Nathan do siebie pasują. Tworzyliby świetną parę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńNo tak, Andrea znowu wraca do etapu, gdzie obwinia innych za to, co się dzieje. Choć tym razem dopuszcza do siebie myśl, że jej wina również tu jest... Jakiś progres. Zaraz, ona i Nicole nie zaliczały się do rozrywkowych dziewczyn? Niby jak, skoro to właśnie Nicole świetnie się bawiła podczas pijackich gierek, to ona zaproponowała ten wyjazd i zmienia sobie facetów jak rękawiczki. Więc co? XD Coś mi tu nie pasuje.
Nie chce płakać przy Nathanie, a tak naprawdę płakała w jego obecności, jak ją niósł. To się w ogóle nie liczy, ta? XD Zaraz, co? Każdemu tak się zdarza? Nieee, Nathan mnie rozwalił tym tekstem. Oczywiście, bo każda osoba ma ochotę zabić swoich przyjaciół i rzuca się na nich. XD Dobrze wiedzieć, że mamy takie ukryte pragnienia. XD
Hahahaha, ta Andrea. Oczywiście, jest w pięknym miejscu, rozczula się nad nim, by na koniec stwierdzić "daleko jeszcze?". Nie zabrałabym jej ze sobą na wycieczkę, bo to szkoda nerwów. XD
Wcześniej piszczała jak mała dziewczynka, bo zobaczyła myszkę, a potem z "gracją" wymija sobie Nathana jak jakaś księżniczka. Oh, rly? Wszystko denerwuje mnie w tej damulce...
Tutaj naprawdę szybko noc minęła. Ledwo przyszli (a przecież jak Nathan ją zabrał od Nicole to był jeszcze dzień) i Andrea twierdzi, że chce tę budowlę zobaczyć w świetle dnia, ledwo wchodzi na wieżę i już ten dzień nastaje? Ona nawet to kontroluje? XD Skoro noc zmieniła się w dzień, bo tego chciała to kto wie, czy lato też nie przejdzie nagle w jesień, skoro księżniczka Andrea tego sobie życzy. XD
Andrea jest dumna ze skoku samobójczego? Kiedyś by tego nie zrobiła, ale teraz co jej zależało! Ona naprawdę nie ma żadnego instynktu samozachowawczego. XD
Dziwne, myślałam, że rzeka jest o wiele dalej, skoro Andrea musiała wytężać swoje zmysły, aby ją dostrzec, a tu nagle znajduje się ona niedaleko wejścia i musiała ją sobie przeskoczyć? Chyba naprawdę mam zbyt ubogą wyobraźnię, bo nigdy nie potrafię sobie wyobrazić jakiegoś opisywanego miejsca... XD
Jak zaatakował ją "tamten mężczyzna"? Jeśli ma na myśli Alfę, to przecież nie użyła wtedy w ogóle swoich mocy, bo nie potrafiła. Natomiast spaliła później jednego z wilkołaków, gdy przybiegli całą watahą. Ona sama nie wie, co i kiedy już robiła. Za dużo tego było, choć takie przykre wydarzenia pozostają na długo w pamięci, zarówno jak te dobre. XD
Ogólnie rozdział mi się podobał, był bogaty w opisy, choć ciężko mi sobie wyobrazić miejsce, w którym aktualnie bohaterowie się znajdują. Jednak Nathana popieram, niech teraz dopiecze tej małej jędzy. <3
Uwagi:
UsuńCóż, zamiast "waliłam" lepiej by brzmiało "uderzałam" - to pierwsze można rozumieć dwuznacznie XD
"...co dosłownie przez chwilą się wydarzyło" - powinno być "przed chwilą"
"... wszystko przychodziło do mnie z przyspieszonym tempie" - powinno być "w przyspieszonym tempie"
"... cenę chciałam, pragnęłam się spotkać z przyjaciółmi..." - usunąć albo "chciałam", albo "pragnęłam"
To powtarzanie cały czas "ja", nawet po kilka razy w jednym zdaniu nie jest potrzebne, można to zgrabniej zmienić, aby nie było zbędnego powtórzenia.
"Moje oczy zaszły łzami, by po chwili na policzkach poczuć spływające strumienie" - to zdanie nie brzmi dobrze. Już lepiej "Moje oczy zaszły łzami, bym po chwili poczułą na policzkach spływające strumienie"
"W moim sercu zaczęło wzbierać poczucie ogromnej winy..." - raczej "ogromne poczucie winy"
"A teraz miałam tak od tak odebrać jej życie" - to pierwsze "tak" jest zbędne
"— Och! — wymknęło mi się" - raczej "wymsknęło mi się"
"Nie miałam zamiaru tak tam stać w lesie" - stąd usunęłabym to "tam"
"...a za razem tak uroczo..." - powinno być "zarazem"
"Powili, rozglądając się na boki..." - powinno być "powoli"
"Na to bynajmniej wyglądało" - "bynajmniej" jest tu zbędne, nie pasuje do zdania
"Dróżka, którą szliśmy, z chwili na chwilę robiła się coraz bardziej zarośnięta drzewami" - to zdanie brzmi dziwnie, lepiej usunąć "drzewami"
"Podobało mi się to, ale i tak nie byłam w stanie dogonić Nathaniela, który i tak był szybszy ode mnie" - to drugie "i tak" jest niepotrzebnym powtórzeniem
"... jestem w przeciwieństwie co do niego za wolna" - "co" jest niepotrzebne
"...gdyż był do mnie tyłem" - zabrakło mi słowa "odwrócony"
"...a oczy szeroko otworzyłam, a były one przepełnione zachwytem" - podobnie dwa razy niepotrzebnie powtórzone "a"
"Może była już w połowie ruiną, ale robiła ogromne wrażenie" - raczej "ruina"
"...mchu, który pięknie kontrastował się z barwą szarą budowli" - powinno być "pięknie kontrastował z szarą barwą budowli"
"Obiecałam sobie w myślach, że w najbliższej okazji, jaka się przydarzy, zobaczę to" - raczej "przy najbliższej okazji"
"...odpowiednie miejsce i u celu kucnęłam" - powinno być "odpowiednie miejsce i kucnęłam"
"Powili odkładałam na bok odłamki kamienia" - powinno być "powoli"
"...ale minęła już ogromna ilość czasy..." - raczej "minęło już sporo czasu"
"...powodując dym kurzu..." - raczej "tuman kurzu"
"Podszedł z nią do mnie i dał przed same oczy" - to zdanie brzmi dziwnie, może lepiej "pomachał mi nią przed oczami"
Usuń"...znalazły się w jeszcze większym stanie..." - chyba "w jeszcze gorszym stanie"
"Ponoć to bardzo działa uspokajająco..." - powinno być "to działa bardzo uspokajająco"
"...wampir posłał mi swój jeden z uśmiechów" - raczej "jeden ze swoich uśmiechów"
" Nie widząc czemu — a musiało to wyglądać naprawę bardzo śmiesznie..." - chyba "nie wiedząc, czemu"
"— Co? — zapytał za śmiechem. Jego oczy wyrażały taką radość" - raczej "ze śmiechem"
"...wziąłem głęboki wdech i sama to zrobiłam" - raczej "wzięłam", bo cały czas mamy perspektywę Andrei
"Za wampirem popędziłam w stronę wejścia, a wtedy już poszło jak składa" nie rozumiem sensu tego zdania, chodziło o "poszło jak z płatka"?
"Z każdym razem stawały się coraz większe i głębsze" - powinno być "za każdym razem"
"...zrozumiałam sens ich słów" - raczej "ich sens" biorąc pod uwagę, że już "słowa" użyłaś w tym zdaniu
"Na samą tą myśl robiło mi się bardzo słabo, a sama twarz..." - drugie "sama" nie jest potrzebne
"Zaczynałam panikować, ale musiałam wsiąść się w garść" - raczej "wziąć"
"— Widząc w powietrzu nie jest tak łatwo — burknęłam" - chyba "wisząc"
"Wciąż jednak zerkałam nerwowo kątek oka na niego..." - raczej "kątem"
"Nathaniel bacznie mnie obserwował, co trochę mnie drażniło" - to zdanie trzeba zmienić, żeby nie było zbędnego powtórzenia "mnie"
"Uśmiechnęłam się lekko, bo udało mu się dokonać tego, co chciałam" - chyba "mi"
"Sprawiało mi to trudność, ale liczyło się, że udało mi się" - to zdanie też trzeba przekształcić, żeby niepotrzebnie nie powtarzać "mi"
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May